Andrzej Jacek Blikle jest gotów współpracować z zarządem dla dobra firmy. Pod warunkiem, że najpierw znajdą wspólną wizję rozwoju...
Piątek
30.10.2015
Andrzej Jacek Blikle odcina się od poczynań zarządu, a przed spółką piętrzą się problemy. Czy rodzina założycieli odejdzie z firmy?
 

Nie milkną echa wpisu, jaki niedawno zamieścił na Facebooku wieloletni prezes A.Blikle, Andrzej Jacek Blikle. Obecny członek rady nadzorczej odciął się od polityki prowadzonej przez obecny zarząd spółki, prosząc o zaprzestania kierowania do niego korespondencji związanej z firmą.
„Od grudnia 2012 r. rodzina Blikle nie ma żadnego wpływu na dokonujące się w firmie przekształcenia. Wszelkie zmiany, jakie dokonały się w firmie od zimy 2012 r. do chwili obecnej, są dziełem trzech kolejnych zarządów naszej firmy”  – napisał Andrzej Blikle.

Od 2012 roku, czyli od czasu, gdy udziały w A.Blikle weszły w posiadanie fundusz Vertigo Investments. Rodzina przedsiębiorców zdecydowała się na wpuszczenie do spółki zewnętrznego inwestora po tym, jak w 2011 roku przychody firmy spadły o 20 proc., a strata sięgnęła ponad 300 tys. zł. Fundusz, wraz z prywatnym inwestorem Piotrem Pinińskim (szkockim potomkiem polskiej szlachty), dofinansowali spółkę milionami złotych. Dziś dysponując pakietem większościowym samodzielnie kreują strategię rozwoju firmy. Nie wydaje się jednak, by miał jasną wizję rozwoju marki. Na początku 2014 roku, gdy sieć liczyła 28 lokali, jego przedstawiciele zapowiadali wykorzystanie franczyzy i poszerzenie sieci do 80 placówek w cztery lata.  Plany stoją pod znakiem zapytania, bo dziś lokali jest mniej, niż było – 25 własnych i dwa franczyzowe. Choć ta druga liczba reprezentuje status quo na sierpień. Dziś bowiem przedstawiciele firmy nie chcą ani komentować słów Andrzeja Blikle, ani przekazać informacji o aktualnej liczbie franczyzobiorców.
Nie udzielamy żadnych komentarzy w tej sprawie – powiedział nam Jacek Parol, dyrektor ds. franczyzy w A.Blikle. Przyznał jednocześnie, że sprawami związanymi ze sprzedażą licencji sam zajmuje się od niedawna.

Rozbudowa sieci to jednak tylko jedno z wielu wyzwań, z jaką musi zmierzyć się aktualny zarząd. W sieci znaleźć można coraz więcej komentarzy konsumentów zawiedzionych spadającą jakością produktów dostępnych w lokalach A.Blikle. Zdecydowana deklaracja Andrzeja J. Blikle też jest dowodem na to, że w spółce nie wszystko gra.

Nestor gotów do rozmów

Poproszony przez nas o komentarz Andrzej J. Blikle przyznał, że sprawa ma dla niego wymiar osobisty i jest bolesna. Nie chce mówić o szczegółach konfliktu z obecnym zarządem firmy, ale przypomina, że sam dokonał przekazania władzy synowi Łukaszowi w grudniu 2010 roku. Ten zaczął z przytupem – od czystek na stanowiskach kierowniczych (zwalniając m.in. głównego technologa żywienia), ale po dwóch latach bez wyraźnych osiągnięć zarządczych oddał władzę w firmie.

Blikle – senior tak opowiada o sukcesji w biznesie, z którym dziś ma coraz mniej wspólnego.
Zrezygnowałem z zarządzania firmą, ponieważ miałem inne plany zawodowe. Chciałem poświęcić się pracy naukowej, pisaniu książek, prowadzeniem wykładów.. Chciałem też przekazać firmę synowi – mówi przedsiębiorca i naukowiec.

Dziś martwi, że sprawy przybrały taki obrót, ale nie wyklucza możliwości współpracy z obecnym zarządem.
Nigdy nawet nie myślałem o tym, bym mógł całkowicie pozbyć się praw do marki A. Blikle, np. dzierżawiąc ją komuś „z zewnątrz”. Nadal jestem gotów do rozmów o przyszłym kształcie firmy. Nie chodzi jednak o kwestie dotyczące tego, gdzie i ile placówek otworzymy i czy to będą lokale własne czy franczyzowe. Chciałbym rozmawiać na temat polityki personalnej, kultury korporacyjnej, ale nie wiem, czy obecny zarząd ma plan, który mógłbym zaakceptować – przyznaje Andrzej J. Blikle.

Zarząd A.Blikle zapowiedział, że odniesie się do sprawy w specjalnym oświadczeniu. Do sprawy zatem wrócimy, być może już niebawem.


Grzegorz Morawski
dziennikarz