- Coraz niższe ceny przekładają się na niższą rentowność uczestników wojny cenowej, a ci, ratując się przed spadającą rentownością, obniżają jakość produktu - ubolewa Maciej Jania, dyrektor generalny spółki DP Poland.
Poniedziałek
28.10.2013
O kierunkach rozwoju Domino’s Pizza w Polsce i sytuacji na rynku pizzerii opowiada Maciej Jania, dyrektor generalny sieci.
 

Domino’s Pizza testuje pierwszą pizzerię we franczyzie. Kto jest jej właścicielem?
W USA około 90 proc. franczyzobiorców zaczynało w Domino’s Pizza jako kierowcy. W Polsce postanowiliśmy postąpić podobnie, dlatego pierwszy lokal powierzyliśmy Jakubowi Stępień, który swoją karierę w Domino’s rozpoczynał jako kierowca w Anglii. Z Domino’s Polska był od pierwszych dni. Po 18 miesiącach sprawdzimy, w jakim stopniu franczyzobiorca zrealizował założenia budżetowe i zdecydujemy o przyszłości programu franczyzowego.

Ile placówek sieci działa teraz w Polsce?
Aktualnie mamy 17 placówek. Zamierzamy osiągnąć liczbę 35 lokali do końca 2014 roku.

W pierwszym półroczu 2013 roku spółka DP Poland zanotowała wzrost marży i przychodów ze sprzedaży, jednak wykazała stratę na poziomie 1,7 mln funtów (ok. 8 mln zł). Kiedy przyjdzie czas na zyski?
Zanotowaliśmy wzrost sprzedaży rok do roku na poziomie 72,8 proc. (na spadającym rynku). Cała wypracowana nadwyżka finansowa została zainwestowana w działania marketingowe, co w efekcie dało zmianę wyniku finansowego grupy rok do roku na poziomie bliskim 0 proc. Jesteśmy zdania, iż w związku z kryzysem poziom cen rynku reklamowego jest bardzo atrakcyjny, stąd decyzja o dużych inwestycjach w marketing. Ponadto, nasi konkurenci działają na rynku od 20 lat, stąd inwestycje w działanie reklamowe na tym etapie rozwoju są jak najbardziej uzasadnione.

Jak oceniają Państwo obecną koniunkturę w branży gastronomicznej, w szczególności z uwzględnieniem segmentu pizzerii?
Badania, którymi dysponujemy, ukazują wyraźnie spowolnienie w branży gastronomicznej względem rekordowego roku 2007. Potwierdzeniem tych badań są spadki sprzedaży rok do roku publikowane przez naszych konkurentów. To zaś skutkuje zaostrzającą się wojną cenową między głównymi graczami w danej kategorii. Coraz niższe ceny przekładają się na niższą rentowność uczestników wojny cenowej, a ci, ratując się przed spadającą rentownością, obniżają jakość produktu. W naszej ocenie w długim okresie taka sytuacja skutkować będzie spadkiem zaufania klientów do całej kategorii i ich odpływem. Prowadzenie wojen cenowych jest mocno piętnowane przez ekspertów od zarządzania, tym niemniej zarządy firm działające pod presją oczekiwanych wyników finansowych zaczynają drastycznie obniżać ceny w celu realizacji krótkookresowych celów (najczęściej kwartalnych) zapominając o dłuższej perspektywie prowadzenia biznesu. Spirala „niższa cena – niższa jakość – niższa cena“ bardzo nas martwi.

Rozmawiał (gum)