Pod logo Toy Planet działa dziś 31 sklepów z zabawkami, 26 z nich to sklepy franczyzowe, zaś 5 pozostałych to sklepy własne.
Poniedziałek
26.11.2012
Okres poszukiwania świątecznych prezentów może zaowocować znalezieniem własnego biznesu. Wydamy na niego do 200 tys. zł.
 

Dla właścicieli sieci sklepów z zabawkami Toy Planet okres przedświąteczny to czas ciężkiej pracy. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o sprzedaż zabawek, bowiem bożonarodzeniowy szał zakupów przekłada się również na większe zainteresowanie franczyzą Toy Planet.

- Ostatni kwartał roku to zawsze najbardziej pracowity okres w naszej branży. Osoby szukające prezentów pod choinkę bardzo często znajdują w naszej sieci także pomysł na biznes. Na trzeci kwartał przypada również sporo otwarć nowych sklepów. W tym roku przez ostatnie trzy miesiące udało nam się uruchomić 10 nowych placówek Toy Planet – wyjaśnia Robert Momocki, właściciel sieci Toy Planet.

Pod logo Toy Planet działa dziś 31 sklepów z zabawkami, 26 z nich to sklepy franczyzowe, zaś 5 pozostałych to sklepy własne.
- Nie zależy nam na dużej liczbie placówek, ale na wysokiej jakości punktów działających w naszej sieci. Nie mniej jednak bardzo cieszy nas duże zainteresowanie konceptem Toy Planet – od początku tego roku podpisaliśmy 19 umów franczyzowych i pracujemy nad otwarciami kolejnych sklepów. Prowadzimy również rozmowy z kilkoma osobami, które skontaktowały się z nami podczas Targów Franczyza 2012 i mam nadzieję, że to przełoży się na podpisanie kolejnych umów – mówi Robert Momocki.

Na inwestycję we własny sklep Toy Planet trzeba przeznaczyć od 90 tys. zł do 200 tys. zł netto. Opłata za przystąpienie do sieci to w zależności od czynników 8-12 tys. zł, a opłata miesięczna to 3 proc. obrotu netto. Sklepy Toy Planet mają od 80 do 150 m2 i mieszczą się w galeriach handlowych lub przy ruchliwych ulicach miast. W ciągu mijającego roku firma skupiła się na rozwoju sieci w mniejszych miastach liczących 20-100 tys. mieszkańców.

- Mniejsze miejscowości to nie tylko duży potencjał i niewielka konkurencja, ale też mniejsze koszty zatrudnienia personelu, czy wynajęcia powierzchni sklepu. Duże sieci uważają, że w małych miastach nie ma klientów na dobre i droższe zabawki, ale według nas ten klient tam jest, tylko nigdy do tej pory nie miał okazji tych zabawek kupić, bo ich zwyczajnie nie było na miejscu – twierdzi Momocki.

(mak)


Magdalena Krocz