Marka szuka franczyzobiorców w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców. Na początek, według franczyzodawcy, trzeba zainwestować minimum 50 tys. zł.
Wtorek
06.06.2017
Gastro-kurierzy to pomysł na biznes pod marką Stava. Ile trzeba zainwestować?
 

Firma Stava wyręcza restauracje w dostarczaniu posiłków do klientów.
– Pomysł wziął się z naszych obserwacji. Zauważyliśmy, że z jednej strony dla restauracji zatrudnianie dostawców generuje wysokie koszty. A z drugiej strony jakość tych usług wciąż pozostawia wiele do życzenia – mówi Paweł Aksamit, franczyzodawca marki Stava. – Kurierzy albo nie nadążają z dostawami, albo przeciwnie – nie mają co robić, bo akurat brak jest zamówień. Tymczasem taka centralna flota kurierów, którzy równocześnie obsługują nawet kilkadziesiąt lokali po pierwsze jest bardziej efektywna, po drugie pozwala obniżyć koszty.

Firma zaczęła działalność blisko trzy lata temu. Dziś ma dwa oddziały: własny w Opolu i franczyzowy we Wrocławiu. W sumie obsługują około 100 lokali. Jak to działa? Restauracja, która otrzymuje zamówienie na dostarczenie posiłku wzywa kuriera trochę tak, jak taksówkę. Wszystko jednak odbywa się za pośrednictwem odpowiedniej aplikacji na tablet. Wszystkie wezwania trafiają do systemu, który automatycznie je analizuje, segreguje, ustala kolejność realizacji i przyporządkowuje do poszczególnych kurierów. Kurierzy – za pośrednictwem tej samej aplikacji – dostają zlecenie.
– System analizuje, które zamówienia można ze sobą połączyć, aby jak najszybciej je zrealizować, ustala optymalną trasę, tak by dostawca nie tracił czasu i nie nadkładał drogi – wyjaśnia Paweł Aksamit.

Marka szuka franczyzobiorców w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców. Na początek, według franczyzodawcy, trzeba zainwestować minimum 50 tys. zł. To powinno wystarczyć na zakup trzech pojazdów (samochodów lub skuterów), wyposażenie biura i kurierów opłatę wstępną, której wysokość zależy od wielkości miasta. Oprócz niewielkiego biura konieczny jest też garaż lub miejsca parkingowe, na których będą stały pojazdy. Licencjodawca zapewnia m.in. miesięczne szkolenia, licencję na system informatyczny (który oprócz obsługi zleceń zajmuje się też czynnościami administracyjnymi, typu generowanie umów, rozliczanie wynagrodzeń itp.), wyłączność na dane miasto (wyjątkiem jest Warszawa), plan rozwoju oddziału.
– Trzeba zaznaczyć, że franczyzobiorca musi docelowo dysponować większym kapitałem – podkreśla Paweł Aksamit. – Wraz ze wzrostem liczby klientów i rozwojem firmy będzie musiał inwestować w kolejne auta i kolejnych pracowników.

Według franczyzodawcy, oddział staje się rentowny już przy dwóch zatrudnionych kurierach i 40 zleceniach dziennie. Franczyzobiorca musi sam szukać klientów na lokalnym rynku. Licencjodawca natomiast negocjuje umowy z dużymi sieciami gastronomicznymi.
– Mamy mocne argumenty, które pomagają w sprzedaży naszych usług. Restauratorzy nie muszą zatrudniać dostawców, borykać się z problemami typu nagła nieobecność, czy zepsuty samochód. A co najważniejsze, po przejęciu przez nas dostaw, czas ich realizacji spada nawet o 20-30 minut – dodaje Paweł Aksamit.
Franczyzobiorca płaci franczyzodawcy ustaloną stawkę od każdej zrealizowanej dostawy (jej wysokość zależy m.in. od ceny zlecenia).