Kwiaty dla klienta
– Kiedy przychodzę do którejś ze swoich kwiaciarni, zaraz staję za ladą i obsługuję klientów. Lubię kontakt z ludźmi. Nawet przed chwilą pani, której realizowałam zamówienie, spytała, czy już zostanę w kwiaciarni. Myślała, że jestem nową sprzedawczynią – mówi Beata Drachal, szefowa Kwiatoteki.
W tym interesie podejście do klienta jest niezwykle ważne. Uprzejmość, cierpliwość, wyczucie oczekiwań zamawiającego to cechy szczególnie pożądane u sprzedawców florystów, którzy, prócz pachnącego asortymentu, są wizytówką kwiaciarni. To właśnie dzięki wysokiej jakości obsługi w świadomości stołecznych klientów zaistniała nazwa firmy i pozwoliła jej właścicielce rozszerzyć sieć placówek własnych, a następnie zainteresować się franczyzą. Drachal zaczynała skromnie, pracując w kwiaciarniach jako sprzedawczyni. I chociaż lubiła to zajęcie, po paru latach stania za kontuarem zaświtała jej myśl: A może by tak spróbować na własny rachunek? Nie chciała jednak powielać znanego z ulic wzorca: małej, nieatrakcyjnej budki z przeciętną ofertą. Postanowiła znaleźć dobrą, zapewniającą klientów lokalizację. Najlepszym miejscem wydawało się centrum handlowe, ale nie było ono tanie. – Postawiliśmy z mężem wszystko na jedną kartę. Zastawiliśmy mieszkanie, wzięliśmy kredyt. To było nasze być albo nie być – wyznaje. W 2003 roku w Centrum Handlowym M1 uruchomili swoją pierwszą kwiaciarnię. W asortymencie sklepu znalazły się kwiaty cięte, doniczkowe, bukiety, wiązanki, wieńce, artykuły dekoracyjne i upominki. – Gdy pierwszego dnia przez pierwsze trzy godziny nie wszedł do nas żaden klient, byłam zdruzgotana – mówi. – Ale na biznes potrzeba czasu – dodaje. Powoli budowali swoją markę.
Domoteka i franczyza
Dwa lata później w Parku Handlowym Targówek powstawało ekskluzywne centrum wyposażenia wnętrz Domoteka. Do zagospodarowania przeznaczono 200 m2 na kwiaciarnię. – Była to szansa, którą żal było przeoczyć – mówi Beata Drachal. Nie było łatwo urządzić takiej przestrzeni. Musieli zaprojektować wnętrze tak, aby było przestronne i przytulne jednocześnie, znaleźć rośliny doniczkowe o różnych gabarytach, zamówić u dostawców wiele nowych gatunków kwiatów, wazonów, elementów ozdobnych, upominków. Po dwóch latach prowadzenia Kwiatoteki, bo taką nazwę ostatecznie dostał lokal, przyszedł czas na zmiany.
– Napędza nas chęć rozwoju, ciągłego doskonalenia się. Nie lubimy stagnacji. W biznesie stagnacja to cofanie się – mówi mąż właścicielki Kwiatoteki. – Teraz widzimy przyszłość we franczyzie – dodaje. Wprawdzie w poprzednim roku odnotowali tendencję spadkową, o 5-7 proc., jednak już w obecnym roku obserwują zatrzymanie spadków. Poza tym nie wszystkie ich placówki dotknęła dekoniunktura, gdyż kwiaciarnie o ustabilizowanej pozycji zachowały wyrównany poziom przychodów. To skłoniło ich do działania. Kiedy zrezygnowali z prowadzenia sklepu w Domotece, wrócili do swoich małych kwiaciarni i ochrzcili je wypróbowaną wcześniej nazwą. Od tej pory wszystkie ich punkty nazywają się Kwiatoteka. Aktualnie są w trakcie podpisywania pierwszych umów z franczyzobiorcami. Efekty tych negocjacji, według zapewnień właścicieli Kwiatoteki, będą widoczne w drugiej połowie przyszłego roku. Ze względu na fakt, że ich lokale uruchamiane są w nowo powstających galeriach handlowych, muszą czekać na ich otwarcia. W styczniu i kwietniu ruszą dwie kolejne – oprócz sześciu już istniejących – własne kwiaciarnie Kwiatoteki, w Warszawie i okolicy. Właściciele cały czas prowadzą negocjacje z właścicielami centrów handlowych, a jest ich około 30. – Wiele lat temu mieliśmy propozycję zostania masterbiorcą francuskiej sieci Le Jardin des Fleurs, ale oprócz oznaczeń wizerunkowych i know-how nie oferowano nam zbyt wiele. Teraz mamy okazję stanąć z drugiej strony i zaproponować ludziom naprawdę przemyślany koncept franczyzowy – mówi Drachal.
Kwiaciarnie w sieci
Do swoich franczyzowych punktów Drachal chce wprowadzić specjalnie napisany dla Kwiatoteki program informatyczny „BA Kwiaciarnia” – system zamawiania i kontroli. Będzie on integrował wszystkie kwiaciarnie, informował o datach zakupu kwiatów i innych towarów oraz przypominał o terminach żywotności kwiatów. Za jego pośrednictwem można będzie zamawiać kwiaty wprost z Holandii i na bieżąco korygować zlecenia. W ten sposób Drachal planuje zminimalizować straty i zwiększyć zyski. – To zupełna nowość, ale sądzimy, że się sprawdzi. Jeśli tak się stanie, zamierzamy wprowadzić nasz program na rynek – zapowiada.
W przeciwieństwie do zachodnioeuropejskich trendów krajowy rynek kwiaciarski jest bardzo rozdrobniony i brakuje mu mocnych marek. Powoli ewoluuje z uliczno-bazarowego w eleganckie sieci sklepów w dobrych lokalizacjach. Kwiatoteka wytycza nowy kierunek w branży – kwiaciarnie franczyzowe. Przyszłość tego sektora, mimo kryzysu, nie wydaje się być zagrożona. – Dopóki ludzie będą się radować, kochać czy przepraszać, to ta branża będzie trwać i się rozwijać – stwierdza Beata Drachal.
opracowała Miłosława Pejda-Rabij
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
– Każdy franczyzobiorca na każdym etapie prowadzenia działalności może liczyć na nasze wsparcie – zapewnia Ewa Wieczorek z NEONAIL.
Perfumy Refan mogą być świetną propozycją poszerzenia oferty dla sklepów z różnym asortymentem.
Coraz więcej osób poszukuje oryginalnych zapachów, innych niż te masowo dostępne na sklepowych półkach. Monika Zagajska i Ewa Harasimczuk odkryły tę niszę i otworzyły nietypowe perfumerie.
Marzena Burciu franczyzę dla siebie wybrała na Targach Franczyza. Jak rozwija swój biznes?
Wywodząca się z USA marka Gnoce szuka franczyzobiorców w Polsce. Jakie są warunki nawiązania współpracy?
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Od 300 do nawet 1,5 tys. sztuk – tyle pączków dziennie sprzedaje się w punktach Dobrej Pączkarni. Czy w takim razie pączki to opłacalny biznes?
Franczyzodawca Sayuri Sushi zapewnia, że restauracje pod tym szyldem są rentowne od pierwszego miesiąca działalności.
McDonald’s w Polsce to 550 restauracji, które w ponad 90 proc. są prowadzone przez lokalnych przedsiębiorców.
Już w serialu „Czterdziestolatek” Janusz Gajos żartował, że w Złotym Linie trzeba uważać na Rolexy, bo można zatracić się w zabawie. Tajniki tego sukcesu zdradza właściciel Złotego Lina, Jakub Olszewski.
POPULARNE NA FORUM
Sposoby na zwiększenie sprzedaży?
Nawet jeśli nie prowadzisz sprzedaży w internecie, to właśnie tam zaczyna się wiele kwestii. Jak choćby świadomość istnienia marki, więc jeśli chcesz rozkręcić...
Sposoby na zwiększenie sprzedaży?
Wybierz grupe docelową dla kogo to ma być dokładnie, następnie wejdz w jego buty i pomyśl jak by to miało wyglądać zebyś się tym zainteresował, a jak masz sklep w...
FM Group - czy to ma waszym zdaniem sens?
W tym to już nie da sie zadnych pieniedzy zrobić, ludzie do tej marki stracili zaufanie.
Perfumy na mililitry
Witam, widzę, że już dobre kilkanaście lat ciągnie się ta dyskujsja i firma Refan jest ciągle obecna. Zastawiam się nad otwarciem stoiska. Czy jest tu może ktoś kto...
Polacy lubią prezenty
Każdy lubi prezenty ;)
Paznokcie w natarciu
jeśli kosmetyki to tylko naturalne, ja miałem problem z suchą skórą, dużo jeżdżę na rowerze i miałem wiecznie suchą skórę na twarzy i dłoniach. Dzięki kosmetykom...
Inwestycja w srebro - czy warto?
Zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami, inwestycja w srebro jest mało opłacalna. Jeśli już naprawdę chcesz inwestować w jakiś kruszec, to zdecydowanie złoto....
Inwestycja w srebro - czy warto?
Chyba najlepiej inwestować w nieruchomości... Inwestycji głównie czynię pod okiem doświadczonych ludzi (więcej tu), z którymi współpracuję, jednak chciałabym w...