Krzysztof Hołowczyc: Pasja, która przynosi zyski

Krzysztof Hołowczyc, polski rajdowiec / "Chodzi mi po głowie otwarcie szkoły doskonalenia jazdy. Zgłaszają się do mnie właściciele superszybkich samochodów, którzy chcieliby nauczyć się wykorzystywać ich potencjał i robić to bezpiecznie".
Poniedziałek
01.03.2021
Na arenie rajdowej osiągnął już wiele, ale wciąż ma cele do zdobycia. O ile w świecie sportu to on prowadzi drużynę do zwycięstwa, o tyle w biznesie oddaje kierownicę profesjonalistom. Z jakim efektem? O rozwoju firm asygnowanych jego nazwiskiem rozmawiamy z Krzysztofem Hołowczycem, polskim rajdowcem.
 

Do świata biznesu wszedł pan w roku 2003, kiedy to na rynku pojawiła się agencja eventowa Hołowczyc Management. Jak wspomina pan początki w świecie biznesu? Czy odczuł, a może wciąż odczuwa, wyzwania związane z prowadzeniem biznesu w Polsce?

Z biznesem miałem do czynienia od dawna z uwagi na sport, który uprawiam. Zresztą można powiedzieć, że każda dziedzina sportowa opiera się na biznesie i chcąc nie chcąc, trzeba nauczyć się funkcjonowania w tym świecie. To oczywiście prędzej czy później pobudza chęć do rozpoczęcia działania na własny rachunek i wykorzystania wypracowanych profitów, chociażby rozpoznawalności. Jednak sportowcy rzadko kiedy całkowicie porzucają to, co kochają na rzecz czystego biznesu – zarządzania firmami, budowania strategii.

Znam to z autopsji – zawsze w pierwszej kolejności będę rajdowcem i to przede wszystkim z tego źródła pragnę czerpać zyski, także finansowe. Niemniej jednak mam niebywałą satysfakcję, że biznesy, które prowadzę lub w których jestem udziałowcem, nie są przypadkowe i w dużej mierze pozwalają mi w jakimś stopniu realizować moją pasję i dzielić się nią z innymi ludźmi. To idealne połączenie.

Funkcjonowanie w świecie sportowo-biznesowym nauczyło mnie jednak ważnej rzeczy – że należy otaczać się ludźmi, którzy lepiej niż my znają się na biznesie, mają do niego smykałkę i umieją obracać się w tym świecie. W moim otoczeniu jest grupa zaufanych osób, które doskonale radzą sobie w kreowaniu biznesów wokół nazwiska Hołowczyc.

Czy nazwisko Hołowczyc zadziałało jak magnes i od pierwszych miesięcy posypały się zamówienia na eventy, czy jak każdy przedsiębiorca musiał pan zapracować na rozpoznawalność firmy na rynku?

Mamy świadomość, że rozpoznawalność, a może nawet i popularność ma wpływa na biznes. Celem każdej marki jest zaistnienie w świadomości odbiorcy, a wiele z nich stara się to osiągnąć, zapraszając do współpracy znanych ludzi, celebrytów, którzy mają stać się ambasadorami marki. W przypadku biznesów asygnowanych nazwiskiem Hołowczyc etap ten mieliśmy od początku za sobą. Niemniej jednak trzeba mieć świadomość, że sama rozpoznawalność nie wystarczy, a przynajmniej nie na długo. Liczy się przede wszystkim wizerunek, a ten musi być budowany w przemyślany sposób. Dlatego też sam często wychodzę z własnych butów i staram się przyjrzeć własnemu wizerunkowi, omawiam go w szerszym gronie, aby nadać mu cech, które chcemy połączyć z biznesem. Nie bez znaczenia pozostaje także sympatia ludzi, naszych potencjalnych klientów. To, jak duża ona będzie, zależy w dużej mierze od nas samych.  

Hołowczyc Management funkcjonuje do dziś, co oznacza, że w społeczeństwie wciąż jest popyt (pewnie nawet większy niż kiedyś) na eventy motoryzacyjne i na… pana. Branża eventowa okazała się jednak za mała i postanowił pan wystartować z kolejnym biznesem, i to nie byle jakim. W 2011 roku media obiegła wieść, że Krzysztof Hołowczyc zakłada stajnię luksusowych samochodów pod znamienną nazwą Supercar Club.  

Nie sztuką jest robić biznes dla samego biznesu, ale sztuką jest mieć frajdę z tego biznesu. Supercar Club to realizacja moich marzeń, w których mam dostęp do luksusowych, superszybkich samochodów. Myślę, że podobne marzenia ma wielu mężczyzn, i nie tylko. Supercar Club jest przykładem idealnego połączenia mojej pasji z biznesem, to miejsce, w którym uwielbiam być, w które jestem naturalnie wpisany. 
Start biznesu przypadł na czas, kiedy coraz więcej ludzi w Polsce mogło pozwolić sobie na posiadanie luksusowego samochodu, a nawet kilku. Jednak koszty ich utrzymania są horrendalne. Świadomi tego, wspólnie z innymi udziałowcami, postanowiliśmy dać ludziom dostęp do luksusowych aut, ale wszelkie uciążliwości i koszty – utrata wartości, ubezpieczenie, serwis itp. – wziąć na siebie. Pomysł na Club zaczerpnęliśmy z Zachodu, gdzie podobne inicjatywy istnieją od lat i cieszą się sporą popularnością. Uznaliśmy, że nadszedł dobry czas, aby podobne rozwiązanie zaproponować w Polsce. 

Wchodząc na stronę internetową Supercar Club, nie sposób nie zauważyć, że z racji swojej rozpoznawalności stał się pan ambasadorem biznesu, mimo że nie jest jedynym właścicielem. Co jest większym wabikiem na klientów z wyższej półki – Krzysztof Hołowczyc czy luksusowe auta? 

Myślę, że obie kwestie. Z jednej strony trzeba zaoferować klientowi dobry produkt – w naszym przypadku są to przede wszystkim unikatowe samochody w idealnym stanie oraz przemyślany system członkostwa, dostęp do profesjonalnych instruktorów czy elitarnych wyjazdów. Ale także marketing odgrywa tu ważną rolę. Świadomość, że klubowicze mogą spotkać się i pojeździć z profesjonalnym kierowcą rajdowym, działa motywująco. To wartość dodana, że otrzymują nie tylko luksusowy samochód z kilkuset końmi pod maską, lecz wsparcie i wiedzę Hołowczyca, który wie, co z takim samochodem zrobić. 

Jak udaje się panu dzielić czas między dwa biznesy? 

Konstrukcja jest bardzo prosta – obie firmy mają prezesów i odpowiednie struktury umożliwiające sprawne ich funkcjonowanie. Ja jestem udziałowcem, który pojawia się w kluczowych momentach, jeśli np. konieczne jest podjęcie ważnej decyzji. Tak jak wcześniej wspominałem, zarządzanie oboma biznesami pozostawiam ludziom, którzy się na tym znają i którzy biorą za to odpowiedzialność. Daleki jestem od narzucania swojej wizji bez konsultacji z ekspertami. Perspektywa lat pokazała mi, że taka droga i moje wybory w kwestii kadry zarządzającej były słuszne. 

Rajdy to sport zespołowy, ale to pan gra pierwsze skrzypce w zawodach. A jak to jest w biznesie?
 

Mój udział w kreowaniu Supercar Club był duży, w końcu inicjatywa ta była spełnieniem moich marzeń. Jednak wiem, w którym momencie zrobić krok w tył i stać się obserwatorem, zostawiając pole do działania profesjonalistom. Oczywiście, moja rola w firmie jest ważna – jestem jej twarzą, jednak można powiedzieć, że w tym przypadku wszystkie oczy skierowane są na miejsce pasażera, bo siedzi tam w miarę rozpoznawalny gość. Dobrze czasem zamienić się miejscami.  

Gdy startował Supercar Club szacowano, że wartość zgromadzonych w nich aut to ponad 5 mln zł. Potężne pieniądze. Ile dziś warta jest wasza flota? Jakie perełki można w niej znaleźć?

We flocie mamy cały przekrój samochodów – od supernowoczesnych aut po samochody rzadkie, kultowe – niekoniecznie najdroższe, bo wbrew temu, co myśli wiele osób, najdroższy samochód wcale nie oznacza najlepszego. Obecnie mamy w ofercie ponad 30 samochodów i wiem, że w tym roku zakupiliśmy kolejne egzemplarze. Co ciekawe, nasi klubowicze mają realny wpływ, jakie samochody pojawiają się w ofercie. Obecna wartość floty to wielokrotność wartości z 2011 roku. 

To, co ważne, nie zamykamy się na żadne możliwości poszerzania floty. Nasi klubowicze, którzy posiadają ciekawy samochód i chcą, aby zarabiał, mogą skorzystać z przygotowanego przez nas Programu Inwestycyjnego i wstawić auto do naszego klubu. 

W Supercar Club przykładowy pakiet TOP kosztuje 50 tys. zł i zapewnia ok. 40 dni jazdy autami z klubowego garażu. Wasza grupa docelowa kształtuje się więc dość wąsko. A jak to wygląda w rzeczywistości? Jaki jest popyt na usługi?

Mogę śmiało powiedzieć, że grupa naszych klubowiczów rośnie, co cieszy. Jednak mamy świadomość, że atutem Supercar Club jest pewna ekskluzywność tego przedsięwzięcia. Nie stawiamy więc na ilość, lecz na jakość członków. Celujemy przede wszystkim w pasjonatów szybkich samochodów, które rzeczywiście korzystają i chcą korzystać z superszybkich modeli, znajdują w tym przyjemność i mają odpowiednie zasoby finansowe, aby to robić. Supercar Club to jest miejsce, w którym intensywnie korzystamy z potencjału naszych samochodów, organizując jazdy na torze czy wyprawy Gran Turismo w różne zakątki świata. Myślę, że to przyciąga ludzi, bo daje im pewność, że nie działamy asekuracyjnie, a wciskamy gaz do dechy. Dosłownie.  
 
Tworząc Supercar Club, podkreślaliście, że starannie dobieracie członków. Jakie warunki prócz posiadania niemałych pieniędzy, trzeba spełnić, aby wstąpić w jego szeregi?

Podchodzimy do tego z wyczuciem towarzysko-biznesowym. Bardzo byśmy chcieli, aby ludzie, którzy spotkają się w klubie, czuli się tu komfortowo, swobodnie i bezpiecznie. Chcemy dać im gwarancję lojalności, dlatego przed przyjęciem nowego członka musi nastąpić rozeznanie, czy nowa osoba jest w stanie uszanować te zasady. Dobrze, jeśli nowa osoba ma członka wprowadzającego, który jest w stanie ją zarekomendować. 

Patrząc od strony czysto technicznej, zwracamy uwagę, aby przyjmować do klubu osoby, które mają świadomość, że wsiadają do samochodu, którego wartość nierzadko przekracza 1 mln zł. Ponadto liczy się podejście i dbałość o pojazd, jego stan. Na szczęście, nasi klubowicze z szacunkiem podchodzą do aut i nie eksploatują ich nieumiejętnie. 

Ogromna flota samochodów luksusowych to także ogromne wydatki na ich utrzymanie. Jak pandemia wpłynęła na pański biznes? 

Pandemia wpłynęła na nasz klub pozytywnie. Nasi klubowicze ograniczyli wyjazdy, dzięki czemu mają więcej czasu na korzystanie z oferty klubu. Jednocześnie, spodziewając się kryzysu, zamożni ludzie racjonalizują wydatki, a nasz klub w tym bardzo pomaga – zamiast kupować supersamochód za ponad milion złotych, można korzystać z takiego samochodu w klubie za ułamek tego kosztu. Zatem paradoksalnie, klub skorzystał na pandemii. Oczywiście, życzymy sobie, aby jak najszybciej się ona zakończyła i abyśmy wrócili do normalności.

A jak sytuacja wygląda w przypadku Hołowczyc Management? Branża eventowa mocno odczuła skutki zamrożenia gospodarki w ciągu ostatnich miesięcy.

To prawda. Niestety, branża eventowa, podobnie wiele innych, dotkliwie odczuła skutki pandemii. Wiele doskonale prosperujących agencji eventowych zostało zamkniętych lub praktycznie całkowicie zawiesiło swoją działalność. W naszym przypadku było nieco inaczej. Mój zespół dosyć szybko zareagował na zmieniające się warunki i dostosował ofertę do nowych potrzeb rynku. W tej chwili większość moich aktywności przeniosła się do świata online, i tak: wywiady, powerspeeche, wykłady itp. prowadzę z domu za pośrednictwem swojego komputera i kamerek internetowych. Oczywiście, nie zastąpi to bezpośredniego kontaktu z uczestnikami imprez, ale w aktualnej sytuacji jest to bardzo skuteczne rozwiązanie, które ma duży potencjał i z którego będziemy korzystać również po zniesieniu wszelkich obostrzeń sanitarnych.

Nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa pandemia i ile firm pogrąży. Wielu celebrytów już teraz musiało zamknąć swoje biznesy z powodu słabych wyników. Czy zakłada pan najgorsze scenariusze w przypadku swoich interesów? 

Zawsze trzeba zakładać różne scenariusz. Jestem przede wszystkim sportowcem i z doświadczenia wiem, że trudno przewidzieć, jak potoczy się sytuacja, nawet gdy jesteś doskonale przygotowany do działania. Biorąc udział w wyścigu, trzeba liczyć się zarówno z wygraną, jak i z wypadkiem lub poważnym uszkodzeniem samochodu. Jest to więc dla mnie naturalna część planowania. Niemniej jednak jestem optymistą i hołduję zasadzie, że lepiej wciskać gaz do dechy, aby wychodzić na prostą, niż zjeżdżać na boczny tor w oczekiwaniu na lepsze okoliczności. 

Jak na razie, nasze biznesy radzą sobie dobrze mimo pandemii. Jak będzie w przyszłości? Nie wiadomo. Oczywiście, jesteśmy w stanie zwolnić, ale jak każdy mamy swoje granice i liczę się z tym, że możemy nie przetrzymać najcięższych czasów. Każdy biznesmen musi się liczyć z taką sytuacją. 

Supercar Club jest realizacją marzeń. Czy ma pan jeszcze inne pragnienia, które zamierza przekuć w biznes?

Jako sportowiec marzę o podium w Dakarze – co prawda stałem już na nim w 2015 roku, ale nie na środku (śmiech). Spełnienie tego marzenia również obraca się wokół biznesu, bo organizacja tego przedsięwzięcia to bardzo potężne pieniądze. 

W kwestii własnego biznesu chodzi mi po głowie szkoła doskonalenia jazdy, ale nie taka, jak Szkoła Jazdy Subaru, którą zakładałem z Witoldem Rogalskim w 2000 roku. Zgłaszają się do mnie właściciele superszybkich samochodów, którzy chcieliby nauczyć się wykorzystywać ich potencjał i robić to bezpiecznie. Być może to będzie mój następny cel. Przyjemny, bo znów miałbym szansę połączyć pracę z pasją. 

Czyli nie wyobraża pan sobie życia bez szybkiej jazdy.

Zdecydowanie, ale jestem świadkiem pewnej zmiany w tej kwestii – w świecie i w sobie. Obecnie oglądam świat z perspektywy samochodów elektrycznych oraz ochrony środowiska. Dotychczas jeździłem wyłącznie samochodami spalinowymi. Dziś nowe technologie dają możliwości zachowania dynamiki i percepcji szybkiej jazdy na bardzo wysokim poziomie, przy jednoczesnym poszanowaniu środowiska. Oczywiście, wielu osobom może wydawać się, że elektryczność zabije ducha sportu, tę adrenalinę towarzyszącą wyścigom. Ja tak nie uważam. Jako jedna z pierwszych osób w Polsce miałem okazję jeździć takim tysiąckonnym elektrykiem i było to bardzo pozytywne doświadczenie. Mam więc świadomość, że nowe technologie coraz szerzej będą wchodzić do naszego życia, także w mój ukochany motosport.

Rozmawiała Małgorzata Ciechanowska

Wywiad pochodzi z archiwalnego numeru miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".


Rozsądek górą / "Nasi klubowicze z racji pandemii racjonalizują wydatki, a nasz klub w tym bardzo pomaga – zamiast kupować supersamochód za ponad milion złotych, można korzystać z niego za ułamek tej ceny".

POPULARNE NA FORUM

Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?

Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...

33 wypowiedzi
ostatnia 08.01.2024
Oszukani przez franczyzodawcę

Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...

48 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?

Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...

40 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?

14 wypowiedzi
ostatnia 24.05.2023
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché

przeciez to złodzieje

1 wypowiedzi
ostatnia 04.05.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...

14 wypowiedzi
ostatnia 23.04.2023
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu

Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...

211 wypowiedzi
ostatnia 13.03.2023
Hodowla psów: Trudne życie hodowcy

Znam osoby gdzie rocznie zarabiają 300 tys złotych prosze nie łżeć że hodowla się nie opłaca.

4 wypowiedzi
ostatnia 10.02.2023