Zyski z pasji
Założyła pani szkołę tańca w 2007 roku. Dwa lata wcześniej debiutował program „Taniec z Gwiazdami”, który zapoczątkował boom na taniec w Polsce. Czy to oznacza, że 11 lat temu było łatwiej otworzyć własną szkołę tańca?
Od kiedy pamiętam, szkoła tańca była moim wielkim marzeniem. Ale konkretne plany związane z założeniem własnej szkoły pojawiły się dopiero w trakcie programu „Jestem, jaki jestem”, który realizowałam razem z byłym mężem – Michałem Wiśniewskim. W show byłam odpowiedzialna za całą oprawę choreograficzną do wszystkich występów. Po programie te ambicje na chwile zostały zawieszone, by dopiero w 2007 roku móc je zrealizować. Trudno mi powiedzieć, czy ten okres był dobrym momentem na otwarcie takiego biznesu. Oczywiście, „Taniec z Gwiazdami” wywindował taniec, ale głównie towarzyski. Moja szkoła jest trochę z innej bajki, bo uczymy w niej hip-hopu i jazzu. Jedno jest pewne – świadomość, że taniec jest fajny, zmotywowała wielu ludzi do ruchu.
Czy dziś musi pani walczyć o klientów? Szkół tanecznych jest setki. Wiele z nich sygnowanych jest znanymi nazwiskami.
Jest kilka rodzajów klientów: ci, którzy wybierają konkretną szkołę, śledząc jej osiągnięcia, ci niezdecydowani, którzy chodzą od szkoły do szkoły, szukając swojego miejsca, oraz ciekawscy, którzy chcą zobaczyć, kto prowadzi zajęcia i zrobić sobie zdjęcie z nauczycielem. Nie robię nachalnej reklamy, nie walczę zajadle o klienta. Oczywiście, jeśli mam taką możliwość, z wielką przyjemnością opowiadam o Mandaryna Dance Studio. Jednak po latach wychodzę z założenia, że pasjonaci hip-hopu bez problemu trafią pod właściwy adres. Mam świadomość tego, że na każdym możliwym rogu jest szkoła taneczna. Ale placówki działają w różnym systemie. W Mandaryna Dance Studio, gdy uczniowie wgryzą się w temat, przynależą do grupy o odpowiednim poziomie tanecznym i kategorii wiekowej, to ciężko jest im zrezygnować w połowie.
Co wyróżnia pani szkołę?
Każda szkoła ma swój specyficzny klimat. W MDS dbamy o to, by było rodzinnie. Wszyscy mówią do mnie ciociu, co od razu przełamuje dystans trener-uczeń. Młode pokolenie tancerzy to ludzie bardzo kreatywni, zatem dyskusje na temat związany z choreografią czy muzyką są częste. Ich towarzystwo to przede wszystkim nieskończone źródło inspiracji. Staram się, by młodzi rozwijali swoje pomysły i umiejętności, by czuli się komfortowo. W grupach turniejowych spędza się ze sobą mnóstwo czasu, zatem dbałość o relacje jest kwestią najważniejszą.
W pani szkole można nauczyć się przede wszystkim hip-hopu. Czy nie uważa pani, że to zawęża grupę docelową?
Zawęża, ale my świadomie ukierunkowani jesteśmy na ten jeden styl tańca. Oczywiście, wiem, że na rynku bardziej popularny jest taniec towarzyski, ale hip-hop również cieszy się sporym zainteresowaniem.
Gdy założyła pani pierwszą szkołę tańca, miała pani 29 lat. To niewiele jak na własny biznes. Pojawiło się sporo błędów na początku działalności?
Gdy zaczynałam, w prowadzeniu szkoły pomagała mi moja siostra. Ona zajmowała się stricte biznesową częścią, a ja kreatywną, taneczną. Ponieważ tańczę od siódmego roku życia, miałam wiedzę na temat tej branży. Sama najpierw uczęszczałam do różnych szkół i jeździłam na zawody. Ale oczywiście na początku przygody związanej z prowadzeniem własnego biznesu, trudno było uniknąć wielu nieprzewidzianych sytuacji. Organizacja pierwszych wyjazdów na zawody była chyba najtrudniejsza. Musiałyśmy dopilnować każdego szczegółu. Na pierwsze konkursy wysyłałyśmy tancerzy, którzy występowali ze mną na koncertach.
Czy dobry właściciel szkoły musi być zawodowym tancerzem?
Właścicielem szkoły może być osoba, która nigdy nie miała żadnego kontaktu z tańcem, ale uważam, że powinna wiedzieć, jak ten świat wygląda. Z mojego punktu widzenia nie wyobrażam sobie przychodzić do pracy, jak do biura. To zdecydowanie nie dla mnie. Ja w każdej sekundzie żyję tańcem. Jadę samochodem i wymyślam nowe choreografie. Pracuję cały czas.
Planuje pani zbudować sieć szkół tańca?
Mam dwie szkoły, ale zastanawiam się jeszcze nad otwarciem kolejnej, niedaleko Warszawy. Kiedyś miałam placówki w Oleśnicy pod Wrocławiem, Gorzowie Wielkopolskim i Skierniewicach. Odległość jednak była sporym problemem.
Zaczynała pani swoją karierę w „Ich Troje”. Zespół przez kilka lat był na szczycie. Tysiące koncertów i domagająca się nowości publiczność. To musiało być bardzo wyczerpujące, ale i z pewnością pokazało ogrom możliwości. Czy to właśnie wtedy zakiełkował pomysł na szkolę tańca?
To było dużo wcześniej. Moja mama zapisała mnie do zespołu harcerskiego Krajki. Tam spędziłam siedem lat swojego życia. To mnie bardzo ukształtowało. Nauczyło mnie dyscypliny oraz ciężkiej pracy. Zrozumiałam, że trzeba się wyróżnić, by stać w pierwszym rzędzie. Miałam ogromną potrzebę bycia coraz lepszą. Później tańczyłam w innym zespole – 7coma7. Zespół był klubem tanecznym, w którym wszyscy tancerze startowali na zawodach. Gdy zdobyłam mistrzostwo Polski, zaczęłam uczyć. Udzielałam konsultacji, pomagałam różnym ekipom w konkursach. Nabrałam doświadczenia w przekazywaniu swojej wiedzy innym.
Rozmawiała Maryla Pałasz
Fragment wywiadu opublikowanego w miesięczniku "FRANCHISING" nr 12/2018.

PRZECZYTAJ ARTYKUŁY

– Dla biznesu najlepsze są rozwiązania wolnościowe. Ramy pozwalają na samoregulację rynku, nakazy go niszczą. Spróbuję przekonać do kodeksu franczyzy ministra Zbigniewa Ziobro – mówi Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców.
– Zakładając firmę chciałam uniknąć określeń typu „biznes żony znanego męża” – mówi Aleksandra Żebrowska, właścicielka marki Francis & Henry.
– Zagraniczne rynki badam m.in. poprzez Market Finder Google – mówi Zofia Ślotała, stylistka gwiazd i właścicielka marki Petite Maison.
– Chciałbym mieć restaurację, jednak musiałbym mieć komfort, że goście zawsze dostaną to, czego oczekują – mówi Grzegorz Łapanowski, kucharz, właściciel szkoły kulinarnej Food Lab Studio.
– Gdy otwierałem restaurację, nie promowałem jej „raperstwem”. Nie byłem pewien, jak zareagują fani – mówi Maciej Bilka, właściciel Gringo Bar, współzałożyciel zespołu Hemp Gru.
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE

W nowym numerze "Własny Biznes FRANCHISING" podpowiadamy, w jaki biznes zainwestować, żeby zwiększyć swoje szanse na godziwe zyski.
Jak pokonać wirusa, który niszczy restauracje? Wyjaśnia Marcin Ciesielski, prezes Mastergrupy, do której należy sieć pizzerii Stopiątka i Stopiątka Fabbrica.
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Franczyzodawca Żabki realizuje pomysł, który ma spowodować zwiększenie sprzedaży w sklepach franczyzowych. Przeprowadza akcję o nazwie „Operacja Żabka”. Na czym ona polega?
– W czasie pandemii uruchomiliśmy kilka nowych placówek i wzrosło zainteresowanie naszymi usługami – mówi Piotr Bijański, prezes Twój Prawnik 24.
POPULARNE NA FORUM
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu
Cześć! Piszę mgr o franczyzie bankowej i niestety brakuję mi materiałów :( Ktoś poratuje ?
Wolność kocham i rozumiem
Panie rzeczniku , chyba powinien Pan już przejść na zasłużoną emeryturę.
Franczyzobiorcy zabki
Witam, jestem studentką FIR i proszę o wypełnienie ankiety na temat "franczyza jako źródła finansowania przedsiębiorstwa". Link...
Klient może spać spokojnie
czy dotyczy to umów frnczyzowych podpisanych listownie
Monitoring sklepu w niewielkiej miejscowości
Teraz alarm to podstawa, nie wyobrażam sobie sklepu bez systemu alarmowego. My tez oczywiście go mamy.
Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?
Z mojego doświadczenia wynika, że najważniejszy jest program do pełnej księgowości to zdecydowanie był świetny zakup.
Prośba o pomoc w wypełnianiu ankiety do pracy licencjackiej
Szanowni Państwo, prowadzę badania wśród franczyzobiorców do pracy licencjackiej. Jeśli ktoś z Państwa zechciałby wypełnić moją krótką ankietę byłabym bardzo...
Własny biznes z małym kapitałem
Szanowni Państwo, prowadzę badania wśród franczyzobiorców do pracy licencjackiej. Jeśli ktoś z Państwa zechciałby wypełnić moją krótką ankietę byłabym bardzo...