Zyski z zabawy
Na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się kultura spędzania wolnego czasu z dziećmi. Idealne zestawienie to połączenie ruchowej zabawy, edukacji, relaksu i dobrej energii. Coraz więcej rodziców wynajmuje na urodziny pociech animatorów, są oni obecni także na uroczystościach typu komunie święte i wesela. Nie tylko duże hotele korzystają z usług profesjonalistów, mając w ofercie animacje dla dzieci przyjeżdżających gości. Eventy ukierunkowane na dzieci organizowane są w galeriach handlowych, na imprezach firmowych czy piknikach.
– Budowałam ten biznes w pewnym sensie już od drugiego roku studiów, choć studiowałam… biotechnologię. Miałam 19 lat, kiedy na świecie pojawił się mój syn. Na podstawie obserwacji jego rówieśników w szkole zauważyłam, że dzieci często mają problem z publicznymi wstąpieniami czy aklimatyzacją oraz akceptacją inności. W szkole u syna był chłopczyk, pół-Koreańczyk, którego nikt nie lubił przez to, że inaczej wyglądał. Wpadłam na pomysł, aby na dzień wiosny zrobić prezentację o globalizacji, że wszyscy powinniśmy być ponad podziałami, ponieważ ludzie są różni. Wyszło bardzo fajnie, wszyscy byli pod wrażeniem, przede wszystkim dzieci słuchały uważnie i z zaciekawieniem. A ja zaczęłam się zastanawiać nad firmą ukierunkowaną właśnie na dzieci, biotechnologia przestała mnie fascynować, studia jednak skończyłam – mówi Anna Szubert, właścicielka Mini Brain Academy.
Zmotywowana zaczęła studiować coaching i zgłębiać tajniki rozwoju osobistego, co popchnęło ją w kierunku założenia własnej działalności. Swoją przygodę z przedsiębiorczością zaczynała jednak nie od animacji dziecięcych, tylko MLM, czyli multi level marketingu, ukierunkowanego w jej przypadku na naturalne suplementy.
– Miałam natomiast koleżankę, która zajmowała się animacjami dla dzieci. Zgodziłam się, kiedy zaproponowała mi, abym pomagała jej w weekendy przy imprezach. Zawsze było to dodatkowe źródło dochodu. Na szczęście to ona przebierała się i wygłupiała, ja tylko byłam osobą wspomagającą. Kiedy koleżanka z dnia na dzień zrezygnowała, a miałyśmy zakontraktowanych klientów, nie miałam wyjścia: sama ubrałam tę stereotypową tiulową spódniczkę, z którą kojarzone są „panie z eventów” i taka kolorowa zaczęłam jeździć na eventy, które były już zaplanowane. Wychodziło mi chyba dobrze, ponieważ dzieci były zadowolone, a ja zaczęłam dostawać zapytania o wolne terminy. Okazało się, że ja, „pani” od MLM, która osiągnęła poziomy menedżerskie, świetnie sprawdzam się także w takiej roli. W dodatku ta praca zaczęła mi się bardzo podobać. To było osiem lat temu, nie było wówczas tyle agencji i animatorów dziecięcych, co teraz. Założyłam stronę internetową i telefon się rozdzwonił. Niemal z dnia na dzień potrzebowałam współpracowników. Był moment, że było ich dziesięcioro, zresztą muszę przyznać, że wychowałam od tamtej pory właścicielki trzech innych agencji eventowych, z powodzeniem działających w Rzeszowie.
Dla każdego? Tylko w teorii
Stosunkowo niski prób finansowego startu zachęca nowych przedsiębiorców, aby otwierać firmy i działać na rynku animacji dziecięcych. Choć ten rynek jest dość mocno nasycony, to nowe osoby w branży, które znajdą pomysł na ciekawą ofertę oraz położą nacisk na jakość usług, mogą przebić się, a nawet pokonać konkurencję. Nie bez znaczenia jest umiejętność w tym fachu „bycia osobą od wszystkiego”. Anna Szubert mówi, że jest konferansjerem, prelegentem, trenerem, szkoleniowcem, menedżerem, przedsiębiorcą, coachem i animatorem. I choć stara się obecnie delegować obowiązki, to nadzoruje wszystko od A do Z. Teoretycznie ten biznes może prowadzić każdy, kto ma odpowiednie podejście do dzieci i klienta. Tyle, że to teoria, w praktyce bowiem może okazać się, że uśmiech i kreatywność to za mało. Tym bardziej że dziś w ofercie nie wystarczą zabawy z klaunem, malowanie buzi czy maszyna do robienia waty i popcornu, choć dobrze, aby i te propozycje się znalazły, podobnie jak dmuchańce czy plenerowe teatrzyki. Rynek, a szczególnie rodzice, oczekują dla swoich pociech także wyszukanych pomysłów, ciekawie zaprezentowanych.
– Jestem osobą, która w pewnym sensie chciała odczarować rynek, który był kojarzony wyłącznie z dmuchańcami, bańkami mydlanymi czy klaunem. Przysłowiowe panie w tiulowych sukienkach, ale zaznaczam, nie jest wstyd od tego zacząć, jeśli nie będą miały z czasem własnego pomysłu na ofertę, prawdopodobnie po roku zamkną firmę. I mówię to, bazując na własnym doświadczeniu i obserwacji. W ciągu pierwszego roku działalności zrobiłam blisko 350 imprez, co było naszym rekordem, który o czymś świadczy. Potem było nawet 500 eventów rocznie, ponieważ w jednym czasie robiliśmy kilka imprez. Dziś jest ich znacznie mniej, ale są to dużo większe imprezy, gdzie pracuje przy jednym zleceniu sporo ludzi. W tym samym czasie powstało wiele firm konkurencyjnych, które nie były w stanie się utrzymać mimo zapotrzebowania na rynku – mówi Anna Szubert. – Mylne jest przekonanie, że skoro sama mam dzieci lub potrafię zabawić pociechy znajomych, to przy eventach też się sprawdzę. Nie można mylić roli opiekuna z zadaniami animatora. To są dwie różne sprawy. Ale trochę to wina wizerunku, jaki buduje się naszej branży w internecie, że jesteśmy takimi nianiami dla dzieci podczas imprez. Nic podobnego. Nie jesteśmy opiekunkami, tylko organizujemy czas wolny dzieciom.
Nie ma żadnych obostrzeń ani wymogu spełnienia konkretnych przepisów, jeśli chce się prowadzić agencję animacyjną dla dzieci.
– W zasadzie można w tę branżę wejść z ulicy. I są tacy ludzie, którzy wchodzą bez przygotowania i robią to naprawdę dobrze. Ale są i tacy, którzy chcą tylko zarobić, nie zastanawiając się nad jakością. Klient czasami nawet tego nie zauważy, cieszy się, że dzieci są zajęte i dobrze się bawią, bo nie zna innej oferty i możliwości. Jeśli znajdzie ciekawszą ofertę, bez wahania odejdzie. A nie chodzi o to, aby tego samego klienta mieć tylko jeden raz, ale sprawić, aby polecał nas innym i dzwonił właśnie do nas, kiedy zajdzie taka potrzeba – tłumaczy Anna Szubert.
Biznes nie ma racji bytu bez dobrze zrobionej strony internetowej oraz aktywnego prowadzenia mediów społecznościowych. Najlepszą formą reklamy jest, oprócz marketingu szeptanego, działalność w internecie. Warto zadbać o bogatą galerię zdjęć, ponieważ to często właśnie one mogą najlepiej przekonać klienta do wyboru agencji.
– Profesjonalna i jednocześnie ciekawa strona internetowa to często pierwsze spotkanie z naszą marką, dlatego dokładamy wszelki starań, aby nie tylko była prowadzona na najwyższym poziomie, ale także czytelna dla klienta. Dzięki stronie można poznać naszych animatorów oraz ofertę, która jest bardzo szczegółowo opisana z podziałem na wiek zajęć edukacyjnych z dziećmi oraz rodzajami animacji, jakie proponujemy. Niczego nie ukrywamy, klient powinien wiedzieć, czego może się spodziewać – mówi Anna Szubert.
Im większa, tym droższa
Wydarzenia ostatnich trzech lat, a szczególnie pandemia pokazały, że własna działalność gospodarcza może być obarczona ogromnym ryzykiem nieprzewidzianych i niezależnych od przedsiębiorcy sytuacji. Właścicielka Mini Brain Academy myślała, że czas pandemii, kiedy nie można było organizować imprez, zweryfikuje jej branżę i zostaną tylko najbardziej profesjonalne marki z odpowiednio zbudowanym zapleczem.
– Tymczasem zamknęły się duże firmy, a pozostawały firmy typu „imię i nazwisko”, które nie miały takich kosztów jak ja. My posiadamy własny lokal, gdzie mogą odbywać się eventy, mam także magazyn 70-metrowy w centrum miasta, który jest niezbędny do przechowywania rzeczy wykorzystywanych podczas imprez, są samochody firmowe i przede wszystkim blisko 40-osobowa drużyna, która cały czas jest na posterunku. Utrzymanie tego wszystkiego sporo kosztuje. To my, duże firmy, w pandemii borykaliśmy się z kłopotami, „tarcze antykryzysowe” nie były wystarczające. Znam właścicieli większych agencji, którzy przez obostrzenia covidowe musieli się przebranżowić lub zamknąć firmy, a nawet zlicytować swoje zasoby. A na rynku, zaraz po likwidacji obostrzeń, tę lukę zapełniły malutkie firmy, które na starcie dostają np. wsparcie z urzędu pracy i rzadko posiadają własny lokal, ponieważ biuro mieści się w domu. Łatwo wziąć te pieniądze, kupić trochę sprzętu, są zresztą gotowce w internecie, i robić tzw. imprezy okolicznościowe – podkreśla Anna Szubert.
Choć jej firma także organizuje imprezy indywidualne, to właścicielka postanowiła duży nacisk położyć na eventy firmowe oraz dla różnego typu instytucji.
– Jesteśmy obecni na otwarciach sklepów i galerii handlowych. Pracujemy dla największych marek, zarówno polskich, jak i zagranicznych, z usług których korzysta każdy Polak i to każdego dnia. Obsługujemy naprawdę duże korporacje, gdzie w grę wchodzą obostrzenia, konkretne założenia i zupełnie inne przygotowanie eventu niż na potrzeby urodzin, wesela czy komunii – mówi Anna Szubert. Z tego powodu starannie dobiera pracowników i współpracowników do zespołu.
– Pod względem zatrudnienia kadry trzymamy bardzo wysoki poziom, przez co nieraz cierpię. Utrzymanie poziomu powoduje, że ciężko jest znaleźć pracownika, zwłaszcza na aktualnym rynku pracy. Praca w eventach to zajęcie mocno sezonowe, choć my i tak mamy sporo pracy także poza oficjalnym „sezonem”, nie tylko w plenerach. Są mikołajki, karnawał, firmy też swoje imprezy dla dzieci robią w różnym czasie. Ale największe zapotrzebowanie to jednak sezon wiosenny i letni. W naszej branży pracują z reguły ludzie młodzi, którzy dorabiają sobie na studiach. Kiedy podczas rekrutacji zgłasza się kilkadziesiąt osób, ofertę pracy dostają zwykle dwie, może trzy osoby – mówi Anna Szubert. – Jak dla mnie, nie trzeba mieć ukierunkowanego wykształcenia, tylko „to coś”, co przekonuje małych klientów, plus umiejętność wpasowania się w standardy naszej marki. Mamy również zakaz pracy u konkurencji, ponieważ dzielę się swoją wiedzą, ktoś poznaje pracę od kuchni w mojej firmie i nie chciałabym, aby na naszym „know-how” bazował dalej bez mojej wiedzy.
Cały czas pod presją
Trzeba liczyć się z tym, że praca przy eventach jest stresującym zajęciem. Podlegamy cały czas ocenie zarówno dzieci, jak i dorosłych.
– Były przypadki, że dochodziło do wyzwisk przez rodzica, ponieważ jego „bąbelek” nie wygrał w jakimś konkursie. Były też przypadki wręcz rękoczynów – mówi Anna Szubert. Choć rzadko klient tego wymaga, zdecydowała się każdą współpracę regulować dokładnie przygotowanymi umowami. Ma to związek z bezpieczeństwem zarówno firmy, jak i klientów. Dlatego zresztą otwarcie przyznaje, że ceny w jej agencji niektórzy mogą uważać za wyższe niż u konkurencji, ale ma to swoje konkretne uzasadnienie. Jej firma pracuje wyłącznie na atestowanym i certyfikowanym sprzęcie, posiada OC.
– To wszystko wiąże się z kosztami. Rodzice na takie sprawy rzadko zwracają uwagę i to jest poniekąd zrozumiałe, bo co to klienta interesuje, póki jest dobrze. My natomiast wolimy przewidywać. To są tylko sprzęty, coś nagle może się urwać, dziecko upadnie i np. rozetnie sobie łuk brwiowy. Mam wszystko dostosowane do pracy z dziećmi i podpisaną umowę z ubezpieczycielem. 99 proc. animatorów nie ma czegoś takiego, ale w związku z tym cena ich usługi jest niższa. Nie jest tajemnicą, że są agencje, które pracowników zatrudniają na czarno. Coś za coś. Rozbieżność cenowa w naszej branży jest ogromna, ja jednak nie zamierzam oszczędzać na kwestiach, które związane są z bezpieczeństwem zarówno dzieci, jak i całej naszej ekipy animacyjnej – mówi Anna Szubert. Jej firma podpisuje umowę zawsze, nie ma znaczenia, czy event jest firmowy, czy prywatny.
Agencje eventowe coraz częściej zdają sobie sprawę z tego, że oryginalność pomysłu to jedno, a realizacja drugie. Przy czym obie te kwestie winny iść w parze i pracować na efekt.
– Naszym oczkiem w głowie jest strefa wielkoformatowych gier drewnianych. Głównie jednak specjalizujemy się w contentowych eventach, czyli pisaniu tematycznych imprez i tworzeniu warsztatów pod dany temat. Teraz na przykład modny jest kosmos, ekologia oraz nauka udzielania pierwszej pomocy i ratowania życia – mówi Anna Szubert. Pomysły warto cały czas modyfikować. Można szukać inspiracji w internecie, przeglądając oferty agencji animacyjnych z całego świata lub tworząc coś samemu od postaw.
– Mam taką zdolność do łatwego i szybkiego łączenia faktów, to pomaga w tej branży. Inspirację czerpię zewsząd. Jak dostaję temat eventu do przygotowania, to po pierwsze adaptuję to, co już mamy w ofercie, a po drugie szukam w internecie inspiracji, wpisując dane hasło i patrząc, co się wyświetli. Czasami przez zupełny przypadek trafię na coś ciekawego i modyfikuję inspirację do naszych potrzeb. Jestem trenerem sensoplastyki, do tego dochodzi własna inwencja i gotowe – mówi Anna Szubert.
– Najwięcej inspiracji przychodzi jednak bezpośrednio na eventach. Jakieś dziecko np. nas zaskoczy i podejdzie nieszablonowo do jakiejś czynności podczas warsztatów. To impuls, aby iść w tym kierunku i modyfikować stanowisko warsztatowe. Często coś podpatrzę w sklepie lub w telewizji, życie samo daje nam pomysły. Nie chodzi o pomysł ściągnięty jeden do jednego, ale inspirację. Potem jest burza mózgów i działamy. Mój życiowy partner związany jest z folklorem, jest instruktorem zespołu pieśni i tańca, więc z kultury narodowej przerobiłam różne rzeczy na warsztaty rękodzielnicze. Etnodesign jest bardzo modny, dzieci uwielbiają malować na plecakach czy coś przerabiać w tym stylu. Jesteśmy firmą, która w Polsce mocno etnodesign propaguje. Oprócz tego stworzyliśmy grę terenową Skarb Narodów, gdzie znajdziemy nawet 25 stanowisk w klimacie retro/vintage z np. wagą sklepową z czasów PRL czy mapą z 1976 roku. Każde stanowisko powstało dlatego, że czytając, mocno zagłębiłam się w historię. Mówię o tym dlatego, że praca animatora to nie tylko rozśmieszanie dzieci i puszczanie z nimi baniek mydlanych, ale coś więcej. Dlatego animatorzy powinni cały czas obserwować, czytać i dokształcać się. Nie można myśleć szablonowo, tylko trzeba być otwartym na kreatywne pomysły i rozwiązania, a nawet czasowego odejścia od tematu samych dzieci.
Decydując się na zajęcie w roli animatora podczas eventów dla dzieci czy dorosłych, trzeba liczyć się z tym, że weekendy będą zajęte pracą, a w sezonie obowiązkom służbowym trzeba poświęcić siedem dni w tygodniu.
– Często nawet jeśli zatrudnia się profesjonalną ekipę, klientowi i tak zależy, aby to właściciel, który np. już kiedyś prowadził u niego animacje, teraz też to zrobił. Trudno jest odmówić, aby nie stracić klienta. Jednak warto do swojej pracy podchodzić tak, aby myśleć o pracownikach jak o drużynie, w której jedna osoba może z powodzeniem zastąpić drugą – mówi Anna Szubert.
Zakładamy firmę organizującą eventy dla dzieci
KOSZTY INWESTYCYJNE
(przy założeniu, że nie wynajmuje się lokalu na biuro i magazyn)
- strona internetowa: 8 tys. zł
- zakup niezbędnego sprzętu pomagającego w prowadzeniu imprez: 20 tys. zł
RAZEM: 28 tys. zł
KOSZTY MIESIĘCZNE
- marketing: 1 tys. zł
- wynagrodzenie instruktora: 8 tys. zł
- zakup gadżetów na eventy: 2 tys. zł
- obecność na targach branżowych (nie każdy miesiąc): 1 tys. zł
RAZEM: 12 tys. zł
SPODZIEWANE PRZYCHODY MIESIĘCZNE
- eventy dla osób prywatnych, wesela, komunie itp.: 10 tys. zł
- imprezy dla firm, pikniki itp.: 14 tys. zł
RAZEM: 24 tys. zł
SPODZIEWANE DOCHODY MIESIĘCZNE
24 tys. zł minus 12 tys. zł
DOCHÓD PRZED OPODATKOWANIEM
12 tys. zł
Przedstawione zestawienie jest jedynie przykładowe – sugerujemy wykonanie własnego biznesplanu dla konkretnych warunków biznesowych.
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
Żywica epoksydowa to materiał, który zdobył popularność we wnętrzach, w ogrodach i jubilerstwie. Łatwość obróbki stwarza spore możliwości osobom, które wcześniej pracowały w zupełnie innych branżach.
Kiedy nadchodzi nowy rok, ludzie hucznie świętują i odpalają efektowne fajerwerki. Puszczanie pieniędzy z dymem jest wodą na młyn dla firm, które na strzelaniu chcą zarobić i osiągają pewny zysk.
Dzięki nowoczesnym technologiom rozwiązania usprawniające telefonię biznesową mają nowe pola do manewru. Ringostat podpowiada, jak dobrze wykorzystać ten trend.
Catering dla psów – niszowy biznes zaczął zaspokajać realne potrzeby właścicieli czworonogów na tyle, że coraz więcej osób korzysta z tego rozwiązania. Ile można zarobić, karmiąc czyjeś zwierzęta?
Warsztaty kulinarne dla dzieci, które łączą zabawę z nauką zdrowych nawyków żywieniowych, to dobry pomysł na biznes, zwłaszcza w czasach, gdy coraz więcej osób zwraca uwagę na zdrowy styl życia.
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Greathouse chce otworzyć 50 placówek w Polsce. Kto może zostać franczyzobiorcą marki?
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
Stworzyli glamping, czyli alternatywną formę wypoczynku zapewniającą bliski kontakt z przyrodą. Ilona Wrońska i Leszek Lichota zapewniają, że ich Forrest Glamp to idealne miejsce, aby nabrać dystansu i zapału do pracy.
Gastronomia, bankowość, usługi? Sprawdzamy, jakie branże i koncepty franczyzowe dobrze radzą sobie na rynku i jaki pomysł na biznes najprawdopodobniej sprawdzi się w 2024 roku.
Lodolandia & Kołacz na Okrągło wykorzystuje elastyczność oferty i szybki rebranding, by zapewnić ciągłość biznesu przez cały rok. Jak działa taki model biznesowy?
POPULARNE NA FORUM
Co sądzicie o Oskrobie?
Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...
Oszukani przez franczyzodawcę
Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?
Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...
piszę pracę na temat franchisingu :)
hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché
przeciez to złodzieje
piszę pracę na temat franchisingu :)
Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...