Dziś Aneta Czaplicka jest właścicielką pięciu restauracji McDonald’s, wszystkie działają w Łodzi. Za sterami pierwszego lokalu stanęła w 2010 roku.
Sobota
29.08.2015
Własny McDonald to nieosiągalny cel dla niejednego biznesowego marzyciela. Kto więc może mieć swojego McDonalda? Aneta Czaplicka ma pięć restauracji pod tym szyldem.
 

Aneta Czaplicka dorastała w atmosferze przedsiębiorczości – jej rodzice prowadzili swój biznes, więc smykałkę do prowadzenia firmy wyniosła z domu. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie kariera w korporacji zaczęła jej ciążyć i po 15 latach pracy dla innych postanowiła, że sama będzie swoim szefem.

Jestem osobą, która potrzebuje wyzwań i możliwości rozwoju. W pewnym momencie życia stwierdziłam, że może mi to dać wyłącznie własna firma i to nie pod byle jakim szyldem, ale pod logo McDonald's, który od zawsze był w sferze moich biznesowych planów – mówi Aneta Czaplicka, franczyzobiorczyni McDonald's z Łodzi.

Dziś Aneta Czaplicka jest właścicielką pięciu restauracji McDonald’s, wszystkie działają w Łodzi. Za sterami pierwszego lokalu stanęła w 2010 roku.

To był czas, kiedy myślałam, że wszystko jestem w stanie zrobić sama. Byłam bardzo zaangażowana w pracę restauracji, do tego stopnia, że czasem wchodziłam nawet w kompetencje kierownika – wspomina ze śmiechem franczyzobiorczyni. – Miałam energię i potrzebę zrobienia czegoś więcej, dlatego zdecydowałam się na przejęcie dwóch kolejnych restauracji, którymi zaczęłam zarządzać w 2011 roku. Rok później pod moją komendę trafił następny punkt, a w czerwcu tego roku dołączyła piąta restauracja.

W swoich restauracjach Czaplicka zatrudnia obecnie ponad 300 osób. Właścicielka pięciu McDonald'sów w Łodzi twierdzi, że im więcej restauracji, tym łatwiej jest nimi zarządzać.

Zarządzanie ludźmi było dla mnie największym wyzwaniem związanym z prowadzeniem restauracji. Nad taką liczbą osób trudno jest zapanować pod względem organizacyjnym i formalnym, dlatego w momencie gdy miałam trzy restauracje, zaczęłam budować dział HR – wspomina franczyzobiorczyni. – Ten krok pozwolił mi skupić się na strategicznym planowaniu  biznesu oraz działaniach związanych z promowaniem go. Nie muszę się już martwić o to, czy w restauracjach nie brakuje rąk do pracy, czy pensje są rozliczone w terminie, a pracownicy mają aktualne badania.

Mordercze szkolenie

Proces rekrutacji franczyzobiorcy McDonald's jest bardzo rozbudowany i może trwać nawet półtora roku. Jednak dzięki temu restauracja ze złotym „M” trafia wyłącznie w ręce osób, które poradzą sobie z prowadzeniem tego biznesu.

Każdy kandydat na franczyzobiorcę musi najpierw przejść weryfikację działu franczyzy oraz działu finansowego. Ich przedstawiciele decydują, czy kandydat może przejść do kolejnego etapu, którym jest trwające około roku szkolenie. Podczas niego kandydat poznaje wszystkie stanowiska w strukturze organizacyjnej restauracji. W praktyce oznacza to, że ciągu tego roku uczy się zarówno smażyć hamburgery i obsługiwać gości, jak i prowadzić zmiany oraz zarządzać całą restauracją. Kurs podzielony jest na etapy, z których każdy kończy się egzaminem – przedstawia w skrócie etapy szkolenia Dominik Szulowski,  menedżer ds. public relations w McDonald's Polska.

Jak twierdzi Aneta Czaplicka, chociaż znała procedury rekrutacji franczyzobiorców do McDonald's, na początku nie była świadoma drogi, jaka ją czeka, zanim poprowadzi własną restaurację.

Byłam zdeterminowana i bardzo zależało mi na rozpoczęciu współpracy z McDonald's, ale nie będę ukrywać, że okres szkolenia był dla mnie trudny. Wynikało to przede wszystkim z faktu, że oprócz kursu w McDonald's cały czas pracowałam w korporacji. Nie chciałam zostawiać mojej dotychczasowej pracy, dopóki nie miałam gwarancji, że dostanę restaurację, a z procesu rekrutacji można odpaść w każdym momencie – wspomina Aneta Czaplicka. – Oprócz szkoleń była jeszcze weryfikacja wiedzy, a przecież standardów i procedur też trzeba się nauczyć. Mam świadomość, że sporo dało mi doświadczenie korporacyjne i praca na najwyższych obrotach. Dzięki temu bez trudu poradziłam sobie z prowadzeniem własnego McDonald'sa i zarządzaniem kolejnymi placówkami.

Restauracja pod klucz

Nagrodą za rok ciężkiej pracy i zgłębiana tajników pracy w McDonald's są klucze do własnej restauracji. Każdy franczyzobiorca otrzymuje „lokal pod klucz”, czyli gotową restaurację, która najczęściej działa już na rynku od jakiegoś czasu. Punkt przekazywany jest we franczyzę wraz z całą załogą i wyposażeniem, jednak zanim nastąpi ostateczny odbiór, franczyzobiorca wraz z przedstawicielami centrali sprawdza stan poszczególnych urządzeń. Jeśli ma uzasadnione zastrzeżenia co do ich stanu technicznego, to McDonald's naprawia je bądź wymienia.

Na początku współpracy z McDonald's każdy franczyzobiorca musi mieć przynajmniej 1,2 mln zł środków własnych, które przeznaczy na inwestycję, z czego prawie 60 proc. finansowania może pochodzić z kredytu. W przypadku kolejnych restauracji kwoty i proporcje najczęściej ulegają zmianie. Wyposażenie restauracji McDonald's jest warte od 2,3 do 3,8 mln zł, jego wartość zależy od wielkości restauracji i generowanych przez nią obrotów. Wysokie koszty inwestycji i opłaty za przynależność do sieci zwracają się jednak franczyzobiorcom z nawiązką i nie chodzi tu wyłącznie o znane logo, które skutecznie przyciąga klientów, ale o duże wsparcie, jakie sieć oferuje swoim partnerom.

Pomoc ze strony centrali otrzymujemy np. w momencie remodelingu restauracji. Obecnie w moich restauracjach wprowadzany jest nowy model przyjmowania zamówień i wydawania kanapek, który wymaga przeorganizowania restauracji. Nie muszę się martwić, w jaki sposób mam  wprowadzić w moich restauracjach nowe rozwiązania ani kto to dla mnie zrobi, bo dostałam od centrali dokładne wytyczne odnośnie wprowadzanych zmian oraz listę kilku rekomendowanych firm, z których usług mogę skorzystać – mówi Aneta Czaplicka.

Chociaż wydawać by się mogło, że McDonald's narzuca swoim franczyzobiorcom sztywne warunki współpracy, to naprawdę pozostawia im wiele swobody w kierowaniu restauracją.

Mamy wolną rękę w kwestii promowania restauracji, z czego często i chętnie korzystamy – wyjaśnia franczyzobiorczyni z Łodzi. – W naszej restauracji przy ulicy Piotrkowskiej organizujemy np. promocje cenowe we współpracy z działającymi w okolicy klubami. W galerii handlowej współpracujemy z centrum językowym, organizując wspólny festiwal piosenki angielskiej dla dzieci.

Dołączenie do grona franczyzobiorców „Złotych Łuków” nie jest proste, ale nie jest też niemożliwe, a każdy, kto trafi do tego elitarnego grona, może liczyć na niezłe zyski.

Artykuł opublikowany w miesięczniku Własny Biznes Franchising 9/2014


Magdalena Krocz
/2/
ZOBACZ WIĘCEJ