Zarząd Sfinksa – jak uważają obserwatorzy rynku – podejrzewa, że franczyzobiorcy ukrywali przed centralą swoje zyski w przesadnych kosztach niespożywczych.
Niedziela
25.10.2009
Nowi właściciele spółki Sfinks przeanalizowali zawarte kilka lat temu umowy franczyzowe z restauratorami. Po analizie wystawili biorcom faktury domiarowe. Interpretacja zasadności i wysokości tych faktur to nowa zagadka Sfinksa.
 

Sylwester Cacek, nowy współwłaściciel restauracji Sphinx, lubi takie umowy z franczyzobiorcami, które dają mu pełną kontrolę nad siecią. Nie dziwne więc, że po odkupieniu udziałów od Amrestu nowy zarząd zajął się analizą umów. Znalazł się w nich paragraf VI punkt 1, który pozwala wystawić franczyzobiorcom faktury domiarowe, najwyższa dopłata ma wynieść 266 tys. zł netto tylko za I półrocze 2009 roku.

Zarząd Sfinksa – jak uważają obserwatorzy rynku – podejrzewa, że franczyzobiorcy ukrywali przed centralą swoje zyski w przesadnych kosztach niespożywczych. Stąd wykorzystał punkt umowy, który pozwala naliczać dodatkowe opłaty, gdy wskaźniki kosztowe danej restauracji przekraczają średnią w sieci w danej grupie restauracji. Przy obliczaniu Sfinks nie wziął pod uwagę wskaźników 20 proc. najgorszych i 20 proc. najlepszych restauracji. Franczyzobiorcy protestują, kwestionując sposób naliczania faktur domiarowych. Według nich sporny punkt umowy franczyzowej jest bardzo interpretatywny, można z niego wyliczyć dowolną kwotę, a każda będzie niesprawiedliwa.
– Jak można obarczać fakturami restauratorów, do których nigdy wcześniej nie było uwag o przekraczanie kosztów, a nawet zarząd wręczał im nagrody dla Restauratora Roku – mówi anonimowo jeden z franczyzobiorców, którzy otrzymali najwyższe domiary.

Na dowód franczyzobiorcy pokazują maila od firmy księgowej Enterprise Support, która wykonuje usługi księgowe dla restauracji franczyzowych, a do centrali sieci przekazuje dane operacyjne. Firma ta, która według biorców ma wszystkie historyczne dane o finansach restauracji, nie otrzymała ani kalkulacji ani metodologii wyliczenia faktur domiarowych. Nikt z centrali Sfinksa nie konsultował też z ES sposobu naliczania dopłat. To według biorców budzi podejrzenia, że obliczenia zostały oparte na niepełnych danych.

Z centrali sieci franczyzobiorcy otrzymali ogólną odpowiedź jak dokonano obliczeń, ale pat trwa dalej, bo wskazówki te nie dają możliwości powtórzenia obliczeń, więc uniemożliwiają weryfikację faktur. A restauratorzy dodają kolejne zarzuty: Sphinxy bywają zlokalizowane w galeriach, gdzie znika problem kosztów obsługi toalet i oświetlenia witryn, bywają też restauracje uliczne, gdzie koszty muszą być wyższe. Tymczasem traktowane są jednakowo przy obliczaniu domiaru.
– Z obliczeń zarządu Sfinksa wynika, że koń i człowiek mają po trzy nogi – mówią biorcy. W tej chwili wśród biorców marki Sphinx działają trzy grupy. Stowarzyszenie biorców, które okopało się prawnie i twierdzi, że nic nie zapłaci, grupa zadowolonych biorców, których domiar nie objął, więc czekają na nowe umowy obiecane przez zarząd Sfinksa oraz najmniejsza grupa, która próbuje się dogadać z zarządem.

Arkadiusz Słodkowski


ekspert, członek zarządu Polskiej Organizacji Franczyzodawców