Otwieramy wypożyczalnię sprzętu zimowego
Na początek przenieśmy się w czasie – do lat 90. Zimy były śnieżne i mroźne, więc kiedy tylko przychodził sezon narciarski, amatorzy desek, jechali w Tatry czy Karkonosze, a co bardziej majętni – w Dolomity. Było gdzie i po czym jeździć, bo śnieg w górach utrzymywał się nawet do końca kwietnia. Gorzej ze sprzętem. Profesjonalnych sklepów było jak na lekarstwo, a i ceny odstraszały kupujących. Człowiek jechał więc na dwutygodniowy urlop z pożyczonym ekwipunkiem. Wszystko miał na sobie używane – narty, buty, kije, spodnie narciarskie. Ale co poużywał, to jego.
– Kijki akurat sobie kupiłem. Wszyscy używali prostych, a ja miałem profilowane do sylwetki. Istny szpan na stoku. Ale pozostałe części sportowej garderoby były z odzysku, w tym czeskie narty i obuwie po starszym kuzynie. Buty miały boczne, metalowe zapięcia, które ciężko chodziły, a przy minusowej temperaturze mechanizm na dodatek zamarzał i nie dało się ich odpiąć. Ale liczyła się frajda ze zjeżdżania. Dopiero po trzech latach rodzice kupili mi nowy sprzęt, jak już nauczyłem się jeździć na używanym – wspomina pan Adam.
Historia lubi zataczać koło. I właśnie to robi. Kiedy w Polsce rodził się kapitalizm, wiele produktów było trudno dostępnych albo kosztowały krocie. Dziś towaru nie brakuje. Można mieć wszystko. To tylko kwestia ceny. A jednak narciarze i snowboardziści wolą wypożyczać deski niż kupować, chociaż stać ich na drogi zakup. Paradoks? Na pewno okazja dla wypożyczalni sprzętu zimowego, które korzystają z niesłabnącego popytu. I robią biznes na wynajmie rzeczy używanych.
Wynajem jest modny
– Cały świat idzie w stronę najmu – zaczyna naszą rozmowę Marcin Kapel, współwłaściciel serwisu, sklepu i wypożyczalni sprzętu Bachleda Sport w Warszawie. – Ludzie wypożyczają samochody, leasingują sprzęt elektroniczny, wynajmują mieszkania. To wygodny trend. Nie trzeba kupować, aby użytkować.
Zwłaszcza że początkujący narciarz i snowboardzista często nie wie, czy pojeździ dłużej niż przez sezon. Spróbuje, spodoba mu się i jak na dobre złapie bakcyla, to rok w rok będzie się meldował na stoku. Ale tak być przecież nie musi. Przygoda z deskami może potrwać tydzień lub dwa, po czym sprzęt powędruje w kąt. Jaki jest sens kupować, a później patrzeć jak leży i się kurzy. Lepiej pożyczyć, pojeździć i oddać. A za rok znowu przyjść do wypożyczalni i jeśli nie wyszło na nartach, może wyjdzie na snowboardzie. Albo odwrotnie.
– Nie opłaca się inwestować, kiedy człowiek nie podejmie decyzji, że na pewno będzie jeździł i podnosił swoje umiejętności. Przeciętny komplet snowboardowy kosztuje około 3 tys. zł. I nie mówię o sprzęcie z samego topu, bo za taki trzeba zapłacić minimum dwa razy tyle. A pożyczając zestaw na tydzień wydamy, powiedzmy, 350-450 zł – szacuje Marcin Kapel.
Przy wypożyczaniu w zasadzie nie ma ograniczeń. Możemy wynająć sprzęt na jeden dzień albo na cały sezon. Jeśli wybieramy się w góry na weekend, cena za sprzęt w wypożyczalni Bachleda Sport wyniesie około 60-80 zł na dobę. W przypadku tygodniowego wypadu, stawka godzinowa spadnie, do 50-60 zł. A planując kilka wyjazdów w czasie zimy, wystarczy pożyczyć deski w listopadzie i oddać dopiero w marcu. Wówczas dobowa cena wynajmu stopnieje do 30 zł. Byle tylko śnieg w tym czasie nie stopniał!
– Sezon w Alpach zaczyna się od połowy listopada. Wtedy otwierane są pierwsze ośrodki, te najbliżej lodowców, głównie w Austrii i we Włoszech. Po upływie miesiąca stoki są pełne snowboardzistów i narciarzy, którzy chcą pojeździć po polskich górach przed świętami i skorzystać z „pierwszego śniegu”. Później jest sylwester, ferie i tak to się kręci do końca marca. Sporo ludzi wyjeżdża w góry w tym ostatnim okresie, bo im bliżej wiosny, tym karnety są tańsze, a i kwaterę można wynająć po okazyjnej cenie – podpowiada Marcin Kapel.
Trzy korzyści, trzy oferty
Za wynajmem sprzętu zimowego przemawia kilka korzyści. Pierwsza to cena, o czym była już mowa. Druga dotyczy wygody. O swoje deski trzeba dbać i pamiętać o przygotowaniu ich przed wyjazdem na stok. Wypożyczalnia zdejmuje z nas ten ciężar. Dostaniemy naostrzone i nasmarowane narty, z wyregulowanymi wiązaniami, które muszą pasować do wagi użytkownika, stopnia zaawansowania czy ukształtowania terenu, po którym zamierzamy zjeżdżać. Wreszcie po trzecie – narty są średnio fotogeniczne i człowiek zabiera je głównie na stok. No bo kto – mówiąc kolokwialnie – pokazuje się z nimi na mieście? Pasują tylko do zimowej scenerii. Nawet jeśli chcemy się pochwalić w social mediach swą sportową pasją, co to za różnica, czy mamy na zdjęciach własne deski czy pożyczone? Różnica w cenie, nie w wizerunku. Czyli wracamy do punktu wyjścia.
Ludzie to rozumieją, dlatego coraz chętniej pożyczają. I to nie po przyjeździe do kurortu, stojąc w kolejce do wyciągu pod samym stokiem (skąd wprawdzie bliżej na trasę zjazdową, ale też trzeba drożej płacić za wszelkie usługi), tylko w miejscu zamieszkania. Wypożyczony sprzęt wystarczy zapakować do samochodu i w drogę! Po kilku godzinach podróży człowiek dociera do celu i może rozkoszować się białym szaleństwem.
– Sprzedaż detaliczna sprzętu sportowego nie jest krzywą rosnącą – przyznaje Marcin Kapel. – Klienci, owszem, kupują, ale dodatki tj. rękawice, czapki czy odzież termiczną i tymi produktami można handlować przez większą część roku. Ale już buty wolą wypożyczyć. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli ktoś korzysta ze stoku tylko przez trzy tygodnie w roku, wystarczy, że pojeździ na pożyczonym sprzęcie.
Dlatego takich punktów przybywa. Kiedy istniejąca od początku lat 90. firma Marcina Kapela przeniosła się około 20 lat temu ze Szklarskiej Poręby do Warszawy, w stolicy działały może ze dwie takie wypożyczalnie. Dziś funkcjonuje ich tutaj około piętnastu.
– Jesteśmy jedną z największych tego typu firm w Warszawie. Posiadamy dużo sprzętu, bo około 750 kompletów na wynajem, licząc narty oraz snowboard. Konkurencja rośnie, gdyż samych narciarzy przybywa. Ale to nie nasze zmartwienie. Mamy klientom dużo do zaoferowania: sprzedaż, serwis i najem – wylicza Marcin Kapel.
Towar dla wszystkich
Bachleda Sport to familijny biznes. Wszyscy w rodzinie mieli styczność ze sportami zimowymi. Ponadto ojciec pana Marcina wykładał na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Taka firma daje gwarancję jakości. Nie ma tu przypadkowych osób, z łapanki. Są pasjonaci, fachowcy, instruktorzy narciarscy, którzy doradzą klientowi najem albo zakup odpowiedniego sprzętu.
Inaczej nie da się prowadzić tego biznesu. A żeby zbudować firmę od podstaw, trzeba właśnie zainwestować w sprawdzony personel – to bezcenny kapitał. Pozostałe koszty są kwestią posiadanych środków. A na uruchomienie wypożyczalni warto zabezpieczyć dość znaczące nakłady finansowe.
– Na start będziemy potrzebować około 100-150 kompletów. To absolutne minimum, żeby zacząć. Musimy mieć sprzęt dla początkujących i zaawansowanych; dla dzieci i dla dorosłych. Przy czym jeden komplet kosztuje średnio 2 tys. zł. Na samo wyposażenie wydamy więc w granicach 300 tys. zł – podlicza Marcin Kapel.
Sprzęt trzeba gdzieś przechowywać. Przy samej wypożyczalni te 100-150 zestawów zmieści się w magazynie o powierzchni około 40 mkw. Ale jeśli do tego dołożymy sklep, trzeba będzie poszerzyć metraż do 80-100 mkw.
Trudno jednak wyobrazić sobie wypożyczalnię bez punktu serwisowego. Do jego prowadzenia potrzebne są narzędzia i maszyny. Czyli kolejne 50-60 tys. zł. Narty same się nie naostrzą i nie nasmarują. Ktoś musi tę pracę wykonać. Należy zatem w biznes planie dodać następną rubrykę – koszty pracownicze. Bachleda Sport zatrudnia na stałe troje wykwalifikowanych pracowników. Stawki na rynku są różne. Jednak dobry fachowiec nie przyjdzie do pracy za mniej niż za średnią krajową. A jedna osoba to za mało – jest w stanie zająć się serwisem maksymalnie 30 kompletów dziennie. Aby wypożyczalnia działała pełną para, potrzeba większego wsparcia.
Jak stracić mniej
Każdy biznes chce na siebie zarobić. Nie każdy zarabia od razu. Ale jeśli wszystko jest dopięte na ostatni guzik, czas działa na korzyść przedsiębiorcy. – Przyjmijmy, że posiadamy 150 kompletów i każdy zestaw przynosi nam średni dochód z wypożyczenia w postaci 50 zł za dobę. Zysk z działalności zobaczymy po około dwóch-trzech latach – mówi Marcin Kapel.
W tej branży zasada: „nic nie trwa wiecznie” znajduje istotnie potwierdzenie biznesowe. Żywotność pojedynczego kompletu, który wypożyczają klienci, to około trzy sezony. Po tym czasie trzeba zainwestować w nowy zestaw. A zużyty odsprzedać. Na odsprzedaży się nie zarobi. Można tylko mniej stracić.
– Już po jednym sezonie używania desek, zestaw narciarski czy snowboardowy traci około 30-40 proc. pierwotnej wartości. Po trzech latach da się go zbyć za jedną piątą albo jedną czwartą ceny. Zawsze trafi się nabywca, któremu jest obojętne, czy będzie jeździł na pożyczonym czy na własnym używanym sprzęcie. Grunt, żeby nie przepłacał – podsumowuje Marcin Kapel.
Otwieramy wypożyczalnę sprzętu zimowego
KOSZTY INWESTYCJI
- Maszyny i narzędzia serwisowe: 60 tys. zł
- Wyposażenie wypożyczalni: 300 tys. zł
RAZEM: 360 tys. zł
KOSZTY MIESIĘCZNE
- Marketing: 2 tys. zł
- Wedia: 6 tys. zł
- Wynajem sklepu z magazynem: 8 tys. zł
- Wynagrodzenie trojga pracowników: 24 tys. zł
- Doposażania sklepu: 10 tys. zł
RAZEM: 50 tys. zł
SPODZIEWANE PRZYCHODY MIESIĘCZNE
150 tys. zł (zakładając, że każdy ze stu wypożyczanych kompletów „zarabia” po 50 zł na dobę)
SPODZIEWANE DOCHODY MIESIĘCZNE
150 tys. zł minus 50 tys. zł
DOCHÓD PRZED OPODATKOWANIEM
100 tys. zł
Przedstawione zestawienie jest jedynie przykładowe – sugerujemy wykonanie własnego biznesplanu dla konkretnych warunków biznesowych.
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
Bilard jest popularną rozrywką i dość prostą grą. Trzeba kijem posłać bilę do łuzy. Kto trafia, ten wygrywa – tak samo jak w biznesie. Własny klub bilardowy może być trafną inwestycją.
Firmy oferujące warsztaty malowania połączone z degustacją wina zyskują na popularności. Jak otworzyć taki biznes?
Nurkowanie cieszy się zainteresowaniem dzieci i dorosłych. W tej branży pasja, doświadczenie oraz wiedza to podstawy, dzięki którym można zbudować solidny i rentowny biznes.
Zarządzanie najmem to wciąż jeszcze rozwijająca się usługa na polskim rynku. Kto może się tym zajmować i czy łatwo w tej branży zdobyć klientów?
Meble z metalu cieszą się sporą popularnością. Odbiorców znajdują wśród obiektów użyteczności publicznej, w biurach lub urzędach, szkołach i warsztatach, lokalach gastronomicznych, a także są wybierane przez prywatnych klientów.
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
Jak zawsze branża gastronomiczna ma silną reprezentację na Targach Franczyza, które odbędą się 24-26 października w PKiN w Warszawie. Można będzie wybierać i wśród rodzimych, i wśród międzynarodowych konceptów.
Połączenie restauracji z produkcją piwa przyciąga klientów. Browar Korona postanowił to wykorzystać.
Fiskus walczy z tzw. fikcyjnym samozatrudnieniem, traktując umowy B2B jako unikanie opodatkowania.
POPULARNE NA FORUM
Co sądzicie o Oskrobie?
Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...
Oszukani przez franczyzodawcę
Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?
Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...
piszę pracę na temat franchisingu :)
hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché
przeciez to złodzieje
piszę pracę na temat franchisingu :)
Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...