W 2015 roku restauracja Sphinx pojawi się m.in. w biurowcu w Warszawie.
Środa
18.02.2015
Jeden z partnerów Sphinxa, za dobre wyniki sprzedaży, przejął restaurację w Warszawie.
 

34,5 mln zł zysku netto i wyższa rentowność biznesu – to główne osiągnięcia Sfinks Polska w 2014 roku. Sylwester Cacek, który w 2009 roku przejmował spółkę  z ogromną stratą, wyjawia, co pozwoliło postawić ją „na nogi”.
- Do osiągnięcia wyższej rentowności przyczyniło się kilka elementów. Z jednej strony zmiany w strukturze zarządzania siecią, a z drugiej wprowadzenie wielu nowych działań mających na celu poprawienie sprzedaży i marży. Szczególnie pozytywnie oceniamy wprowadzenie pięciu sezonowych wkładek z nowościami do menu sieci Sphinx, które generowały nawet do 10 proc. obrotu restauracji. Dodatkowo sprzedaż wspierały takie działania jak oferta śniadań, menu dziecięce i oferta dla studentów. W tym roku planujemy kontynuację dotychczasowej polityki marketingowej i sprzedażowej – zapowiada prezes Sfinksa.

Zmiany w modelu zarządczym dotyczyły zamknięć nierentownych punktów, ale również przejścia na model operatorski. Większość osób zarządzających dziś punktami Sphinksa to menedżerowie prowadzący działalność gospodarczą, których wynagrodzenie zależy od wyników restauracji. Operatorzy rekrutują się głównie z szeregów dotychczasowych pracowników i kierowników w sieci Sphinx. Niektórzy, tak jak Piotr Baranowski, za dobre wyniki są nagradzani ofertą objęcia lokali z większym potencjałem.
- Wcześniej prowadziłem punkt w Lublinie, ale nie wahałem się, gdy pojawiła się możliwość przejęcia restauracji w Warszawie – mówi menedżer zarządzający punktem przy ul. Szpitalnej.

Placówkę objął na przełomie 2014 i 2015 roku, a już w pierwszym miesiącu udało mu się znacząco poprawić wyniki sprzedaży.
- W dużej mierzej pomogła pogoda, która bardziej niż zwykle w styczniu zachęcała do wyjścia z domu – tłumaczy Baranowski. – Ze swojej strony starałem się poprawić pracę obsługi, zwłaszcza w momentach, gdy przy wejściu ustawiały się kolejki. Jestem bardzo zadowolony z nowej lokalizacji. To centrum miasta, bardzo uczęszczane miejsce.

W sieci obejmującej 107 restauracji Sphinx zostało już tylko 13 franczyzobiorców, którzy sami zainwestowali w lokal i prowadzą biznes zupełnie niezależnie od centrali. Franczyza wymaga wkładu własnego na poziomie 300-450 tys. zł, w modelu operatorskim to centrala ponosi koszty inwestycyjne. To właśnie w tej drugiej formule ma w najbliższym czasie przybywać restauracji.
- Już w tej chwili mamy podpisane umowy najmu lokali w Kołobrzegu, Warszawie, Malborku, Wrocławiu, Krakowie i Lublinie. Ale w planach jest znacznie więcej otwarć. Liczymy, że w 2015 roku podpiszemy łącznie 18 umów – zapowiada Sylwester Cacek.

W skład grupy wchodzą marki Sphinx, Wook i Chłopskie Jadło, ale to ta pierwsza stanowi motor napędowy firmy, odpowiadając za 90 proc. sprzedaży całej grupy.  W 2014 roku Sfinks miał obroty na poziomie 185,3 mln zł, z czego 14,4 mln zł zanotowali franczyzobiorcy. Przychody w sieci Sphinx były o 6,4 proc. wyższe niż w 2013 roku, a w Chłopskim Jadle i Wooku – o 5,5 proc.

Grzegorz Morawski


Grzegorz Morawski
dziennikarz