Lodziarnie marki Lody Bonano można otwierać w kilku formatach. Uruchomienie lokalu stacjonarnego to koszt ok. 16 tys. zł. O wiele mniej będzie kosztować natomiast uruchomienie samego okienka sprzedażowego.
Poniedziałek
08.02.2016
Kiedy Maciej Siniło otwierał pierwsze punkty Lodów Bonano, pracował jeszcze w korporacji. Teraz rzucił etat i planuje kolejne inwestycje we franczyzie.
 

Maciej Siniło ma wieloletnie doświadczenie w bankowości.
– Pracowałem w korporacji. Ale od zawsze chciałem założyć własną firmę – opowiada. – Razem z kolegą, Szymonem Odjasem, mieliśmy na to odłożone pieniądze. Szukałem biznesu o szybkiej stopie zwrotu.
Pan Maciej sprawdzał różne systemy franczyzowe, obserwował rynek. Jako że sam pochodzi z Białegostoku, to nic dziwnego, że wpadła mu w oko oferta także wywodzących się z tego miasta Lodów Bonano. Obaj ze wspólnikiem spotkali się z właścicielem sieci i po omówieniu warunków nawiązali współpracę.

Sprawdzony biznes

Razem ze wspólnikiem w 2014 roku otworzyli cztery pierwsze punkty z lodami – świderkami, sprzedawanymi z okienka. Na teren swojej działalności wybrali województwo pomorskie i kujawsko-pomorskie.
– Te cztery punkty były trochę na próbę – nie ukrywa Maciej Siniło. – Chcieliśmy się nauczyć tego biznesu. Ale też takim budżetem wtedy dysponowaliśmy. Czy nie bałem się faktu, że to tylko sezonowy interes? Nie. Sprawdziłem wszystko pod kątem liczb, możliwego zarobku. Wiedzieliśmy, no co możemy liczyć i to nas satysfakcjonowało.
Punkty ruszyły od kwietnia. Przez cały sezon pan Maciej wraz ze wspólnikiem doglądali wszystkiego. Nie było lekko, bo obaj równocześnie pracowali na etatach. Ale sezon się udał. Gdy we wrześniu podliczyli zyski, zdecydowali, że całe przeznaczą na inwestycję w kolejne punkty z Lodami Bonano. W 2015 roku uruchomili 13 nowych.
– Nie chcieliśmy po prostu przejeść tych zysków. A na życie zarobiliśmy w etatowej pracy – tłumaczy Maciej Siniło. – Tylko na kolejny sezon zatrudniliśmy już menedżerkę, która odpowiadała za prawidłowe funkcjonowanie punktów.

Lodziarnie do wyboru

Lodziarnie można otwierać w kilku formatach. Uruchomienie lokalu stacjonarnego to koszt ok. 16 tys. zł. O wiele mniejszym kosztem będzie natomiast uruchomienie samego okienka sprzedażowego. Na wyspę lodową w galerii handlowej należy natomiast przeznaczyć od 15 do 30 tys. zł. Jest też wersja Bonano Holiday, czyli sprzedaż lodów z małego kontenera lub budki, wielkości min. 5 m2. Najnowszy format to Lodobus, czyli przyczepa gastronomiczna, która sprawdzi się w kurortach turystycznych, albo na miejskich deptakach czy w parkach.
 W ofercie posiadamy dwie wersje Lodobusa: standard w cenie 80 tys. zł i premium za 90 tys. zł netto. Są to ceny busów z pełnym wyposażeniem obejmującym maszynę do lodów, granitor, ekspres, bemar, gofrownicę i monitoring – mówi Radosław Charubin, właściciel sieci Lody Bonano.  Dodatkowo w tym roku będzie można dzierżawić Lodobus za 7,9 tys. zł netto miesięcznie w wersji standard lub za 10 tys. zł netto w wersji premium.
Opłaty franczyzowe wynoszą 600 zł miesięcznie i płaci się je tylko w sezonie sprzedażowym. Wyjątkiem jest wyspa handlowa – tu opłaty w wysokości 400 zł płaci się przez cały rok.
Największy wydatek w przypadku uruchamiania lodziarni to zakup maszyny do lodów – kosztuje ok. 34 tys. zł.
Mając świadomość, że może to być dość duże, jednorazowo obciążenie finansowe, wprowadziliśmy możliwość zakupu maszyny na raty, dzierżawy urządzenia lub jego leasingowania – dodaje Radosław Charubin.

Wszystkie punkty, należące do Macieja Siniło i jego wspólnika działają wyłącznie od kwietnia do września. Wszystkie też, zgodnie z koncepcją sieci, znajdują się w niewielkich miastach do 30 tys. mieszkańców. W tym roku też się otworzą. Ale panowie postanowili jeszcze mocniej wejść w lodowy biznes.
 Zrezygnowałem z pracy. Inwestujemy w nowy koncept franczyzowy, czyli Wytwórnię Lodów „U lodziarzy”  mówi Maciej Siniło.  To marka premium, przeznaczona dla większych miast. Będziemy rozwijać oba koncepty równolegle.