Arkadiusz Wybranowski (na zdjęciu) założył, że na zwrot nakładów, włożonych we własny salon będzie czekał rok. I – jak mówi – nie pomylił się. Teraz liczy na dalszy szybki rozwój dzięki przystąpieniu do sieci House&more.
Sobota
10.10.2015
Arkadiusz Wybranowski przyłączył się do sieci House&more. Wkrótce potem obroty w jego sklepie wzrosły.
 

Arkadiusz Wybranowski w branży związanej z wyposażeniem i dekoracją wnętrz pracuje od dawna. Był dyrektorem sprzedaży w jednej z firm.
– Po pewnym czasie każdy człowiek potrzebuje zmian i nowych wyzwań. Na stanowisku dyrektora miałem wprawdzie do czynienia z klientami, ale nie aż tak blisko jak teraz. A ja lubię pracę z ludźmi. Chciałem spróbować swoich sił w bezpośredniej pracy z klientem – opowiada.

Rok temu zdecydował się poprowadzić w Bydgoszczy salon z artykułami wyposażenia zdjęć pod własną marką. Otworzył go w starej kamienicy, w centrum miasta, choć nie przy głównej ulicy. Sklep ma dwa piętra i w sumie 200 m2 powierzchni. Kiedyś była tu stara stolarnia.
– Lokal był w dobrym stanie, ale jednak wymagał dodatkowego remontu. Trzeba było wymienić instalację elektryczną, wybić okna, wyburzyć jedną ścianę, pomalować – opowiada Arkadiusz Wybranowski.

W ofercie salonu były m.in. produkty proponowane przez House&more.
– Dzięki temu miałem okazję poznać tę firmę. Obserwowałem, jak się rozwija, jakie produkty wprowadza, pracujących w niej ludzi. To bardzo ważne, by dobrze poznać franczyzodawcę, zanim nawiąże się z nim współpracę – mówi Arkadiusz Wybranowski. To, co widział, spodobało mu się na tyle, że zdecydował się zrezygnować z własnej marki i zostać partnerem House&more.
Bardzo odpowiada mi proponowana przez nich forma współpracy. Nazywam to franchisingiem aktywnym. W House&more jest się faktycznie partnerem w biznesie. Oczywiście, trzeba przestrzegać procedur, zachować DNA firmy. Ale nie jest tak, że franczyzobiorca nie ma na nic wpływu. Mój pomysł może okazać się na tyle rewolucyjny, że zostanie wprowadzony w całej sieci. Wiadomo, że przywiązałem się do marki, którą sam stworzyłem. Ale franczyzodawca pozwala mi na współtworzenie firmy, nie tylko na wykonywanie z góry narzuconych założeń. To daje mi gwarancję rozwoju – dodaje.

Planujemy nasycić polski rynek salonami House&more – informuje Beata Michalak, specjalista ds. rozwoju sieci House&more. – System współpracy franczyzowej daje możliwość szybkiego rozwoju, a przede wszystkim gwarancję, że jakość działania poszczególnych salonów będzie na bieżąco kontrolowana przez ich właścicieli.
W tej chwili House&more ma dziewięć sklepów własnych oraz pięć franczyzowych.

Firma planuje rozwój dwóch rodzajów salonów. Mniejsze, do 200 m2 powierzchni, z niepełną ofertą meblową, a obszerną ofertą mniejszych mebli i dekoracji oraz prezentów, lokalizowane będą w miastach do 150 tys. mieszkańców. Większe – od 200 do 1 tys. m2 powierzchni – z pełną ofertą meblową i kompleksowym wyposażeniem wnętrz oraz dekoracjami, będą otwierane w dużych miastach i aglomeracjach. Salon może być budowany od podstaw, a może być też metamorfozą istniejącego punktu sprzedaży. Ważna jest lokalizacja: przy handlowych ulicach miast, w eleganckich, klimatycznych miejscach oraz w prestiżowych centrach handlowych.
Po wstępnej selekcji i wyborze lokalu aranżujemy przestrzeń zgodnie z wymogami sieci – dodaje Beata Michalak. – Dbamy o to, by wizerunek salonów był spójny i rozpoznawalny. Jednocześnie zawsze staramy się wykorzystać zastane elementy, jeśli wpasowują się w wybraną przez nas stylistykę.

Każdy salon ma swojego opiekuna, który pomaga franczyzobiorcy pod względem merytorycznym, obsługuje operacyjnie i wdraża we wszystkie programy sprzedażowe i marketingowo-promocyjne. Licencjodawca cyklicznie organizuje bezpłatne szkolenia i prezentacje – nie tylko z zakresu znajomości oferty, ale również ze znajomości trendów i tendencji branżowych, obsługi klientów.

Okazało się, że bydgoski salon idealnie wpasowuje się w założenia firmy. Nowy partner nie musiał wprowadzać żadnych zmian w aranżacji lokalu. Jako że Arkadiusz Wybranowski nie był nowy w branży, właściwie nie potrzebował też szkoleń sprzedażowych ani nawet produktowych – sprzedawał już przecież wcześniej produkty marki. Było mu więc łatwo odnaleźć się we współpracy z House&more.
Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy prowadzić swój biznes w bardzo dobrej lokalizacji w centrum miasta lub w centrum handlowym, ponosząc duże koszty takiego wyboru, czy wybrać jednak miejsce mniej oczywiste, kameralne i niskobudżetowe – mówi Arkadiusz Wybranowski. – Ja wybrałem drugą opcję, ograniczając koszty utrzymania lokalu i godząc się na zwiększone koszty marketingu miejsca. Mój salon mieści się wprawdzie w centrum Bydgoszczy, ale nie przy głównej ulicy.

Według obliczeń licencjodawcy, adaptacja lokalu to koszt do 300 zł za 1 m2 powierzchni. Za stanowisko kasowe, zgodne z wymogami firmy, trzeba zapłacić 6-12 tys. zł, w zależności od wielkości lokalu. Zatowarowanie to koszt 2 tys. zł na 1 m2 powierzchni sklepu.
Jeśli trafi nam się lokal w dobrym stanie, to można zaoszczędzić nawet połowę kwoty potrzebnej na adaptację – podkreśla Arkadiusz Wybranowski. – My przy remoncie jak najwięcej rzeczy robiliśmy samodzielnie. To także pozwalało obniżyć koszty.

House&more nie pobiera opłaty licencyjnej ani franczyzowej. Opłata marketingowa to 0,5-1 proc. od miesięcznych obrotów. Umowa podpisywana jest na pięć lat, okres zwrotu z inwestycji to od 12 do 36 miesięcy.

Arkadiusz Wybranowski założył, że na zwrot nakładów, włożonych we własny salon będzie czekał rok. I – jak mówi – nie pomylił się. Teraz liczy na dalszy szybki rozwój dzięki przystąpieniu do znanej sieci wnętrzarskiej.
Moja marka miała tylko zasięg lokalny. Dzięki znanej marce wchodzę na zupełnie inny poziom sprzedaży – stwierdza.

W sklepie jest codziennie. Zajmuje się bezpośrednią sprzedażą, bo uważa, że tylko taki kontakt z klientem daje gwarancję sukcesu w biznesie. – Mam duże wsparcie od franczyzodawcy. Na bieżąco są organizowane szkolenia produktowe i stylistyczne – podkreśla.