Pieniądze w skarpetkach
Polski rynek skarpetek jest zdominowany przez tanie produkty z Chin. Dlatego niełatwo zaistnieć w tej branży młodym przedsiębiorcom. Wielu się to jednak udało, dzięki oryginalnym pomysłom. Jednym z przykładów biznesowego sukcesu jest marka Zooksy. Firma powstała w styczniu 2014 roku. Daria Skopińska i Dominik Pięta najpierw zakochali się w sobie, a potem doszli do wniosku, że chcą założyć też razem biznes. – Moja mama prowadzi firmę zajmującą się farbowaniem skarpet, a tata Dominika jest udziałowcem rodzinnej firmy produkującej skarpety od prawie 20 lat. Mieliśmy inne plany na życie, ja pracowałam w domu mediowym, a mąż w firmie z branży budowlanej. Na produkcję skarpet namówił nas tata Dominika, ponieważ chciał, żebyśmy w przyszłości zajęli się prowadzeniem rodzinnej firmy „Pięta”. Nie było to spełnieniem naszym marzeń, ale postanowiliśmy spróbować – opowiada Daria Skopińska-Pięta.
Wrócili z Warszawy do Łowicza, kupili trzy maszyny, wynajęli halę na terenie firmy Pięta i postanowili stworzyć markę Zooksy.
– Na początku nie było łatwo, musieliśmy nauczyć się wszystkiego od podstaw, nie obyło się bez wpadek i wielu błędów. Wszyscy namawiali nas do standardowego prowadzenia firmy, sugerowano nam stare metody sprzedaży i podsuwano tradycyjne kanały dystrybucji: hurtownie, markety, małe sklepy. To nas jednak nie kręciło, było nudne, mało opłacalne, a w szczególności nie dawało nam satysfakcji. Postawiliśmy na własne pomysły i odważnie wkroczyliśmy w zupełnie nowe kierunki produkcji. Stworzyliśmy markę Zooksy Kolorowe Skarpetki z Polski, jedną z pierwszych w kraju, która miała w swojej ofercie odważne, kolorowe i niestandardowe skarpety – opowiada Daria Skopińska-Pięta.
Sushi skarpetki
Zaczęli kupować coraz więcej maszyn produkcyjnych. Postanowili też skupić się na projektach indywidualnych dla marek odzieżowych i firm prywatnych. Do tej pory powstało kilkaset takich projektów. Cały czas myśleli też o tym, jak się wyróżnić.
– Pewnego dnia, podczas lunchu z naszym znajomym Cyprianem Iwuciem wpadliśmy na pomysł, aby zrobić coś zupełnie szalonego, mianowicie „sushi skarpetki”. Wszyscy znajomi po fachu uważali nas za wariatów, przekonywali, że to, co chcemy stworzyć, jest trudne, że nikt tego nie kupi, a także, że jest to zbędny bajer i szkoda naszej pracy. Na szczęście pomylili się. Skarpetki sushi podbiły serca ludzi na całym świecie, sprzedawane są w całej Europie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, a nawet trafiają do Japonii – opowiada Daria Skopińska-Pięta. Po „Sushi Socks Box”, czyli skarpetkach ułożonych w opakowaniu w taki sposób, że do złudzenia przypominają sushi, powstały także „Pizza Socks Box”, a najnowszy projekt to „Jar Socks”, czyli skarpety naśladujące przetwory zamknięte w słoiku.
Pomysłodawcy Zooksy znaleźli dla siebie także jeszcze jedno pole do popisu.
– Cztery lata temu przypadkiem trafił do nas Igor Konefał, menedżer parku trampolin 646 w Warszawie. Szukał producenta, który będzie mógł stworzyć skarpety antypoślizgowe do Hangaru 646. I tak po wielu miesiącach wspólnej pracy, ogromnej liczbie testów, poszukiwaniach najlepszych materiałów i maszyn, otworzyliśmy swoją własną drukarnię sitodrukową, wyspecjalizowaną w produkcji skarpet antypoślizgowych do parków trampolin. Projektujemy skarpety, produkujemy je oraz drukujemy warstwę antypoślizgową w jednym miejscu – opowiada Daria Skopińska-Pięta.
Dzisiaj Zooksy zaopatruje ok. 80 proc. parków trampolin w Polsce, ma też klientów za granicą, m.in. w Niemczech oraz Hiszpanii.
Nie do pary
W 2014 roku Adrian Morawiak i Maciej Butkowski stworzyli Many Mornings, firmę specjalizującą się w skarpetkach… nie do pary.
– Moi rodzice mają dziewiarnię i od 25 lat produkują skarpetki. Dzięki ich pomocy mieliśmy zapewnione pełne zaplecze technologiczne i mogliśmy skupić się na tworzeniu unikalnych wzorów – opowiada Adrian Morawiak.
Od czasu do czasu wykonywał zabawne skarpetki dla znajomych jako prezent.
– Ludzie zawsze zwracali uwagę na te eksperymenty, podobały się także znajomym – dodaje. Z wykształcenia jest psychologiem. Natomiast Maciej Butkowski, fotograf, zawsze marzył o własnym biznesie. Znali się od lat i postanowili połączyć siły. Pierwsze kilka maszyn, w listopadzie 2014 roku wydzierżawili od taty Adriana. Przy kolekcji świątecznej tworzyli skarpetki nie do pary – jedną zdobiły ryby, a drugą łuski. Seria sprzedała się szybko, a jej twórcy ostatecznie doszli do wniosku, że warto pójść właśnie w kierunku asymetrycznych skarpetek. Niby jedna do drugiej nie pasuje, ale jednak coś je łączy.
– Od prawie dwóch lat tworzymy wyłącznie skarpetki nie do pary. Cały czas produkujemy w zakładzie moich rodziców, ale co rok dokupujemy nowe maszyny – mówi Adrian Morawiak.
Firma postawiła też na CSR, czyli tzw. społeczną odpowiedzialność biznesu.
– Od początku zakładaliśmy, że jeżeli biznes pozwoli nam generować zyski, to będziemy się nimi dzielić z innymi. Dlatego stworzyliśmy akcję SHARE A PAIR, która polegała na tym, że zakup każdej pary skarpetek skutkował wysłaniem kolejnej pary dla potrzebujących. Udało nam się przekazać blisko 100 tys. par skarpet. Jednak nasze moce produkcyjne okazały się być za małe na dodatkową produkcję, więc zmieniliśmy formułę i teraz przeznaczamy 5 proc. dochodów na akcje charytatywne – mówi Adrian Morawiak.
Zabawy językowe
Kolorowe skarpetki nie do pary produkuje również firma Spox Sox, która ruszyła na przełomie 2015 i 2016 roku.
– Mieliśmy dość białych, czarnych i szarych skarpetek, które są po prostu nudne. Sami nosiliśmy kolorowe skarpety i doskwierał nam brak rozbudowanej oferty tego produktu w Polsce. Kiedy rozpoczęliśmy pierwsze rozważania nad startem biznesu, w Polsce można było kupić albo bardzo drogie skarpety zagranicznych marek, albo zamówić wątpliwe jakościowo skarpety z Chin. W taki sposób zidentyfikowaliśmy swoją niszę i postanowiliśmy rozpocząć produkcję skarpet z odważną kolorystyką, unikalnym wzornictwem, o bardzo dobrej jakości, ale w rozsądnej cenie – opowiada Konrad Fajferek, współwłaściciel Spox Sox.
Wcześniej nie miał pojęcia o produkcji skarpet.
– Byliśmy laikami, dlatego do startu działalności przygotowywaliśmy się blisko rok: poznawaliśmy specyfikę produkcji, projektowaliśmy wzory, nawiązywaliśmy kontakty handlowe i budowaliśmy sklep internetowy – wspomina Konrad Fajferek.
Dzisiaj znakiem rozpoznawczym produktów Spox Sox są zabawy językiem polskim. Firma tworzy skarpetki asymetryczne, których wzory są inspirowane popularnymi powiedzeniami, przysłowiami czy też homonimami. Na przykład na jednej skarpetce widnieje owoc kiwi, a na drugiej ptak kiwi.
Po niespełna dwóch latach działalności marka stała się rozpoznawalna w Polsce i zbudowała silną pozycję za granicą.
– Przez ostatnie trzy ata wysłaliśmy nasze skarpetki do ponad 40 krajów na świecie, a w wielu z nich mamy stałych partnerów handlowych. Nasze główne rynki zbytu to kraje Europy Zachodniej, USA i Australia. Nie brakuje również bardziej egzotycznych miejsc, takich jak: Bahamy, Filipiny, Indonezja, Nowa Zelandia, Meksyk, Kuwejt i wiele innych. Sprzedaż zagraniczna generuje u nas średnio 40-50 proc. obrotów – mówi Konrad Fajferek.
Trudny biznes
Zdaniem producentów skarpetek w ich branży panuje ogromna konkurencja.
– Nawet rynek kolorowych skarpet, mimo dość wąskiej specjalizacji, cechuje się wysoką konkurencją. Tradycja włókiennicza często przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, a kolejne marki powstają przy zakładach należących do rodziców, stanowiąc świetne zaplecze na start – mówi Konrad Fajferek.
Szczególnie województwo łódzkie słynie z dużej liczby firm produkujących skarpety.
– W samym Łowiczu jest około 20 producentów, więc konkurencja jest bardzo duża i trzeba się napracować, aby wyróżnić się na tle innych. Wielu małych producentów zamyka swoje hale produkcyjne, narzekając na brak pracy oraz zalanie rynku chińskimi produktami – mówi Daria Skopińska-Pięta.
Stworzenie własnego zakładu produkcyjnego wymaga inwestycji rzędu co najmniej kilku milionów złotych.
– Jedna maszyna do produkcji skarpet kosztuje między 30 a 120 tys. zł. Jeśli chcemy wyprodukować 100 tys. par skarpet w miesiącu, musimy posiadać park maszynowy zaopatrzony w prawie 30 maszyn. A to tylko część kosztów wyposażenia produkcji – zwraca uwagę Konrad Fajferek.
Dlatego młodym przedsiębiorcom może się bardziej opłacać wynajem wolnych mocy produkcyjnych w istniejących już zakładach. Wiąże się to jednak z wieloma ograniczeniami.
– Przede wszystkim jest to mało elastyczne rozwiązanie. Posiadając własną linię produkcyjną, możemy wyprodukować dowolną skarpetkę w dowolnym czasie. Ponadto spędzamy mnóstwo czasu na projektowaniu i testowaniu naszych pomysłów. Nie byłoby takiej możliwości w wynajętym zakładzie. Kolejną barierą jest także minimalna liczba zamówienia. Często należy zlecić spore ilości z danego modelu bez gwarancji, że on się spodoba i przyjmie na rynku – mówi Adrian Morawiak.
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
Warsztaty kulinarne dla dzieci, które łączą zabawę z nauką zdrowych nawyków żywieniowych, to dobry pomysł na biznes, zwłaszcza w czasach, gdy coraz więcej osób zwraca uwagę na zdrowy styl życia.
Świąteczne warsztaty dla rodzin i firm przez cały grudzień cieszą się dużym zainteresowaniem. Kto może w ten sposób zarabiać?
Zamiast kupować, można pożyczyć. Zysk z pożyczania mają ci, którzy użyczają rzeczy, a także ci, którzy je użytkują. Na zarobek liczą też pośrednicy. Dla nich to dobry sposób na biznes.
Bilard jest popularną rozrywką i dość prostą grą. Trzeba kijem posłać bilę do łuzy. Kto trafia, ten wygrywa – tak samo jak w biznesie. Własny klub bilardowy może być trafną inwestycją.
Firmy oferujące warsztaty malowania połączone z degustacją wina zyskują na popularności. Jak otworzyć taki biznes?
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Gastronomia, bankowość, usługi? Sprawdzamy, jakie branże i koncepty franczyzowe dobrze radzą sobie na rynku i jaki pomysł na biznes najprawdopodobniej sprawdzi się w 2024 roku.
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Paweł Marynowski z ZapieCKanek startuje z franczyzą. Czym zapiekanki jego marki wyróżniają się od konkurencji?
Dwa gabinety pod szyldem Yasumi to za mało dla Aleksandry Michalskiej. Jakie ma plany na rozwój?
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
POPULARNE NA FORUM
Co sądzicie o Oskrobie?
Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...
Oszukani przez franczyzodawcę
Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?
Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...
piszę pracę na temat franchisingu :)
hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché
przeciez to złodzieje
piszę pracę na temat franchisingu :)
Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...