Mała gastronomia, dobry biznes

Robert Lehmann, franczyzobiorca Kurcze Pieczone / "Szczególnie w ostatnich latach gastronomia bardzo dobrze się rozwija".
Piątek
24.01.2020
Robert Lehmann przetrwał trudne chwile i dziś z sukcesem prowadzi dwie placówki pod szyldem Kurcze Pieczone.
 

Robert Lehmann przez wiele lat prowadził firmę zajmująca się produkcją obuwia. Zatrudniał ponad 40 osób. 
– Ale zaczęły się masowe wyjazdy Polaków do pracy w Anglii, a dla mnie kłopoty ze skompletowaniem załogi – opowiada Robert Lehman. – W 2008 roku skończyłem z tą branżą.
Odpowiadając sobie na pytanie „co dalej?” postawił na gastronomię. O wyborze franczyzodawcy trochę zdecydował przypadek. 
– W telewizji zobaczyłem Pawła Łukasza, który opowiadał dziennikarzowi o działalności swojej sieci Kurcze Pieczone. Spodobało mi się to, co usłyszałem i postanowiłem umówić się na spotkanie – kontynuuje Robert Lehmann.
Rozmowa z franczyzodawcą poszła na tyle dobrze, że zapadła decyzja o otwarciu punktu franczyzowego.

Szukał swojego miejsca

Marka Kurczę Pieczone ma blisko ćwierć wieku doświadczenia na rynku gastronomicznym. W tej chwili pod jej szyldem działa 45 punktów tzw. małej gastronomii, serwujących nie tylko kurczaka z rożna, ale też zestawy obiadowe, burgery i inne przekąski z mięsem drobiowym. Punkty mają format kontenerów, ustawianych w ruchliwych lokalizacjach: na parkingach, przy centrach handlowych itp.
W 2008 roku Robert Lehmann postawił taki kontener w Głogowie. 
– Niestety, nie byłem zadowolony z jego obrotów – nie ukrywa. – Po dwóch latach zdecydowałem się zmienić lokalizację. Miałem przy tym wsparcie franczyzodawcy, który pomógł mi w przeniesieniu punktu do Nowej Soli. Mieszkam w Zielonej Górze i do Nowej Soli mam zdecydowanie bliżej, dzięki czemu łatwiej mi dopilnować biznesu.
Kontener stanął przy jednym z marketów. Początki w nowym miejscu nie były łatwe. 
– Musieliśmy pracować nad rozpoznawalnością marki, zdobyciem zaufania klientów – mówi franczyzobiorca Kurcze Pieczone. – Ale w końcu punkt zaczął się tak dobrze rozwijać, że nie nadążaliśmy z obsługą.
Robert Lehmann nabrał więc apetytu na więcej. Pomyślał o otwarciu kolejnego punktu. Wygrał przetarg na 100-metrowy lokal. 
– Lokalizacja była „trudna”, bo w niezamożnej dzielnicy, z niezbyt dobrą reputacją. Trochę więc ryzykowałem – przyznaje.
Ale ryzyko się opłaciło. Lokal ruszył w 2013 roku i szybko przyjął się na rynku. Właściciel – za zgodą franczyzodawcy – aby w pełni wykorzystać potencjał lokalu poszerzył menu o dania kuchni domowej.

Dobry czas

Dziś Robert Lehmann zatrudnia w sumie w obu punktach 13 osób. Sam codziennie bywa w lokalach, dba o zaopatrzenie, bieżące funkcjonowanie. Ocenia, że punkt stojący przy markecie obsługuje dziennie ok. 200 klientów, drugi lokal nieco mniej. 
– Szczególnie w ostatnich latach gastronomia bardzo dobrze się rozwija – ocenia franczyzobiorca Kurcze Pieczone. – Ludzie coraz częściej jadają poza domem. Więc pomimo tego, że rośnie konkurencja, biznes idzie naprawdę dobrze.
Koszt zakupu kontenera razem z pełnym wyposażeniem to wydatek minimum 130 tys. zł. Jest też możliwość wynajmu. Miesięczny koszt najmu kontenera to 2,5 tys. zł, do tego jeszcze trzeba doliczyć wydatek na zakup sprzętu, w wysokości ok. 45 tys. zł. Wydatki na starcie, które należy jeszcze brać pod uwagę, to koszt montażu kontenera oraz kaucja za najem powierzchni. Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 10 tys. zł. Miesięczna opłata franczyzowa to 5 proc. od obrotu (ale minimum 1 tys. zł netto).

 

WIZYTÓWKA MARKI KURCZE PIECZONE

Sieć punktów gastronomicznych z kurczakiem z rożna, na rynku od 1996 roku.

  • 45 placówek
  • minimalna inwestycja 130 tys. zł
  • opłata wstępna 10 tys. zł