Lokale, z których prowadzenia zrezygnują restauratorzy, zostaną przejęte przez franczyzodawcę.
Środa
23.09.2009
Z rynku może zniknąć nawet 1/5 lokali franczyzowych.
 

Nowy zarząd Sfinksa na czele z Sylwestrem Cackiem zabrał się za reorganizację relacji z franczyzobiorcami. Do końca roku mają oni podpisać zmienione umowy, które zakładają wprowadzenie opłat wstępnych oraz miesięcznych.

Zarząd postanowił również ściślej egzekwować dotychczasowe umowy. Zdaniem władz Sfinksa niedopatrzenia poprzednich władz spółki w tym zakresie kosztowały tylko od stycznia do mają tego roku ok. 3 mln zł.

W dotychczasowym modelu to spółka brała na siebie ciężar większości istotnych wydatków i kosztów związanych z uruchomieniem i działalnością operacyjną placówek - mówi Bogdan Bruczko, wiceprezes zarządu Sfinks Polska. - Zdarzało się, że nie tylko pokrywała straty wynikające z działalności niektórych restauracji, ale także wypłacała wynagrodzenie franczyzobiorcom, którym nie udawało się wypracować zysku. Kontynuowanie działalności na takich zasadach nie jest możliwe.

Dla wielu franczyzobiorców takie zobowiązania są równoznaczne z koniecznością zakończenia działalności. Anonimowi restauratorzy mówią o niespodziewanym nadejściu faktur na kwoty od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ich zdaniem spółka szuka sposobu na łatanie finansów w ich kieszeniach poprzez reinterpretację istniejących umów.

Jeśli dotychczasowi restauratorzy uznają, że nie chcą kontynuować współpracy na nowych partnerskich zasadach, będziemy przejmować restauracje i prowadzić je jako lokale własne - mówi Bogdan Bruczko. - Kolejnym krokiem będzie przekazanie przynajmniej części z nich nowym franczyzobiorcom. Nie zakładamy zamykania restauracji.

Nowy sposób egzekwowania umów franczyzowych wynika z wprowadzanego przez nowy zarząd programu naprawczego. Zmiany dotyczą procedury prowadzenia restauracji, jakości obsługi i oferty, ale przede wszystkim innego sposobu rozliczeń między spółką a franczyzobiorcami.

(gum)


Grzegorz Morawski
dziennikarz