Przepis na lokalną pizzerię

Franczyzodawca Pizzerii u Benka wymaga, by franczyzobiorcy zaopatrywali się u niego w ciasto do wypieku pizzy, sery oraz wędliny, potrzebne do wyrobu włoskiego przysmaku.
Czwartek
20.08.2015
Właściciel Pizzerii u Benka chce rozwijać sieć franczyzową. Deklaruje, że od franczyzobiorców nie będzie pobierał opłaty licencyjnej.
 

Pizzeria u Benka działa w Mławie już ponad cztery lata.
– Na lokalnym rynku mamy bardzo mocną pozycję – mówi Radosław Borkowski, właściciel restauracji. – Zaglądają też do nas goście z innych regionów kraju, którzy przejeżdżają tędy trasą E7. Często mówią, że chcieliby zjeść taką pizzę w swoim mieście, m.in. stąd wziął się pomysł rozwoju we franczyzie. Mamy produkty wysokiej jakości, sprawdzoną recepturę i model działania lokalu, czemu nie podzielić się tym z innymi? Pamiętam, jak sam bałem się, startując w tej branży przed kilku laty. Teraz mogę pomóc tym, którzy mają podobne obawy i nie wiedzą, od czego zacząć.

Licencja za ciasto i standardy

Przygotowując ofertę franczyzową, Radosław Borkowski bazował na własnych doświadczeniach.
– Sam też zastanawiałem się kiedyś nad otwarciem lokalu franczyzowego, ale obawiałem się, że nie będzie mnie stać na opłaty z tym związane – mówi. – Dlatego zdecydowałem, że teraz sam takich opłat nie będę pobierać.
Franczyzobiorcy „Pizzerii u Benka” nie będą płacić opłaty licencyjnej za udostępnienie know-how ani opłat bieżących czy marketingowych. Franczyzodawca wymaga jednak, by u niego zaopatrywali się w ciasto do wypieku pizzy, sery oraz wędliny, potrzebne do wyrobu włoskiego przysmaku (narzuca marżę w wysokości 10-15 proc., czym rekompensuje sobie de facto brak innych opłat). Zastrzega sobie też prawo do kontrolowania jakości i świeżości pozostałych produktów. Franczyzobiorcom zapewnia szkolenia dla całego personelu: kucharzy, pomocników, kelnerów, a nawet kierowców, dowożących zamówienia do klientów.
– Także już po otwarciu lokalu, przez jakieś dwa miesiące, chcemy czuwać na miejscu nad tym, czy wszystko dobrze idzie – dodaje Radosław Borkowski. – Zwykle pierwszy miesiąc jest dobry, ale już drugi i trzeci bywają gorsze, bo mija urok nowości. Wtedy trzeba mocno pilnować standardów, jakości, by nie zniechęcić gości.
Według szacunków właściciela, w pizzerię o wielkości 100 m2 należy zainwestować do 100 tys. zł. Ta kwota powinna wystarczyć na adaptację lokalu oraz jego pełne wyposażenie. Zalecane lokalizacje to miasta powyżej 20 tys. mieszkańców.
– Trzeba wypiec minimum 40-50 placków dziennie, aby pokryć koszty odpalenia pieca. W mniejszych miastach trudno osiągnąć taki przepływ klientów – mówi Radosław Borkowski.
Jego zdaniem, po trzech miesiącach działalności dobrze zarządzany lokal może zacząć zarabiać na koszty stałe. Na zwrot z inwestycji trzeba czekać około dwóch lat.