Piątek
24.02.2017
Potencjał do robienia biznesu w naszej branży jest w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców – mówi Rafał Kurasiak, szef działu ekspansji marki DDD Dobre Dla Domu.
 

Czy w branży wyposażenia wnętrz warto interesować się małymi rynkami?
Zdecydowanie tak, bo rynek się zmienia. Dzisiaj coraz więcej ludzi, bez względu na wielkość miasta, zwraca uwagę na to, jak mieszka i chce mieszkać ładnie, nowocześnie i modnie. Nie widzę powodu, żeby nie odpowiedzieć na tę potrzebę. Poza tym coraz więcej zapytań o współpracę spływa do nas właśnie z mniejszych miejscowości.

Czy wolumen generowany w małym miasteczku pozwoli przetrwać biznesowi?
Wszystko zależy od tego, o jakim rynku mówimy. Zakładamy, że potencjał do robienia biznesu w naszej branży jest w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców. Zwykle wokół takiego miasteczka znajduje się kilka lub kilkanaście miejscowości, dla których nasz sklep będzie najbliższym w okolicy. Taki rynek zawsze będzie za mały dla największych graczy, a nasz partner może wypracować sobie na nim dobrą pozycję. Warunkiem jest właściwe zagospodarowanie tej przestrzeni – zaoferowanie właściwego produktu – w czym pomagamy – i usługi na odpowiednim poziomie. Dla lokalnego przedsiębiorcy będzie to tym łatwiejsze, że zna lokalny rynek, a klienci znają jego. Jeśli więc pozytywnie zapisze się w pamięci klientów, to na długo w niej pozostanie.

A czy format sklepu DDD Dobre Dla Domu pasuje do lokalnych rynków?
Nasz format dostosowujemy do potrzeb konkretnego rynku – zmniejszamy wymaganą powierzchnię oraz uszczuplamy ekspozycję i stany magazynowe. Dzięki tym zabiegom obniżamy kwotę inwestycji franczyzobiorcy oraz redukujemy część kosztów stałych. Sprawdziliśmy ten model w praktyce, bowiem mamy już kilka sklepów w małych miastach i znakomicie sobie radzą.

Rozmawiał Łukasz Michalak