Obsługa bardzo istotna / Dobry sklep to nie tylko duży wybór modnych rowerów. To także profesjonalna obsługa. Ktoś musi podejść, doradzić, zademonstrować, przekonać do zakupu. Mały sklep mogą poprowadzić dwie osoby i to w zupełności wystarczy. Jeśli jednak chcemy mieć serwis na miejscu, musimy zatrudnić dodatkowego pracownika.
Wtorek
04.04.2023
Jazda samochodem, może i wygodna, ale coraz bardziej kosztowna. Ceny paliw idą w górę i nie wiadomo, jak bardzo zdrożeją. Alternatywą jest tańszy w utrzymaniu rower. Czy popyt na jednoślady to gwarancja udanego biznesu?
 

Wiosna to czas, kiedy ciężkie kurtki i ocieplane obuwie wędrują w głąb szafy, a z piwnic, schowków i balkonów wyciągamy rowery, aby zakosztować trochę sportu na świeżym powietrzu. I chociaż zima ostatnio łaskawa, a rowerzystów można spotkać na drogach w zasadzie przez cały rok, to właśnie wiosną pospolite ruszenie cyklistów szczególnie się mobilizuje. Do Holandii nam jeszcze daleko, ale na polskich ścieżkach można spotkać coraz więcej jednośladów.

Jazda na rowerze wpisuje się powoli w styl życia Polaków. W dużych miastach można wziąć miejski rower z ulicy, podjechać do sklepu na zakupy albo potraktować ten środek transportu przesiadkowo i po pokonaniu pożądanego odcinka drogi, odprowadzić na miejsce, nie zabierając roweru do domu. To coraz wygodniejsza alternatywa, chociaż z ubiegłorocznych badań agencji Smartscope na zlecenie firmy ubezpieczeniowej Nationale-Nederlanden wynika, że aż 92 proc. Polaków posiada własny jednoślad, a co czwarty użytkownik w ciągu 2020 roku kupił sobie rower. Te dane są dobrą wiadomością dla właścicieli sklepów rowerowych, że ten biznes się nie zużywa.

Najlepiej handlować w okolicy

Otwarcie i prowadzenie sklepu rowerowego to nie jest zajęcie dla każdego. Trzeba orientować się w branży, znać na rowerach i mieć obadany lokalny rynek, na którym zamierzamy budować z powodzeniem swój biznes. Z tym wszystkim wiąże się spore ryzyko, bo wielu rzeczy nauczymy się dopiero w tzw. boju, gdyż nie ma skąd czerpać wiedzy teoretycznej.

– Kierunku „rowerowego” nie ma w żadnej szkole – uśmiecha się na potwierdzenie powyższych słów Artur Goleń ze sklepu z rowerami w Jedliczach. – Dlatego nie odkryję Ameryki, mówiąc, że aby zacząć w tej branży, trzeba ją po prostu poznać i się jej nauczyć. Rowery ewoluują, producenci prześcigają się we wprowadzaniu czegoś nowego. Teraz rower to już nie tylko dwa koła i rama, który – gdyby się uprzeć – naprawilibyśmy trzema kluczami. W tej chwili to nic szokującego, że do reperacji roweru wykorzystuje się komputer.

Zanim jednak zaczniemy naprawiać, czyli zarabiać, musimy wystartować, a więc zainwestować. Na wstępnym etapie inwestycji warto znaleźć optymalny lokal. Jeśli sklep oferuje usługi na wysokim poziomie, klienci są w stanie przejechać sporo kilometrów do takiego punktu, bo oczekują fachowej obsługi. Zwykle wybierają sklepy specjalizujące się wyłącznie w sprzedaży rowerów, bo tam uzyskają odpowiedzi na wszystkie nurtujące ich pytania. Zakup roweru to złożony proces. Nie wystarczy wskazać palcem wybrany model, zapłacić i wyjechać. Ważny jest dobór ramy, wielkości koła, komponentów adekwatnych do ceny roweru.

Zatem gdzie ulokować sklep? Na targowisku, w galerii handlowej, a może gdzieś na osiedlu między blokami, gdzie trafią ci, którzy mają trafić? – Targowiska w większości przypadków oferują rowery mocno budżetowe, często wręcz nieprzygotowane do jazdy. W galeriach handlowych działają duże sieci sklepów ogólnosportowych, które mają w ofercie również rowery, często renomowanych producentów, natomiast zatrudniony personel nie zawsze jest przygotowany do obsługi klienta. Zwykle wiedza sprzedawcy kończy się na podaniu marki, modelu, wielkości ramy i przeznaczeniu sprzętu do jazdy. Osiedlowe sklepy prowadzą na ogół pasjonaci. Znają się na swoim biznesie, a wiadomo, że najlepszą reklamę robi zadowolony klient. Klienci przykładają dużą wagę do obsługi posprzedażowej. Jeśli rower się zepsuje, chcą go szybko naprawić, bez zbędnej papierologii, stąd chętniej wybierają sklepy w okolicy, które gwarantują szybki serwis po zakupie – tłumaczy Goleń.

„Górale” idą w odstawkę

Jak już znajdziemy odpowiedni lokal, będziemy musieli pomyśleć o wyposażeniu. Eksperci ostrożnie szacują, że na uruchomienie takiego punktu trzeba mieć 250-300 tys. zł. Właściciele sklepów rowerowych żartują, że ilekolwiek pieniędzy będziemy mieli i to i tak nam zabraknie. – Rowery to dość specyficzny produkt, zajmują sporo miejsca. Regały do ich prezentacji nie są ogólnodostępne, zatem koszt ich zakupu lub produkcji jest spory. Myślę, że podstawowe wyposażenie, czyli kilka stojaków, akcesoriów oraz części, to koszt minimum 50 tys. zł i to w przypadku małego sklepu, a więc o powierzchni poniżej 200 m2 – szacuje Artur Goleń.
Zdarza się, że producenci rowerów, w ramach reklamy swojego towaru, na własny koszt wyposażają sklep zaprzyjaźnionego dealera w meble i ekspozycje. Ale taki gest ma swoją cenę. Po pierwsze, uzależniony jest od obrotu i liczby zamówień danego punktu. A po drugie, ogranicza właściciela sklepu do prezentacji sprzętu tylko jednego producenta.

No dobrze, ale czym w zasadzie chcemy handlować? Bo rower rowerowi nierówny, choć niby każdy wygląda tak samo – ma kierownicę, ramę, pedały. Trendy na rynku szybko się zmieniają i należy je wnikliwie obserwować, jeśli chcemy nadążać za potrzebami klienta. A przecież chcemy sprzedawać i zarabiać, a nie otwierać muzeum jednośladów. Muzealnym eksponatem staje się trochę popularny „góral”. Dwie-trzy dekady temu na rowerach górskich chciała jeździć i jeździła cała Polska. Dziś ta moda dawno nie obowiązuje. Najwięcej sprzedaje się rowerów trekkingowych i crossowych. Nie mamy więc za bardzo wyjścia – otwierając własny sklep, powinniśmy sprowadzać ten produkt.

– To modele bardzo komfortowe i uniwersalne (choć rower uniwersalny nie istnieje). Kupujący chętniej szukają rowerów do rekreacyjnych wycieczek. Z roku na rok rośnie też popyt rowerów szosowych, tzw. kolarek. Po wielkim boom na „górale”, czyli rowery MTB na szerokich oponach, wielu klientów posiada drugi rower w garażu, właśnie popularną „szosę”. Właśnie po to, żeby korzystać z dobrych asfaltowych dróg, oddać się szybkiej jeździe albo w celu przeprowadzenia kilkudziesięciokilometrowego treningu. Rośnie liczba klientów, którzy mają minimum dwa rowery w domu – terenowy, używany często zimą i szosowy, na piękną pogodę. To też świadczy o świadomości i wyborze klientów – przekonuje właściciel sklepu w Jedliczach.

Potrzebny wykwalifikowany personel

Dobry sklep to nie tylko duży wybór modnych rowerów. To także profesjonalna obsługa. Ktoś musi podejść, doradzić, zademonstrować, przekonać do zakupu. Mały sklep mogą poprowadzić dwie osoby i to w zupełności wystarczy. Jeśli jednak chcemy mieć serwis na miejscu, musimy zatrudnić dodatkowego pracownika. W przypadku otwarcia salonu rowerowego z towarem wysokiej jakości, w dobrej lokalizacji, gdzie panuje duże natężenie ruchu, trzyosobowy personel nie da sobie rady. Do obsługi klienta potrzeba nawet 10 ludzi.

Sprzedawca powinien mieć doświadczenie, dlatego najlepiej zatrudniać wykwalifikowany personel, a takich osób na rynku jest mało. To ważny sygnał dla właściciela sklepu, który zaoferuje pracownikowi wynagrodzenie jedynie w wysokości najniższej krajowej. Zarobki będą raczej oscylować w okolicach średniej płacy, a nawet powyżej. Dotyczy to zarówno sprzedawców, jak i mechaników rowerowych.
Płace to niejedyny problem, przed którym stanie właściciel otwieranego punktu. Pandemia dała się całej branży rowerowej mocno we znaki. I chociaż minęły dwa lata, jej skutki nadal się odczuwalne. Głównym problemem jest niedobór rowerów oraz komponentów do niektórych modeli.

– Zerwany łańcuch dostaw, głównie z Azji, spowodował, że producenci nie są w stanie zagwarantować pełnych dostaw w kontraktach. Klienci czekają na wymarzone rowery często miesiącami. Pojawiają się podstawowe modele, jednak w bardzo śladowych ilościach. Dlatego dziś najlepiej zaopatrzyć magazyny po sufit i oferować klientom towar, którego inni nie mają – podpowiada Artur Goleń. Tylko, znowu, gorzej z dostępnością takiego unikalnego produktu.

Cierpliwość popłaca

I tak dochodzimy do pytania, czy ten biznes się opłaca? Teoretycznie wiosenne miesiące to najlepszy moment, aby rozpocząć sprzedaż. Marzec, kwiecień i maj zwykle zapewniają największe obroty. – Pierwsze promienie słońca, po długiej zimie, wręcz wypychają ludzi do skorzystania z rekreacji na świeżym powietrzu. Chętniej kupują wtedy rowery. Sezon trwa praktycznie do września, później klienci chcą wykorzystać czas promocji, wyprzedaży. Choć ten od dwóch lat niemal nie istnieje. Sklepy z braku towaru, nie przeceniają go na zimę, bo wiosną nie będą miały co sprzedawać – Artur Goleń nie ukrywa istnienia również ciemniejszej strony tego biznesu.

W czasach, kiedy zaopatrzenie było dostarczane na bieżąco, właściciele sklepów kontraktując nowe kolekcje rowerowe, porównywali sprzedaż z miesiąca na miesiąc i na tej podstawie zamawiali towar. Dziś o to trudniej. Tak samo trudno Arturowi Goleniowi oszacować liczbę sprzedanych rowerów w sezonie. Różnica jest taka, że kilka lat temu dłużej czekało się na rowery klasy premium (za kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych), a zwykłe modele brało „od ręki”. W tej chwili wszyscy stoją w dłuższych kolejkach i muszą uzbroić się w cierpliwość.

Cierpliwość jest cnotą w każdym biznesie. Dlatego warto ją pielęgnować. I czekać, aż mechanizmy podaży i popytu staną się bardziej korzystne, czego przecież nie można wykluczyć także w rozpoczynającym się właśnie sezonie rowerowym. – Obecna sytuacja gospodarcza, która z powodu inflacji, a przede wszystkim wojny za naszą wschodnią granicą, wywindowała ceny paliw do niebotycznego poziomu, utwierdza klientów w podjęciu decyzji o zakupie roweru. Ale za rok może być tak, że to paliwo będzie dostępne za półdarmo, więc rowerem będą jeździli tylko ci, którzy lubią lub chcą zadbać o swoją kondycję i zdrowie – podsumowuje Artur Goleń.

Jedno jest pewne – miłośników jednośladów może być więcej albo mniej, ale z pewnością ich nie zabraknie. 

 

Otwieramy sklep rowerowy

KOSZTY INWESTYCYJNE

  • zatowarowanie (rowery, części, akcesoria): 200 tys. zł 
  • wyposażenie serwisu rowerowego: 20 tys. zł 
  • strona internetowa: 5 tys. zł

RAZEM: 225 tys. zł
 
KOSZTY MIESIĘCZNE

  • wynagrodzenie pracowników: 35 tys. zł
  • czynsz: 8 tys. zł
  • księgowość: 500 zł
  • reklama: 1 tys. zł
  • marketing i reklama: 2 tys. zł

RAZEM: 46,5 tys. zł
 
SPODZIEWANE PRZYCHODY MIESIĘCZNE
60 tys. zł

SPODZIEWANE DOCHODY MIESIĘCZNE
60 tys. zł minus 46,5 tys. zł
 
DOCHÓD PRZED OPODATKOWANIEM
13,5 tys. zł

Przedstawione zestawienie jest jedynie przykładowe – sugerujemy wykonanie własnego biznesplanu dla konkretnych warunków biznesowych.

Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".


Nastało nowe / Dwie-trzy dekady temu na rowerach górskich jeździła cała Polska. Dziś ta moda dawno nie obowiązuje. Najwięcej sprzedaje się rowerów trekkingowych i crossowych.