Dom i ogród: franczyza dobrze urządzona

Marek Sawa, właściciel supermarketów Bricomarché w Lubaniu i Głogowie / "Branża dom i ogród wychodzi z pandemii obronną ręką. Sklepy Bricomarché notują kilkunastoprocentowe wzrosty sprzedaży".
Środa
12.05.2021
Rok temu, tak jak i inne branże, sektor wykończenia i wyposażenia wnętrz brał głęboki oddech, niepewny o swoją przyszłość. Dzisiaj oddycha z ulgą.
 

Branża  „dom i ogród” jest jedną z tych, która obroniła się przed pandemią. Zatrzymani nagle w domach Polacy znaleźli czas na to, aby wyremontować mieszkania i urządzić ogrody. Jak pokazują badania platformy Homebook.pl z ostatniego kwartału ubiegłego roku, 47 proc. ankietowanych przeprowadziło remont w ciągu ostatnich trzech miesięcy, a 22 proc. w czasie ostatniego roku. 

W sklepach z produktami wykończenia i wyposażenia wnętrz był więc w 2020 roku spory ruch. Choć dokładnie 12 miesięcy temu nie było to takie oczywiste. – Początek pandemii był dla nas szokiem. W marcu 2020 roku wraz z zamknięciem szkół i zamrożeniem gospodarki nastąpił odpływ klientów. Obroty sklepów Bricomarché w galeriach handlowych spadły o połowę – opowiada Marek Sawa, właściciel supermarketów Bricomarché w Lubaniu i Głogowie. – To był dramatyczny czas. We Francji w ogóle wszystkie sklepy naszej marki zostały zamknięte. Obawialiśmy się, że w Polsce może być podobnie. Duży strach panował też wśród pracowników. Ale centrala Bricomarché zapewniła nas, że gdyby groziła nam utrata płynności, możemy liczyć na wsparcie. Na tym właśnie polega przewaga dobrej franczyzy. Przedsiębiorca prowadzący biznes samodzielnie ma krótką drogę do utraty płynności i rentowności firmy. My możemy liczyć na pomoc. Okazało się też, że załamanie sprzedaży trwało krótko. Podczas wiosennej kwarantanny wiele osób postanowiło wykorzystać czas na zadbanie o domy i mieszkania, prace na działce. Obroty sklepów znów zaczęły być satysfakcjonujące. Okazało się, że branża dom i ogród wychodzi z pandemii obronną ręką. Od tego czasu do teraz nasze sklepy notują kilkunastoprocentowe wzrosty sprzedaży.

Biznes z Muszkieterami

Należąca do Grupy Muszkieterów sieć Bricomarché liczy w Polsce 171 supermarketów. Wszystkie prowadzone są przez franczyzobiorców. W minionym roku otwarto dziewięć nowych placówek, do sieci dołączył też pierwszy sklep partnerski. 

Markety Bricomarché mieszczą się głównie w mniejszych i średnich miejscowościach, choć można je znaleźć także w dużych aglomeracjach. Lokalizacje dobierane są na bazie stworzonego przez Grupę Muszkieterów planu rozwoju, określającego obszary, w których marka chce się rozwijać. – Tereny pod przyszłe inwestycje przechodzą kompleksowy proces akceptacji i weryfikacji. Bazuje on na badaniach rynku oraz ponad 20-letnim doświadczeniu sieci – mówi Marek Sawa. – Poza sklepami, które uruchamiane są w ramach rozwoju organicznego, sieć Bricomarché uwzględnia również możliwości najmu powierzchni handlowych w galeriach i retail parkach.

Najmniejsze sklepy Bricomarché mają nieco ponad 900 m2 sali sprzedaży, a największy 7 tys. m2. Jednakże optymalna powierzchnia to 1,2-2 tys. m2. Konieczne jest też miejsce na zewnątrz, na sprzedaż asortymentu ogrodniczego i materiałów budowlanych, wielkości ok. 1 tys. m2. Lokal powinien mieć 4,5 m wysokości oraz odpowiednią nośność posadzki. Potrzebny jest również parking na 80 miejsc.

Muszkieterowie preferują franczyzobiorców, którzy chcą prowadzić biznes rodzinnie. Doświadczenie w branży nie jest warunkiem koniecznym. Aby dołączyć do Grupy Muszkieterów, przedsiębiorca musi posiadać wkład własny w wysokości min. 400 tys. zł, co stanowi ok. 20 proc. kosztów całej inwestycji. – Jest to kapitał początkowy dla zakładanej przez franczyzobiorcę spółki, a nie opłata licencyjna ani żadna inna forma opłaty na rzecz Grupy – podkreśla Marek Sawa. 

Franczyzodawca zapewnia program szkoleń, trwających ok. 4,5 miesiąca. Składają się z części teoretycznej oraz praktycznej. Ta ostatnia odbywa się w różnych sklepach na terenie kraju. Każdy z kandydatów zapoznaje się z pracą na wszystkich stanowiskach: na sali sprzedaży, w kasach, w dziale kadr, uczy się zarządzać placówką. 

Na czym zarabiają franczyzobiorcy Bricomarché? – Przedsiębiorcy Grupy Muszkieterów mogą w stosunku do wygenerowanego poziomu dochodowości spółki wypłacić sobie bieżące wynagrodzenie, jako zarządzający przedsiębiorstwem – mówi Marek Sawa. – Ponadto jako właściciele sklepów prowadzonych w formie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, mają oczywiście prawo do dywidendy od zysku netto, uzyskanego w danym roku obrotowym. Właściciel nie dzieli się zyskiem z centralą Grupy Muszkieterów, mimo iż Grupa angażuje się finansowo w kształtowanie kapitału pierwotnego spółki. W zależności od dochodowości sklepu, pełny zwrot z inwestycji wniesionej w formie wkładu własnego może nastąpić już po drugim roku prowadzenia biznesu.

Market na wsi i w miasteczku

Majster Budowlane ABC ma kilkadziesiąt lat doświadczenia w branży budowlanej. Od 2016 roku zrzesza w systemie partnerskim małe i średnie firmy. Obecnie to ponad 1 tys. hurtowni działających pod szyldem Majster Budowlane ABC oraz 57 marketów Pszczółka i Majster Profi.

Markety są otwierane w miastach powiatowych, miejscowościach gminnych, a nawet na wsiach. – Przełożyliśmy dobre rozwiązania, znane z wielkopowierzchniowych miejskich formatów, na mniejsze powierzchnie i mniejsze rynki – mówi Piotr Langierowicz, wiceprezes spółki Majster Budowlane ABC. 
Spółka chętnie nawiązuje współpracę z przedsiębiorcami, którzy już działają w branży – tak jest często w przypadku hurtowni zrzeszonych pod szyldem Majster Budowlane ABC. Ale szuka też nowych inwestorów, którzy chcą otworzyć market budowlany. – To jest dobry moment na wejście w ten biznes – przekonuje Piotr Langierowicz. – Nasza branża oparła się pandemii. Sklepy, szczególnie te w mniejszych miejscowościach, osiągnęły w 2020 roku bardzo dobre rezultaty. Wynika to m.in. z faktu, że klienci wolą dziś robić zakupy lokalnie, w polskich firmach, a my jesteśmy firmą opartą w 100 proc. na rodzimym kapitale. 
Markety Pszczółka można otwierać w dwóch formatach. Standardowy ma powierzchnię od 500 do 2 tys. m2. Na format Ekspres potrzeba min. 200 m2. W każdym przypadku dodatkowo potrzebne jest też miejsce na zewnętrzną ekspozycję. – Franczyzobiorcy zgłaszają się do nas z propozycją lokalizacji, a my ją weryfikujemy – wyjaśnia Piotr Langierowicz. – Ale zamierzamy też pomagać partnerom w wyszukiwaniu atrakcyjnych miejsc na sklepy. 

Franczyzodawca przygotowuje projekt marketu, pomaga w zakupie wyposażenia, doborze asortymentu. Koszt wyposażenia w regały to średnio 350-400 zł na 1 m2. Wydatki na zatowarowanie wynoszą 1,5-1,7 tys. zł netto na 1 m2. Do tego należy doliczyć koszty adaptacji budynku, które zależą głównie od jego stanu technicznego i powierzchni. – Zapewniamy szkolenia z zakresu organizacji pracy marketu, aktywnej sprzedaży, cyklicznie przeprowadzamy szkolenia asortymentowe – wylicza Piotr Langierowicz. – Wspieramy franczyzobiorcę podczas procesu otwarcia placówki i przez cały okres prowadzenia biznesu. 
Franczyzodawca zapewnia, że markety są rentowne od pierwszego miesiąca działalności. 

Zyski ze słońca

Zgodnie z polityką energetyczną Polski w 2040 roku prawie 30 proc. energii wytwarzanej w naszym kraju ma pochodzić z odnawialnych źródeł energii (OZE). Zainteresowanie instalacjami fotowoltaicznymi stale rośnie. Według raportu Instytutu Energii Odnawialnej, w 2018 roku panele słoneczne wytwarzały w Polsce ok. 0,5 GW energii. W ubiegłym roku ta moc była już trzykrotnie większa. Taki przyrost plasuje nas w ścisłej unijnej czołówce. 

Firma PVGE ma ponad 12 lat doświadczenia na rynku. Specjalizuje się w sprzedaży instalacji fotowoltaicznych, systematycznie będzie też wprowadzać do oferty kolejne produkty. – Przez ostatnie 2-3 lata zainteresowanie fotowoltaiką bardzo wzrosło. Jest to spowodowane coraz większymi podwyżkami cen prądu oraz chęcią dbania o środowisko – mówi Grzegorz Jaworski, zajmujący się rozwojem sieci franczyzowej PVGE. 

– Oferta naszej firmy jest skierowana zarówno do klientów biznesowych, jak i indywidualnych. Przeprowadzamy ich przez cały proces kompleksowo, zaczynając od audytu, a kończąc na podłączeniu instalacji do sieci i produkowaniu energii. Dodatkowo zachęcamy do skorzystania z możliwości uzyskania dofinansowania z różnych programów ogólnopolskich i lokalnych. Nasz dział finansowy pomaga w uzupełnianiu wniosków oraz uzyskaniu dotacji. 

Kandydaci na franczyzobiorców PVGE nie muszą  mieć doświadczenia w branży. Przechodzą szkolenia, które przygotowują ich do pracy. – Dodatkowo uzyskają też wsparcie od naszych specjalistów ze wszystkich działów, co pozwala poznać im branżę od podszewki – zapewnia Grzegorz Jaworski.
Mile widziane jest natomiast doświadczenie handlowe. Praca franczyzobiorców polega na sprzedaży, dlatego takie umiejętności bardzo ułatwiają zarówno start, jak i rozwój biznesu.

Licencjobiorca powinien otworzyć stacjonarne biuro. Nie musi być duże, bo praca odbywa się głównie w terenie. Licencjodawca nie określa terenu wyłączności.  – Umowę z klientem można podpisać nawet zdalnie 
– wyjaśnia Grzegorz Jaworski. Franczyzobiorca musi pozyskać klienta i przeprowadzić audyt, czyli uzyskać informacje konieczne do wykonania projektu instalacji (m.in. wymiary, zdjęcia). Wykonaniem projektu oraz jego realizacją zajmuje się centrala. 

Opłata za przystąpienie do sieci wynosi 8,5 tys. zł netto. Pokrywa ona, oprócz pakietu szkoleń, startowy zestaw materiałów reklamowych oraz moduł fotowoltaiczny na ekspozycję.
Franczyzobiorca może pracować sam, ale może też zbudować zespół handlowców. – Aby wypracować satysfakcjonujące zyski, trzeba mieć tak naprawdę kilkunastu klientów miesięcznie.  Przy wsparciu centrali i sprawdzonym modelu jest to łatwe do osiągnięcia – uważa Grzegorz Jaworski.

Fotowoltaika dla biznesu i rolnictwa

Instalacje to także specjalność marki Concept Energy. Do tej pory firma rozwijała własną i partnerską sieć sprzedaży (partnerów ma obecnie ok. 200). Teraz zaczyna budowę sieci franczyzowej. – Od kandydatów na franczyzobiorców oczekujemy doświadczenia w pracy z klientami biznesowymi oraz właścicielami gospodarstw rolnych – informuje Agnieszka Kwiatkowska, dyrektor sieci partnerskiej Concept Energy. – To są bowiem nasze najważniejsze grupy docelowe. 

Kandydat na franczyzobiorcę nie musi mieć doświadczenia branżowego. Przejdzie szkolenia produktowe i sprzedażowe, które pomogą mu wejść na rynek. – Otrzymuje również wsparcie opiekuna, zarówno na etapie ofertowania, negocjacji, jak i finalnej sprzedaży – dodaje Agnieszka Kwiatkowska. – Merytorycznie przygotujemy kandydata do pracy. Bardzo ważne są natomiast tzw. umiejętności miękkie, które powinien mieć, aby nawiązywać relacje z klientami.

Franczyzobiorca powinien otworzyć biuro stacjonarne. Nie musi być duże, wystarczy 25-30 m2. Na jego wyposażenie, według szacunków franczyzodawcy, wystarczy 10-15 tys. zł. Zadaniem franczyzobiorców jest pozyskiwanie klientów i podpisywanie z nimi umów. Muszą też przeprowadzić audyt u klientów, przygotować dokumentację zdjęciową, ustalić moc przyłącza itp. Reszta – czyli dokładny projekt, montaż oraz obsługa posprzedażowa – należy już do centrali. 

Licencjobiorcy mogą pracować sami lub budować zespół handlowców. Można współpracę z marką traktować też jako działalność dodatkową, ale wówczas nie na zasadzie franczyzy, tylko autoryzowanego partnera.
Franczyzobiorcy sami budują bazę klientów. – Jeśli generują dobre wyniki, wspieramy ich w tym leadami sprzedażowymi – podkreśla Agnieszka Kwiatkowska. 

Franczyzobiorcy zarabiają na marży, która wynosi 50 proc. Nie otrzymują wyłączności na żaden region. Mogą działać na terenie całej Polski, a  także Unii Europejskiej, ponieważ firma realizuje zlecenia także poza granicami kraju. 

Własny skład opałowy

Marka Najlepszygroszek.pl od 2013 roku zajmuje się handlem materiałami opałowymi. W ofercie ma ekogroszek, pellet oraz węgiel workowany. Od maja ubiegłego roku rozwija sieć franczyzowych składów opałowych. W tej chwili ma ich osiem, plus trzy własne. – W najbliższych planach mamy kolejne pięć otwarć – zapowiada Sebastian Solarz, franczyzodawca marki Najlepszygroszek.pl. – Przy czym cztery z tych składów to kolejne inwestycje naszych obecnych franczyzobiorców. Pandemia COVID nam nie zaszkodziła. Wręcz przeciwnie, akurat nasza branża rozwija się bardzo dobrze. Ludzie więcej czasu spędzają w domach, pracują w systemie home office i zużywają więcej opału. 

Bardzo duże miasta nie są najlepszą lokalizacją dla tego typu biznesu. Franczyzodawca celuje w te mniejsze i średnie. Trzeba też sprawdzić, czy teren jest zgazyfikowany, bo w takim przypadku mieszkańcy mogą decydować się na ogrzewanie gazowe, co w istotny sposób zmniejszy liczbę potencjalnych klientów. Licencjobiorca uzyskuje wyłączność na obszar o promieniu 20 km. Do prowadzenia działalności potrzebny jest utwardzony plac o powierzchni min. 400 m2. Trzeba też zainwestować w wózek widłowy i samochód z windą oraz kontener biurowy. Franczyzodawca szacuje, że na start trzeba zaplanować minimalny budżet w wysokości ok. 50 tys. zł. – Zatowarowanie dajemy licencjobiorcom w komis. Płacą nam dopiero wtedy, gdy sprzedadzą towar – wyjaśnia Sebastian Solarz. 

Nie ma opłaty za przystąpienie do sieci. Opłata miesięczna to 300 zł netto. Franczyzobiorca przyznaje, że w biznesie da się odczuć sezonowość. Jednak słabszy okres trwa stosunkowo krótko, od kwietnia do czerwca. Z kolei najlepsze miesiące to czas od lipca do października. – Jeśli chodzi o zwrot z inwestycji, to nasz rekordzista otworzył skład w czerwcu, a w listopadzie uzyskał już zwrot wyłożonego kapitału, który wynosił w jego przypadku 80 tys. zł – mówi Sebastian Solarz. 

Franczyzodawca nie ma nic przeciwko temu, aby prowadzenie składu można łączyć z innym biznesem. – Może to być np. stacja paliw albo skład budowlany. Nasz ekogroszek jest workowany, pakowany na palety. To nie są hałdy węgla, kojarzące się zwykle ze składem opału, nie ma brudu, pyłu – podkreśla franczyzodawca. 

Nie tylko dla rolnika

Pod szyldem Grene działają sklepy z asortymentem skierowanym do rolników, ogrodników i gospodarstw domowych. Jest ich obecnie 170, w tym 97 franczyzowych. – W 2020 roku otworzyliśmy pięć sklepów franczyzowych w różnych regionach Polski. Oprócz tego trzy sklepy własne przekazaliśmy w ręce franczyzobiorców – informuje Joanna Poniedziałek, kierownik działu rozwoju sieci w firmie Kramp, która jest właścicielem marki Grene. – Nasze sklepy działają nieprzerwanie. Ze względu na profil działalności nie zostaliśmy objęci rządowym nakazem zamknięcia. 

Sklepy zlokalizowane są przede wszystkim w mniejszych miejscowościach, na terenach wiejskich, rolniczych. U kandydatów na franczyzobiorców cenna jest znajomość branży rolniczej, choć Grene nie jest franczyzą adresowaną wyłącznie rolnikom. – Oczywiście, zgłaszają się do nas rolnicy, najczęściej małżeństwa, które chcą wspólnie prowadzić biznes i znają rolnictwo jak własną kieszeń. Ale również przedsiębiorcy prowadzący sprzedaż środków ochrony roślin, nawozów lub pasz oraz dealerzy maszyn, szukający możliwości poszerzenia oferty – wyjaśnia Joanna Poniedziałek.

Całkowita kwota inwestycji jest zależna od wielkości sklepu i oscyluje w granicach 400 tys. zł. Obecnie otwierane placówki najczęściej mają powierzchnię 300-400 m2. – Przy takiej wielkości sklep jest najbardziej efektywny, a powierzchnia ekspozycyjna najlepiej pracuje – podkreśla Joanna Poniedziałek. – Projektujemy coraz więcej sklepów z przestrzenią samoobsługową, tzw. część magazynową ograniczamy do minimum. Klient najlepiej czuje się w miejscu, w którym sam może dotknąć przedmiotu, dokładnie go obejrzeć, porównać. 

Franczyzodawca gwarantuje przygotowanie wstępnego biznesplanu oraz projektu aranżacji i wyposażenia sklepu. Dostarcza pełną kalkulację kosztów oraz plan finansowy i harmonogram otwarcia placówki. – Nasz zespół tworzy wizualizację dla nowego sklepu z całą jego infrastrukturą. Franczyzobiorca otrzymuje również pomoc w postaci ułożenia asortymentu. Do tego skonfigurowany system informatyczny konieczny do prowadzenia sprzedaży. Przygotowujemy także kampanię informacyjną na otwarcie oraz materiały promocyjne, prowadzimy też działania w mediach i w internecie – wylicza Joanna Poniedziałek.
Franczyzobiorcy przysługuje pakiet szkoleń, m.in. operacyjnych, produktowych, sprzedażowych, z obsługi klienta. 

Wstępna opłata licencyjna wynosi 20 tys. zł netto. Jak informuje franczyzodawca, zwykle całkowity zwrot z inwestycji następuje na przełomie drugiego i trzeciego roku prowadzenia sklepu. – Na rynku rolniczym widoczny jest trend konsolidacji sklepów. Większe sieci są bardziej rentowne i efektywne. Zachowują standardy, korzystają z usług większej liczby dostawców, spełniają więcej potrzeb klienta. W związku z tym małe sklepy napotykają coraz więcej trudności i nie zawsze są w stanie nadążać za szybko rosnącą konkurencją – podkreśla Joanna Poniedziałek. – Szansą dla mniejszych sklepów rolniczych jest właśnie podpisanie umowy franczyzowej, która pozwala na pozostanie w branży, gwarantując przy tym kompleksowe wsparcie i podnosząc zyski.

Honda w asortymencie

Aries Power Equipment od 1992 roku jest generalnym dystrybutorem maszyn i urządzeń Hondy w Polsce. W ofercie ma m.in. urządzenia do pielęgnacji ogrodów, silniki do maszyn, agregaty prądotwórcze, motopompy, odśnieżarki, lekkie maszyny budowlane – wszystko poza samochodami i motocyklami. Aries Power Equipment dostarcza także produkty Honda Marine, czyli silniki zaburtowe i łodzie motorowe. Oprócz Hondy firma jest również dystrybutorem urządzeń innych japońskich producentów: Kubota, Mikasa, Orec, Daishin, Matsusaka i Airman. Produkty są sprzedawane poprzez sieć dealerów. – Mamy kilka salonów sprzedaży wyłącznie z naszymi markami. Jednak większość naszych partnerów to sklepy działające w branży ogrodniczej, budowlanej, które mają w ofercie urządzenia różnych producentów i dołączają do niej nasz asortyment – wyjaśnia Paweł Porucznik, dyrektor generalny Aries Power Equipment. – Natomiast jeśli chodzi o produkty Honda Marine, sprzedajemy je poprzez specjalistyczne salony ze sprzętem motorowodnym.

Firma chce nawiązać współpracę z właścicielami sklepów, którzy mają minimum roczne doświadczenie w sprzedaży i serwisowaniu urządzeń z silnikami spalinowymi. Prowadzenie serwisu jest bowiem warunkiem koniecznym. – Jesteśmy też otwarci na współpracę z osobami, które dopiero otwierają salon, ale mają doświadczenie w branży, bo np. pracowali w sieci wypożyczalni maszyn – dodaje Paweł Porucznik.
Aries Power Equipment chce działać zarówno na dużych, jak i małych rynkach. Partnerów szuka wszędzie tam, gdzie jeszcze nie ma swojego dealera. W sklepie trzeba wydzielić miejsce na ekspozycję produktów Hondy. Wystarczające będzie 30 m2, choć są i mniejsze, i dużo większe ekspozycje. Szacunkowa kwota inwestycji to 100 tys. zł. Ten budżet jest przeznaczany na zakup stojaków i regałów, obrandowanie oraz zatowarowanie. – Oczywiście, zatowarowanie dostosowujemy do potrzeb aktualnego sezonu – podkreśla Paweł Porucznik.

Dealerzy zarabiają na marży od sprzedaży. – Zachowują dla siebie przynajmniej 15 proc. brutto przychodów – zapewnia Paweł Porucznik. Nie ma żadnych bieżących opłat miesięcznych. Partner musi tylko zapłacić za dostęp do instrukcji serwisowych i katalogu części – ok. 600 zł rocznie. Aries Power Equipment ma obecnie ok. 140 dealerów i ponad 60 punktów serwisowych. – Ubiegły rok, pomimo pandemii, był bardzo dobry dla naszej sieci. Ludzie zmienili tryb życia. Dzięki temu, że więcej przebywali w domach, mieli czas na porządkowanie ogrodów, na różne prace przydomowe – ocenia Paweł Porucznik. – Widać to po obrotach naszych dealerów.

Komfort dla klienta

Klientom coraz bardziej zależy na oszczędności czasu i szukają opcji, które zagwarantują im jak najszersze spektrum produktów i usług w jednym miejscu. Tym właśnie torem idzie sieć Komfort. Marka, do tej pory kojarzona z asortymentem podłogowym, teraz rozwija swoje portfolio, i to znacząco. – Poszerzyliśmy ofertę o wyposażenie łazienek, kuchni oraz meble – informuje Marta Parafińska, menedżer ds. franczyzy Komfort. 
– Dzięki temu klient może z nami wyremontować całe mieszkanie, od projektu aż po montaż. 

Wszystkie produkty z nowego asortymentu klient może kupić online i odebrać w wybranym przez siebie sklepie lub zamówić dostawę do domu. Pierwsza ekspozycja łazienkowa, kuchenna i meblowa została wprowadzona blisko dwa lata temu w Warszawie i Gdańsku. Dzisiaj taki asortyment jest dostępny już w ponad 30 sklepach, od tego roku także we franczyzowych. – W najbliższych dwóch latach, oprócz otwierania nowych lokalizacji, planujemy też rozbudować już działające sklepy i poszerzać ich ofertę – zapowiada Marta Parafińska. – Rozmawiamy z naszymi franczyzobiorcami i ustalamy terminy rozbudowy ich sklepów, ponieważ nowe kategorie cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Nowe sklepy franczyzowe chcemy otwierać już z pełnym asortymentem, dostępnym w naszej sieci. Komplementarność proponowanych produktów i usług to rozwiązanie, którego klienci poszukują. Natomiast jeśli nie będzie takiej możliwości, chociażby ze względów lokalowych, to nadal jest też możliwość uruchomienia sklepu wyłącznie z asortymentem podłogowym.

Jak zapewnia franczyzodawca, nowy format cieszy się jednak sporym zainteresowaniem. Na pewno ma na to wpływ kwota inwestycji. W tej chwili Komfort ma promocję dla nowych franczyzobiorców – inwestycja w otwarcie salonu z poszerzonym asortymentem to 90 tys. zł netto. Natomiast sklep z samą ofertą podłóg to wydatek rzędu 65 tys. zł netto. – Nasza firma w bardzo dużym zakresie partycypuje w kosztach otwarcia salonu. Wystarczy wspomnieć, że cena wykonania ekspozycji w każdej kategorii produktowej to kwota 150-200 tys. zł. Zapewniamy projekt, pełne wyposażenie sklepu oraz jesteśmy odpowiedzialni za zatowarowanie – wylicza Marta Parafińska. – Partner musi tak naprawdę przygotować w lokalu ściany, oświetlenie oraz zapewnić równą powierzchnię pod położenie wykładzin. Komfort przygotowuje salon gotowy do otwarcia dla klientów. 

Franczyzobiorcy przechodzą kilkutygodniowe szkolenia, w jednym ze sklepów własnych marki. Na proces zatowarowania i otwarcie przyjeżdżają oddelegowani przez centralę pracownicy.  
Atutem u kandydatów na franczyzobiorców Komfortu będzie doświadczenie branżowe albo w handlu. Jednak nie jest to warunek konieczny. – Bardziej niż doświadczenie liczy się nastawienie i zaangażowanie – podkreśla Marta Parafińska. – Niedawno do naszej sieci dołączyła np. para nauczycieli, którzy w trakcie pandemii postanowili się przebranżowić. W ubiegłym roku sklepy franczyzowe radziły sobie bardzo dobrze. Niektóre już w listopadzie zrealizowały całoroczny plan sprzedażowy. 

Drzwi do biznesu

DDD Dobre Dla Domu to marka specjalistyczna, doświadczona w segmencie podłóg, drzwi i akcesoriów ze średniej i wyższej półki cenowej. Obecnie w sieci tej firmy funkcjonują 34 salony, z czego 33 prowadzą franczyzobiorcy. 

Według informacji spółki, 2020 rok był dla firmy zaskakująco dobry. Paweł Soroka, dyrektor działu wsparcia  sprzedaży DDD Dobre Dla Domu mówi, że zarówno branża budowlana, jak i szeroko pojęta branża wyposażenia wnętrz mają się dobrze mimo trwającej pandemii. Branże te nie zostały tak dotknięte, jak inne gałęzie gospodarki, zaś rynkowi mieszkaniowemu pomagają niskie stopy procentowe i stosunkowo tanie kredyty hipoteczne. Menedżer dodaje, że mimo epidemii klienci nadal chcieli remontować mieszkania i urządzać nowe, zaś warunki izolacji domowej sprzyjały decyzjom remontowym. – Na początku poprzedniego roku, podczas pierwszej fali pandemii, budowlanka lekko wyhamowała, ale na szczęście nie zatrzymała się całkowicie. Dlatego obecnie mamy rekordową liczbę inwestycji budowlanych. Pandemia nie spowodowała, że ceny mieszkań spadły, z uwagi na duży popyt, wręcz wzrosły i prawdopodobnie nadal będą utrzymywały tą tendencję – wyjaśnia Paweł Soroka. – DDD Dobre Dla Domu jest naturalnym beneficjentem tego popytu. Wszystkie nasze sklepy poradziły sobie bardzo dobrze w tym trudnym okresie. Ten rok również zapowiada się obiecująco, a świadczy o tym duża liczba zamówień i wycen. 

Optymalna lokalizacja na sklep DDD Dobre Dla Domu to miasto powyżej 20 tys. mieszkańców. Na otwarcie salonu DDD przyszły franczyzobiorca musi przeznaczyć 65-100 tys. zł. Kwota inwestycji będzie uzależniona od wielkości lokalu (koszty ekspozycji i zatowarowania). Partner może liczyć na projekt aranżacji salonu, plan sklepu oraz wizualizację zewnętrzną. Zatowarowanie sklepu odbywa się w oparciu o analizy danych sprzedażowych z analogicznych lokalizacji w całej Polsce. Centrala firmy rekomenduje franczyzobiorcy konkretne modele podłóg i drzwi, które z dużym prawdopodobieństwem trafią w gusta klientów w lokalizacji partnera. Pierwsze zatowarowanie i ekspozycja drzwi to wydatek 50-60 tys. zł. Według szacunków centrali, już w 3-4 miesiącu od otwarcia sklep powinien zacząć zarabiać – oczywiście przy zaangażowaniu partnera w pozyskiwanie klientów oraz działaniach zgodnych ze standardami. Najlepsze sklepy osiągają zwrot z inwestycji już po pierwszym roku swojej działalności. 

Inspiracja z salonu

Sklepy meblowe w pandemii mają co robić. – Producenci nie wyrabiają się z realizacją zamówień – mówi Seweryn Kuchta, franczyzodawca marki Senpo. Główny asortyment salonów Senpo to łóżka i materace, ale oprócz tego w ofercie jest też inne wyposażenie sypialni: komody, szafki nocne etc. Marka celuje w miasta liczące przynajmniej 100 tys. mieszkańców. Najlepsze lokalizacje dla salonów to miejsca, gdzie są też inne sklepy meblowe, parki i galerie handlowe. Na salę sprzedażową wystarczy 120-140 m2. Minimalna inwestycja wynosi 100 tys. zł. Oprócz urządzenia sklepu franczyzobiorca musi też kupić towar ekspozycyjny, na który otrzymuje rabat. – Dostosowujemy projekt sklepu do potrzeb konkretnego lokalu. Przygotowujemy listę produktów, rekomendowanych dla danego miejsca, na podstawie analizy lokalnego rynku – wylicza licencjodawca. – Dużą wagę przywiązujemy do urządzenia ekspozycji. Ma formę kompletnych pokoi, z sufitami, ściankami działowymi, tapetami, dodatkami, aby na tym tle ładnie wyeksponować łóżka i jednocześnie zainspirować klientów.

Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".


Duża sieć / Majster Budowlane ABC od 2016 roku zrzesza w systemie partnerskim małe i średnie firmy. Obecnie to ponad 1 tys. hurtowni działających pod szyldem Majster Budowlane ABC oraz 57 marketów Pszczółka i Majster Profi.