Sushi kusi franczyzobiorców

Koncept jest przeznaczony dla miejscowości powyżej 50 tys. mieszkańców. W tej chwili franczyzodawcy najbardziej zależy na partnerach z dużych miast, szczególnie Wrocławia (gdzie już działają dwa lokale sieci) i Poznania.
Środa
07.12.2016
Sushi Kushi serwuje franczyzobiorcom koncept lokali z kuchnią japońską. Inwestycja zwykle zwraca się w dwa lata.
 

Sushi Kushi to sieć sushi barów, oferująca dania kuchni japońskiej na miejscu oraz w dostawie. Pierwszy lokal powstał pod koniec 2012 roku, przy głównej ulicy Łodzi – Piotrkowskiej. Kolejne również otwierały się w Łodzi, ale wkrótce sieć wyszła poza jej granice. Dziś jest obecna w 10 polskich miastach i liczy 15 lokali. Cztery z nich otwarto w tym roku, a do końca grudnia w planach są kolejne dwa.
Początkowo nasze produkty można było zamawiać tylko telefonicznie lub za pośrednictwem strony internetowej, a my dostarczaliśmy je do klientów – opowiada Andrzej Pelc-Gonera, prezes zarządu spółki Red Star Food Service, będącej właścicielem marki Sushi Kushi. W miarę rozwoju sieci zdecydowaliśmy się jednak na odejście od tego modelu, na rzecz klasycznych lokali z salą konsumpcyjną. Nadal specjalizujemy się w dostawach do klienta, ale goście mogą osobiście odwiedzać wszystkie nasze restauracje.

Koncept jest przeznaczony dla miejscowości powyżej 50 tys. mieszkańców. W tej chwili franczyzodawcy najbardziej zależy na partnerach z dużych miast, szczególnie Wrocławia (gdzie już działają dwa lokale sieci) i Poznania. Choć oczywiście franczyzobiorcy z innych rejonów kraju także są mile widziani.
Jeśli chodzi o konkretne lokalizacje, to ich atrakcyjność zależy w dużej mierze od miasta. Np. w Łodzi nasze lokale świetnie sprawdzają się zarówno w centrum, jak i na osiedlach. Podobnie jest w innych dużych miastach – dodaje Andrzej Pelc-Gonera. – Ważna jest dla nas sprawna realizacja zamówień z dostawą do klienta, więc staramy się wybierać lokalizacje dobrze skomunikowane.

Lokal powinien mieć powierzchnię minimum 70 m2. Podawana przez franczyzodawcę kwota inwestycji to ok. 140 tys. zł – ale nie uwzględnia ona kosztów remontu.
Tego nie jesteśmy w stanie oszacować, dopóki nie zobaczymy lokalu – zastrzega Andrzej Pelc-Gonera.

Licencjodawca zapewnia wsparcie na etapie otwarcia i prowadzenia restauracji. Przygotowuje szkolenia, zarówno dla franczyzobiorców, jak i ich pracowników. Obejmują one swoim zakresem wszystkie zagadnienia związane z prowadzeniem lokalu – od procesu technologicznego i sposobu przyrządzania wszystkich dań, poprzez obsługę gości, organizację imprez, przygotowywanie cateringów, aż po metody skutecznego zarządzania lokalem gastronomicznym. Wstępna opłata licencyjna wynosi 20 tys. zł netto. Opłata franczyzowa zmienia się wraz z upływem czasu: w pierwszym miesiącu działalności franczyzobiorca nie płaci nic, przez następne pięć miesięcy po 1 tys. zł, przez kolejne pół roku po 1,5 tys. zł, a po roku współpracy opłata wzrasta do 2 tys. zł miesięcznie. Opłata marketingowa wynosi 250 zł miesięcznie. Jak podkreśla franczyzodawca, okres zwrotu z inwestycji zależy w dużej mierze od kosztów poniesionych na remont lokalu, ale dotychczas wynosił on zazwyczaj 18-24 miesięcy.
Chociaż konkurencja w segmencie sushi barów jest niemała, to zainteresowanie kuchnią japońską wśród gości restauracji stale rośnie. W przeciwieństwie do wielu przemijających mód kulinarnych, sushi zyskało w Polsce taką popularność, że na stałe zagościło już na naszych talerzach. Przestało być luksusowym daniem dostępnym jedynie dla zamożnych gości, jemy je równie chętnie, co pizzę czy burgery – zauważa Andrzej Pelc-Gonera. – Uważam, że wciąż jest miejsce na kolejne lokale, zwłaszcza takie z ofertą dopasowaną do lokalnego rynku.