Tania franczyza ma przyszłość

Otwarcie lokalu franczyzowego wcale nie musi być drogie. Przejmując np. sieć Western Chicken bardzo znacząco obniżyliśmy koszty przystąpienia do sieci – udowadniając, że jest to możliwe.
Wojciech Goduński, franczyzodawca siedmiu marek gastronomicznych
Sobota
17.12.2016
Nigdy nie otworzę restauracji premium – mówi Wojciech Goduński, franczyzodawca siedmiu marek gastronomicznych.
 

Jest pan właścicielem siedmiu konceptów gastronomicznych, m.in. Biesiadowa, Western Chicken, Coffeloffe. Jak pan ocenia rozwój tej branży?
Według mnie tendencje w gastronomicznej franczyzie są stałe – zawsze rozwijały się i będą rozwijać przede wszystkim tanie koncepty. Generalnie w gastronomii widać duże ożywienie. Ludzie coraz częściej i chętniej jadają na mieście, ciągle powstają nowe lokale i nowe marki. Choć my nigdy raczej nie mogliśmy narzekać. Co roku notujemy wzrosty obrotów. Podobnie będzie teraz. Nie mamy jeszcze całorocznych danych, ale te miesięczne wskazują, że w 2016 obroty naszych marek wzrosną o ponad 20 proc.

Niektórzy zarzucają panu, że kwoty inwestycji, jakie pan podaje przy swoich konceptach franczyzowych, delikatnie mówiąc, rozmijają się z rzeczywistością.
Tak, od zawsze były takie zarzuty, ale wysuwane głównie przez konkurencję. My natomiast mamy dokładne kalkulacje. Otwarcie lokalu franczyzowego wcale nie musi być drogie. Przejmując np. sieć Western Chicken bardzo znacząco obniżyliśmy koszty przystąpienia do sieci – udowadniając, że jest to możliwe. Franczyzobiorcy np. korzystają z naszych zniżek u dostawców sprzętu, zapewniamy im naszą tanią ekipę remontową, która wchodzi do lokalu i w ciągu 2-3 tygodni jest w stanie go przygotować. Oczywiście nie dajemy naszym franczyzobiorcom 100-procentowej gwarancji powodzenia biznesu, bo też nie tylko od nas to przecież zależy. Zdarzają się zamknięcia naszych lokali, ale to samo zdarza się też nawet nawet największym światowym markom. Czasem zawini sam franczyzobiorca, który myśli, że biznes będzie „się kręcił” bez żadnego wkładu pracy. Czasem lokalizacja okaże się źle dobrana, innym razem właściciele lokali wypowiadają nieoczekiwanie umowy najmu. A bywa i tak, że franczyzobiorcy wydaje się, że ma już tak dużą wiedzę i doświadczenie, ze może sobie poradzić sam, bez wsparcia sieci i decyduje się od nas odejść. Nie zawsze kończy się to dobrze. Z franczyzą ma się 90 proc. szans na sukces.

Jest biznes, na który by się pan nigdy nie zdecydował?
Oczywiście nigdy nie wiadomo, jaki koncept przyjmie się na rynku. Trzeba próbować. Ale na pewno nie zdecydowałbym się otworzyć restauracji premium. Koszty takiej inwestycji są ogromne, a oczekiwanie na rentowność i zwrot z tejże inwestycji trwa latami. Jeśli oczywiście biznes w ogóle się powiedzie. Bo na renomę restauracja premium też musi pracować latami. Natomiast ciągle szukam atrakcyjnych tanich konceptów. Myślę np. o sieci tanich sushi-barów. O takim fast food sushi. Sądzę, że ten pomysł ma szansę powodzenia.

Rozmawiała Monika Wojniak-Żyłowska