Patinka: Biznes na Bali i na YouTubie

Paulina Wilkiewicz, współwłaścicielka sklepu HatiHati / "Największe koszty związane są z transportem produktów z Bali do Polski. Przez pośredników można stracić więcej pieniędzy, niż wart jest przewożony towar".
Czwartek
02.09.2021
– Oferujemy naszym klientom produkty handmade, które wykonują specjalnie dla nas mieszkańcy indonezyjskiej wyspy Bali – mówi Paulina Wilkiewicz, czyli youtuberka o nicku Patinka, która ze swoją wspólniczką Dominiką Gałaszewską otworzyła nietypowy sklep internetowy.
 

Bali kojarzy mi się przede wszystkim z turystką. Tymczasem panie proponujecie odzież, biżuterię, meble… Odważny pomysł, bo moda w Europie jest zupełnie inna niż na wakacyjnej, odległej wyspie.
Paulina Wilkiewicz: To prawda. Jednak proszę mi wierzyć, łatwo się w naszych produktach zakochać, bo są wyjątkowe. Zresztą jak sama wyspa. Gospodarka Bali opiera się w 80 proc. na turystyce. Zamknięcie granic przed pandemię sprawiło, że ci wspaniali ludzie, z dnia na dzień, zostali bez środków do życia. Zresztą w pewnym sensie ja i moja wspólniczka także, ponieważ przed pandemią zajmowałyśmy się oprowadzaniem wycieczek z Polski po tej fantastycznej wyspie. Już wcześniej sporo rozmawiałyśmy o nowym wspólnym projekcie, sytuacja na świecie tylko przyspieszyła pewne decyzje.

Jak to się stało, że youtuberka, modelka i prezenterka pogody w telewizji znalazła się na Bali?
Paulina Wilkiewicz: W zasadzie od 10 lat żyję w rozjazdach. W Azji pracowałam jako modelka. Zakochałam się w kulturze tajskiej, malajskiej i oczywiście balijskiej. Po 10 dniach wakacji spędzonych na Bali nie miałam wątpliwości – tu chcę zostać na dłużej. Bali przyciągnęło mnie swoim spokojem, którego akurat wtedy bardzo potrzebowałam. Miałam wrażenie, że osoby, które żyją na tej wyspie, bardziej korzystają z uroków, jakie oferuje nam życie, niż mieszkańcy każdego innego zakątka świata. Uwielbiam to, jak tutaj każdy jest dla siebie miły i serdeczny. Na ulicy nawet obcy ludzie ze sobą się witają i pytają, jak się mam. Wszędzie, gdzie jestem, widzę szczere uśmiechy, co jest naprawdę wyjątkowe. Czy widzi pani takie zachowanie w Polsce? (Śmiech). No właśnie… Dlatego nie jest trudno zakochać się w tej wyspie, jeśli potrzebuje się zmiany w życiu. Mieszkam w Indonezji ponad rok. Nie mam ochoty na powrót. Odległość w niczym nie przeszkadza mi, jeśli chodzi o vlogowanie. Na YouTubie mam już ugruntowaną pozycję, kanał Patinka ma stałe grono odbiorców. No, ale nie dałabym rady prowadzić sklepu internetowego, gdyby nie Dominika. Cała biznesowa logistyka między dwoma krajami i zupełnie innym zakątkami świata nie jest możliwa bez współpracy z zaufanym wspólnikiem.

Jak panie się poznałyście?
Paulina Wilkiewicz: Poznałyśmy się online. Dominika prowadziła firmę podróżniczą, organizowała wycieczki po Bali. Ja w tamtym momencie nie miałam pracy stałej. Od słowa do słowa okazało się, że Dominika szukała kogoś, kto mógłby oprowadzać klientów po najpiękniejszych zakątkach wyspy. Zobaczyła mój post na specjalnej grupie dla Polaków na Bali i odezwała się do mnie. Współpraca od pierwszego dnia układała nam się fantastycznie.

Pani Dominiko, jak to się stało, że pani, prawniczka w wykształcenia, pokochała Bali?
Dominika Gałaszewska: Moją pasją od zawsze były podróże. Najbardziej fascynowały mnie te dalekie miejsca. Kiedy pierwszy raz przyleciałam na Bali i poznałam ludzi, którzy tam mieszkają, stwierdziłam, że to jest mój drugi dom. Bardzo chciałam pokazać ten świat innym, ale oczywiście wcześniej dokładnie ten zakątek świata sama zwiedziłam. Szukałam pomysłu na własny biznes. Postanowiłam zaryzykować i zająć się organizacją wycieczek. Wszystko szło świetnie. Polacy są otwarci na nowe miejsca. I nagle świat sparaliżowała pandemia, zamknięto granice. Dla osób z branży turystycznej był to prawdziwy dramat. I wtedy Paulina powiedziała mi o swoim pomyśle eksportu do Polski produktów z Bali, który od dawna miała w głowie. Taki balijsko-polski sklep (śmiech). To była ogromna szansa dla nas obu, zdawałyśmy sobie jednak sprawę z tego, że nie będzie łatwo.

Nie bałyście się panie ryzyka? Nowy biznes w czasach pandemii…
Dominika Gałaszewska: Nie bałyśmy się, ale zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo. Żadna z nas wcześniej nie sprowadzała produktów z zagranicy do Polski, nie szukałyśmy lokalnych, uzdolnionych wytwórców handmade, nie kalkulowałyśmy, co się opłaca, a co nie - zresztą większości rzeczy związanych z tą branżą nie robiłyśmy. Wszystko było dla nas nowe. Może właśnie dlatego nie bałyśmy się ryzyka (śmiech).

No właśnie, lokalni artyści. Przecież nie jest tak, że każdy mieszkaniec Bali jest artystą. Chodziłyście panie od drzwi do drzwi i szukałyście tych najzdolniejszych?
Paulina Wilkiewicz: W pewnym sensie tak właśnie było. Mieszkając na Bali, na początku jeździłam po różnych miejscowościach i szukałam osób, które tworzą przepiękne rękodzieła i które faktycznie zostały bez większego źródła dochodu, chociaż o to akurat nie było trudno. Z drugiej strony Dominika, będąc w Polsce, szukała producentów na balijskich grupach, prosząc ich o przesłanie zdjęć swoich ręcznie wytwarzanych prac. Po kilku rozmowach już wiedziałyśmy, z kim chcemy współpracować. Jednak nie zawsze było kolorowo, bo pomimo pięknych początków, z niektórymi osobami musiałyśmy przerwać współpracę. Balijczycy mają zupełnie inne tempo życia, tu nie patrzy się na zegarek czy kalendarz. Coś, co ma być na dziś, zawsze może być na jutro albo później. A nas goniły terminy. I produkty naprawdę musiały być wyjątkowe. Marka nazywa się Hati Hati, co języku indonezyjskim znaczy Uwaga, Uwaga. Przykuć uwagę wybrednego klienta z Polski mogło tylko coś wyjątkowego. Ręcznie robiona biżuteria, akcesoria, meble, ubrania. To wszystko z założenia miało być bajkowe. 

Dominika Gałaszewska: Od początku założenie było takie, że nasze produkty nie będą pochodzić z fabryk tylko „od ludzi”. Kosze plecione z trawy morskiej czy liści kokosa lub bananowca, torebki ozdabiane muszelkami znalezionymi na plażach Sumatry. Wszystkie produkty Hati Hati są w 100 proc. Cruetly Free. Nie korzystamy ze skóry, futer, piór.

Na YouTubie widziałam np. współpracę z Made. Ze swoim pracownikiem rozmawiacie jak z przyjaciółką.
Paulina Wilkiewicz: Bo to nie jest zwykły pracownik. Osoby, które dla nas robią rzeczy, traktują nas jak rodzinę. I odwrotnie. Wkładają w pracę ogromną miłość. Dlatego w naszych produktach nie ma bylejakości. Made to kobieta, na której zawsze możemy polegać. Do takich osób należy również między innymi Yeni - Balijka odpowiedzialna za większą część naszej biżuterii, współpracujemy z nią od początku istnienia sklepu. 

Jak od strony praktycznej wygląda transport produktów z Bali do Polski? 
Dominika Gałaszewska: Transport od samego początku był naszym największym koszmarem. To najdroższy z elementów kosztów, które ponosimy. Ceny coraz bardziej idą w górę. Nasz sklep ma dopiero rok, więc nie mamy zbyt dużego porównania, jakie ceny transportu były jeszcze przed pandemią. Jednak z każdym kolejnym transportem płacimy coraz więcej. Obecnie zdecydowałyśmy się na transport do Niemiec, ponieważ nie mamy dobrych doświadczeń ze współpracą z polskimi agencjami. Jesteśmy nową firmą, uczymy się na własnych błędach. Niestety, to kosztowna nauka. Zdarzało się, że obciążano nas dodatkowymi, „ukrytymi” kosztami, o których nie wiedziałyśmy. Te koszty nawet czterokrotnie przekraczały koszt samych produktów! Byłyśmy załamane. Ale jak wspomniałam, nauka kosztuje. Dziś wiemy już dużo więcej, starannie dobieramy osoby do współpracy.

Co jest najtrudniejsze jeśli chodzi o import towarów z zagranicy? Czy Bali ma jakieś szczególne obostrzenia?
Dominika Gałaszewska: Najtrudniejsze jest znalezienie dobrej firmy transportowej, która pomoże, a raczej nas poprowadzi tak, aby uniknąć zbędnych kosztów. Na Bali, niestety, nie ma portu, z którego mogą bezpośrednio wypłynąć nasze produkty do Polski. Dlatego najpierw muszą dopłynąć do miasta w Indonezji, Surabaya, w którym znajduje się zdecydowanie większy port. Koszt transportu towarów z Bali do Surabaya jest praktycznie takim samym kosztem jak za odcinek z Surabaya do Polski! Jako firma eksportująca towary z Bali za granicę musimy mieć wiele pozwoleń, które są dodatkowo płatne i to, niestety, jednorazowo, za każdym razem, np. na drewno, rattan, muszle. 

Jakie jest zapotrzebowanie w Polsce na oryginalne, pięknie robione rzeczy? Polacy je doceniają?
Paulina Wilkiewicz: Zdecydowanie tak. W Polsce rośnie popularność rękodzieła, szukamy rzeczy wyjątkowych i niepowtarzalnych. U nas nie ma dwóch identycznych produktów, bo zawsze będą się różnić choć w minimalnym stopniu, ponieważ nie robi ich maszyna. Opinie, jakie dostajemy od klientów, którzy chwalą jakość naszych produktów, wynagradzają nam stres, jaki przechodzimy podczas każdego transportu morskiego. 

Skąd pomysły na nowe wzory? Czy zdajecie się panie tylko na pomysły lokalnych wytwórców, czy same też je kreujecie?
Paulina Wilkiewicz: Jedno i drugie. Czasami sugerujemy się tym, co oferują nasi producenci. Są oni nie tylko utalentowanymi osobami, które potrafią tworzyć takie cuda, ale także świetnymi projektantami. Niektóre z produktów natomiast zaprojektowałyśmy same. 

Jak wygląda reklama marki i pozyskiwanie klientów?
Dominika Gałaszewska: Na pewno bardzo dużo daje firmie kanał Pauliny na YouTubie, ma ona cudownych odbiorców, którzy uwielbiają rękodzieło i którzy byli naszymi pierwszymi klientami. Wielu z nich regularnie kupuje nasze produkty. Korzystamy również z płatnych reklam na Instagramie i Facebooku, ważnym elementem promocji jest współpraca barterowa z influencerami. 

Jakie macie panie plany na rozwój marki? 
Dominika Gałaszewska: Od lipca rozpoczęłyśmy współpracę z pewną firmą, która ma swoje sklepy stacjonarne między innymi w Gdyni. To bardzo ważny, nowy kierunek i etap dla Hati Hati, bo nasze produkty można dotknąć, zobaczyć oraz przymierzyć w sklepach stacjonarnych, co jest niemożliwe przy sprzedaży internetowej. Bardzo chciałybyśmy podjąć współpracę z firmami z większych miastach, prowadzimy w tym kierunku rozmowy. Dodatkowo z każdym nowym transportem zmieniamy asortyment, aby móc dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Klientów przybywa, a to dla nas czytelny sygnał, że produkty z Bali podbiły serca Polaków tak samo jak wcześniej nasze. 

Rozmawiała Beata Rayzacher


Start w trudnych czasach / Pandemia zmieniła wiele biznesów. W naszym przypadku była inspiracją ruszenia z nowym projektem, który połączyłby życie na Bali z Polską.

POPULARNE NA FORUM

Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?

Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...

33 wypowiedzi
ostatnia 08.01.2024
Oszukani przez franczyzodawcę

Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...

48 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?

Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...

40 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?

14 wypowiedzi
ostatnia 24.05.2023
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché

przeciez to złodzieje

1 wypowiedzi
ostatnia 04.05.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...

14 wypowiedzi
ostatnia 23.04.2023
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu

Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...

211 wypowiedzi
ostatnia 13.03.2023
Hodowla psów: Trudne życie hodowcy

Znam osoby gdzie rocznie zarabiają 300 tys złotych prosze nie łżeć że hodowla się nie opłaca.

4 wypowiedzi
ostatnia 10.02.2023