Sakana niebawem z nowym konceptem

Warunki finansowe przystąpienia do sieci Sakana są negocjowane indywidualnie. Partner musi dysponować lokalem wielkości min. 120 m2 w centrum dużej aglomeracji.
Wtorek
02.09.2014
Złote czasy sushi barów minęły. Spółka próbuje dywersyfikować źródła przychodów.
 

O nowym koncepcie Sakany pisaliśmy już w marcu w artykule Sakana szykuje nową franczyzę. Dziś wiadomo, że nie będzie to próba powrotu do koncepcji stworzenia sieci winobarów, o której spółka mówiła jeszcze w 2009 roku. Spekulacje idące w tę stronę pojawiły się po tym, jak Sakana kupiła spółkę STM, specjalizującą się w produkcji linii i maszyn rozlewniczych, służących do wyrobu, rozlewu i pakowania wszelkiego rodzaju napojów.

- W momencie uruchomienia punktów pilotażowych będziemy podawali szczegóły – informuje Joanna Pacuszka ze spółki Sakana.
W tej chwili w sieci Sakana działają cztery własne bary sushi (dwa w Warszawie, po jednym w Katowicach i i Poznaniu) oraz trzy franczyzowe (Warszawa, Kraków, Wrocław). W ostatnim czasie stan posiadania franczyzodawcy pozostaje jednak bez zmian. Jak informują przedstawiciele Sakany, centrala nie ma też konkretnych planów otwarć.

W drugim kwartale 2014 Sakana zanotowała stratę ze sprzedaży na poziomie 15 tys. przy przychodach w wysokości 2,7 mln zł. W raporcie kwartalnym zarząd tłumaczy, że gorsze wyniki (w analogicznym okresie rok temu zysk sięgnął blisko 70 tys. zł) wynikają z remontu generalnego trwającego w warszawskim Teatrze Roma, którego Sakana jest wyłącznym operatorem w zakresie gastronomii. Spółka ma też w na budynku teatru swój lokal, który z powodu remontu musiał zawiesić działalność.  

- Jego wznowienie nastąpi po zakończeniu prac, czyli w lutym 2015 roku – tłumaczy Pacuszka.
Prawdopodobnie również wtedy poprawie ulegną wyniki spółki. Zagadką pozostaje wciąż nowy koncept biznesowy, którego szczegóły pozostają nieznane. Można gdybać, w jaki sposób jego wdrożenie wpłynie na wyniki spółki. Główny trzon działalności Sakana Sushi Barów oferuje kuchnię, na którą boom minął już kilka lat temu. Dziś surową rybę w japońskim stylu można kupić w supermarkecie bądź zrobić samodzielnie w domu. A że tak jest nawet kilka razy taniej, to i złote czasy dla restauracji sushi się skończyły. Nic zatem dziwnego, że spółka chce dywersyfikować działalność.

(gum)


Grzegorz Morawski
dziennikarz