Branża gastronomiczna nie chudnie w kryzysie

Branża gastronomiczna rozwija się niezwykle szybko. Świadczy o tym wzrost zysków na poziomie około 10 proc. w 2009 r.
Sobota
27.02.2010
Spowolnienie gospodarcze, obecne od prawie dwóch lat, odbiło się na koniunkturze w wielu segmentach rynku.
 

Straty liczyli zarówno deweloperzy, jak i sektor finansowy czy producenci samochodów. Osławiony kryzys nie dotknął, a nawet wzmocnił branżę usług gastronomicznych. Wychodzi ona z niego silniejsza i bardziej prężna niż kiedykolwiek wcześniej. Polacy coraz rzadziej jadają w domu. Ten trend jest wyraźnie widoczny w badaniach zachowań konsumentów prowadzonych przez firmę SMG/KRC.

Z każdym rokiem zwiększa się zarówno odsetek osób deklarujących, że na mieście jadają przynajmniej raz w tygodniu, jak i tych robiących to częściej. Równocześnie sama branża gastronomiczna rozwija się niezwykle szybko. Świadczy o tym wzrost zysków na poziomie około 10 proc. w 2009 r. odnotowany przez AmRest – jednego z głównych graczy na rynku restauracji szybkiej obsługi. Przy spadkach dochodów w większości innych usług - wynik ten można uznać za bardzo dobry i świadczący o doskonałym wyczuciu koniunktury przez właścicieli barów i lokali szybkiej obsługi. Wszyscy oni potrafili bowiem na przestrzeni kilku ostatnich lat doskonale przewidzieć kierunki rozwoju. Dlatego dziś, gdy wiele segmentów liczy straty, liderzy branży gastronomicznej podsumowują udany rok i już szykują się do nowych inwestycji.

Czy rynek lokali gastronomicznych jest już przepełniony? Czy nie ma już miejsca na dalszą konkurencję? Na oba pytania eksperci odpowiadają: nie. Po pierwsze, jeżeli chodzi o stołowanie się poza domem, ciągle jesteśmy w europejskiej drugiej lidze. Dla porównania - na 1 tys. Polaków przypada 1,5 lokalu gastronomicznego, na Zachodzie natomiast 3 lub więcej - wynika z danych Euromonitora. Pozwala to sądzić, że w tym segmencie jeszcze długo znajdzie się miejsce dla nowych firm. Nie będą to jednak ogromne korporacje, ale przede wszystkim indywidualni przedsiębiorcy, działający w ramach sieci franczyzowych znanych i rozpoznawanych marek.

- Naszym franczyzobiorcom proponujemy proste i konkurencyjne zasady – mówi Marzena Krupińska, dyrektor ds. rozwoju sieci Multifood STP. - My oferujemy im zbiór zasad niezbędnych w prowadzeniu własnej restauracji i możliwość działania w ramach znanej marki. Od naszych partnerów wymagamy jedynie spełniającego wymogi lokalu i odpowiedniego wkładu własnego. Z ponad 500 systemów działających na zasadzie franczyzy najlepsze wydają się obecnie te funkcjonujące w branży gastronomicznej. Według naszych szacunków taka inwestycja zwraca się już po 2 latach – dodaje Marzena Krupińska.

(agaka)


Agnieszka Turska