Jaki biznes się opłaci w 2024 roku?

Środa
10.01.2024
Gastronomia, bankowość, usługi? Sprawdzamy, jakie branże i koncepty franczyzowe dobrze radzą sobie na rynku i jaki pomysł na biznes najprawdopodobniej sprawdzi się w 2024 roku.
 

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, na koniec października ubiegłego roku do rejestru REGON wpisanych było ponad 5,1 mln firm – o 0,3 proc. więcej niż miesiąc wcześniej. Najwięcej tradycyjnie jest wśród nich jednoosobowych działalności gospodarczych. A jak to wygląda w porównaniu rok do roku? Jak podawał GUS rok temu, na koniec października 2022 w Polsce było ponad 4,9 mln firm. Wzrost nie jest może oszałamiający, ale jednak jest. Oczywiście, nie ma co ukrywać, firmy też upadają, m.in. w zderzeniu z ogólnorynkowymi warunkami gospodarczymi. Ale duch przedsiębiorczości nie umiera. Jak go najlepiej spożytkować? Jaki biznes wybrać dla siebie? Nikt nie wskaże nam palcem i nie powie, w co na bank warto zainwestować. Ale można poszukać podpowiedzi. Przygotowaliśmy przegląd konceptów franczyzowych z różnych branż, które mają ambitne plany na przyszłość.

Gastronomia się nie poddaje

Według danych wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet Poland, podczas pierwszego półrocza 2023 roku na polskim rynku pojawiło 1,7 tys. nowych punktów gastronomicznych. Oznacza to, że na koniec czerwca br. liczba wszystkich placówek i firm gastronomicznych w Polsce wyniosła 93,7 tys. Jeśli porównać tę liczbę z końcem 2021 roku, skok jest jeszcze większy – w sumie o 4,5 tys. Część nowych punktów to zapewne biznesy sezonowe, ale największy liczbowy wzrost lokali odnotowano jednak w branży restauracyjnej – o niemal tysiąc nowych punktów. A więc mimo powszechnej opinii o trudnej sytuacji gastronomii, nadal wielu przedsiębiorców chce inwestować w ten segment rynku.

Biesiadowo i Speedy Romano to koncepty franczyzowe należące do firmy Wojtex. – Obecnie mamy około 50 lokali obu tych marek Biesiadowo i Speedy Romano. Warto jednak podkreślić, iż jesteśmy również właścicielami wielu innych konceptów (np. Kebab Yum Yum czy Western Trotilla – przyp. red.), które dynamicznie się rozwijają. Pozwala nam to dostosowywać się do zmieniających warunków rynkowych oraz nowych możliwości rozwoju – mówi Wojciech Goduński, właściciel firmy Wojtex. – Analizując dane z lokalów oraz portali zamówień, jesteśmy w stanie powiedzieć, że nasze sieci nie doświadczyły spadku liczby zamówień w porównaniu do roku ubiegłego. Wręcz przeciwnie, odnotowaliśmy wzrost. Dla naszej firmy priorytetem jest ciągłe dostosowywanie się do potrzeb klientów i budowanie konceptów, które są dostępne dla każdego, głównie z myślą o przystępnych cenach, sprawdzonych zasadach oraz jasno określonym celu.

Jednym z kluczowych atutów konceptów takich jak Biesiadowo czy Speedy Romano jest zarówno obsługa stacjonarna, jak i kompleksowa obsługa zamówień z dostawą, co stało się niezwykle istotne w obecnych czasach.

Na początku przyszłego roku franczyzodawca planuje otwarcie lokali w Skierniewicach, Katowicach oraz Warszawie. Nowych franczyzobiorców poszukuje w miejscowościach już od 5 tys. mieszkańców. Aktualne kwoty inwestycji, obejmujące okres do końca bieżącego roku zarówno w Speedy Romano, jak i Biesiadowie zaczynają się od 93 tys. zł. Potrzebny jest lokal wielkości powyżej 70 mkw., przy czym optymalna powierzchnia mieści się w przedziale od około 100 do 150 mkw. W obu konceptach istnieją wspólne wymagania techniczne dotyczące lokalu, które muszą być spełnione. Należą do nich: wysokość minimum 3 metry, minimalne przyłącze energetyczne 27 kW, odpowiednia wentylacja. – Nasi eksperci gwarantują pełne wsparcie na każdym etapie realizacji projektu. Po podpisaniu umowy franczyzowej, staramy się uczynić cały proces jak najbardziej bezproblemowym dla naszych franczyzobiorców – zapewnia Wojciech Goduński. – Nasza oferta obejmuje pomoc w znalezieniu odpowiedniego lokalu, przeprowadzenie analizy finansowej, przygotowanie wstępnego projektu technologicznego oraz projektu wnętrza restauracji. Dodatkowo zapewniamy kompleksowe szkolenie przed otwarciem lokalu, wspieramy akcje promocyjne, a także oferujemy stałe wsparcie przez cały okres prowadzenia pizzerii.

Opłaty franczyzowe w przypadku obu sieci, czyli Biesiadowo i Speedy Romano, wynoszą 1250 zł miesięcznie. Dodatkowo naliczana jest opłata 1 proc. od obrotu. – To elastyczne podejście do opłat franczyzowych, które umożliwia dostosowanie kosztów do faktycznej wydajności biznesowej – wyjaśnia Wojciech Goduński.

Jak szybko można liczyć na rentowność? – Start nowego biznesu, nawet w ramach sprawdzonej franczyzy, wiąże się z wyzwaniami i ryzykiem. Dlatego czas potrzebny do osiągnięcia rentowności może się różnić w zależności od konkretnych okoliczności – mówi Wojciech Goduński. – Niektóre lokale mogą osiągnąć rentowność w ciągu kilku miesięcy, podczas gdy inne mogą potrzebować dłuższego okresu na zbudowanie bazy klientów i osiągnięcie satysfakcjonujących przychodów.

Kebab co sekunda

Jeden kebab co sekunda, a w miesiącu cały milion. Taki wynik sprzedaży generuje sieć Bafra Kebab. Natomiast Lodolandia w sezonie wiosenno-letnim utrzymuje sprzedaż na poziomie 3 mln lodów świderków w miesiącu. Obie marki należą do firmy Sweet Gallery, podobnie jak SiGelato i Kołacz na Okrągło.

W tym roku Sweet Gallery obchodzi swoje dziesięciolecie. W ciągu dekady firma zdążyła zagospodarować 20 proc. segmentu street food. W tej chwili w Polsce funkcjonuje niewiele poniżej 1 tys. wszystkich punktów sprzedaży należących do Sweet Gallery.
– W ciągu pięciu kolejnych lat chcemy dojść do 2 tys. punktów. W tej chwili szczególny nacisk kładziemy na rozwój sieci Bafra Kebab, w ramach której funkcjonuje już ponad 370 punktów franczyzowych. Praktycznie codziennie wyjeżdża do franczyzobiorcy jedna przyczepa. Docelowo planujemy otworzyć ponad 2 tys. punktów Bafra Kebab – zapewnia Krzysztof Olesiak, prezes firmy Sweet Gallery.

Kierunkiem rozwoju firmy są przede wszystkim małe miejscowości. – W Polsce jest około tysiąca miast, a my stawiamy punkty w miejscowościach już od 3 tys. mieszkańców – mówi Krzysztof Olesiak.

Jego zdaniem, kebab to obecnie niemal narodowe danie Polaków. Do tego jest niedrogi w produkcji i z niską ceną końcową. – Koszt jednej sztuki wynosi u nas średnio 19,99 zł. Oferujemy też biznes niedrogi pod względem inwestycji, dając do wyboru potencjalnym partnerom różne opcje rozpoczęcia współpracy – dodaje prezes Sweet Gallery.

Różne możliwości

Są trzy możliwości dołączenia do sieci Bafra Kebab. Do wyboru jest zakup przyczepy za gotówkę, leasing lub wynajem. Sweet Gallery współpracuje z kilkoma bankami, które udzielają leasing franczyzobiorcom. W przypadku opcji najmu firma całkowicie bierze na siebie koszt inwestycji w punkt sprzedaży. Franczyzobiorca musi na starcie dysponować środkami własnymi w wysokości około 15 tys. zł. Sweet Gallery przekazuje mu gotowy punkt przygotowany pod klucz, z pełnym wyposażeniem.

Opcja wynajmu skierowana jest do osób bez dużego zaplecza finansowego. Głównym kosztem jest wówczas opłata miesięczna za wynajem przyczepy. Z tego rozwiązania korzystają najczęściej osoby z mniejszych miejscowości. – Średnie wynagrodzenie w Polsce wynosi obecnie ok. 5350 zł netto, a w mniejszych miastach nawet mniej. Natomiast nasze punkty generują w miesiącu nawet 15 tys. zł zysku na rękę. To znaczna różnica dla kogoś, kto wcześniej otrzymywał przeciętną lub minimalną pensję – podkreśla Krzysztof Olesiak.

Według biznesplanu, punkt sprzedaży Bafra Kebab powinien przynosić właśnie 15 tys. zł zysku miesięcznie, ale są też punkty, które notują miesięczny dochód nawet na poziomie 50 tys. zł. Jak podkreśla Krzysztof Olesiak, to nie tylko zasługa lokalizacji, lecz także zaangażowania franczyzobiorcy. Z oferty wynajmu przyczepy mogą skorzystać tylko ci przedsiębiorcy, dla których działalność w ramach sieci należących do Sweet Gallery będzie jedyną działalnością zarobkową. – Pokazujemy franczyzobiorcy, jak prowadzić biznes pod kątem menedżersko-operacyjnym, jak zarządzać całością, kontrolować koszty stałe, food cost, godziny zatrudnienia pracowników i wiele innych czynników, które mają istotny wpływ na całokształt. Nasi franczyzobiorcy są odpowiedzialni nie tylko za sprzedaż, ale za cały biznes, za wszystko, co się składa na jego poprawne działanie. Dlatego trzeba być na miejscu. Nie chodzi o to, żeby stać w punkcie codziennie od otwarcia do zamknięcia, ale przynajmniej być obecnym przez 4-5 godzin w ciągu dnia – wyjaśnia Krzysztof Olesiak.

Lody dla każdego

Koncept Lodolandia, serwujący lody świderki, łączy się z marką Kołacz na Okrągło, tworząc biznes całoroczny. W sezonie wiosenno-letnim oferuje lody, gofry, granitę, bubble tea, zimne desery i napoje, a jesienią i zimą kołacze, churrosy, pączki i ciepłe napoje. Rebranding punktu trwa około trzech godzin. Urządzenie do wypieku kołaczy wymieniane jest na maszynę do produkcji lodów świderków, granitor, gofrownicę i ekspress do kawy lub odwrotnie, zmianie ulega też zewnętrzna elewacja punktu.

SiGelato natomiast to lody rzemieślnicze zainspirowane sycylijską tradycją produkcji lodów. – Korzystamy przy ich produkcji z naturalnych składników. Owoce i pistacje sprowadzamy prosto od sycylijskich rolników. Sorbet pomarańczowy robimy z soku pomarańczowego, który jest zamrożony w bryłę. Rozmraża się 72 godziny i z niego właśnie robimy czysty, 100-procentowy sorbet pomarańczowy – podkreśla Katarzyna Krzemińska-Malon, marketing menedżer Sweet Gallery.

Klienci lodziarni SiGelato mogą wybierać spośród 10 smaków, które co jakiś czas się zmieniają. W ofercie zawsze jest kremowa śmietanka, sycylijska pomarańcza, pistacje z Bronte i belgijska czekolada. Smaki dopasowane są do lokalnych upodobań, dlatego oferta w poszczególnych punktach nieco się różni. – Franczyzobiorca nie wyrabia lodów. Nie wymagamy od niego wiedzy i umiejętności w tym zakresie. To leży w naszej gestii – mówi Katarzyna Krzemińska-Malon. – Lody dowożone są bezpośrednio do wszystkich punktów zlokalizowanych w całej Polsce.

Na początku minionego sezonu wiosenno-letniego Sweet Gallery rozpoczęło współpracę z firmą Costa Coffee – producentem, dystrybutorem i siecią kawiarni. – Kawa to także flagowy produkt włoski, a Costa Coffee, marka stworzona przez Włochów – braci Sergio i Bruna Costa gwarantuje smak prawdziwej włoskiej kawy. Koncept SiGelato inspirowany jest Włochami oraz Sycylią, dlatego prawdziwa włoska kawa jest tu niezbędna – podkreśla Krzysztof Olesiak.

Biznes nie do końca prosty

Jak zapewnia franczyzodawca, punkty z lodami osiągają zyski na poziomie 15 tys. zł miesięcznie. – Jest to możliwe, jeśli franczyzobiorca traktuje biznes całościowo i nie ogranicza się tylko do sprzedaży lodów. Biznes lodowy uchodzi za prosty, z czym stanowczo się nie zgadzam. Tutaj istotne znaczenie ma to, czego nie widać, czyli całe zaplecze. Nasi franczyzobiorcy nie są jednak pozostawieni sami sobie, wspieramy ich na każdym kroku działalności i przechodzą szczegółowe szkolenie – mówi Krzysztof Olesiak.

Szkolenia podzielone są na dwa bloki. W przypadku Lodolandii i SiGelato szkolenia trwają odpowiednio dwa i jeden dzień, natomiast w Bafra Kebab pięć dni. Wynika to ze stopnia skomplikowania modelu biznesowego i zasad prowadzenia działalności. Jak wyjaśnia franczyzodawca, Bafra Kebab jest bardziej zaawansowanym konceptem, złożonym z wielu elementów porównywalnych do prowadzenia małej gastronomii. Do opanowania jest umiejętność przygotowania wielu mięsnych dań oraz obsługi wielu urządzeń grzewczych, inaczej niż w przypadku lodziarni Lodolandii i SiGelato. W Lodolandii jest maszyna do lodów świderków, granitor, gofrownica i ekspress do kawy, a w przypadku SiGelato franczyzobiorca sprzedaje lody dostarczone przez franczyzodawcę, nie wyrabia ich na miejscu.

Pierwszy jednodniowy blok szkoleniowy to teoretyczne aspekty prowadzenia punktu, m.in.: pełna organizacja biznesu, łącznie z kosztami i finansami, układaniem planu pracy pracowników i nadzorowaniem wydajności pracy w stosunku do natężenia ruchu w punkcie. Druga część szkolenia obejmuje wiedzę z zakresu operacyjnego prowadzenia punktu, czyli umiejętności przygotowania wszystkich pozycji menu. Tę wiedzę franczyzobiorca przekazuje swoim pracownikom. Ponadto podczas szkolenia praktycznego poznaje też zasady obsługi klienta, bo wszystko odbywa się w realnie działającym punkcie sprzedaży.

Sweet Gallery szkoli także w zakresie skutecznej rekrutacji pracowników, bo to do franczyzobiorców należy obowiązek skompletowania zespołu. Dodatkowo pracownicy korzystają z platformy szkoleniowej, która zawiera kilkugodzinne szkolenie złożone z filmów prezentujących zasady obsługi klienta oraz przygotowywanie oferowanych produktów. Na końcu szkolenia jest egzamin, po którym otrzymuje się certyfikat.

– Każdy franczyzobiorca dostaje podręcznik operacyjny, w którym opisane są zasady prowadzenia punktu. Ma też swojego opiekuna biznesowego, z którym jest w stałym kontakcie. Opiekun odwiedza franczyzobiorcę kilka razy w roku – wylicza Krzysztof Olesiak.

Sweet Gallery samodzielnie wyszukuje lokalizacje. Punkty Bafra Kebab, Lodolandia & Kołacz na Okrągło oraz SiGelato powstają najczęściej przy centrach handlowych, blisko głównego wejścia, na skwerach, w parkach.

Klienci lubią kurczaki

Kurcze Pieczone rozwija sieć punktów w postaci kontenerów gastronomicznych, których menu oparte jest na kurczaku. To biznes całoroczny. – Naszym atutem jest szybko przygotowany posiłek, dobrej jakości – podkreśla Kinga Prostek, specjalistka ds. rozwoju sieci Kurcze Pieczone. – Zainteresowanie taką formą zakupu dań jest coraz większe. W dzisiejszych czasach znacząca część społeczeństwa coraz więcej pracuje, a co za tym idzie – ma mniej czasu na przygotowywanie posiłków samodzielnie. Robiąc zakupy czy wracając do domu, ludzie często korzystają z rozwiązania szybkiego zakupu pełnowartościowego posiłku, jakim jest m.in. nasz kurczak z rożna.

Kurcze Pieczone ma 46 punktów – 27 własnych i 19 franczyzowych. Otwierają się w miejscowościach od 25 tys. mieszkańców. Kontener najlepiej postawić w miejscu o dużym natężeniu ruchu pieszego oraz z dostępem do parkingu. Dobrym przykładem są supermarkety
– im większe, tym lepsze. Koszt inwestycji wynosi ok. 30 tys. zł – przy założeniu, że kontener jest wynajmowany, a sprzęt (wart w sumie 25-30 tys. zł) leasingowany. Sprzęt można oczywiście kupić za gotówkę, wtedy koszt inwestycji początkowej odpowiednio wzrasta. – Posiadamy najwyższej jakości urządzenia oraz sprzęty kuchenne, nieróżniące się niczym od tych, które znajdują się w typowych restauracjach – zapewnia Kinga Prostek. – Oczywiście, poza kontenerami gastronomicznymi, jesteśmy również otwarci na współpracę w lokalach wewnętrznych, gdzie wspieramy we wszystkich kwestiach organizacyjnych, technicznych i aranżacyjno-projektowych. Wszystkim franczyzobiorcom zapewniamy wsparcie na każdym etapie współpracy, od podpisania umowy, pomocy w założeniu działalności gospodarczej, znalezieniu odpowiedniej lokalizacji, przez załatwianie formalności, szkolenia, otwarcie punktu. Organizujemy audyty, doszkalamy, pomagamy przy wprowadzaniu nowych produktów. Przekazujemy najbardziej szczegółowe instrukcje. Nigdy nie zostawiamy naszych franczyzobiorców zdanych samych na siebie.

Miesięczne opłaty franczyzowe zależą od osiąganych obrotów. Zwrot inwestycji zależy od wydanej na starcie kwoty. Przy opcji wynajmu przyczepy z leasingiem sprzętu i inwestycji rzędu 30 tys. zł, zwrot, według centrali, nastąpi do pół roku od rozpoczęcia działalności.

– Nasz model franczyzowy opiera się na pewnego rodzaju formie samozatrudnienia. W skrócie oznacza to, że oczekujemy od franczyzobiorcy pracy w punkcie, przy sprzedaży – informuje Kinga Prostek. – Po latach doświadczenia wiemy, że jest to jedyny sprawdzony model w przypadku gastronomii, który bardzo zwiększa szansę na sukces. Początkowo rekomendujemy, aby potencjalny franczyzobiorca samodzielnie prowadził lokal, bez dodatkowych pracowników, co automatycznie zwiększa finansowy wynik końcowy. Dopiero po ustabilizowaniu pozycji na rynku i utrzymaniu sprzedaży na satysfakcjonującym poziomie zalecamy zatrudnianie personelu.

Croissanty ze Lwowa

Lviv Croissants ma w Ukrainie ok. 150 lokali. W Polsce marka jest obecna od ponad roku i w tym czasie uruchomiła 11 lokalizacji. – To niezły wynik, ale mamy bardziej ambitne plany – nie ukrywa Orest Zahrodskyy, menedżer ds. rozwoju sieci Lviv Croissants w Polsce. – Naszą strategią jest dynamiczny rozwój, na początek w dużych polskich miastach, aby zwiększyć rozpoznawalność marki. W samej Warszawie widzimy miejsce na pewno na ponad 20 lokali.

Lviv Croissants jest hybrydowym konceptem – jednocześnie piekarnią (croissanty są wypiekane na miejscu), kawiarnią i miejscem, gdzie można szybko zjeść. W menu są croissanty, ale większe i nie tak tłuste ani maślane, jak te francuskie. Marka serwuje je zarówno ze słodkimi, jak i wytrawnymi dodatkami. – Skupiamy się obecnie na tym, aby dopasować naszą ofertę do gustów i upodobań Polaków – mówi Orest Zahrodskyy. – Wprowadziliśmy nowe receptury, np. croissant grillowany z pastą jajeczną czy croissants „Bawarski” z kiełbasą.

Obecnie marka celuje w najlepsze lokalizacje, które dają wysokie prawdopodobieństwo powodzenia biznesu, przy ruchliwych ulicach, głównych skrzyżowaniach, ale też w galeriach handlowych. – Dobór lokalizacji to bardzo istotny element i wcale niełatwy – podkreśla Orest Zahrodskyy. – Prestiżowe miejsca, ale z bardzo wysokim czynszem mogą nie zagwarantować rentowności. Niedobrym wyborem będą też lokalizacje z niskim czynszem, ale kiepsko położone. Trzeba to odpowiednio wypośrodkować.

W nadchodzącym roku marka chce docelowo uruchomić 20 nowych lokali, choć franczyzodawca liczy się z tym, że ta liczba może okazać się niższa. – Nie jest sztuką otworzyć lokal, sztuką jest, aby biznes był rentowny – mówi Orest Zahrdskyy.

Aktualnie wszyscy franczyzobiorcy Lviv Croissants to osoby pochodzące z Ukrainy, ale marka szuka też zainteresowanych wśród Polaków. Od kandydatów koncept oczekuje doświadczenia w prowadzeniu własnej działalności gospodarczej. – Pracujemy nad różnymi obszarami, aby zwiększać rozpoznawalność brandu i zakorzeniać go na polskim rynku – dodaje Orest Zahrodskyy. – Nie tylko nad asortymentem, ale też pozycjonowaniem, marketingiem, trafną komunikacją z odbiorcami.

Aby płynnie przejść przez inwestycję w Lviv Croissants, warto mieć minimum 100 tys. zł. W tej kwocie zawiera się już wstępna opłata licencyjna oraz pierwsze zatowarowanie.

Po zaakceptowaniu lokalizacji franczyzodawca zleca przygotowanie projektu technologicznego. Dzieli się z licencjobiorcami kontaktami do podwykonawców, u których centrala ma wynegocjowane ceny usług. Przeprowadza rekrutację personelu, w tym menedżera lokalu. –  Preferujemy, aby franczyzobiorca był osobiście zaangażowany w prowadzenie lokalu. Najlepiej, aby sam w nim przepracował jakiś czas, zanim na swoje miejsce zatrudni menedżera – podkreśla Orest Zahrodskyy. – A i wtedy zwykle nasi franczyzobiorcy nadal są obecni w lokalach i wspierają ich działanie.

Franczyzy z Ukrainy

Od czasu wybuchu wojny emigranci z Ukrainy wrośli w polską rzeczywistość. Powoli wrastają w nią też ukraińskie marki, które widzą w Polsce atrakcyjny rynek dla swojego rozwoju. Lviv Croissants nie jest jedyną. Wybór franczyzowych konceptów z ukraińskim rodowodem jest już całkiem spory.

Wesoła Pani to polska marka popularnej w Ukrainie sieci sklepów Galya Baluvana. W Ukrainie Galya Baluvana ma ponad 700 placówek. W Polsce pierwszy sklep został otwarty w 2021 roku, a dziś marka ma ich ponad 80. Co sprzedaje Wesoła Pani? Mrożone wyroby garmażeryjne własnej produkcji, np.: pierogi, naleśniki, pielmieni, kotlety. Klienci widzą na własne oczy, jak przebiega proces produkcji, bo wszystko odbywa się „na widoku”. Zwykle produkcja i sprzedaż są w tej samej lokalizacji. Jak podaje franczyzodawca, miesięczna liczba klientów sklepu to od 2 tys. osób. Średnia wartość jednorazowych zakupów wynosi 85 zł. Marża na produktach to 50-100 proc. Według danych centrali, średnia miesięczna rentowność biznesu wynosi 25 proc. (zysk netto od 25 tys. zł). Sklep powinien mieć wielkość min. 100 mkw. Inwestycja zaczyna się od 250 tys. zł. Planowany okres zwrotu to siedem miesięcy.

Z kolei pod szyldem Ukrainoczka kryją się sklepy spożywcze z produktami zza wschodniej granicy. Jak zapewnia centrala, w związku z rosnącą migracją zarobkową i geopolityczną Ukraińców, a także rosnącą popularnością produktów ukraińskich, sieć notuje zarówno wzrosty obrotów, jak i rozpoznawalności marki. Asortyment ma szeroki: kasze, makarony, kawy, herbaty, napoje, przetwory, wędliny, sosy, konserwy, alkohole, chleb itd. Marka ma już w Polsce pięć sklepów własnych i dziewięć franczyzowych, w dużych i średnich miastach. Kwota inwestycji zaczyna się od 100 tys. zł. Opłata wstępna to 5 tys. zł, miesięczna 500 zł netto. Franczyzodawca zapewnia, że na zyski można liczyć już 2-3 miesiące po otwarciu.

Z większą inwestycja muszą się liczyć ci, którzy wybiorą franczyzę Dnipro-M. To ukraińska firma zajmująca się produkcją i sprzedażą elektronarzędzi do zastosowań profesjonalnych, ogrodniczych i remontowych. Jest to też największa sieć sklepów z elektronarzędziami w Ukrainie, która właśnie wchodzi też na inne rynki. Marka ma obecnie ponad 270 sklepów własnych i 235 sklepów franczyzowych, w 276 miastach w Ukrainie, Polsce, Czechach, Armenii i Gruzji.

Dnipro-M oczekuje, że franczyzobiorca otworzy pięć monobrandowych sklepów marki. Na starcie trzeba dysponować kwotą ponad 1,1 mln zł, z której większość przeznaczana jest na zatowarowanie. Oczekiwany miesięczny zysk netto dla pięciu sklepów to 45 tys. zł.

Biznes ze Stokrotką

Sklep spożywczy klienci odwiedzają zawsze. Nic dziwnego, że wielu przedsiębiorców chce wejść w ten sektor rynku. Sieć Stokrotka stanowią w dużej mierze sklepy własne, jednak franczyza jest istotnym elementem rozwoju firmy. W tej chwili w ramach sieci działa ponad 900 placówek, w tym 83 franczyzowe – markety o powierzchni od 200 do 400 mkw. i supermarkety powyżej 400 mkw. Stokrotka wspiera swoich franczyzobiorców. Firma zdaje sobie sprawę z panujących obecnie trudności gospodarczych, które hamują przedsiębiorców przed inwestowaniem. Dlatego w swoim pakiecie franczyzowym posiada wsparcie finansowe, które w przypadku najlepiej rokujących projektów może pokrywać nawet 90 proc. inwestycji. Oznacza to kwotę od 300 tys. do nawet 1 mln zł.

Stokrotka, zanim podejmie decyzję o wsparciu finansowym, przeprowadza pogłębioną analizę nowego przedsięwzięcia. – Każda planowana inwestycja poddawana jest szczegółowej analizie. Kluczowe są dla nas dwa czynniki – nasi partnerzy i miejsca, w których chcą prowadzić oni swoje sklepy. Lokalizację placówki może zaproponować franczyzobiorca lub sieć. Stawiamy na długotrwałą współpracę. Umowa franczyzowa podpisywana jest na sześć lat, a następnie przedłużana. W takim przypadku ponownie oferujemy wsparcie finansowe na remont sklepu – informuje Katarzyna Stadler, dyrektor franczyzy Stokrotki. – Kandydat na franczyzobiorcę nie musi mieć doświadczenia i wiedzy o zarządzaniu marketem czy supermarketem spożywczym. Przygotowaliśmy specjalne szkolenia, które pomogą w prowadzeniu własnego biznesu w naszej branży. Szukamy partnerów, którzy z entuzjazmem, zaangażowaniem i odpowiedzialnością podejmą z nami współpracę, z perspektywą na dalszy rozwój – dodaje Katarzyna Stadler.

Po stronie Stokrotki jest koszt związany z działaniami marketingowymi, gazetki, billboardy, reklama telewizyjna i radiowa oraz aplikacja „Nasza Stokrotka”, która od początku cieszy się dużym zainteresowaniem ze strony klientów i ich wysokimi ocenami. W październiku tego roku na podstawie ocen aplikacji lojalnościowych uśrednionych dla Google Play i App Store „Nasza Stokrotka” kolejny raz została najlepiej ocenianą aplikacją wśród ogólnopolskich sieci spożywczych. Z rozwiązania Stokrotki korzystają obecnie blisko 2 mln osób.

Wsparcie finansowe to nie wszystko. Sieć organizuje szkolenia wstępne dla franczyzobiorców i pracowników sklepów skoncentrowane na praktycznych aspektach prowadzenia placówki oraz szkolenia e-learningowe dotyczące pracy na wszystkich stanowiskach. Firma pomaga również partnerom w rekrutacji i bieżących sprawach związanych z zarządzaniem placówką. Dzieje się to już od momentu podpisania umowy franczyzowej. Partnerzy sieci mogą również przez cały okres współpracy liczyć na doradztwo opiekunów.

Czas przygotowania sklepu do otwarcia wynosi mniej więcej cztery miesiące. Stokrotka proponuje swoim klientom szeroką ofertę asortymentową, w której szczególny nacisk położony jest na produkty świeże: mięso, wędliny, nabiał, pieczywo, owoce i warzywa, a także produkty marek własnych. Dostępne są również artykuły regionalne. Dostawy z magazynów Stokrotki realizowane są do sklepów sześć razy w tygodniu. Wszystkie placówki sieci wyposażone są w system IT, który kontroluje stan zatowarowania danej Stokrotki i wskazuje zapotrzebowanie na konkretne produkty.

Żabka stawia na innowacje

Rok 2023 upłynął Żabce na podkreśleniu jej wielowymiarowego rozwoju w ciągu 25 lat obecności na rynku. Kluczowy nacisk w realizowanych przez nią działaniach położony jest na innowacje. Te skierowane do franczyzobiorców zajmują szczególne miejsce w strategii firmy.

W marcu sieć uruchomiła też Akademię Przedsiębiorczości, której celem jest podnoszenie umiejętności z zakresu prowadzenia biznesu i rozwoju kompetencji menedżerskich. Inicjatywa, skierowana do przedsiębiorców działających w sieci oraz kandydatów na franczyzobiorców i jest prowadzona przez Żabkę w ramach partnerstwa strategicznego z Wydziałem Zarządzania Politechniki Warszawskiej oraz ekspertami rynku franczyzy. Cykl szkoleniowy dostarcza m.in. wiedzy biznesowej czy pomaga rozwinąć konkretne umiejętności (np. HR, sprzedażowe). W ramach pierwszej edycji programu zrealizowano łącznie blisko 200 szkoleń stacjonarnych oraz ponad 60 w formule online. W bloku tematycznym poświęconym podstawom przedsiębiorczości wzięło udział ponad 1,4 tys. kandydatów na franczyzobiorców, blisko 800 przedsiębiorców przeszkolono w ramach szkoleń otwartych. We wrześniu br. niemal 70 franczyzobiorców uzyskało certyfikat ukończenia Akademii Przedsiębiorczości.

Sieć stworzyła dla franczyzobiorców intranet, z którego przedsiębiorcy mogą korzystać za pomocą różnych narzędzi multimedialnych. Ta interaktywna przestrzeń, zapewniająca dostęp do informacji korporacyjnych i zasobów wewnętrznych, daje im możliwość otrzymywania aktualności z opcją pozostawiania opinii, wymiany wiadomości czy zgłaszania pomysłów.

Nowe funkcje zostały wprowadzone także do aplikacji Asystent Żabka, która jest elementem pakietu Optiplan, służącego do optymalizacji zadań wykonywanych w sklepach. To inteligentne narzędzie ocenia wyniki każdego sklepu i dopasowuje dalszy plan do konkretnych potrzeb danej placówki oraz jej klientów. Dzięki niemu franczyzobiorcy mają automatycznie generowane rozkłady pracy, które sprawiają, że mogą zoptymalizować swoje koszty, bo wiedzą np., że przez cztery dni w tygodniu potrzebują w sklepie jednego pracownika, ale w piątek i w sobotę powinny pracować już dwie osoby. Ponadto pojawił się kalkulator przydatności sosów i czystości kawomatu, kalkulator daty przydatności mleka, moduł pieczywo – pomoc w zarządzaniu ilościami pieczywa, przewidywaniu sprzedaży oraz minimalizacji strat.

Wsparcie od samego początku

Franczyzobiorcy Żabki korzystają także z aplikacji Cyberstore, która służy do zdalnego zarządzania sklepem. Za pomocą smartfona czy komputera franczyzobiorcy mogą sprawdzić m.in.: osiągane wyniki sprzedaży, złożyć zamówienie na towar, dowiedzieć się o dacie kolejnej dostawy. W tym roku pojawiła się nowa funkcja – historia zamówień i alokacji, która pozwala na przeglądanie historycznych zamówień, statusów realizacji wraz z indeksami.

Część z wymienionych projektów zrodziła się bezpośrednio z pomysłów samych franczyzobiorców – sieć działa zgodnie z ideą franczyzocentryczności, a sugestie kierowane bezpośrednio od współpracujących z nią przedsiębiorców są bardzo pożądane.

Kamil Małecki, franczyzobiorca z Opola, jest członkiem grupy projektowej Stacja Innowacja, mającej na celu wypracowanie usprawnień ułatwiających przedsiębiorcom prowadzenie biznesu. W jego opinii nie ma na polskim rynku tak dynamicznie rozwijającej się w aspekcie technologicznym firmy, jak Żabka. – Wdrażane w sieci innowacje przede wszystkim wpływają na usprawnienie wykonywanych przeze mnie i mój zespół zadań oraz oszczędność czasu. Przekłada się to z kolei na jeszcze wyższą jakość obsługi klientów i rozwój działalności – tłumaczy franczyzobiorca.

Żabka oferuje szerokie wsparcie na każdym etapie. Wkład własny wynosi ok. 5 tys. zł i jest przeznaczony m.in. na zakup kasy fiskalnej czy koncesji, która refundowana jest po trzech miesiącach od rozpoczęcia współpracy. Nowi przedsiębiorcy otrzymują na start sklep w pełni wyposażony w sprzęt, meble oraz towar, a dzięki szkoleniom są kompleksowo przygotowywani do swojej roli. Placówki otwierane są nie tylko w największych miastach, ale też w małych miejscowościach, które liczą poniżej 20-30 tys. mieszkańców. Umowa franczyzowa podpisywana jest na czas nieokreślony, z 30- lub 90-dniowym okresem wypowiedzenia, który zależy od stażu placówki. Obecnie swoje sklepy prowadzi z siecią ponad 8,6 tys. franczyzobiorców.

Biznes na bank

Franczyza bankowa przeżywa swoisty renesans, dlatego każdy, kto rozważa biznes w branży finansowej, powinien się przyjrzeć ofertom banków, w tym Alior Banku, obecnie największego i najbardziej doświadczonego gracza na tym rynku. Placówki partnerskie pod tą marką otwierane są  od 2009 roku. Niemal 80 proc. obecnych partnerów działa w sieci co najmniej pięć lat, a 30 proc. z nich prowadzi więcej niż jedną placówkę.

Alior Bank celuje w mniejsze miejscowości, liczące między 15 a 30 tys. mieszkańców. W takich lokalizacjach rzadko występują oddziały własne banku. Jak mówi Jacek Torowski, dyrektor departamentu sieci zewnętrznych Alior Banku, są to jednak znakomite lokalizacje dla placówek franczyzowych. – Naszą ogromną przewagą na lokalnych rynkach jest wysoka rozpoznawalność marki, ale też regularne kampanie marketingowe, atrakcyjna oferta produktowa dla klientów indywidualnych i biznesowych. Jeśli dołożymy do tego znajomość lokalnego rynku i zaangażowanie franczyzobiorcy, otrzymamy gotowy pomysł na biznes – mówi Jacek Torowski.

Dyrektor dodaje, że dobry biznes w branży finansowej musi stać na kilku nogach, które w czasach koniunktury pracują równomiernie, a w warunkach spowolnienia gospodarczego uzupełniają się, zapewniając partnerowi bezpieczeństwo i stabilne przychody. Jacek Torowski wyjaśnia, że model biznesowy franczyzy Alior Banku zakłada, że placówka partnerska zarabia na wszystkich oferowanych produktach. – Każda nowo otwierana placówka ma od pierwszego dnia funkcjonowania dostęp do szerokiej oferty produktowej zbliżonej do oferty własnej banku. Placówki mogą oferować produkty dla klientów indywidualnych (kredyty gotówkowe i hipoteczne, rachunki, lokaty i karty kredytowe) oraz biznesowych – mikro i małych firm (kredyty odnawialne i nieodnawialne, rachunki firmowe oraz leasing) – wylicza Jacek Torowski.

Własny bank to marzenie wielu, ale nie każdy może zostać franczyzobiorcą Alior Banku. Poza formalnym wymogiem niekaralności, franczyzobiorca musi spełniać szereg innych warunków.

– Potencjalny partner Alior Banku to człowiek gotowy do zaangażowania w prowadzenie własnej firmy, ambitny, ale też racjonalny. Powinien mieć przygotowany biznesplan oraz wizję działania placówki – wyjaśnia Jacek Torowski. – Dobrze, jeśli posiada doświadczenie w branży finansowej, gdyż najpewniej dzięki temu lepiej dobierze sobie pracowników i szybciej zacznie generować zyski.

Potencjalny franczyzobiorca, chcąc zainwestować w placówkę partnerską Alior Banku o powierzchni 45 mkw. z dwoma stanowiskami, musi dysponować kwotą ok. 40 tys. zł – przy założeniu, że lokal nie wymaga nakładów inwestycyjnych. Drugie tyle dokłada bank, nieodpłatnie przekazując elementy wizualizacji zewnętrznej i wewnętrznej, platformy i sprzętu IT, systemu monitoringu placówki oraz pakietów promocyjnych i materiałów reklamowych. Placówki są obejmowane szeroko zakrojonymi kampaniami marketingowymi. Nowi partnerzy mogą również korzystać z programów na start, które zapewniają wyjątkowo korzystne wynagrodzenie w pierwszych sześciu miesiącach prowadzenia działalności pod marką Alior Banku. – Konkurencja jest duża, ale Alior Bank zapewnia gwarancję i bezpieczeństwo oraz pozwala się rozwijać i optymistycznie patrzeć w przyszłość. W tej sieci panuje obopólne zaufanie partnerów do banku i banku do partnerów. W moim odczuciu to jest najlepsza franczyza i jej wybór to jest przepis na sukces – przekonuje Adrian Byszewski, właściciel placówek partnerskich pod marką Alior Banku.

Jak zostać partnerem Banku Millennium

Bank Millennium przekonuje, że warto wiązać swoją przyszłość z branżą finansową, bo placówka bankowa na licencji stanowi bardzo atrakcyjne źródło zarobkowania, mimo że ostatnie lata były pełne zawirowań dla banków. Ponadto posiada spory potencjał do rozwoju zarówno pod względem biznesowym, jak i personalnym. – Bez względu na sytuację makroekonomiczną banki istniały i będą istnieć. Nieustannie dostosowują swoją działalność, produkty, procesy i rozwiązania do zmieniających się oczekiwań klientów oraz warunków rynkowych – wyjaśnia Tomasz Pawłowski z Banku Millennium.

Menedżer dodaje, że miernikiem jakości bankowych franczyz jest ich zdolność adaptacji do warunków rynkowych oraz umiejętność budowania przez franczyzodawcę stabilnego i przewidywalnego biznesu dla franczyzobiorców. – Nie jest to łatwe zadanie, gdyż działamy w najbardziej regulowanym i nadzorowanym sektorze, a  ciągła zmiana stała się dla nas codziennością  – wyjaśnia Tomasz Pawłowski. – Mimo tego nasza franczyza pozwala nie tylko budować efektywny biznes, ale daje też poczucie bezpieczeństwa i stabilności przychodów. To dlatego franczyzobiorcy nie boją się budować swojej przyszłości na współpracy z nami, czego dowodem jest istotny udział multifranczyzobiorców wśród naszych partnerów.

Wśród elementów stabilizujących biznes franczyzobiorców Tomasz Pawłowski wymienia rozwój oferty produktowej i co za tym idzie, dokonaną już transformację sieci z placówek consumer finance na uniwersalne placówki bankowe. Menedżer dodaje, że pożyczka nadal zajmuje ważne miejsce w ofercie, ale oprócz tego placówka może zaoferować klientom produkty dla przedsiębiorców, takie jak konta firmowe, pożyczki dla firm – w tym zabezpieczone gwarancją de minimis BGK, leasing czy terminale płatnicze. Klienci placówek partnerskich mają dostęp do produktów hipotecznych za pośrednictwem wyspecjalizowanych doradców bankowych, co wraz z pozostałymi produktami daje kompletną ofertę, zarówno dla klientów detalicznych, jak i mikrofirm. – Takie narzędzia i warunki do ich skutecznego używania owocują stałym wzrostem portfela klientów, wyższą sprzedażą, a co za tym idzie, wzrostem prowizji – mówi Tomasz Pawłowski. – Zadowolenie partnerów szybko przełożyło się na wzrost liczby placówek partnerskich do poziomu najwyższego od fuzji banków w 2019 roku i osiągnięcie liczby niemal 240 placówek prowadzonych przez blisko 120 partnerów.

Idealna lokalizacja na placówkę partnerską Banku Millennium to miasto z co najmniej 10 tys. mieszkańców, w którym nie ma innej placówki sieci. Optymalny lokal w modelu partnerskim powinien liczyć 35-40 mkw. sali sprzedaży, z dużą witryną oraz dostępem bezpośrednio z ulicy. Potencjalny franczyzobiorca powinien dysponować kwotą ok. 50 tys. zł. Tyle potrzeba na zakup wyposażenia dwustanowiskowej placówki. Koszty miesięczne franczyzobiorcy to około 24 tys. zł (wliczając w to koszty najmu, wynagrodzenie podstawowe dwóch pracowników, opłaty na rzecz banku, media, marketing itp.). – Każda nowa placówka ma niemal od razu dostęp do pełnej oferty banku, dostępnej w placówkach franczyzowych, więc już od pierwszego dnia działalności nowy partner może budować swoją bazę przychodową w oparciu o wiele linii produktowych, maksymalizując jednocześnie przychody i zwiększając szansę na sukces – dodaje Tomasz Pawłowski. – Dodatkowo w większości miast, bank dysponuje bazą klientów, którą od początku działalności może udostępnić nowej placówce, co zdecydowanie ułatwia start w biznesie w nowej lokalizacji.

Szkoły angielskiego mają się dobrze

W przypadku sieci szkół języka angielskiego Early Stage liczby robią wrażenie. Pod tą marką działa 850 placówek, a liczba zapisów na kursy w tym roku przekroczyła 55 tys. Szkoły działają w dużych miastach i mniejszych miejscowościach. Dla przykładu w mijającym roku otworzyły się placówki i w Gdańsku, i w sześciotysięcznym Wołczynie. Szkoła przeżywa wyjątkowy okres i jest rozpoznawalna w całym kraju – podkreśla Katarzyna Pfanhauser, koordynatorka ds. rozwoju franczyzy Early Stage. – Ten rok jest dla nas szczególny, ponieważ obchodzimy nasze 30-lecie. Również z tej okazji zrealizowaliśmy badania na temat zachowań związanych z zajęciami dodatkowymi dzieci i nauką angielskiego, które wykazały, że pomimo niepewnej sytuacji światowej rodzice nadal stawiają na dodatkową naukę języka angielskiego. Odzwierciedlenie tego wyniku potwierdziły liczne ankiety na ten temat oraz liczba zapisów na kursy, która przekroczyła  55 tys.

Marka zaprasza do współpracy przede wszystkim lektorów i nauczycieli angielskiego, którzy chcą otworzyć własną szkołę, osoby związane z edukacją, znające język angielski i posiadające doświadczenie w nauczaniu, w tym także w udzielaniu korepetycji oraz właścicieli szkół językowych, którzy chcieliby przejść pod znany szyld. Nie trzeba od razu inwestować w lokal. Na początku można prowadzić zajęcia w wynajmowanych salach np. w szkole, bibliotece, domu kultury. Koszty początkowe, z jakimi trzeba się wówczas liczyć, to kaucja w wysokości 3 tys. zł – zwracana w momencie startu pierwszych kursów oraz wydatki na marketing: organizację akcji promocyjnych, wydruk materiałów reklamowych, zakup gadżetów marketingowych, materiałów edukacyjnych i pomocy dydaktycznych. Wszystko to nie powinno przekroczyć kwoty 7 tys. zł.

Franczyzobiorcy powinni pracować w swoich filiach. – Podpisując umowę, franczyzobiorca zobowiązuje się do nauczania co najmniej dwóch grup. Powyższy zapis wynika z tego, że jako najwyżej postawiona osoba w filii powinien mieć ciągłą styczność z programem i metodą nauczania, by w razie potrzeby służyć radą i wsparciem dla swojego zespołu – podkreśla Katarzyna Pfanhauser. – W pierwszym roku działania placówki liczą zazwyczaj od kilku do kilkunastu grup (w najkorzystniejszym scenariuszu powinny być to grupy pełne) i często zdarza się tak, że franczyzobiorcy decydują się powiększyć zespół, aby móc się skupić na dodatkowej promocji szkoły.

Franczyzobiorcy mają zapewnione metodyczne, marketingowe i administracyjne wdrożenie w biznes, dwutygodniowe warsztaty na start, autorską metodę nauczania dla uczniów w wieku 3-19 lat, materiały dydaktyczne, dostęp do platformy online, strategię rozwoju i promocji szkoły, gotowe materiały promocyjne, wsparcie marketingowe i administracyjne, pomoc przy rekrutacji lektorów.

– Mamy w naszej sieci wielu multifranczyzobiorców – dodaje Katarzyna Pfanhauser. – Najczęściej  w dużych miastach, ale tak naprawdę również w mniejszych miejscowościach można prowadzić kilka filii jednocześnie. Wszystko zależy od chęci i zapału franczyzobiorcy oraz potencjału rynkowego danego obszaru.

Dzieci się bawią, przedsiębiorca zarabia

Rodzice nie żałują pieniędzy nie tylko na edukację dzieci, lecz także na rozrywki. Pod szyldem Parki Wola kryją się rodzinne sportowe parki rozrywki. Na dzieci czeka kilkanaście różnych atrakcji, m.in.: ścianka wspinaczkowa, park trampolin, tubing (zjazd w oponach po pochylni), park linowy bezasekuracyjny, park linowy w szypułkach (czyli siatkach), eurobungee, tor quadowy, zjazd na tyrolkach – z asekuracją i bez, dmuchaniec do zjeżdżania. Do tego dochodzą gry terenowe i zabawy z animatorami. Oprócz tego obiekty sportowe, np. do tenisa ziemnego, tenisa plażowego, piłki plażowej, fitnessu, siatkówki czy piłki nożnej. Mogą z nich korzystać zarówno dzieci, jak i rodzice. W parkach można urządzać również imprezy okolicznościowe, np. urodziny czy firmowe eventy, są tu altanki grillowe. – Naszym atutem jest fakt, że lokalizujemy parki nie poza miastami, jak to najczęściej bywa w przypadku takich inwestycji, ale wręcz przeciwnie, blisko centrum miasta – mówi Mariusz Skrzypczyk, franczyzodawca Parków Wola. – Jeden z naszych parków w Krakowie znajduje się pięć minut jazdy autem od Wawelu. Rodzice mogą więc zabrać tam dzieci po pracy, nie musi to być wyprawa na cały dzień.

Obecnie działają cztery parki – dwa własne i dwa franczyzowe. – Obydwa własne Parki Wola możemy sprzedać franczyzobiorcom – dodaje Mariusz Skrzypczyk.

Jeśli ktoś jednak chce otworzyć park w nowej lokalizacji, to potrzebuje działki o powierzchni przynajmniej 50 mkw. Na inwestycję trzeba mieć 1-1,5 mln zł. – Ale jeżeli chcemy otworzyć ten biznes w mniejszym mieście, a jest taka możliwość, to można starać się o dofinansowanie z Unii Europejskiej, nawet do 40 proc. wysokości inwestycji – dodaje Mariusz Skrzypczyk.

Franczyzodawca zapewnia cały sprzęt potrzebny do wyposażenia parku. – Parki Wola korzystają z  najlepszego sprzętu, dostarczanego przez profesjonalnych producentów. Wszystkie urządzenia są atestowane – podkreśla franczyzodawca Parków Wola. – Wyposażenie parków to mała architektura, więc nie ma konieczności uzyskiwania pozwoleń na budowę.

Franczyzodawca podpowiada franczyzobiorcom, jaką dokumentację i w jakich urzędach należy składać, przekazuje wzory dokumentów do wypełnienia, dostarcza urządzenia. Według centrali załatwianie spraw biurokratycznych trwa 1-1,5 miesiąca, natomiast budowa parku maksymalnie 3-4 miesiące. Franczyzodawca zapewnia, że dochód miesięczny, na jaki można liczyć w tym biznesie, to 100 tys. zł. – W pierwszy weekend park w Krakowie na Woli Justowskiej zarobił 40 tys. zł – mówi Mariusz Skrzypczyk.

Jak podkreśla właściciel marki, Parki Wola to propozycja nie tylko dla indywidualnych inwestorów. To też pomysł na poszerzenie oferty sportowej np. hoteli, pensjonatów, ośrodków sportowych, które dzięki temu zyskają dodatkową atrakcję dla gości z dziećmi.

Fitness w natarciu

Branża fitness nie narzeka na kondycję. – Branża fitness w Polsce od lat bardzo szybko się rozwija. Potwierdza to wiele badań, przeprowadzanych na przestrzeni ostatnich lat. Wiemy też, że z pewnością nie osiągnęła jeszcze swojego maksymalnego rozmiaru – komentuje Bartłomiej Stanek ze Studio Synergy. – Nadal odsetek osób, które ćwiczą, jest w Polsce o wiele niższy niż w krajach zachodnich. A historia uczy, że nasz kraj szybko dogoni sąsiadów. Oczywiście, zaczynanie od zera, przy obecnym poziomie konkurencji i dynamice tego rynku, może być trudne. Głęboko jednak wierzymy i widzimy to, patrząc w nasze statystyki,  placówki zapewniające bardzo wysoką jakość usług i obsługi klienta oraz mające odpowiednio ułożone procesy zarządcze czy marketingowe, zawsze będą miały swoje miejsce na rynku.

Studio Synergy oferuje treningi metodą EMS, wykorzystującą elektrostymulację mięśni, która jest coraz popularniejsza wśród Polaków. W tym roku marka otworzyła trzy nowe lokalizacje i w sumie ma 10 placówek. Chce otwierać kolejne. – Nasz koncept pozwala na to, aby z powodzeniem prowadzić studia zarówno w dużych miastach wojewódzkich, jak i mniejszych miasteczkach. Obserwując rozwój naszych partnerów, widzimy, że zapotrzebowanie na trening EMS istnieje w wielu, często nieoczywistych miejscach – mówi Bartłomiej Stanek.

W Studio Synergy można zacząć działać już z jedną maszyną, a po pozyskaniu większej liczby klientów dodać drugie urządzenie. Studia projektowane są w ten sposób, aby taka zmiana była jak najbardziej płynna.

Całość inwestycji może zaczynać się od 100 tys. zł netto, wraz z opłatą wstępną. Największą składową jest adaptacja lokalu. Zwrot z inwestycji może nastąpić w ciągu 12-18 miesięcy. – Jako sieć w ramach współpracy franczyzowej oferujemy wszystko, co może ułatwić naszym partnerom prowadzenie studia z sukcesem. Pomagamy w doborze lokalizacji, dajemy wskazówki co do przygotowania lokalu do działania, szkolimy pracowników i pomagamy w rekrutacji. Oferujemy know-how dotyczące zarządzania ludźmi i procesami. Przekazujemy informację na temat technologii, jakich używamy do kontroli płatności, kontroli pracy, ale i kontroli efektów naszych klientów. Dzielimy się też wiedzą na temat marketingu i wspieramy w jego realizacji na początku działania studia. Każdy z naszych partnerów franczyzowych ma swojego opiekuna, który zawsze służy pomocą i radą w nieoczywistych sytuacjach – wylicza Bartłomiej Stanek.

Ilu klientów trzeba mieć, aby biznes na siebie zarabiał? – Tutaj najważniejszym czynnikiem jest to, czy sam franczyzobiorca chce być zaangażowany w przeprowadzanie treningów – zauważa Bartłomiej Stanek.
– Szacujemy, że w takiej sytuacji do pokrycia kosztów potrzebne jest około 20 proc. obłożenia studia. Osiągane jest to w przeciągu pierwszych trzech miesięcy, jednak niektóre studia próg rentowności przekraczały nawet w pierwszym miesiącu. Mamy wiele rozwiązań, które pomagają w osiągnięciu, a potem trwałym utrzymaniu rentowności. Są to konkretne procesy, ale i zautomatyzowane płatności. Istotne jest również utrzymywanie bardzo wysokiej jakości usług, które świadczymy.

Zarabiamy na orientalnym masażu

Piotr Buchalski i dr Martyna Buchalska, właściciele sieci Orient Massage & Thai Organic, mają ambitne plany. – Za pięć lat chcemy być największą siecią salonów spa i masażu balijskiego w Europie – mówią.

W tej chwili funkcjonuje 29 placówek Orient Massage i Thai Organic. Równolegle do rozwoju w Europie sieć będzie kontynuowała rozwój w Polsce. Według planów na przyszłość salony będą obecne w większości miast od 50 tys. mieszkańców.

Orient Massage & Thai Organic specjalizują się w masażach balijskich i tajskich. Działa w segmencie wellness spa i wykorzystuje własną linię pro’kosmetyków do masażu, o właściwościach, odżywczych i pielęgnacyjnych. Zostały stworzone według oryginalnej receptury dr Martyny Buchalskiej.  – Masaż ma bardzo istotny wpływ na wygląd i odżywianie skóry. Ucisk na fibroblasty, do którego wówczas dochodzi, stymuluje je do produkcji własnego kolagenu i elastyny. Podczas masażu rozszerzają się też naczynia krwionośne, co umożliwia lepsze wchłanianie składników aktywnych na całej powierzchni ciała – podkreśla dr Martyna Buchalska.

Pracując nad recepturą autorskiej linii pro’kosmetyków oparła się na holistycznym podejściu do powstrzymania procesów starzenia, przy jednoczesnym zachowaniu naturalnego wyglądu, zgodnie z filozofią slow beauty. – Medycyna estetyczna od lat korzysta z siły natury, a masaże, które wprowadzają w stan relaksu działają pozytywnie na nasze zdrowie. Postanowiliśmy połączyć te dwa elementy, które w tej chwili są u nas nierozerwalne. Stąd własna linie pro’kosmetyczna, dedykowana określonym technikom masażu oraz masaże, których efekt wzmacniają odpowiednie zabiegi kosmetyczne – opowiada Piotr Buchalski, założyciel sieci Orient Massage & Thai Organic.

Thai Organic to nowoczesne salony masażu, w których dominuje żywa roślinność, naturalne dodatki, nastrojowa muzyka i odpowiednia dobrana woń. Natomiast salony Orient Massage to holistyczne spa, z nastrojową aranżacją wnętrza oferujące poza masażami także rytuały. Masaże w salonach sieci wykonują certyfikowane terapeutki z Bali. – Usługi naszych salonów wychodzą daleko poza tradycyjne i dzisiaj coraz bardziej popularne masaże orientalne, skupione przede wszystkim na kondycji mięśni i relaksie. U nas chodzi przede wszystkim o zdrową i piękną skórę. Podchodzimy indywidualnie do każdego klienta. Analizujemy kondycję skóry twarzy oraz ciała i na tej podstawie proponujemy odpowiedni masaż i kosmetyki – zapewnia dr Martyna Buchalska.

Uruchomienie salonu Orient Massage czy Thai Organic trwa mniej więcej trzy miesiące. Tyle zajmują formalności związane z załatwieniem dwuletniej wizy i pozwolenia na pracę dla osób z Bali, a także aranżacja lokalu. Wszystkie kwestie dotyczące procesu rekrutacji masażystek, przelotu, ZUS-u i podatków, załatwia franczyzodawca. Orient Massage i Thai Organic zatrudniają pracowników bezpośrednio dla konkretnego franczyzobiorcy.

Koszt inwestycji wynosi od 250 do 450 tys. zł. Cena zależy głównie od powierzchni i stanu lokalu. Ważną częścią salonów Orient Massage i Thai Organic są strefy relaksu, czyli Pijalnie Ziół Natura Organica, oferujące kolekcje ziół, herbat, napojów, wyciągów i ekstraktów ziołowych o właściwościach prozdrowotnych wpływających na codzienną budowę naturalnej, trwałej odporności organizmu.

Panowie też dbają o siebie

Barberzy są na topie. Nie tylko dlatego, że panowie w Polsce pokochali brody. Po prostu męska część populacji też coraz bardziej zaczyna o siebie dbać. – 80 proc. naszych klientów to panowie, którzy przychodzą na obcięcie włosów, a nie pielęgnację brody – mówi Miłosz Anbatawi, franczyzodawca Gentlemen Barber Shop. – Wybierają nasze salony, bo zależy im na wysokim poziomie usługi, fachowych poradach, miłej atmosferze.

Gentlemen Barber Shop rozwija sieć salonów barberskich od 2020 roku. Ten rok zamknie liczbą 30 placówek (w tym osiem własnych i 22 franczyzowe). – Liczba naszych placówek własnych świadczy o tym, że oferujemy sprawdzony koncept biznesowy – podkreśla franczyzodawca. – Jak do tej pory żaden z naszych salonów się nie zamknął.

Miłosz Anbatawi zauważa, że liczba zapytań o franczyzę widocznie wzrasta zawsze pod koniec roku.
– W okresie przedświątecznym wzrasta zapotrzebowanie na tego typu usługi, co zauważają osoby przedsiębiorcze – wyjaśnia właściciel konceptu Gentlemen Barber Shop. – Podobnie jest przed Wielkanocą. Z moich doświadczeń wynika, że warto otworzyć salon 1-1,5 miesiąca przed świętami, bo zapewni to od razu dużą liczbę klientów.

Nie trzeba wcale być barberem czy fryzjerem, aby zostać franczyzobiorcą marki. Obecnie na 15 franczyzobiorców Gentlemen Barber Shop tylko dwóch jest barberami i żaden z nich nie pracuje osobiście w salonie. – Franczyzobiorca powinien zarządzać biznesem, pilnować go, nie musi pracować w salonie – mówi Miłosz Anbatawi. – Chcemy, aby nasi licencjobiorcy mogli czerpać z salonów dochód pasywny. Przy prowadzeniu trzech placówek jest już rentowne zatrudnienie menadżera, który zajmuje się zarządzaniem.

W ciągu najbliższych dwóch lat koncept chce osiągnąć liczbę 50 placówek. Otwiera je już w miastach liczących od 20-25 tys. mieszkańców. Lokal na salon powinien mieć powierzchnię przynajmniej 35-40 mkw. i pomieścić minimum cztery stanowiska barberskie. Inwestycja w takim przypadku wynosi ok. 100 tys. zł. Można jednak skorzystać z leasingu na wyposażenie, wówczas wystarczy 30 proc. wkładu własnego. – Pomagamy wybrać odpowiednią lokalizację, udostępniamy kontakty do firm, które wykonują projekty
– wylicza Miłosz Anbatawi. – Franczyzobiorca jednak może sam wybrać wykonawców, musi tylko stosować się do naszych wytycznych i standardów. Przeprowadzamy pierwszą rekrutację pracowników, szkolimy ich w Rzeszowie, w naszej Gentlemen Barber Academy. Każdy może zostać barberem, nawet wolimy osoby bez doświadczenia, ponieważ nie mają złych nawyków.

Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 25 tys. zł netto. Miesięczna opłata franczyzowa to
8 proc. od obrotu netto. Średnie oczekiwanie na zwrot z inwestycji trwa 12-18 miesięcy, choć rekordowy salon zwrócił się w pięć miesięcy. – W małych miastach, gdzie praktycznie nie ma konkurencji, łatwiej zbudować bazę klientów. W dużych trzeba bardziej dbać o marketing – nie ukrywa Miłosz Anbatawi. – Pomagamy w tym, prowadząc marketing ogólnokrajowy. M.in. współpracujemy z zawodnikami KSW i MMA.

Gładkie zyski

Inny segment branży beauty reprezentuje sieć DepilConcept, otwierająca gabinety trwałej depilacji. Jej wyniki wskazują, że Polki nie żałują pieniędzy na urodę. – Rok 2023 był najbardziej dynamiczny w naszej historii, pod kątem liczby nowych otwarć, których do początku grudnia było 20 oraz gabinetów w trakcie przygotowania, których także jest 20 – informuje Kamil Miciałkiewicz, menedżer ds. rozwoju sieci DepilConcept Polska. – Obroty od stycznia do października były wyższe o 30 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Większość salonów ustanowiła swoje nowe rekordy sprzedaży i pierwszy raz w historii trzy placówki przekroczyły obroty powyżej 300 tys. zł. W każdym miesiącu obsługujemy ponad 23 tys. klientek.

Ten rok marka planuje zakończyć liczbą 90 salonów. Powstają w miastach powyżej 30 tys. mieszkańców, ale koncept planuje też wchodzić w miejscowości powyżej 20 tys. mieszkańców – jeśli będą miały odpowiedni potencjał rozwojowy.

U kandydata na franczyzobiorcę doświadczenie w branży nie jest konieczne. – Naszymi franczyzobiorcami są osoby wcześniej pracujące na etacie w korporacji, mamy po urlopie macierzyńskim, małżeństwa i pary będące w związku i szukające wspólnego pomysłu na biznes oraz inwestorzy, szukający atrakcyjnych zysków na rozwijającym się rynku beauty w Polsce – wylicza Kamil Miciałkiewicz. – Franczyzobiorcy mogą być menedżerami w salonie lub właścicielami zatrudniającymi profesjonalny zespół, który pracuje przy wsparciu operacyjnym i marketingowym naszej centrali.

Od momentu podpisania umowy do otwarcia salonu mijają zazwyczaj 2-4 miesiące. Przy podstawowym planie inwestycyjnym (Rental), próg wejścia rozliczany z franczyzodawcą wynosi 99,7 tys. zł netto, plus koszty remontu i dodatkowego wyposażenia. Szacowana całkowita wysokość inwestycji to ok. 250 tys. zł netto. Centrala ustala harmonogram prac, wyznacza koordynatora, pomaga w wyborze najlepszego lokalu, przygotowuje projekt, pomaga w rekrutacji pracowników. Przygotowuje materiały i narzędzia marketingowe oraz prowadzi kampanie reklamowe w celu pozyskania pierwszych klientek. – Na dwa tygodnie przed otwarciem salonu organizujemy tygodniowe szkolenie wstępne dla całego zespołu, uczymy teorii i praktyki związanej z naszym know-how oraz profesjonalnym wykonywaniem zabiegów – dodaje Kamil Miciałkiewicz.

W dniu otwarcia do salonu przyjeżdżają dwie osoby z centrali jako wsparcie. Przez pierwszy miesiąc biznes jest pod stałym monitoringiem i opieką zespołu operacyjnego oraz marketingu. – Po pierwszym miesiącu zespół przyjeżdża ponownie na dwudniowe szkolenie do centrali, na podsumowanie dotychczasowych efektów i wyników – informuje Kamil Miciałkiewicz. – Co ważne, prowadzimy dokładne analizy biznesowe każdego salonu. Jesteśmy w stałym kontakcie z franczyzobiorcami i menedżerami.

Przewidywany czas oczekiwania na zwrot z inwestycji to rok, ale niektóre salony osiągnęły go w sześć miesięcy. – Franczyzobiorca otrzymuje od nas gwarancję rentowności już od pierwszego miesiąca funkcjonowania salonu. Do pokrycia kosztów stałych wymagane jest pozyskanie 50-60 klientek w miesiącu – dodaje Kamil Miciałkiewicz.

Własny sklep z podłogami

Mijający rok nie był zbyt łaskawy dla branży wyposażenia wnętrz. Mniejsza liczba oddawanych lokali (do końca września oddano do użytku o 3,4 proc. mniej mieszkań mniej w stosunku do analogicznego okresu w 2022 roku), inflacja i zmniejszenie akcji kredytowej wpłynęły na mniejszy ruch w sklepach. Paweł Soroka, dyrektor działu wsparcia sprzedaży DDD Dobre Dla Domu, mówi, że ostatnie tygodnie przyniosły jednak nieco optymizmu, a do sklepów wracają klienci, choć część z nich zwleka jeszcze z decyzją zakupową. – Zaczęła spadać inflacja, drgnęła akcja kredytowa i widać większe zainteresowanie ofertą naszych sklepów – wyjaśnia Paweł Soroka. – Polski rynek ciągle odczuwa głód mieszkań, więc w dłuższej perspektywie na pewno będzie się rozwijał. Czekamy na większą liczbę pozwoleń na budowę, bo to będzie oznaczać początek prawdziwego ożywienia.

Menedżer dodaje, że paradoksalnie wyhamowanie rynku jest dobrym momentem na przygotowanie się do inwestycji w tę branżę i wygra ten, kto wstrzeli się w moment odbicia koniunktury. A ten wydaje się dość blisko. Mówi też, że firma odnotowuje wiele zapytań o warunki współpracy i spodziewa się kilku otwarć w przyszłym roku. – Obecnie na pewno łatwiej jest o dobrą lokalizację z sensownym czynszem i bardziej elastyczną umową najmu. Kiedy rynek jest rozpędzony, właściciele nieruchomości nie są skłonni do ustępstw – wyjaśnia Paweł Soroka.

DDD Dobre Dla Domu to marka specjalistyczna, doświadczona w segmencie podłóg, drzwi i akcesoriów ze średniej i wyższej półki cenowej. Optymalna lokalizacja na sklep DDD Dobre Dla Domu to miasto powyżej 20 tys. mieszkańców. Na otwarcie salonu DDD przyszły franczyzobiorca musi przeznaczyć 65-100 tys. zł. Kwota inwestycji będzie uzależniona od wielkości lokalu (koszty ekspozycji i zatowarowania). Partner może liczyć na projekt aranżacji salonu, plan sklepu oraz wizualizację zewnętrzną. Zatowarowanie sklepu odbywa się w oparciu o analizy danych sprzedażowych z analogicznych lokalizacji w całej Polsce. Centrala firmy rekomenduje franczyzobiorcy konkretne modele podłóg i drzwi, które z dużym prawdopodobieństwem trafią w gusta klientów w lokalizacji partnera. Pierwsze zatowarowanie i ekspozycja drzwi to wydatek 50-60 tys. zł. Według szacunków centrali już w 3-4 miesiącu od otwarcia sklep powinien zacząć zarabiać – oczywiście przy zaangażowaniu partnera w pozyskiwanie klientów oraz działaniach zgodnych ze standardami. Najlepsze sklepy osiągają zwrot z inwestycji już po pierwszym roku swojej działalności.

Muszkieterowie atakują

Grupa Muszkieterów, do której należy sieć marketów DIY Bricomarché, także zauważyła spowolnienie w „budowlance”. Jednak marka wychodzi z tej sytuacji obronną ręką. – Mimo takiego kontekstu rynkowego jako sieć notujemy wzrosty sprzedaży rok do roku, co przy spadku obrotów konkurencji powoduje, że zyskujemy udziały rynkowe – mówi Bartłomiej Tarłowski, menedżer ds. rozwoju franczyzy i komunikacji korporacyjnej Grupy Muszkieterów. – Dzięki rygorystycznej polityce kosztowej utrzymaliśmy wysoką rentowność naszej centrali zakupowej oraz sklepów. Dużą wagę przywiązywaliśmy przy tym do utrzymania odpowiedniego indeksu cenowego, zachowując pozycję najtańszej sieci na rynku.

W 2023 roku Bricomarché uruchomiło łącznie osiem nowych supermarketów, a rok 2024 zapowiada się bardzo intensywnie. – Tylko w pierwszym półroczu 2024 roku powiększymy się o kilkanaście nowych placówek i przekroczymy tym samym pułap 200 sklepów w Polsce – zapowiada Bartłomiej Tarłowski. – Naszym celem niezmiennie pozostaje osiągnięcie pozycji numer trzy wśród wielkopowierzchniowych sieci DIY. Dlatego rozwój naszej sieci jest dla wszystkich priorytetem.

Kandydat na franczyzobiorcę Bricomarché powinien dysponować wkładem własnym w wysokości min. 400 tys. zł, stanowiącym kapitał początkowy dla zakładanej spółki sklepowej.  Franczyzobiorcy przechodzą kompleksowe szkolenia teoretyczno-warsztatowe, realizowane w siedzibie Grupy Muszkieterów oraz staże praktyczne bezpośrednio w działających sklepach. – W trakcie tego procesu przygotujemy kandydatów do pełnienia funkcji stratega, finansisty, menedżera, handlowca i Muszkietera, który zna wewnętrzne zasady organizacji – dodaje Bartłomiej Tarłowski.

Co istotne, we franczyzach Grupy Muszkieterów każdy z franczyzobiorców współzarządza całą Grupą i ma możliwość wpływania na kierunki strategicznego rozwoju. W dłuższej perspektywie właściciel sklepu może sprawować funkcje zarządcze w Grupie. – Posiadamy wydajny i konkurencyjny koncept handlowy i coraz bardziej nowoczesne narzędzia marketingowe. Wprowadzimy nowe rozwiązania w zakresie IT, które usprawnią nasze procesy i pozwolą jeszcze bardziej skutecznie zarządzać biznesem z poziomu sklepu i całej sieci – wylicza Bartłomiej Tarłowski. – No i to, co najważniejsze w przypadku Grupy Muszkieterów, to aspekt ludzki, ponieważ za każdym sklepem stoi niezależny przedsiębiorca i bez osób, które chcą odmieniać swoje życie i uruchomić swój biznes pod marką Bricomarche, nie moglibyśmy myśleć o rozwoju. A tutaj sytuacja wygląda optymistycznie. W tym roku proces rekrutacji przeszło sześciu kandydatów, kolejnych sześciu ukończyło kilkumiesięczne szkolenia inicjalne, a następnych sześciu rozpoczęło w listopadzie nową sesję szkoleniową dla przyszłych przedsiębiorców. W procesie rekrutacji mamy obecnie siedmiu kandydatów i nie ma tygodnia, abyśmy nie prowadzili nowych rozmów z zainteresowanymi przystąpieniem do Grupy Muszkieterów.

Spedycja bez ograniczeń

Northgate Logistics to pierwszy i jak dotąd jedyny franczyzodawca w branży spedycyjnej. Firma działa od 2012 roku. Obecnie ma pięć własnych biur i osiem oddziałów franczyzowych, z czego cztery powstały w tym roku.
– Cztery placówki rocznie to dobre tempo rozwoju sieci – uważa Ewa Kozłowska, expansion menedżer Northgate Logistics. – Jesteśmy w stanie wówczas wesprzeć rozwój naszych partnerów na odpowiednim, wysokim poziomie. W 2024 roku chcielibyśmy utrzymać podobne tempo rozbudowy sieci partnerskiej. To pozwoli nam na stuprocentową koncentrację na rozwoju nowych partnerów oraz wsparciu obecnych.

Franczyzodawca nie ukrywa, że bieżąca sytuacja gospodarcza ma bardzo duży wpływ na branżę spedycyjną. – Rosnące koszty związane z transportem, ale również zatrudnieniem nowych osób nie pozwalają na rozwój taki, jak byśmy tego chcieli. Nie pomaga w tym również duży odpływ mniejszych firm transportowych, które przy obecnych kosztach nie mogą sobie pozwolić na dalsze prowadzenie działalności – nie ukrywa Ewa Kozłowska. – Także konkurencja jest bardzo aktywna. Z pewnością dochodzi i jeszcze dojdzie do wielu przetasowań na rynku, a pozostaną na nim sami silni gracze, tacy jak my.

Northgate Logistics nie stawia sobie górnych limitów, jeśli chodzi o wielkość sieci. Franczyzobiorcy nie muszą się też ograniczać terytorialnie, bo współpracują z klientami nie tylko z całej Polski, lecz także z Europy. Nie muszą też szukać lokalizacji idealnej z punktu widzenia klientów, gdyż ci raczej rzadko będą tu zaglądać. Większość kontaktów odbywa się bowiem telefonicznie, online lub w siedzibie klienta.

Rolą partnera Northgate Logistics jest pośredniczenie w zlecaniu transportu. Nie musi samodzielnie organizować spedycji ani inwestować we flotę ciężarówek. Jego zadaniem jest pozyskiwanie klientów i utrzymanie dobrych relacji z nimi. Musi też zbudować zespół pracowników, którym będzie zarządzał. – Rozpoznawanie potrzeb klientów to tajemnica skutecznej sprzedaży usług. Polega na tym, aby ustalić, czego klienci pragną, tzn. co myślą i czują, gdy zamierzają kupić usługę, a następnie pomóc im to uzyskać. Kolejna sprawa to utrzymanie satysfakcji klienta na takim poziomie, aby do nas wrócił – czyli dostarczenie usługi, jakiej oczekiwał, oczywiście na czas i w odpowiedniej cenie – dodaje Ewa Kozłowska.

Franczyzodawca zapewnia szkolenia sprzedażowe. Udostępnia także bazy danych, z których korzystają na co dzień oddziały własne i z których franczyzobiorcy mogą też czerpać kontakty sprzedażowe. Franczyzobiorca i jego zespół przygotowują oferty, wyceny i kalkulacje transportów. Po stronie franczyzodawcy natomiast pozostaną rozliczenia z klientami i przewoźnikami oraz ubezpieczenie należności handlowych.

Aby uruchomić oddział Northgate Logistics, trzeba dysponować budżetem na adaptację i wyposażenie biura. To koszt ok. 15 tys. zł. Jednorazowa opłata wstępna wynosi 30 tys. zł, jednak nie musi być ona uregulowana zaraz po podpisaniu umowy – można rozłożyć ją na trzy lata. Northgate Logistics zarabia na marży, czyli różnicy pomiędzy ceną, jaką proponuje klient za przewóz towaru, a tym, co firma oferuje przewoźnikowi za realizację zlecenia. Franczyzodawca dzieli się z franczyzobiorcami marżą w proporcji pół na pół.

MBE chce urosnąć

Bez kurierów nie wyobrażamy już sobie świata, bo e-commerce stał się nieodłącznym elementem handlu. Mail Boxes Etc. (MBE) oferuje szerszy zakres usług – oprócz zarządzania przesyłkami kurierskimi realizuje również usługi logistyczne dla sektora e-commerce oraz zlecenia poligraficzne, a także usługę wirtualnego biura i wynajem skrytek adresowych. Na świecie ma ponad 3,1 tys. placówek, w Polsce 30. – Rok 2023 był wyjątkowo trudny z różnych względów, głównie ekonomicznych – nie ukrywa Emil Mikina, country menedżer w MBE. – Nasza sieć dzielnie obroniła się przed zawirowaniami związanymi z wysoką inflacją, rosnącymi kosztami pracy, Polskim Ładem i wieloma innymi czynnikami zewnętrznymi. Pomimo spowolnienia gospodarczego i ograniczenia konsumpcji, udało się osiągnąć dwucyfrowe wzrosty obrotów w stosunku do poprzedniego roku. Nasz cel na rok 2024 jest bardzo ambitny: utrzymanie wszystkich placówek i powiększenie sieci o kolejne 10 nowych centrów MBE. Jedną z naszych strategii jest inwestowanie w kadrę pracowniczą i podnoszenie jej umiejętności, co w prosty sposób przekłada się na nasze wyniki. W niedalekiej perspektywie zamierzamy intensyfikować działanie  w obszarze digital marketingu oraz w mediach społecznościowych. Przygotowujemy również szereg działań PR-owych mających na celu podnoszenie świadomości marki MBE w Polsce.

Najlepsze rynki na otwarcie centrum MBE to miasta powyżej 40 tys. mieszkańców. Każdy franczyzobiorca przechodzi szereg szkoleń wstępnych, podczas których zdobywa wiedzę o branży kurierskiej i wysyłkowej oraz szkoli się w dziedzinie poligrafii. Kwota inwestycji we franczyzę MBE to ok. 100 tys., w zależności od lokalizacji i wybranych metod finansowania. Opłata pokrywa koszt licencji na korzystanie ze znaku towarowego MBE, mebli i wyposażenia oraz przygotowania biura zgodnie ze standardami.

Specjaliści z MBE na każdym etapie wspierają franczyzobiorców: pomagają w wyborze lokalu, komunikacji marketingowej, zapewniają wsparcie operacyjne i sprzedażowe.

Na początkowym etapie rozwoju nowej placówki codzienne aktywności franczyzobiorcy to mieszanka działań sprzedażowych i pracy operacyjnej – licencjobiorcy prowadzą rozmowy i negocjacje z potencjalnymi klientami, a także zajmują się pakowaniem i realizacją wysyłek czy przygotowywaniem projektów graficznych, wydruków i innych. Wraz z zatrudnieniem kolejnych pracowników ciężar obowiązków rozkłada się według uznania właściciela – część partnerów pozostaje aktywnie zaangażowana w codzienną pracę punktu i realizację projektów i zamówień, angażując handlowca, który przejmuje odpowiedzialność za kontakt z nowymi klientami. Inni wolą zająć się ofertowaniem, podczas gdy zadania stricte operacyjne pozostawiają pracownikom. – Patrzymy z nadzieją na nowe perspektywy, związane z przyszłymi zmianami politycznymi, które pomogą uwolnić nowe środki finansowe. Poprawiające się wskaźniki makroekonomiczne, zmiany podatkowe i pobudzenie gospodarcze powinno znacząco poprawić stabilność i przewidywalność rynku – komentuje Emil Mikina. – To przełoży się na nowych chętnych, którzy będą decydować się na własny, stabilny i dochodowy biznes.

Wszyscy czekają na pobudzenie gospodarcze. Czasem jednak czekając, można przegapić swoją szansę. Dlatego podejmując noworoczne postanowienia o otwarciu własnego biznesu, nie odkładajmy za długo ich realizacji.


POPULARNE NA FORUM

Planuję założyć własną działalność - od czego zacząć?

Najlepiej zacząć od kupna gotowej spółki . Zakup gotowej spółki daje pewność, że firma istnieje i ma już zarejestrowany kapitał zakładowy, co może być ważne z...

33 wypowiedzi
ostatnia 08.01.2024
Oszukani przez franczyzodawcę

Wspolpraca z firma Ship Center jako franczyzobiorca??? ODRADZAM SPRAWDZ ICH UMOWE U SWOJEGO PRAWNIKA, jest ona jednostronna i ukierunkowana na kary umowne ktore sobie sami...

48 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
Czy na odzieży można jeszcze zarobic?

Ja kupuję na hurtowni stradimoda.pl od jakiegoś roku nie zawiodłam się doradzą zawsze dobrze dbają o klienta a uwierzcie mi jest dużo hurtowni które chcą tylko...

40 wypowiedzi
ostatnia 22.09.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

hej, tez poszukuję danych, znalazłaś coś może oprócz ilości placówek i marek franczyzowych?

14 wypowiedzi
ostatnia 24.05.2023
Sukcesja w Intermarché i Bricomarché

przeciez to złodzieje

1 wypowiedzi
ostatnia 04.05.2023
piszę pracę na temat franchisingu :)

Szukam szcegółowego raporty na temat franczyzy w latach przed pandemią i po. Rozumiem że osttani raport opublikowany był za rok 2010 ale niestety jego również nię mogę...

14 wypowiedzi
ostatnia 23.04.2023
Praca magisterska - licencjacka o franchisingu

Witam, Jestem studentką III roku Finansów i Rachunkowości na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Obecnie prowadzę badania w ramach seminarium dyplomowego. Poniższa ankieta...

211 wypowiedzi
ostatnia 13.03.2023
Hodowla psów: Trudne życie hodowcy

Znam osoby gdzie rocznie zarabiają 300 tys złotych prosze nie łżeć że hodowla się nie opłaca.

4 wypowiedzi
ostatnia 10.02.2023