Plaża zamiast szkoły

Na czas wakacji biznes w szkołach językowych zamiera. Na naukę języków obcych w lipcu i sierpniu decydują się głównie osoby, które nadrabiają zaległości lub takie, które są w stanie poświęcić na zajęcia latem więcej czasu, niż w czasie roku szkolnego.

- To jednak marginalna grupa klientów w porównaniu do liczby osób korzystających z kursów od października do czerwca – mówi Dariusz Dudzik, dyrektor Szkoły Języków Obcych Profi-Lingua. - Oczywiście organizujemy intensywne kursy jedno- lub dwumiesięczne, jednak biznesowo lipiec i sierpień uważamy za martwy okres i wykorzystujemy czas wakacyjny na... wakacje.

Właściciele wielu szkół doradzają swoim franczyzobiorcom lipcowy wypoczynek, bo – jak twierdzą – to jedyny moment na relaks, który na pewno nie będzie miał wpływu na działalność biznesu.
- Nawet kosztowne działania promocyjne lub reklamowe nie zachęcą masowego klienta do udziału w regularnych zajęciach podczas wakacji – twierdzi Jakub Midel, właściciel szkoły Mobile English. - W szkołach językowych obroty w miesiącach letnich spadają nawet o 80 proc. Umiarkowanym zainteresowaniem cieszą się jedynie bardzo intensywne kursy trwające 24 lub 48 zajęć w 10 tygodni wakacji, jednak korzystają z nich nieliczni słuchacze. Dlatego nasi franczyzobiorcy zwolnieni są w tym czasie z 50 proc. opłat franczyzowych.

Niektóre szkoły językowe, jeśli słuchacze deklarują chęć nauki podczas wakacji, kontynuują program, jednak są to wyjątki. Z kolei w dużych miastach czas letni to również zwiększone zainteresowanie kursami języków z krajów południowych, np. włoskim czy hiszpańskim. Niezależnie od sieci i miasta, lato to jedyny w roku okres, kiedy właściciele szkół językowych mogą pozwolić sobie na zasłużony urlop.

(awh)