Bankowi franczyzodawcy w tej sprawie mówią jednym głosem – kto pójdzie na współpracę z szemranymi pośrednikami kredytowymi, ten pożegna się z siecią.
Na zdjęciu od lewej: Rafał Szymański z Getin Noble Bank, Anna Gniatkowska z BZ WBK i Marcin Tauber z Alior Bank
Środa
10.05.2017
Na bankowych franczyzobiorców czyha nie lada pokusa – klient przyprowadzony pod drzwi i łatwy zarobek. Jest jednak jedno ale. Kto ulegnie, tego dni w sieci są policzone.
 

Nie wystarczy otworzyć własnej placówki bankowej na licencji, by zarabiać jako bankowiec. Za klientem trzeba się nachodzić. W błędzie jest każdy, kto myśli, że czekanie na niego z założonymi rękami za biurkiem to odpowiedni sposób prowadzenia tego biznesu. Zawsze jest jeszcze droga na skróty. A gdyby tak kredytobiorcę do banku przyprowadził usłużny pośrednik i wystarczyłoby tylko podpisać dokumenty, po czym czekać na prowizję…? Cóż, dla właścicieli placówek partnerskich, którzy pójdą na taki układ, będzie to jedna z ostatnich transakcji w roli franczyzobiorców.

Kredytowi „ratownicy”

Bankowych franczyzodawców o ból głowy przyprawiają firmy pośrednictwa finansowego, które wyspecjalizowały się w pozyskiwaniu pożyczek dla osób bez zdolności kredytowej, często uwięzionych w spirali zadłużenia. Robią to, żerując na naiwności klientów, wykorzystując ich niewiedzę. Zwykle wszystko odbywa się według podobnego scenariusza. Ledwo wiążący koniec z końcem dłużnik trafia na ulotkę pośrednika. Ten zapewnia, że jest w stanie pozyskać dla niego kredyt. W biurze klient dowiaduje się, że owszem, pieniądze uda się zdobyć, ale kredyt trzeba będzie wziąć na osobę trzecią, o większej zdolności kredytowej. Przez pół roku to ona ma być faktycznym kredytobiorcą. W tym czasie biuro obiecuje wyczyścić złą historię kredytową klienta, po czym przepisać pożyczkę na właściwego kredytobiorcę.

Dla kredytobiorcy z problemami słowa pośrednika brzmią jak spełnienie marzeń. Słysząc je, dłużnik zwykle nie waha się długo. O pomoc w zaciągnięciu kredytu prosi zwykle członka rodziny bądź znajomego. W ten sposób rusza procedura, która, jak się później okazywało, była przysłowiowym gwoździem do jego trumny. Wszystkie dokumenty były podpisywane właśnie na osobę trzecią, natomiast dane samego zainteresowanego, który miał być ostatecznym beneficjentem środków, nie pojawiały się na umowach w ani jednym miejscu. Po podpisaniu dokumentów pozostawało już czekać na przelew… wraz z którym pojawiały się nieoczekiwane konsekwencje. Osoby, które otrzymały kredyt, nie na swoje nazwisko często dopiero po podpisaniu umowy zdawały sobie sprawę z kosztów, jakie zobowiązały się ponieść na rzecz swoich „wybawicieli”. Pośrednicy za swoje usługi naliczali sobie sowite prowizje i wynagrodzenia, sięgające w niektórych przypadkach nawet ponad 50 proc. wartości zaciągniętych zobowiązań. Co gorsza, po kilku miesiącach okazywało się, że żadne „przepisanie” kredytu nie miało miejsca, a przyjaciel lub krewny zostawał z długiem na swoim koncie. W taki sposób klient próbujący ratować się z kleszczy zadłużenia wpędzał w długi bliskich lub znajomych. Co ważniejsze, były to długi zaciągnięte na drakońskich warunkach, a w dodatku zupełnie bez potrzeby – osoba wspierająca znajomego lub członka rodziny mogłaby przecież pozyskać kredyt z dużo niższymi prowizjami, gdyby udała się bezpośrednio do banku, a nie korzystała z „pomocy” tego typu pośredników.

Luka w systemie

Pośrednicy nie pożyczali swoich pieniędzy. Kredytodawcą był bank, a wnioski o kredyty przyjmowane były niejednokrotnie w placówkach partnerskich. Tym samym ich właściciele – franczyzobiorcy – stanęli na pierwszej linii kontaktu z szemranymi instytucjami. Menedżerowie odpowiedzialni za sieci partnerskie już wcześniej dostrzegli problem i przestrzegli partnerów przed zagrożeniem.
– Już w lipcu 2015 roku dałem jasny komunikat, a bardziej przestrogę dla moich franczyzobiorców, że współpraca z tego typu instytucjami jest niepożądana. Już wtedy odnotowaliśmy próby nawiązania współpracy przez pośrednika zakazanego. Chcę podkreślić, że sami franczyzobiorcy, do których zgłaszali się ci pośrednicy z propozycją współpracy, oceniali taką formę działania jako nieetyczną i zgłaszali mi takie sytuacje – mówi Rafał Szymański, dyrektor departamentu dystrybucji pośredniej Getin Noble Banku. – Edukowaliśmy doradców, w jaki sposób mają rozmawiać z klientami i informować ich o kosztach kredytu. Obowiązkiem każdego doradcy jest, zgodnie ze standardami obsługi, poinformować o prowizji czy ubezpieczeniu kredytu w sposób bardzo zrozumiały dla potencjalnego klienta.

Podobnie na niebezpieczeństwo zareagowali też przedstawiciele innych banków posiadających rozbudowane sieci placówek partnerskich: Alior Banku i BZ WBK. Ich działania przyniosły efekt, wielu franczyzobiorców uniknęło zagrożenia. Niestety, nie wszyscy. Niektórzy franczyzobiorcy ulegli pokusie i wzięli udział w procederze, w zamian za część wynagrodzenia przekazywanego pośrednikom przez kredytobiorców. Dlaczego to właśnie franczyzobiorcy okazali się więc najsłabszym ogniwem systemu, który przecież posiada bezpieczniki mające zapobiegać podobnym sytuacjom? Jak pośrednicy znaleźli sposób na ich obejście?

Już po podpisaniu wniosku kredytowego pożyczkobiorca dostaje telefon z banku. Podczas rozmowy konsultant zadaje mu kilka pytań, za pomocą których sprawdza tożsamość klienta i to, czy rzeczywiście kredyt został zaciągnięty z jego woli. Część ankiety została skonstruowana specjalnie w taki sposób, by wyłapać ewentualną ingerencję stron trzecich przy pozyskiwaniu kredytu. Pośrednicy jednak doskonale o tym wiedzą i zawczasu instruują kredytobiorcę na temat tego, jak powinny brzmieć właściwe odpowiedzi:
– Jaką kwotę prowizji płaci pan/ pani dla pośrednika? – zapyta konsultant.
– Opłata jest wliczona w prowizję bankową – odpowie pouczony kredytobiorca.
– Kiedy kredyt będzie przepisany? – ponowi konsultant.
– Ale o co chodzi? – uda Greka odpytywany.
– Czy osoba, dla której bierze pan/ pani kredyt, nie może wziąć teraz kredytu dla siebie? – przejdzie do konkretów pytający.
– Kredyt biorę dla siebie – pewnie odpowie przeszkolony respondent.

Bankowcy bez tolerancji

EI Global, Europejska Grupa Finansowa, Personal Finanse, Kancelaria Prawna Proculus, Council Finance – nazwy firmy (firm?) świadczących wspomniane usługi pośrednictwa zmieniały się dynamicznie na przestrzeni kilku ostatnich lat. Sprawą zajmuje się już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, spółka o nazwie Council Finance trafiła też na listę ostrzeżeń publicznych Komisji Nadzoru Finansowego. Zajmuje się nią Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Stare Miasto, do której wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w postaci nieuprawnionego wykonywania działalności agencyjnej.

Na procederze cierpią klienci, ale ofiarą są też banki. Publiczne zaufanie do instytucji finansowych sprawia, że ludzie decydują się powierzać im swoje pieniądze, bez tego zaufania prowadzenie działalności bankowej nie jest możliwe. Nieuczciwi pośrednicy niszczą to zaufanie i wizerunek banków, sprawiając, że opinia publiczna posądza je o współpracę z tymi, którzy żerują na zdesperowanych klientach. Dlatego w bankach nikt nie ma wątpliwości. Menedżerowie odpowiedzialni za rozwój bankowych sieci partnerskich zapowiadają, że dla franczyzobiorców współpracujących z tego rodzaju firmami nie będzie tolerancji.
– Zgodnie z umową, partnerzy Alior Banku otrzymują prowizję od udzielonych kredytów wyłącznie od franczyzodawcy. Nie mają prawa przyjąć wynagrodzenia od jakiegokolwiek pośrednika. Partnerzy, którzy zdecydowali się na tego rodzaju współpracę, łamią zasady i są usuwani z sieci. To samo czeka każdego właściciela placówki Alior Banku, który postąpi tak w przyszłości – zapowiada Marcin Tauber, dyrektor sieci placówek partnerskich Alior Banku.

Szacuje, że w jego banku było kilkadziesiąt prób namówienia partnerów do udziału w tym procederze. Z siedmioma franczyzobiorcami bank rozwiązał umowy o współpracę. W BZ WBK wykryto kilka przypadków współpracy franczyzobiorców z nieuczciwymi pośrednikami, odpowiednie zawiadomienia trafiły już do prokuratury.
– Zdecydowanie nie zgadzamy się na współpracę z firmami pośredniczącymi w udzielaniu kredytów, które nie zawsze działają zgodnie z prawem i podejmujemy działania, aby jej zapobiegać. Bardzo poważnie podchodzimy do wszelkiego rodzaju zgłoszeń na temat ewentualnej współpracy partnerów z nieuczciwymi pośrednikami. Takie działania narażają klientów na straty, a bank stawiają w złym świetle – mówi Anna Gniatkowska, dyrektor biura rozwoju sieci partnerskiej BZ WBK. – Systematycznie przestrzegamy naszych partnerów przed taką współpracą, informując o schemacie działania nieuczciwych pośredników, pokazujemy zagrożenia i konsekwencje działań niezgodnych z umową agencyjną.
– Nie ma mowy o tolerowaniu nieuczciwych praktyk franczyzobiorców – dodaje Liliana Respondek, dyrektor biura nadzoru outsourcingu Getin Noble Banku. – Każdy wykryty przypadek współpracy z nieformalnym pośrednikiem kończy się wnioskiem o rozwiązanie współpracy, a często także złożeniem zawiadomienia o przestępstwie.

Sygnał od bankowych franczyzodawców jest zatem jasny: łatwy zarobek, na jaki liczą franczyzobiorcy idący na współpracę z szemranymi pośrednikami, nie jest grą wartą świeczki. Dla tych, którzy złamią umowę i będą chcieli poszukać zysków na boku, litości nie będzie.


Grzegorz Morawski
dziennikarz