Kotlety dla każdego / Aby zostać franczyzobiorcą Kotleta w Bułce nie trzeba mieć doświadczenia w gastronomii.
Sobota
10.08.2019
Kotlet w Bułce serwuje klientom dokładnie to, co ma w nazwie. Czy da się zarobić na tak prostym menu?
 

Jak wyjaśnia Michał Kiecoń, franczyzodawca konceptu Kotlet w Bułce, pomysł na biznes wziął się z tradycji rodem z PRL-u. 
– Wtedy w sklepach Społem, czyli praktycznie jedynych spożywczych sklepach na rynku, można było zjeść właśnie kotlety w bułce, na ciepło. Mój tato pamięta jeszcze te czasy. Pomyśleliśmy, że starszym warto przypomnieć te specjały, a młodszym dać polską alternatywę dla burgerów – wyjaśnia Michał Kiecoń.
Rodzina Michała Kieconia ma firmę, produkującą urządzenia dla gastronomii, m.in. maszyny do produkcji lodów, ale też kotleciarki – czyli prasy do mięsa, ubijające kotlety. To też był jeden z czynników, który był bodźcem do budowy sieci punktów Kotleta w Bułce. 
– Kotlety w bułce zaczęliśmy serwować w naszej własnej restauracji, którą rodzinnie prowadzimy. Zachęciliśmy też do tego sklepy spożywcze, którym sprzedajemy nasze kotleciarki – opowiada franczyzodawca. – A w końcu opracowaliśmy koncept franczyzowy i w ubiegłym roku otworzyliśmy pierwsze punkty gastronomiczne na licencji. Na początku prowadziliśmy też kilka własnych sezonowych punktów, ale oddaliśmy je w ręce franczyzobiorców.

W różnej formie

Kotlet w Bułce liczy obecnie kilkanaście punktów. Można je otwierać w trzech różnych formatach: jako przyczepy gastronomiczne, lokale z miejscami siedzącymi lub wyspy handlowe. Najbardziej popularny jest format mobilny. Przyczepa, wyposażona pod klucz, kosztuje 75 tys. zł netto. Franczyzodawca dowozi ją na miejsc ei podłącza, tak że jest gotowa do pracy. Wyposażenie przyczepy obejmuje m.in. kotleciarkę, która jest w stanie ubić ok. 500 kotletów na godzinę, dwie frytownice, opiekacz do bułek, lodówki, zamrażarkę, witrynę na warzywa. 
– Przyczepy mogą pracować przez cały rok. Mają osłonkę z pleksi, którą na lato się demontuje, a na zimę zakłada, dzięki czemu wewnątrz zatrzymuje się ciepło – dodaje Michał Kiecoń.
Licencjodawca może też zaadaptować przyczepę czy kontener, dostarczone przez franczyzobiorcę. Wtedy przygotowuje indywidualną wycenę takiego projektu. Na postawienie przyczepy potrzeba maksymalnie 10 m2 miejsca. Na takim terenie zmieści się też kilka stolików i krzeseł dla klientów. Nie jest potrzebne przyłącze wody, natomiast niezbędny jest dostęp do prądu. Franczyzodawcy mogą pomóc w znalezieniu odpowiedniej lokalizacji. 
– Przyczepy najlepiej postawić w miejscach, gdzie jest duży ruch: na parkingach, przy galeriach handlowych, szkołach, targowiskach. Latem przy promenadach, zimą przy stokach narciarskich – radzi Michał Kiecoń.
Z kolei optymalna powierzchnia na lokal stacjonarny to 15 m2. Całkowity koszt inwestycji zależy od stanu pomieszczeń, ale trzeba założyć, że to minimum 50 tys. zł. 
– Jako franczyzodawca możemy się w całości zająć remontem i adaptacją – mówi Michał Kiecoń. – Jeśli jednak franczyzobiorca chce to zrobić samodzielnie, to przygotowujemy konieczne projekty i dajemy mu szczegółowe wytyczne. Dostarczamy też kompletne wyposażenie kuchni.
Jeżeli franczyzobiorca zdecyduje się na wyspę handlową, to także powinien liczyć się z minimalną inwestycją w wysokości 50 tys. zł. Gotową wyspę dostarcza licencjodawca. Zajmuje zwykle ok. 6 m2 powierzchni.
– Pomagamy w uzyskaniu zgody w Sanepidzie, dajemy biorcom gotową księgę HACCP, wspieramy ich na każdym etapie przygotowania inwestycji – zapewnia franczyzodawca.

Kotlet z dodatkami

Aby zostać franczyzobiorcą Kotleta w Bułce nie trzeba mieć doświadczenia w gastronomii. Franczyzodawca przygotował szkolenia zarówno dla licencjobiorcy, jak i dla jego pracowników. 
– Szkolimy personel nowego punktu na miejscu, ucząc pracowników dosłownie wszystkiego: jak robić sosy, jak siekać warzywa, jak komponować sałatkę, czy najpierw smażyć frytki czy kotleta, jak przygotować panierkę – wylicza Michał Kiecoń.
Jak mówi franczyzodawca, zazwyczaj w punktach pracują dwie osoby. Są przyczepy i lokale w których franczyzobiorcy pracują osobiście, ale licencjodawca tego nie wymaga – można opierać się na zatrudnionym personelu.
Postawą menu jest oczywiście kotlet w bułce. Klient może jednak wybrać, czy to będzie ciemna czy jasna bułka, albo pajda chleba. Kotlet może być schabowy lub z piersi kurczaka. Jest też wersja bezmięsna – czyli z cieciorki, kalafiora, łososia. Panierka może być ostra lub klasyczna. Do tego dodatki: warzywa, pikle, sosy, przyprawy, frytki itd.
 – Licencjobiorcy mogą również wprowadzać lokalne dodatki, jak np. oscypki w górach – mówi Michał Kiecoń. – Można też różnicować ofertę sezonowo, czyli np. latem wstawić do punktu maszynę do robienia lodów. Co roku przeprowadzamy szkolenia z pojawiających się w naszym menu nowości.
W mięso, pieczywo, warzywa punkty zaopatrują się u lokalnych dostawców. Natomiast produkty takie jak panierka, frytura czy smalec i olej do smażenia dostarcza franczyzodawca.
– Średnio na dobę w jednym punkcie wydaje się 100 – 150 kotletów. Ale są dni, gdy przy dwóch pracujących osobach każda z nich wydaje 200 kotletów – zapewnia licencjodawca.
Wysoki sezon trwa mniej więcej od Wielkanocy do końca września. Prowadzenie punktu mobilnego daje możliwości zarabiania także na różnego rodzaju eventach, festynach, imprezach, np. w weekendy.
Kotlet w Bułce nie pobiera opłaty wstępnej, ani żadnych miesięcznych opłat franczyzowych.


Michał Kiecoń / Średnio na dobę w jednym punkcie wydaje się 100 – 150 kotletów. Ale są dni, gdy przy dwóch pracujących osobach każda z nich wydaje 200 kotletów.