Jak zarobić na youtubie?
YouTube jest drugą największą wyszukiwarką na świecie, po Google (który jest właścicielem YouTube’a). Cokolwiek tam wstawisz, automatycznie winduje cię w wynikach wyszukiwania danego tematu. W dodatku jest to ten rodzaj reklamy, który nie znika. Filmy zamieszczone na YouTubie zostają, a odbiorcy, nawet po latach, oglądają je jak seriale.
Na YouTubie każdy staje się marką i na nią pracuje. Nie zawsze liczy się zarobek uzyskiwany wprost z reklam. Są takie przedsięwzięcia, którym nawet nie wypada zarabiać na YouTubie, np. trudno sobie wyobrazić bank obłożony reklamami.
Jakość to pieniądz
Na szczęście influencerzy coraz lepiej rozumieją ten mechanizm i starają się dbać o jakość umieszczanych materiałów sponsorowanych, za którymi podążają coraz większe pieniądze. – Sześć lat temu zrezygnowałem z telewizji jako takiej z przekonaniem, że wchodzimy w czasy absolutnej rewolucji wideo, w której na reklamę będzie stać każdego. Np. zrobienie kilkusekundowej wizytówki manikiurzystki kiedyś kosztowało kilka tysięcy złotych, a teraz specjalistka może sama ją nakręcić za pomocą telefonu i darmowej aplikacji. I ten rynek cały czas rozszerza się, a nie kurczy – tłumaczy Paweł Kwaśniewski, producent wideo z sieci partnerskiej Video Brothers.
Według obiegowej opinii, YouTube to śmieszne filmiki dla dzieciaków. Okazuje się, że to nieprawda, a im więcej jest youtuberów, tym wyższa jest jakość filmów. Coraz trudniej jest zarobić na taniej sensacji, a filmy na YouTubie są coraz częściej używane jako czysto biznesowe narzędzia.
Żaden z naszych rozmówców nie żałuje, że na swoim kanale postawił na jakość, a nie na ilość. – Tuż pod powierzchnią rozrywki jest wyspecjalizowana wiedza, która dostarcza bardzo wartościowych treści. I to takiej, której widz sam szuka, a nigdzie indziej nie znajduje – mówi Paweł Kwaśniewski.
A jakość treści przekłada się wprost na pieniądze. Na przykład kanał czysto rozrywkowy, który ma ćwierć miliona subskrybentów (700 tys. wyświetleń odcinka), wypracowuje miesięczny przychód na poziomie 300 zł. Z kolei kanał inwestycyjno-giełdowy, który ma mniej niż 2 tys. subskrybentów (500 wyświetleń odcinka), miesięcznie zarabia 1 tys. zł. Dlaczego? Bo kanał rozrywkowy niewysokich lotów ma CPM (cena reklamy za tysiąc wyświetleń odcinka) na poziomie kilku złotych, a biznesowy kilkudziesięciu złotych. Przyczyną tej sporej różnicy jest właśnie jakość filmów, o którą kanał biznesowy dba, a rozrywkowy niekoniecznie. Za niewybredne treści, przekleństwa itp. YouTube wręcza tzw. żółtego dolara. Wyświetlenie tego znaczka przy filmie to komunikat, że dany kanał jest nieodpowiedni dla większości reklamodawców. Za to do kanałów merytorycznych przyciąga reklamodawców jakość i oglądalność, za którą chętni są zapłacić.
Co to oznacza dla przedsiębiorcy? To, że używając YouTube'a, może zaprezentować jakość: towaru, usługi, wiedzę ekspercką i jeszcze na tym zarobić.
Pasja, praca, pieniądze
Jakie warunki należy spełnić, żeby osiągnąć sukces na YouTubie? Na pewno trzeba mieć dobry pomysł na kanał i ciężko pracować. Ale to nie wystarczy. – YouTube lubi szczerość, spontaniczność i konkretnego człowieka. Jest najbardziej bezpośrednim środkiem komunikacji, tu nie ma szklanej ściany, za którą można się schować. Youtuber otrzymuje natychmiastową informację zwrotną: lajk, subskrypcję, komentarz. To tworzy dialog. Na portalu czy w gazecie, autor schowany jest za informacją, redakcją, marką. Tutaj to my jesteśmy marką, dlatego musimy być autentyczni i odpowiedzialni – mówi Kaja Szafrańska, influencerka Jakbyniepaczec.pl. – Nie muszę szukać balansu pomiędzy byciem sobą a zarabianiem pieniędzy, bo okazało się, że mój sposób bycia okazał się idealnym sposobem na ich pozyskiwanie – dodaje Maciej Krawczyk z Footroll.pl.
Do czego przedsiębiorca może wykorzystać YouTube?
Według obiegowej opinii, YouTube to głównie filmy, których podstawowym celem jest reklama. I rzecz jasna taka wizytówka to rzecz cenna, a wręcz obowiązkowa dla przedsiębiorcy. Zwłaszcza że zupełnie darmowa. Przyjrzyjmy się zatem wszystkim narzędziom, jakie YouTube oferuje biznesowi.
Pierwsza, najprostsza rzecz, to wideowizytówka firmy. Każdy poważny przedsiębiorca powinien ją mieć.
Oczywiście ważna jest też reklama usług, marki, konceptu. W dodatku szybka, trwała i o ściśle zdefiniowanym zasięgu, stać na nią każdego. Wydatki pojawiają się dopiero wtedy, kiedy chcemy na kanale zarabiać.
Kanał na YouTubie doskonale sprawdza się jako narzędzie zarządzania wiedzą. Wideoszkolenia, podręczniki, filmy, przydatne zwłaszcza dla rozproszonych po świecie firm. Są one dostarczane do pracowników, do których chcemy dotrzeć. Jednocześnie od razu widzimy, czy pracownik obejrzał film,
i ile razy.
Kolejna rzecz to budowanie sieci klientów dla biznesu spoza YouTube – tak funkcjonuje model budowania społeczności, sprzedaży i realizacji zawodowej w jednym. Można to traktować jako inwestycję pasywną, czyli na samym kanale przedsiębiorca niewiele zarabia, ale to baza na przyszłość, bo wszystko, co zostało opublikowane, już na YouTube zostaje. Przedsiębiorca staje się znacznie bardziej wiarygodny dzięki temu, co robi publicznie. I dzięki temu buduje autentyczny dialog z klientem.
Od startu do sukcesu
Zdaniem influencerów, odbiorcy na YouTubie znajdują się sami. Ale to, co jest prawdziwym wyzwaniem, to przebicie się do nich. – Trzeba pracować długo i konsekwentnie. W pierwszym roku na nic nie liczyłem i faktycznie niewiele się zadziało, choć część ludzi znała mnie już z mediów finansowych – mówi Tomasz Jaroszek, influencer kanału Doradca.tv. – Na YouTube'a wszedłem po to, żeby wrzucić piosenkę w formacie wideo, Facebook nie miał wtedy jeszcze takich narzędzi. A właśnie na Facebooku prowadziłem fanpage o piłce nożnej, która od zawsze jest moją pasją. YouTube’a wtedy nie tylko nie znałem, ale nawet nie oglądałem – mówi Maciej Krawczyk, infuencer kanału Footroll.pl.
Kaja Szafrańska ma wykształcenie i doświadczenie stricte dziennikarskie. Mogłoby się wydawać, że będzie jej łatwiej zaistnieć na Youtubie.
– Doświadczenie na rynku wideo bardzo nam pomogło, bo mieliśmy już zaplecze, nie musieliśmy się uczyć montażu, mieliśmy sprzęt, kamery, na których pracujemy do dzisiaj. Za to doświadczenie dziennikarskie mi przeszkadzało, nie miałam wyczucia YouTube'a, który jest zupełnie innym medium niż tradycyjne, np. portale.
Influencerzy niechętnie opowiadają o swoich zarobkach, jednak przyznają, że byliby w stanie utrzymać siebie i swoje rodziny wyłącznie z pieniędzy zarobionych na YouTubie. Wszyscy wciąż inwestują w swój kanał.
Królestwo nisz
YouTube to ocean niezagospodarowanych nisz. Dla biznesu kanał na YouTubie wykorzystywany jest przede wszystkim jako wizytówka firmy i jej produktów. To, czy kochasz jako pracownik tej firmy jej produkty, nie ma znaczenia. W kanałach personalnych najważniejsza jest autentyczność. – Jak założę teraz kanał o hodowli kurczaków, to polegnę już na trzecim filmie. Hodowla kurczaków nie jest moim hobby, nie mam do tego serca i jest dla mnie wydumana. Za to dziewczyna, która moim zdaniem maluje fatalnie, wygrywa. Ma prawie 300 tys. wiernych fanów. Bo pokazuje pasję, mówi o tym tak, że ja jej wierzę. I jest w stanie to zmonetyzować – opowiada Paweł Kwaśniewski z Video Brothers. – Fajne jest to, że są nisze, które jeszcze w ogóle nie były wymyślone i zagospodarowane. Jestem fanem kanałów rolniczych na polskim YouTubie. Na przykład student krakowskiej uczelni, który prowadzi gospodarstwo rolne, opowiada o tym bardzo nowocześnie i lifestylowo, inny zakłada kamerę Go Pro na bronę i zasuwa z nią przez trzy godziny. Z jednej strony pokazują na tych kanałach bardzo specjalistyczną wiedzę, ale i są odtrutką dla mieszczuchów. Mieszczuchy oglądają, jak się żyje na wsi, a rolnicy otrzymują konkretną wiedzę. Oczywiście, ze względów komercyjnych doceniam bardzo popularne kanały, ale jestem absolutnym fanem niszy, bo to one zbierają wierną społeczność – dodaje Paweł Kwaśniewski.
Co to oznacza dla przedsiębiorcy? Że nie ma głupich pomysłów. Warto spróbować, bo przy użyciu YouTube'a można dotrzeć do ściśle wyspecjalizowanej grupy odbiorców.
Zdobyć i nie stracić
– Youtuberzy to są takie chodzące biznesy dla potencjalnych reklamodawców i partnerów. I tego nie da się ukryć – mówi Maciej Krawczyk, pomysłodawca Footroll, influencer kanału o piłce nożnej.
W osiągnięciu sukcesu jego kanału na YouTubie na pewno pomogły mu wiedza i doświadczenie marketingowe. – Nie musiałem nikogo pytać o radę, jak tworzyć i komunikować pewne przekazy. Trzeba patrzeć na siebie jak na korpo w skali mikro. Jesteś przede wszystkim marką i o nią musisz zadbać. Jeżeli przekonasz do siebie odbiorców szczerością i pomysłem, musisz zadbać o elementy marketingowe. Inaczej będzie ci ciężko stać się skutecznym biznesem – mówi Maciej Krawczyk.
Jego droga na YouTubie rozpoczęła się od opowiadania o hiszpańskiej piłce w kanale ogólnopiłkarskim. – Wystartowałem w 2013 roku przez przypadek. Piłka nożna jest moją pasją, więc prowadziłem na Facebooku czysto rozrywkowy fanpage na ten temat. Wszedłem na YouTube, żeby wrzucić piosenkę w formacie wideo. Gdybym wówczas wiedział, jakie możliwości daje YouTube, zacząłbym wcześniej i dzisiaj byłbym w zupełnie innym miejscu. Ale i tak jestem zachwycony wynikiem. Tym bardziej że prowadzę kanał tematyczny, a mój prowokacyjny styl wypowiedzi część osób odrzuca. Ale taki jest mój pomysł na kanał i to się sprawdziło – dodaje.
Swój sukces Maciej Krawczyk zauważył dopiero przy 90 tys. subskrypcji. – Zorganizowałem pierwsze spotkanie z fanami, którzy wypełnili dużą halę po brzegi. W dodatku okazało się, że każdy chce mieć ze mną zdjęcie. Wtedy zorientowałem się, że coś naprawdę fajnego się dzieje i trzeba się temu poświęcić. Do tego momentu łączyłem prowadzenie kanału z inną pracą. Jeszcze wcześniej zajmowałem się marketingiem, pracowałem dla dużych korporacji, np. dla MTV, HP, Inter Cars.
Zapytany, ile musiał zainwestować, aby osiągnąć taki sukces, opowiada: – Nie wydałem złotówki ani na subskrypcje, ani na reklamę filmu, ani na studio. Kiedyś moim greenscreenem (tło w ostrym nienaturalnym kolorze, na którym filmujemy, w jego miejsce podczas montażu możemy wstawić dowolne tło) była deska pomalowana na zielono, a pierwszym prompterem była żona trzymająca laptop na głowie. Polecam, aby brak funduszy zastąpić pomysłem – mówi Maciej Krawczyk. To, w co zainwestował z czasem, to rozwój kanału. – Kupiłem profesjonalne kamery, lampy, oświetlenie. Wybudowałem swoje studio w mieszkaniu. W tym z kolei pomógł mi brat, projektant wnętrz, skorzystałem ze wszystkich dostępnych zasobów. Dziś mogę powiedzieć, że albo robimy wszystko na 100 proc., albo nic.
Fakt, że youtuber ma dużo fanów, nie oznacza, że już ma pieniądze. Były gwiazdy, które odniosły ogromny sukces na polskim YouTubie, po czym przestawały publikować lub robiły to rzadziej i okazało się, że ludzie na nie nie czekali, przerzucali się na inne kanały. Trzeba podążać za potrzebami publiczności. Regularność i stała pora emisji pomagają w zwiększeniu na początku liczby odwiedzin. Publikowanie chaotyczne i stawianie na to, że YouTube sam coś podpowie, jest ryzykowne. Warto analizować, w jakich godzinach filmiki są oglądane. Nie ma jednej ogólnej prawdy dla całego YouTube'a. Każdy kanał ma dla siebie najlepszą porę.
– Wiem, co mógłbym zrobić, żeby mój kanał miał o wiele więcej subskrybentów. Ale nie zrobię tego. Etyka pracy jest bardzo ważna, również w kontekście zarobków. Jeżeli kanał na YouTubie to twoja praca, musisz dbać o dobry wizerunek, bo to jest w twoim interesie – mówi Maciej Krawczyk. – Moje działanie na YouTubie jest szczere i taka też jest informacja zwrotna od widzów. Gdybym parę rzeczy zmienił na kanale, byłby on znacznie bardziej popularny, przystępny, celowałbym tym samym do młodszego odbiorcy. A jednak zdecydowałem, że działam tak, aby na moim kanale nie było ani jednego filmu z żółtym dolarem, a odbiorca był w moim wieku.
Oglądamy seriale i zarabiamy
Kaja Szafrańska prowadzi kanał Jakbyniepaczec.pl.
– Tematyką dotyczącą seriali zaczęłam się zajmować, gdy pracowałam jako dziennikarka. Prowadziłam pierwszy blogoserwis im poświęcony. Razem z mężem, specjalistą na rynku wideo, trochę się na początku bawiliśmy, kręciliśmy filmy poświęcone serialom. I tak z zainteresowań zawodowych, z pracy dla kogoś, zrobiliśmy własny biznes – mówi Kaja Szafrańska.
Zapytana, skąd wiedziała, że kanał o serialach znajdzie grono swoich fanów, twierdzi: – YouTube jest transparentnym narzędziem, na bieżąco informuje o wszystkim zarówno twórcę, jak i widzów oraz potencjalnych reklamodawców. Od razu wiemy, jaką dany kanał ma oglądalność, czy rosną subskrypcje i widać jak na dłoni wszystkie wyświetlenia, reakcje, komentarze. W październiku 2014 r. opublikowaliśmy pierwsze wideo, miesiąc później nasze treści zaczęły wychodzić na stronę główną serwisu wykop.pl, dzięki czemu urosła nam liczba subskrypcji. Wtedy, oboje z mężem, podjęliśmy decyzję, aby bardziej zaangażować się w prowadzenie kanału, choć oboje mieliśmy inne prace.
Czy teraz utrzymują się już tylko z zarobków na Youtubie?
– Są dwa główne modele kapitalizacji popularności kanału: reklamy i materiały sponsorowane. Na reklamach, które pojawiają się w wyniku określonej liczby wyświetleń, zarabiają nieliczni. Zwłaszcza w Polsce, bo tu CPM są niższe niż na przykład w USA czy w Wielkiej Brytanii. Ja mam takie zboczenie dziennikarskie, że stawiam na merytorykę i jakość, a nie na sensację i liczbę lajków. I to automatycznie wyłącza nas z zarabiania na reklamach, zarabiamy na nich raptem kilkaset złotych miesięcznie – mówi Kaja Szafrańska. – Dlatego to, co realizujemy jako nasz model biznesowy, to są kampanie i wysokiej jakości materiały sponsorowane. Teoretycznie na YouTube wszystko można pokazać i sprzedać, ale jeżeli dbasz o społeczność swoich odbiorców, to nie oszukujesz i na przykład nie oferujesz im za dużo reklam. Jesteśmy wybredni, jeżeli chodzi o to, z kim współpracujemy. A to nas ogranicza w kwestii wysokości zarobków.
Kanał Jakbyniepaczec.pl tworzą dwie osoby. – Udało nam się tak przeorganizować życie prywatne i zawodowe, że pracujemy z domu. Mamy stałych klientów, realizujemy zlecenia zewnętrznie. Kanał jest obecnie istotnym źródłem zarobkowania. Ale nie są to zarobki regularne, w związku z czym średnio w skali roku jesteśmy w stanie we dwójkę zarobić na jedną pensję. A czas, który na to poświęcamy, to dwa pełne etaty. Oprócz czasu na prowadzenie kanału trzeba mieć dużo energii i często też ludzi. Dla przykładu: wczoraj obejrzałam pełen sezon nowego serialu, osiem odcinków plus cztery innego oraz jeden odcinek tylko dla przyjemności. I tak jest zawsze, jak dostajemy cały nowy sezon. A co rok mamy do obejrzenia 400-500 seriali tylko z samego rynku amerykańskiego – stwierdza Kaja Szafrańska.
Pieniądz w rękach widza
Kaja Szafrańska ujawnia, ile jej zdaniem trzeba zainwestować w kanał. – To zależy od specjalizacji, czy jest to vlog, który polega na tym, że ktoś siedzi i mówi, czy na kanale występują złożone materiały kręcone w plenerze. Vlog można kręcić własną komórką, w domu. Czyli na początek wystarczy zainwestować mniej więcej 200 zł. Jeżeli z czasem rośnie apetyt widzów, to i twórca musi się rozwijać. Wówczas warto kupić kamerę lub aparat fotograficzny z możliwością nagrywania za 2-3 tys. zł, profesjonalne oświetlenie. Koszt lampy do użytku domowego to 300 zł oraz rejestrator dźwięku (mikroporty) od 1,2 tys. zł do 4 tys. zł.
Po jakim czasie można zacząć zarabiać na YouTubie? To zależy. – Na przykład tzw. gamerzy, którzy mają bardzo duże wyniki oglądalności, z samych reklam mogą sobie kupić sprzęt po roku. W zasadzie wszystko zależy od pomysłu i od tego, czy widz będzie chciał dany kanał oglądać. Widziałam już różne pomysły youtuberów, którzy szybko dochodzili do dużych wyników, a inni budowali swoje zasięgi sukcesywnie, przez dłuższy czas. My jesteśmy w tej drugiej grupie. Ale dla agencji, które pośredniczą między dużymi markami a influencerami jesteśmy wciąż za mali. Za to mamy wierną i zaangażowaną społeczność – mówi Kaja Szafrańska.
Co zrobiłaby inaczej, gdyby wiedziała tyle co dziś o YouTubie? – Wystartowałabym trochę wcześniej, nie w 2014, ale w 2012 roku. Inaczej podeszłabym do pracy, zaczęłabym od lepszego poznania specyfiki YouTube’a i oczekiwań widzów przede wszystkim. My chcieliśmy udowodnić, że na YouTubie można robić coś w lepszej jakości. W efekcie, po latach, doszliśmy do tego, że już nie gramy na greenboksie, ja siedzę i staram się mówić z głowy. No i na pewno robilibyśmy od samego początku materiały o „Grze o tron”.
O finansach bez krawata
– Ważne jest, aby nie popaść w pułapkę dużych wydatków na samym początku: gadżety, piękny mikrofon, profesjonalne oświetlenie. Powinniśmy zacząć myśleć, co chcemy nagrywać i jak dobrać do tego odpowiednie narzędzia, a nie budować od razu wielkie studio – mówi Tomasz Jaroszek, bloger finansowy, doradca.tv.
Zapytany, jak znalazł się na YouTubie, Tomasz Jaroszek opowiada: – Niewinne początki mojego bloga to 2013 rok, ale od trzech lat już zupełnie poważnie inwestuję w kanał na YouTubie. 5 lat temu, jeszcze będąc czynnym dziennikarzem, zauważyłem, że coraz mocniej rozwija się blogosfera i daje dużo więcej możliwości niż klasyczne media. Brakowało mi kontaktu z widzami po drugiej stronie monitora, a tutaj mam cały czas interakcję i budowanie społeczności. To, co mnie ujęło na YouTubie, to szybka i szczera informacja zwrotna od widzów. Nie bez znaczenia był też fakt, że na YouTubie obowiązuje także zupełnie inny dress code. Na przykład na dużej konferencji finansowej jestem z reguły jedynym prelegentem bez garnituru. Wychodzę z założenia, że o finansach nie należy mówić pod krawatem, bo to tworzy ogromny dystans. W edukacji finansowej nie chodzi o to, żeby wyglądać jak na bankiecie, pochwalić się tytułem magistra ekonomii i pokazać kilka wykresów w tle. Mam przekazać wiedzę tak, żeby odbiorca ją zrozumiał i mógł zaraz zastosować u siebie. Każdy powinien umieć zarządzać domowym budżetem i opanować podstawy finansów osobistych.
Inwestycja bez pułapki
Doradca finansowy opowiedział nam, ile trzeba zainwestować w kanał na YouTubie. – Wszystkie funkcje na YouTubie są darmowe. Rywalizujemy z telewizją, tak żeby odbiorca wyłączył telewizor, a włączył YouTube. Na początek kupiłem aparat cyfrowy za mniej więcej 2,5 tys. zł. Obecnie taki wydatek nie jest konieczny, telefony dają dużo lepszą jakość, jedyną dodatkową rzeczą, na którą moim zdaniem warto wydać pieniądze, są urządzenia do rejestracji dźwięku. Kolejne przydatne narzędzie to oczywiście program do montażu. Można zacząć na darmowym i uczyć się, a jak chcemy przejść na najbardziej profesjonalne programy na rynku, to jest to wydatek ok. 300 zł miesięcznie za licencję.
Influencer kanału doradca.tv szczególnie poleca testowanie formatów, najlepszych dla danego widza. – Na YouTubie jest dużo kanałów, które wytłumaczą nam krok po kroku, jak ustawić oświetlenie, np. lampkę na biurku, żeby mieć dobre darmowe oświetlenie, lepszy dźwięk, czy też jak krok po kroku zrobić całe wideo. Warto dużo nagrywać na początku, żeby oswoić się z technologią. To samo z montażem, każda rzecz jest łatwiejsza, jeżeli wykonamy ją kilkadziesiąt, kilkaset razy. A ważniejsze niż inwestycje w kamery, światło i inne gadżety są: merytoryka i plan prowadzenia kanału, w którym liczą się przede wszystkim rzetelność i regularność.
Tomasz Jaroszek nie poleca też kierować się uniwersalnymi radami. Takie względem Youtube'a nie istnieją. – Ja np. żyłem w stereotypowym przeświadczeniu, że 10-minutowy to najdłuższy film, na jaki mogę sobie pozwolić. Ale otrzymałem od widzów informację zwrotną, że wielu chce się nauczyć inwestować na giełdzie i zrobiłem odcinek 30-minutowy na ten temat. I właśnie wtedy mój kanał wystrzelił do góry. Niektórzy widzowie oglądają moje odcinki jak serial. Na pewno traktują ten kanał jako szkoleniowy. Zobaczmy, jak dużo czasu w rozwój inwestują przedsiębiorcy. Czytają gigantyczne podręczniki do zarządzania firmą, poświęcają na to swój czas. Jeżeli jest merytoryczny kanał dla przedsiębiorców, który daje konkretne rady, to w życiu nie uwierzę, że biznesmen po pięciu minutach go wyłączy. Jeśli będzie to wartościowa treść, to będzie go oglądał jak film i jeszcze robił notatki. Samo nagranie programu giełdowego zajmuje mi ok. dwóch godzin, montaż 2-3 godziny, ale przygotowanie do programu to już np. dwa dni – wszystko zależy od omawianego tematu.
Jak się przebić na YouTubie? Pracować długo i konsekwentnie. W blogosferze, w szczególności na początku, obowiązuje zasada „bądź wszędzie”. Oczywiście, wszystko w ramach rozsądku i spójnie ze swoim przekazem. – Ja nie buduję społeczności wokół mediów takich jak Snapchat, w których wiadomości znikają po kilku godzinach. Na YouTubie każdy może wrócić do mojego materiału sprzed dwóch lat, a ja mogę robić uniwersalne, ponadczasowe filmy edukacyjne. Przykładowo: proste porady jak zacząć oszczędzać. Mój film ma trzy lata, ponad 100 tys. wyświetleń i cały czas jest oglądany i komentowany. To było moje czwarte wideo (a mam ich 110). Proste rzeczy dobrze się indeksują. Na kanałach merytorycznych nie ma też wielkiego ryzyka: hejtu, żółtego dolara. To są zjawiska, które towarzyszą najczęściej kanałom rozrywkowym. Moim zdaniem ogromną i nadal niezagospodarowaną przestrzenią na YouTubie jest edukacja – Tomasz Jaroszek.
Artykuł pochodzi z numeru 7-2018 miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
Warsztaty kulinarne dla dzieci, które łączą zabawę z nauką zdrowych nawyków żywieniowych, to dobry pomysł na biznes, zwłaszcza w czasach, gdy coraz więcej osób zwraca uwagę na zdrowy styl życia.
Świąteczne warsztaty dla rodzin i firm przez cały grudzień cieszą się dużym zainteresowaniem. Kto może w ten sposób zarabiać?
Zamiast kupować, można pożyczyć. Zysk z pożyczania mają ci, którzy użyczają rzeczy, a także ci, którzy je użytkują. Na zarobek liczą też pośrednicy. Dla nich to dobry sposób na biznes.
Bilard jest popularną rozrywką i dość prostą grą. Trzeba kijem posłać bilę do łuzy. Kto trafia, ten wygrywa – tak samo jak w biznesie. Własny klub bilardowy może być trafną inwestycją.
Firmy oferujące warsztaty malowania połączone z degustacją wina zyskują na popularności. Jak otworzyć taki biznes?
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Gastronomia, bankowość, usługi? Sprawdzamy, jakie branże i koncepty franczyzowe dobrze radzą sobie na rynku i jaki pomysł na biznes najprawdopodobniej sprawdzi się w 2024 roku.
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Paweł Marynowski z ZapieCKanek startuje z franczyzą. Czym zapiekanki jego marki wyróżniają się od konkurencji?
Dwa gabinety pod szyldem Yasumi to za mało dla Aleksandry Michalskiej. Jakie ma plany na rozwój?
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
POPULARNE NA FORUM
Co sądzicie o Oskrobie?
Witam, Z calego serca odradzam jakąkolwiek wspolprace z ta firma. Okolo 2 miesiące temu zglosilam sie do Oscroby bedac zainteresowana franczyza ich sieci. Wyslalam do nich...
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...
Oszukani przez franczyzodawcę
Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?
Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...
piszę pracę na temat franchisingu :)
hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché
przeciez to złodzieje
piszę pracę na temat franchisingu :)
Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...