Klub bilardowy: Biznes przy stole z bilami

Koszty sprzętu / Zestaw bil to wydatek od 300 zł w górę. Do tego kilka trójkątów (koszt plastikowego przyrządu to ok. 30 zł za sztukę), aby uporządkować bile na stole przed rozbiciem i rozpoczęciem rozgrywki. Co jeszcze? Z drobiazgów – kreda bilardowa (40 zł za dwie sztuki). No a z rzeczy oczywistych – kije ze stojakami. Tu liczy się marka – można grać kijem za 170 zł i takim za ponad 3 tys. zł. Nie wypada zapominać o oświetleniu nad każdym stołem – standardowy zestaw czterech kloszowych lamp kosztuje ok. 500 zł.
Środa
20.11.2024
Bilard jest popularną rozrywką i dość prostą grą. Trzeba kijem posłać bilę do łuzy. Kto trafia, ten wygrywa – tak samo jak w biznesie. Własny klub bilardowy może być trafną inwestycją.
 

Eddie „Fast” Felson to stary mistrz bilardowy, który przeszedł na sportową emeryturę i handluje whisky po hotelach i lokalach. Pewnego razu spotyka Vincenta – zdolnego chłopaka, który z łatwością ogrywa przy stole wszystkich rywali. Eddiemu przypomina się młodość, inwestuje więc w młodziana i zabiera w trasę, której zwieńczeniem jest turniej w Atlantic City.

Podczas przygotowań wybucha konflikt między mistrzem i uczniem, więc na zawodach startują osobno. Los chce, że w drabince turniejowej wpadają na siebie. Wygrywa Eddie, ale Vincent przyznaje później, że się podłożył – dał zwyciężyć weteranowi, obstawił swoją porażkę i w podzięce za wszystko podzielił się z Eddiem nagrodą. Małolat nie potrzebuje pieniędzy, bo już zdobył sławę i niejeden turniej jeszcze w życiu wygra.

To fabuła filmu Martina Scorsese „Kolor pieniędzy”. Felsona gra podstarzały gwiazdor hollywoodzkiego kina Paul Newman. A jego młodocianego rywala – Tom Cruise. Stawką w tej rozrywce przy bilardowym stole jest sława, honor i pieniądze. O tych ostatnich nie sposób zapomnieć, jeśli wygrana ma dobrze smakować.

O ile rozgrywka przy stole nie musi służyć podbijaniu stawki, o tyle bez pieniędzy nie da się robić bilardowego biznesu. Tu potrzeba determinacji Felsona, który nie przyjmuje darowanej gotówki od Vincenta i w półfinale nagle rezygnuje z udziału w turnieju. Mistrz marzy tylko o uczciwej walce ze swoim uczniem. „A jeśli skopię ci tyłek?” – pyta Vincent. „Wstanę i dam ci jeszcze jedną szansę. A jeśli nie pokonam cię dziś, zrobię to za miesiąc” – odpowiada Eddie.

Z taką wiarą w siebie da się wygrać każdy turniej i robić każdy biznes.

Otwórz klub od zera

Do biznesu bilardowego można podchodzić na dwa sposoby. Bo drogi do sukcesu są różne. Pierwsza prowadzi naokoło, w myśl zasady „zrób to sam”. Zacząć od początku, zupełnie od zera? Tak też powstają firmy: nie mamy nic poza pomysłem, biznesplanem i kapitałem.

Jeśli decydujemy się na taki właśnie bilardowy koncept, szukamy lokalizacji, żeby ją wynająć, wyremontować, wyposażyć i dopiero wówczas wystartować. Malowanie, przebudowa wnętrza, położenie podłogi, wstawienie baru – to niemały wydatek na start. Koszty remontu liczone są od metrażu. Przeciętny klub zajmuje powierzchnię 300-400 mkw.

Kiedy remont mamy za sobą, wypada zainwestować w sprzęt – kupić telewizor, automaty do gry, no i stoły bilardowe. Jeśli otwieramy osiedlowy salon gier w niedużym mieście, pięć stołów wydaje się optymalnym rozwiązaniem. Ceny są dość zróżnicowane – w zależności od klasy sprzętu. W modzie są rozkładane modele, które po zakończeniu rywalizacji można złożyć – zsunąć blat, przykryć płytą i… usiąść do obiadu. Ale wielofunkcyjne stoły do grania i jedzenia dobre są w domach. Klienci natomiast nie potrzebują takich udziwnień. Przecież przychodzą do klubu, aby wyrwać się z domu.

Ile kosztuje standardowy stół? – Wszystko zależy od gatunku materiału, z którego jest wykonany. Mamy w ofercie modele m.in.: z dębu, olchy czy buka. Najwięcej kosztują stoły dębowe, bo do ich produkcji wykorzystano drogi materiał. Ale standardowy stół z płytą kamienną i akcesoriami jest do dostania już za 10 tys. zł – mówi Grzegorz Stanowski z firmy Grek, która specjalizuje się w produkcji stołów bilardowych.

Można kupić wszystko w pakiecie albo osobno – oddzielnie stół, oddzielnie dodatki. Zestaw bil to wydatek od 300 zł w górę. Do tego kilka trójkątów (koszt plastikowego przyrządu to ok. 30 zł za sztukę), aby uporządkować bile na stole przed rozbiciem i rozpoczęciem rozgrywki. Co jeszcze? Z drobiazgów – kreda bilardowa (40 zł za dwie sztuki). No a z rzeczy oczywistych – kije ze stojakami. Tu liczy się marka – można grać kijem za 170 zł i takim za ponad 3 tys. zł. Nie wypada zapominać o oświetleniu nad każdym stołem – standardowy zestaw czterech kloszowych lamp kosztuje ok. 500 zł.

Reasumując, na uruchomienie klubu od zera potrzeba minimum pół miliona złotych. Koszty rosną dwukrotnie, jeśli lokal ma powstać w mieście takim jak Wrocław, Kraków czy Warszawa.

Odkupić gotowy obiekt

Powyższy zarys biznesplanu to ściągawka dla zdeterminowanych do robienia wszystkiego samemu. A gdyby przyjść na gotowe? Proszę bardzo, jest szansa odkupić klub bilardowy z ogłoszenia. W podkrakowskiej miejscowości były właściciel wystawił urządzony salon gier za 300 tys. zł. W środku – poza pięcioma stołami do bilardu z kompletem kijów i bil – stoi jeszcze automat do gry w darty (tarcze z rzutkami), stoły z piłkarzykami oraz sala dla VIP-ów, którzy potrzebują pograć i porozmawiać we własnym zaciszu.

Ten model biznesowy nie wymaga żmudnych inwestycji. Klub jest wyposażony, w pełni funkcjonalny, nie trzeba się martwić remontem oraz zakupem sprzętu. Na miejscu są pracownicy, którzy mają doświadczenie w obsłudze klienta i organizowaniu imprez oraz turniejów. Były właściciel zostawił wypromowaną markę, czyli gotowy obiekt z bazą klientów, którzy regularnie przychodzą pograć. Pozostaje tylko nie zmarnować potencjału.

Klub z ogłoszenia zajmuje lokal użytkowy o powierzchni ponad 400 mkw. Jeśli przyszłego inwestora nie stać na kupno klubu za gotówkę, może zdecydować się na transakcję ratalną. Miesięczna rata kredytu wynosi ok. 1,6 tys. zł miesięcznie. A pośrednikiem w transakcji jest biuro nieruchomości.

Otwartym pozostaje pytanie o strategię biznesową: lepiej zacząć od zera czy jednak przyjść na gotowe? Co zajmie dłużej, co wyjdzie taniej?

Bilard w małej miejscowości…

– Bardziej opłaca się zainwestować środki w już urządzony salon gier. Na ten cel wystarczy mieć 200 tys. zł – uważa pan Krzysztof z małej miejscowości na Pomorzu, który w maju bieżącego roku odkupił od poprzedniego właściciela lokalny klub bilardowy.

Lokal zajmuje 350 mkw. W środku jest sześć stołów bilardowych, które na potrzeby ponownego otwarcia zostały odrestaurowane. Remontu wymagała także kuchnia. Nowy właściciel prowadzi firmę wykończeniową, więc na odświeżeniu lokalu akurat zaoszczędził. To pozwoliło przekierować środki na inne cele i podrasować odkupiony obiekt. I tak przy każdej loży pod sufitem został zainstalowany nowy telewizor, bo do tej pory w lokalu był tylko jeden. Teraz każda grupa zawodników, która przyjdzie pograć w bilard, będzie mogła śledzić np. mecze w telewizji, nie przerywając rozgrywki. To jeden z pomysłów na przyciągnięcie klienteli.

Biznes jest w rozruchu. Przedsiębiorcy z Pomorza pomaga małżonka. Personel uzupełniają dwie barmanki. Z czasem kadra zostanie poszerzona. Na razie trzeba liczyć każdą złotówkę. A miesięczny wynajem odkupionego lokalu to wydatek rzędu 6-7 tys. zł plus opłaty.

Do tego dochodzą bieżące koszty. – Po roku będę wymieniał wszystkie stoły. Kije pewnie częściej, ponieważ one szybko się zużywają. Jeśli użytkownik nie ma wprawy lub dopiero zaczyna przygodę z bilardem, nie uderza lekko, tylko na siłę. A sprzęt cierpi – tłumaczy pan Krzysztof, który liczy, że inwestycja zwróci mu się po roku.

…i w dużym mieście

Zdaniem Piotra Jastrzębskiego, właściciela klubu bilardowego Falcon na warszawskiej Białołęce, w miejscowościach poniżej 20 tys. mieszkańców taka inwestycja nie ma szansy powodzenia. Biznes bilardowy nie wytrzyma konkurencji ze strony lokalnej gastronomii. Na obrzeżach Warszawy jest łatwiej – każdy chce się rozerwać, ale do centrum daleko. Osiedlowy klub to dobra oferta dla sąsiedzkiej społeczności – planując wieczorną rozrywkę, ludzie nie muszą podróżować po mieście. Mają bilard pod domem.

– Wśród gości mamy sporo lokalnych przedsiębiorców, to 50-80 osób, które mogą w ciekawym miejscu spotkać się również w celach biznesowych, napić dobrego piwa i posłuchać muzyki na żywo. Kolorowe drinki i strefa chill out na wygodnych kanapach i poduchach przyciągają również damskie towarzystwo, co sprawia, że niektóre wieczory zdominowane są przez żeńską klientelę – mówi Piotr Jastrzębski.

W Falconie godzina bilardu kosztuje 40 zł. Piwo butelkowe można kupić za 13 zł, a kraftowe z nalewaka za 20 zł. Najlepszy klient to osiedlowy klient – przyjdzie, pogra, posiedzi i zostawi 100 zł. Wśród stałych klientów są jednak i tacy, którzy mogą wziąć udział w turniejach i liczyć na karnety czy zniżki przy barze.

Przedsiębiorca musi sobie jednak radzić z biznesowymi przeciwnościami losu. – Bilard jest biznesem z wysokim progiem wejścia finansowego. Wynająłem lokal w stanie deweloperskim i musiałem go od podstaw wyposażyć, część robót wykonałem własnymi siłami. Dzisiaj, jeśli musiałbym wszystko zlecić zewnętrznej firmie, to by kosztowało około 1,2 mln zł. Jeśli ktoś myśli o otwarciu takiej działalności, powinien przede wszystkim mieć duże pieniądze. A po drugie dużo szczęścia do lokalizacji. Lepiej nie najmować lokalu w bloku z mieszkańcami, bo będą ciągłe skargi, że jest za głośno. Centrum handlowe jest sensowniejszą opcją, ale sklepy spożywcze mogą podbierać klientów. Idealne rozwiązanie to wolnostojący budynek – radzi Piotr Jastrzębski.

Niestety, czynsze w Warszawie są horrendalnie drogie. Wynajmujący potrafią żądać około 100 zł za metr. Właściciel Falcona płaci za najem 20 tys. zł miesięcznie (ma lokal o powierzchni 430 mkw.), ale przyszłym przedsiębiorcom radzi, aby próbowali utargować maksymalnie 30 zł za mkw. A przecież to niejedyne koszty, jakie ponosi firma – trzeba zapłacić pracownikom. Piotr Jastrzębski zatrudnia w sumie siedem osób, w tym barmanów, którzy liczą na zarobki w okolicach 7 tys. zł brutto.

Jak wyjść na swoje? Klub z Białołęki zarabia nie tylko na udostępnianiu stołów oraz na utargu z baru, ale też na koncertach i stand-upach. Przyjeżdżają gwiazdy rocka (Golden Life, Big Cyc) oraz znani aktorzy komediowi (Rafał Rutkowski). W czwartki i niedziele, kiedy organizowane są imprezy, Falcon potrafi sprzedać komplet biletów (240 miejsc) po 40-70 zł. Opłacało się zainwestować w swoje nagłośnienie, oświetlenie i budowę sceny, bo to zmniejsza koszty przygotowania takich eventów.

Latem jest najtrudniej. W wakacje obroty spadają prawie o dwie trzecie, bo ludzie są na urlopach albo siedzą w ogródkach piwnych. Wraz z nadejściem jesieni lokal zaczyna zapełniać się gośćmi. Wtedy przychodzi okres zarobkowych żniw, szczególnie między piątkiem a niedzielą. Największy biznes robi bar, który generuje ok. 70 proc. całego przychodu.

– W kwestii przychodów absolutne miesięczne minimum to 100 tys. zł. Wówczas będziemy spinać koszty. Żeby jednak czuć się bezpiecznie w tym biznesie, trzeba zarabiać 150 tys. zł. To daje zysk i poduszkę finansową – podsumowuje Piotr Jastrzębski.

 

Otwieramy klub bilardowy

KOSZTY INWESTYCYJNE

  • remont i przysposobienie lokalu: 350 tys. zł
  • zakup dziesięciu stołów bilardowych: 100 tys. zł
  • akcesoria (bile, kije, trójkąty, oświetlenie): 20 tys. zł
  • automat do darta: 12 tys. zł
  • trzy stoły do piłkarzyków: 18 tys. zł
  • telewizor przy każdym stanowisku: 50 tys. zł
  • wyposażenie baru (zatowarowanie i zakup urządzeń): 30 tys. zł

RAZEM: 580 tys. zł

KOSZTY MIESIĘCZNE

  • czynsz za wynajem lokalu: 20 tys. zł
  • opłaty za media: 5 tys. zł
  • marketing: 1 tys. zł
  • dwóch barmanów: 14 tys. zł
  • uzupełnienie baru i utrzymanie gastronomii: 6 tys. zł

RAZEM: 46 tys. zł

SPODZIEWANE PRZYCHODY MIESIĘCZNE

150 tys. zł

SPODZIEWANE DOCHODY MIESIĘCZNE

150 tys. zł minus 46 tys. zł

DOCHÓD PRZED OPODATKOWANIEM

104 tys. zł

Przedstawione zestawienie jest jedynie przykładowe – sugerujemy wykonanie własnego biznesplanu dla konkretnych warunków biznesowych.


Piotr Jastrzębski, właściciel klubu bilardowego Falcon / "Wśród gości mamy sporo lokalnych przedsiębiorców, to 50-80 osób, które mogą w ciekawym miejscu spotkać się również w celach biznesowych, napić dobrego piwa i posłuchać muzyki na żywo. Kolorowe drinki i strefa chill out na wygodnych kanapach i poduchach przyciągają również damskie towarzystwo, co sprawia, że niektóre wieczory zdominowane są przez żeńską klientelę".

POPULARNE NA FORUM

Co sądzicie o Oskrobie?

Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...

8 wypowiedzi
ostatnia 25.06.2024
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?

Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...

33 wypowiedzi
ostatnia 08.01.2024
Oszukani przez franczyzodawcę

Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...

48 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?

Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...

40 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?

14 wypowiedzi
ostatnia 24.05.2023
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché

przeciez to złodzieje

1 wypowiedzi
ostatnia 04.05.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...

14 wypowiedzi
ostatnia 23.04.2023
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu

Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...

211 wypowiedzi
ostatnia 13.03.2023