Franczyzobiorca z doświadczeniem

Marek Sawa, franczyzobiorca Bricomarché / "Każdy nowy franczyzobiorca Muszkieterów zawsze zaczyna od otwarcia jednego sklepu. Jeśli sobie z nim radzi i ma czas na pracę w centrali, może objąć kolejną placówkę".
Środa
10.02.2021
Marek Sawa prowadzi dwa sklepy Bricomarché. Przejmował placówki już funkcjonujące. W jaki sposób poradził sobie z biznesem działającym w silnym otoczeniu konkurencyjnym?
 

Przez 14 lat, tworząc spółkę rodzinną, Marek Sawa razem z żoną Violettą prowadził dwa sklepy z asortymentem z branży dom i ogród. – Jednak w pewnej chwili poczułem, że możliwości dalszego rozwoju są ograniczone – przyznaje Marek Sawa. – Razem z żoną zaczęliśmy się zastanawiać, co dalej z naszym życiem zawodowym.

Franczyza, której szukali

Bricomarché okazało się naturalnym wyborem. – Wówczas była to chyba jedyna franczyza w tej branży, która oferowała tak szerokie możliwości – mówi Marek Sawa. – Niepokoiliśmy się tylko, czy spełnimy kryteria Grupy Muszkieterów.

Ale doświadczenie i kompetencje, nabyte przez lata pracy, były niezaprzeczalnym atutem. Pierwsze spotkanie w polskiej centrali Grupy Muszkieterów, które odbyło się w 2008 roku, wypadło pomyślnie. Na kolejnym małżonkowie zobaczyli symulacje budżetowe, wzory umów. – Wszystko zostało nam przedstawione w sposób transparentny. Mogliśmy uzyskać odpowiedzi na postawione pytania – podkreśla Marek Sawa. – To nas przekonało. Podobnie jak rozmowy z innymi franczyzobiorcami marki.

Małżonkowie zdecydowali się zakończyć prowadzoną dotychczas działalność. Odbyli kilka kolejnych spotkań rekrutacyjnych z Muszkieterami, aż wreszcie zaproszono ich do udziału w komisji zezwoleń, która przyjmuje nowych członków Grupy. Składa się z właścicieli sklepów z różnych krajów, w tym z Polski. – Zaakceptowano nasza kandydaturę – mówi Marek Sawa. – To pozwoliło nam przejść do kolejnego etapu, czyli do szkoleń.

Szkolenia trwają 4,5 miesiąca. Składają się z części teoretycznej oraz praktycznej. Ta ostatnia odbywa się w różnych sklepach na terenie kraju. – Każdy z kandydatów zapoznaje się z pracą na wszystkich stanowiskach: na sali sprzedaży, kasach, w dziale kadr i przede wszystkim poznaje tajniki zarządzania całą placówką – opowiada Marek Sawa. – To pozwala nam poznać specyfikę pracy w różnych działach, wiedzieć, czego wymagać, ale też jakie są realne możliwości i zakresy zadań pracowników. A dzięki temu, że odwiedzamy różne sklepy, poznajemy różne style zarządzania ich właścicieli.

Kolejny krok, kończący proces przygotowań, to lista placówek, którą przedstawia kandydatom centrala. Mogą to być działające już sklepy, które można przejąć, lub placówki, które dopiero są planowane do wybudowania. – Zdecydowaliśmy się przejąć sklep w Lubaniu, który funkcjonował już od dwóch lat. Nie chcieliśmy czekać na wybudowanie nowej placówki – wyjaśnia Marek Sawa.
Ale to rozwiązanie miało też swoje ryzyko. – Ten sklep nie realizował wysokich obrotów – nie ukrywa Marek Sawa. – Ale mieliśmy doświadczenie, wierzyliśmy, że sobie poradzimy.

Wciąż na plusie

I rzeczywiście. Supermarket przejęli we wrześniu 2009 roku i ten rok zakończyli z minimalną stratą. Później było już tylko lepiej. Przez cały czas sklep jest na plusie i rok do roku generuje wzrosty obrotów. W 2009 roku obrót wynosił 6 mln, a dziś 15,5 mln zł. W 2018 roku franczyzobiorcy przejęli kolejny sklep, tym razem w Głogowie. – Placówka realizowała niskie obroty, podobnie jak pierwsza, którą przejmowaliśmy – mówi Marek Sawa. – Nie było kandydatów chętnych do jej przejęcia. A tymczasem w dwa lata udało nam się podwoić obrót.

Jak udaje im się osiągnąć takie wyniki? – Stawiamy na swoje doświadczenie, znajomość branży – wyjaśnia Marek Sawa. – W Głogowie dwie minuty od naszego marketu funkcjonuje konkurencyjny hipermarket budowlany. Wydawałoby się, że tak silna konkurencja będzie trudna do przebicia. Tymczasem postanowiliśmy rozbudować ofertę, która nie jest mocną stroną sąsiadującego z nami punktu sprzedaży, kojarzącego się jako silny brand budowlany. Postawiliśmy na asortyment z działu ogród, na materiały dekoracyjne. Uzupełniliśmy tym samym lukę na rynku. Dbamy w naszych sklepach o asortyment sezonowy, okolicznościowy, np. ofertę świąteczną. 

Ciężki czas

Marek Sawa nie ukrywa, że pandemia była szokiem. 
W marcu, wraz z zamknięciem szkół i zamrożeniem gospodarki, nastąpił odpływ klientów. Obroty sklepów Bricomarché w galeriach handlowych spadły o połowę. To był dramatyczny czas. We Francji w ogóle wszystkie sklepy naszej marki zostały zamknięte. Obawialiśmy się, że w Polsce może być podobnie – opowiada Marek Sawa. – Duży strach panował też wśród pracowników. W jednym z moich sklepów z sześciu kasjerek pięć poszło na zasiłki opiekuńcze. Trzeba było delegować pracowników z innych stanowisk. Ale dostaliśmy zapewnienia z polskiej centrali i z Francji, że gdyby groziła nam utrata płynności, to możemy na nich liczyć. Na tym właśnie polega przewaga dobrej franczyzy. Przedsiębiorca prowadzący biznes samodzielnie ma krótką drogę do utraty płynności i rentowności firmy. My możemy liczyć na pomoc.
Okazało się też,  że załamanie sprzedaży trwało krótko. Podczas wiosennej kwarantanny wiele osób postanowiło wykorzystać czas na zadbanie o domy i mieszkania, prace w ogrodzie. Obroty sklepów znów zaczęły być satysfakcjonujące. Branża dom i ogród wychodzi z pandemii obronną ręką. Aktualnie sklepy realizują kilkunastoprocentowe wzrosty sprzedaży.

Wśród Muszkieterów panuje zasada, że wszyscy franczyzobiorcy działają na rzecz Grupy, poświęcając część swojego czasu na pracę w centrali. Podobnie jest w przypadku Marka Sawy. W tym roku został szefem Unii Muszkieterów, która zajmuje się pozyskiwaniem i szkoleniem kolejnych franczyzobiorców, dba o relacje z nimi, pomaga w rozwiązywaniu ewentualnych problemów. Swój czas Marek Sawa musi więc dzielić między dwa swoje sklepy i pracę w centrali. – Mam dużo zajęć – przyznaje. – Dlatego każdy nowy franczyzobiorca zawsze zaczyna od jednego sklepu. Jeśli sobie z nim radzi, jeśli przy tym ma czas na pracę w centrali, może objąć kolejną placówkę.  

Marek Sawa ocenia, że model franczyzowy, jaki oferuje koncept Bricomarché, świetnie sprawdza się na rynku. – Otrzymujemy też solidne know-how, które pomaga prowadzić biznes. Przy tym franczyzobiorcy mają swobodę podejmowania decyzji, mogą na bieżąco reagować na zmiany rynkowe – podkreśla Marek Sawa. – Mając takie narzędzia, posiadamy solidną bazę do budowania sukcesu. Ważnym i decydującym o powodzeniu ogniwem są zawsze ludzie. O biznesie zawsze trzeba myśleć długofalowo. Gdy z żoną dołączaliśmy do Grupy Muszkieterów, naszym priorytetem nie były zyski. Do satysfakcjonujących pieniędzy doszliśmy już wcześniej. Chodziło nam o osiągnięcie zawodowego zabezpieczenia. To była dla nas inwestycja w przyszłość. 


Pieniądze na start / Żeby przystąpić do Grupy Muszkieterów franczyzobiorca musi dysponować 400 tys. zł wkładu własnego.