Z jednej strony przy prowadzeniu własnego biznesu praca nigdy się nie kończy. Ale z drugiej strony mogę elastyczniej dysponować swoim czasem, zwłaszcza, że mam wspólników. Dzięki temu mogę spokojnie odebrać dzieci z przedszkola i pobyć z nimi.
Ewa Ziemnicka-Brzoza
Sobota
17.09.2016
Gdy Ewa Ziemnicka-Brzoza urodziła bliźniaki uznała, że już czas zerwać z korporacją. Wkrótce otwiera drugi punkt sieci Makarun Spaghetti and Salad, a w nową pracę wciągnęła też rodzinę.
 

Ewa Ziemnicka-Brzoza – jak sama mówi – wywodzi się z korporacji. Przez wiele lat pracowała w branży medialnej, poświęcając na to mnóstwo czasu.
– Ale gdzieś w tyle głowy zawsze miałam myśl, że chciałabym otworzyć jakiś własny biznes – przyznaje. – Przełom nastąpił w momencie, gdy na świat przyszli synowie – bliźniacy. Opieka nad dwójką maluchów to duże wyzwanie. Teoretycznie można by to pogodzić z pracą w korporacji, ale zdecydowałam, że nadeszła pora, by stać się niezależną finansowo i czasowo.
Z pomocą przyszła jej przyjaciółka, z którą kiedyś pracowała, a która już wcześniej podjęła decyzję o zerwaniu z korporacją. Otworzyła w Warszawie lokal Makarun Spaghetti and Salad. Gdy Ewa Ziemnicka-Brzoza szukała pomysłu na własny biznes, koleżanka szukała wspólnika do otwarcia kolejnego lokalu. Dogadały się i od lutego tego roku wspólnie prowadzą punkt Makaruna w podziemiach warszawskiego Dworca Centralnego w Warszawie. Inwestycja okazała się na tyle trafiona, że po kilku miesiącach Ewa Ziemnicka-Brzoza pomyślała, że warto byłoby uruchomić kolejnego Makaruna.
– Wprawdzie nie spieszyłam się z tym, ale pewnego dnia dostałam informację z centrali firmy, że jest możliwość objęcia lokalu przy ul. Jana Pawła II, w okolicach byłego kina Femina. Zdecydowałam się – opowiada.
Tym razem będzie współpracować z rodziną. Jej wspólnikami są brat, bratowa i mąż.
– Mąż też rzucił korporację – śmieje się franczyzobiorczyni Makaruna. – Pilnuje naszej płynności finansowej w lokalu prowadoznym na dworcu, teraz będziemy wspólnie pracować też w drugim punkcie.

Wywodząca się z Krakowa sieć Makarun Spaghetti and Salad liczy obecnie 16 lokali franczyzowych w całej Polsce. Tylko w tym roku otwarto pięć – m.in. przy warszawskiej ul. Chmielnej i pierwszy w historii sieci punkt sezonowy w Łebie. Kolejne cztery (w tym ten Ewy Ziemnickiej-Brzozy) są w przygotowaniu.
– Niedługo otworzymy pierwszy lokal za granicą, w Irlandii – informuje Marcin Szworak, współwłaściciel sieci Makarun Spaghetti and Salad. – Prowadzimy też rozmowy w Hamburgu i Pradze.
Opłata za przystąpienie do sieci wynosi 16 tys. zł. Miesięczna opłata franczyzowa to 800 zł. Kwota inwestycji zależy od stanu wyjściowego pomieszczeń.
– Punkt na dworcu centralnym był w stanie deweloperskim, więc wymagał dużych nakładów – przyznaje Ewa Ziemnicka-Brzoza, choć o konkretnych sumach nie chce mówić. – Musieliśmy sami np. doprowadzić prąd, wodę, zrobić wentylację. Czy inwestycja już się zwróciła? Kilka miesięcy po otwarciu to za wcześnie na to, by mówić o zwrocie z inwestycji.
Lokal przy ul. Jana Pawła II jest już przystosowany na potrzeby gastronomii, więc franczyzobiorczyni ma nadzieję że wydatki na adaptację będą mniejsze. W tej chwili jest na etapie przygotowywania projektów, a otwarcie planuje za dwa miesiące.
– Punkt na dworcu obsługuje średnio kilkuset klientów dziennie. Liczę na to, że mój drugi lokal będzie miał równie wysokie obroty – mówi Ewa Ziemnicka-Brzoza.
Czy ma dziś mniej pracy, niż kiedyś w korporacji?
– Z jednej strony przy prowadzeniu własnego biznesu praca nigdy się nie kończy – nie ukrywa. – Ze wspólniczką staramy się, by codziennie któraś z nas była w lokalu, pilnujemy dostaw, marketingu, sprawnego działania punktu. Tak samo będę doglądać drugiego lokalu. Ale z drugiej strony mogę elastyczniej dysponować swoim czasem, zwłaszcza, że mam wspólników. Dzięki temu mogę spokojnie odebrać dzieci z przedszkola i pobyć z nimi.