Koncept Crazy Bubble nastawia się głównie na na otwieranie punktów w galeriach handlowych, choć inne lokalizacje też są możliwe. W tej chwili w Polsce jest 12 wysp handlowych sygnowanych logo marki.
Poniedziałek
25.04.2016
Grzegorz Starościk po powrocie z zagranicy szukał pomysłu na biznes. Zdecydował się na współpracę z Crazy Bubble.
 

Przez około 9 lat Grzegorz Starościk pracował w Anglii. – Byliśmy tam całą rodziną – opowiada. – Po narodzinach naszego drugiego dziecka postanowiliśmy wrócić do kraju, na Pomorze.
Nie wystarczyło jednak wrócić, trzeba było jeszcze znaleźć pracę, która zapewni utrzymanie rodzinie. Grzegorz Starościk pomyślał o założeniu własnego biznesu.
– Od razu zdecydowałem, że skorzystam z jakiegoś sprawdzonego systemu franczyzowego – mówi. – Długo nie było mnie w Polsce, nie orientowałem się w realiach rynku, nie wiedziałem, jak zakładać firmę. Franczyza zapewniała mi zabezpieczenie w postaci doświadczenia licencjodawcy.

Bąbelki z wyspy i pawilonu

Grzegorz Starościak nie był zdecydowany na żadną branżę. Rozważał różne opcje, m.in. myjnię samochodową. Przeglądał katalog franczyz na portalu franchising.pl i szukał czegoś, co spełniłoby jego oczekiwania. Tak trafił na Crazy Bubble.
– Pomyślałem, że to jest produkt, który może ludziom zasmakować. Sam zresztą najpierw spróbowałem, jak smakuje, wtedy jeszcze w punkcie należącym do konkurencji – śmieje się. – Już po pierwszych rozmowach z przedstawicielami Crazy Bubble wiedziałem, że trafiłem na profesjonalistów.
Crazy Bubble od 2012 roku sprzedaje Polakom pochodzącą z Azji bubble tea, czyli orzeźwiającą herbatę z kulkami tapioki. W swojej ofercie ma napoje owocowe, mleczne, shaki, sorbety oraz kawy. Koncept nastawia się głównie na otwieranie punktów w galeriach handlowych, choć inne lokalizacje też są możliwe. W tej chwili w Polsce jest 12 wysp handlowych sygnowanych logo marki. Od ubiegłego roku uruchamiane są też punkty sezonowe.
– W zeszłym roku działały dwie przyczepy gastronomiczne, jedna nad morzem i druga w Gliwicach – mówi Renata Kazik, koordynator rozwoju sieci Crazy Bubble. – W tym roku jeszcze w kwietniu uruchamiamy pawilon w parku rozrywki Energylandia w Zatorze, na pewno powstaną też dwa kolejne.

Dobre prognozy

Grzegorz Starościk dostał dokładne wytyczne na temat doboru lokalizacji. Musiała zapewniać przede wszystkim odpowiedni przepływ ludzi. Znalazł taką w Galerii Neptun w Starogardzie Gdańskim.
– Franczyzodawca obejrzał i zaakceptował mój wybór, doradził też, w którym dokładnie miejscu powinna stanąć wyspa – dodaje franczyzobiorca.
Na wyspę Crazy Bubble potrzeba ok. 12 m2 powierzchni. Jej wysokość nie przekracza 1,7 m. Kwota inwestycji to 55 tys. zł netto. Zawiera się w tym całe wyposażenie wyspy w meble, niezbędne maszyny i akcesoria oraz wstępna opłata licencyjna. Miesięczne opłaty franczyzowe zależą od wysokości obrotów brutto i wynoszą 5, 7 lub 10 proc. W przypadku sezonowego pawilonu kwota inwestycji może być nieco niższa (od 40 do 55 tys. zł netto).
– Pracownicy centrali firmy byli dla mnie dostępni przez całą dobę. Wszystkie moje pytania i wątpliwości były traktowane bardzo poważnie – opowiada Grzegorz Starościk. – Przez trzy dni pracowałem w jednym z działających już punktów, poznając wszystko od podszewki.
Wyspa Crazy Bubble w Starogardzie Gdańskim ruszyła w połowie kwietnia. Pierwsze dni nastroiły Grzegorza Starościka optymistycznie.
– Z pomocą franczyzodawcy zorganizowaliśmy akcję promocyjną i w pierwszy weekend byliśmy wręcz oblegani, co dobrze rokuje na przyszłość – mówi. – Sądzę, że inwestycja może mi się zwrócić w pół roku, zwłaszcza, że nadchodzą ciepłe miesiące. Rozmawiałem z franczyzodawcą szczerze o kwestii zysków. Nikt nie obiecywał mi łatwego i błyskawicznego sukcesu. Usłyszałem za to, że trzeba dbać o biznes, by na nim zarobić. I tak mam zamiar postępować.