Część menedżerów nie dostrzega w giełdzie franczyzy bankowej żadnych zagrożeń. Inni twierdzą, że zagraża ona wizerunkowi rynku.
Piątek
05.12.2014
Sprzedaż placówek bankowych przez internet przypomina handel używaną odzieżą. Ale niektórym franczyzodawcom jest na rękę.
 

W internecie pojawiają się coraz częściej ogłoszenia dotyczące  sprzedaży placówek partnerskich banku. Dziesiątki ofert, których cały czas przybywa, zachęcają do zakupu rzekomo rentownych biznesów o udokumentowanych przychodach. Przebierać można w placówkach największych franczyzodawców – Alior Banku, Getin Noble, BZ WBK, Eurobank, Meritum i innych.  

Rynek placówek bankowych robi się coraz ciaśniejszy, w miarę jak kolejni franczyzodawcy deklarują, że nie planują otwierać nowych punktów. W istocie, dla wielu kandydatów przejęcie istniejącej placówki może być jedyną szansą, by załapać się na bankowy biznes. Problem w tym, że próby sprzedaży własnej firmy budzą podejrzenia. Bo skoro ktoś sprzedaje, to znaczy, że interes się nie kręci. A jeśli nawet pisze, że firma zarabia, to po co ją sprzedaje? Trudno przecież uwierzyć, że nagle kilkudziesięciu franczyzobiorców doświadczyło nagłej zmiany sytuacji życiowej i pragnie pilnie sprzedać własną firmę z powodów pozabiznesowych.

Franczyzodawcy wygłaszają skrajnie odmienne opinie na temat giełdy placówek bakowych. Dla niektórych to niewygodny temat, bo oferty sprzedaż placówek pojawiają się często bez ich wiedzy.
- To szkodzi wizerunkowi franczyzy bankowej. Przekazywanie placówek powinno odbywać się przy porozumieniu z centralą i pod jej nadzorem. Niedopuszczalna jest sytuacja, gdy partner próbuje sprzedać firmę za plecami franczyzodawcy. Już abstrahując od tego, że trudno uwierzyć, że tak wiele osób chce się pozbyć rzekomo rentownych biznesów – mówi przedstawiciel jednej z sieci. Prosi o anonimowość, gdyż bank nie chce, by sprawę komentować. 

Nie brakuje jednak menedżerów, którzy w giełdzie nie widzą nic złego.
- Sprzedaż placówki partnerskiej to element funkcjonowania systemu franczyzowego. Na decyzję partnera o sprzedaży składają się różne czynniki, których nie można ująć w ramy regulaminu. Poszukiwaniem potencjalnych, poważnych nabywców są zainteresowane obie strony – sprzedający placówkę oraz bank. Z punktu widzenia banku lepiej, że oferty sprzedaży pojawiają się na branżowych portalach niż na popularnych portalach sprzedażowych czy społecznościowych – mówi Marcin Tauber, dyrektor sieci placówek partnerskich w Alior Banku.  

Według niego najważniejsze jest to, żeby każdy nowy kandydat na franczyzobiorcę został wnikliwie sprawdzony i zaakceptowany przez centralę. Z podobnego założenia wychodzi Tomasz Pawłowski, dyrektor franczyzy w Eurobanku. „Wrzucenie” oferty sprzedaży wchodzi w grę tylko po wcześniejszych ustaleniach z bankiem.
- Gdy franczyzobiorca uprzedza eurobank o swoich zamierzeniach i obie strony podejmują decyzję o zakończeniu współpracy świadomie i w taki sposób, aby przejść ten proces z jak najmniejszą szkodą dla obu stron, giełda placówek jest dobrym rozwiązaniem – uważa menedżer.

Jego zdaniem w przypadku zmiany własnościowej najważniejsze jest uniknięcie złego PR-u wśród klientów, wywołanego nieoczekiwanym zamknięciem placówki.
- Pozyskiwanie partnerów poprzez giełdę nie jest raczej zagrożeniem dla franczyzodawcy, gdyż każdy kandydat na partnera bez względu na źródło pozyskania przechodzi przez taki sam proces weryfikacji – mówi Tomasz Pawłowski.  

Trudno jednak mówić o dobrym PR w przypadku banków, których placówki są wystawiane na sprzedaż najczęściej. Zwłaszcza, że wielu partnerów umieszcza oferty w sieci bez wcześniejszej konsultacji z franczyzodawcą. Nawet, jeśli banki ostatecznie są w stanie zapanować nad „migracją” partnerów, to przecież jest jeszcze strona kupującego, która wierzy w dobrą wolę sprzedającego i chce wejść w posiadanie rentownego biznesu. Nie każdy niestety pamięta, że dobra historia finansowa nie stanowi gwarancji równie atrakcyjnych wyników w przyszłości. (gum)


Grzegorz Morawski
dziennikarz