Coraz więcej marek odzieżowych decyduje się poszerzyć ofertę o kolekcję dla dzieci. Zrobiły to już m.in.: H&M, Zara, Reserved Kids i Reporter Young.
Czwartek
02.10.2014
Podobno na dzieciach się nie oszczędza. Potwierdzają to właściciele sklepów z artykułami dla dzieci, którzy na brak klientów nie narzekają.
 

Centrum im. Adama Smitha opublikowało raport, z którego wynika, że na utrzymanie i wychowanie dziecka do 20. roku życia rodzice muszą wydać około 176 tys. zł. Pieniądze te trafiają w dużej mierze do firm specjalizujących się w sprzedaży artykułów dla dzieci, a więc ubrań, obuwia, akcesoriów dziecięcych, żywności dla dzieci, ale też artykułów szkolnych czy wreszcie zabawek. A że na dzieciach się nie oszczędza, to właściciele firm z artykułami dla maluchów mogą  spokojnie liczyć zyski, nawet w trudniejszych czasach.

Polski rynek artykułów dla dzieci jest bardzo rozdrobniony, ale coraz wyraźniej widać na nim konsolidację. Jak wynika z „Raportu o franczyzie w Polsce 2014” przygotowanego przez firmę doradczą PROFIT system, w ubiegłym roku franczyzę w tej branży oferowało 14 sieci skupiających w swoich szeregach 498 sklepów. W ciągu roku liczba sklepów franczyzowych trudniących się sprzedażą artykułów dla dzieci wzrosła o 23,6 proc., to bardzo dużo, zważywszy, że pozostałe branże zanotowały co najwyżej kilkunastoprocentowe wzrosty.

Mała elegancja

Najwięcej dzieje się na rynku odzieży dla dzieci i młodzieży. Chociaż w Polsce obecnych jest kilkaset marek odzieżowych, to firm oferujących ubrania dla dzieci nie jest wcale tak wiele. Konkurencja się jednak zaostrza, bo ofertę dla maluchów do swoich sklepów wprowadza coraz więcej marek oferujących głównie produkty dla dorosłych. W ubiegłym roku buty dla dzieci do swojej oferty wprowadziło Gino Rossi, rok wcześniej na taki krok zdecydowało się CCC. Dziecięce rozmiary mają też H&M, Zara, Reserved czy Reporter Young, którego można otworzyć we franczyzie.

Inwestycja we własny sklep Reporter Young to przede wszystkim koszty dostosowania lokalu do wymogów sieci, a więc właściwej aranżacji i wyposażenia wnętrza, na co trzeba przeznaczyć ok. 25 tys. zł. Do tego dochodzą jeszcze koszty prac budowlanych. Opłaty i zabezpieczenia związane z wdrożeniem systemu franczyzowego zamykają się w kwocie 32 tys. zł. Sklepy Reporter Young mają od 55 do 70 m2 powierzchni. Najczęściej mieszczą się w galeriach handlowych działających w miejscowościach, gdzie liczba mieszkańców przekracza 100 tys. osób.
– Przewidujemy, że do końca roku otworzymy co najmniej 12 sklepów. Pierwsze otwarcia będą miały miejsce już w drugim kwartale tego roku, wówczas nasze sklepy pojawią się w Poznaniu, we Wrocławiu i w Kaliszu, a nieco później dołączy do nich sklep w Toruniu. Plan na rok 2015 to kolejne 20 sklepów – mówi Monika Andrychowicz, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Reporter Young.

W sklepach Reporter Young oferowane są ubrania dla dziewcząt i chłopców w wieku 7-13 lat. Marka jest obecna na rynku od 2006 roku, a jej sieć franczyzowa jest rozwijana od 2008 roku. Sieć sprzedaży liczy obecnie 84 sklepy, z których 62 prowadzą franczyzobiorcy.

Biznes w małym mieście

Oczywiście, na rynku działają też sklepy specjalizujące się wyłącznie w ubraniach dla dzieci, jak chociażby Coccodrillo, Tup Tup czy 5-10-15. Znane odzieżowe marki dziecięce otwierają swoje sklepy w coraz mniejszych miastach, bo tam konkurencja ciągle jest niewielka. W ten sposób postępuje wspomniane wcześniej Coccodrillo, które rozpoczęło poszukiwania franczyzobiorców w miejscowościach liczących co najmniej 20 tys. mieszkańców. Firma nie zapomina też o dużych i średnich miastach. Od początku tego roku pod logo Coccodrillo otwarto sześć sklepów (m.in.: Tarnów, Pułtusk, Prudnik i Gdańsk), cztery z nich prowadzą franczyzobiorcy.
– W planach mamy otwarcie 40 sklepów. Ma to być wynik lepszy od ubiegłorocznego, kiedy to sieć powiększyła się o 29 nowych placówek. Większość z nich jest prowadzona przez franczyzobiorców i w tym roku również chcemy utrzymać tę tendencję. Jeśli uda się nam zrealizować wszystkie założenia dotyczące rozwoju sieci, to na koniec tego roku w Polsce będzie działało ponad 220 salonów Coccodrillo – zapowiada Marek Dworczak, prezes zarządu spółki CDRL.

Ubranka Coccodrillo zyskują popularność również poza granicami naszego kraju, gdzie działa już 127 sklepów. Do końca tego roku lista salonów ma się wydłużyć o 20 kolejnych adresów, w większości mają to być salony franczyzowe.  

Sieć Tup Tup rozwijana przez firmę Hurtimex, podobnie jak Coccodrillo otwiera sklepy w miejscowościach liczących 20 tys. mieszkańców. Hurtimex nie tylko sprzedaje ubranka marki Tup Tup, ale jest też generalnym dystrybutorem niemieckiej grupy Kids Fashion Group. Oprócz marek własnych w sklepach Tup Tup można też kupić ubranka europejskich marek jak Kanz, Pampolina, Döll, Sons & Daughter. Sieć liczy 27 sklepów.
– Nasze sklepy najlepiej sprawdzają się w miastach średniej wielkości. Optymalna powierzchnia lokalu to 50-70 m2, dobrze jeśli mieści się przy handlowej ulicy. Chcemy, aby każdy klient wchodzący do sklepu znalazł w nim szeroki wybór asortymentowy i cenowy ubranek dla swojego malucha, a taka lokalizacja i powierzchnia najlepiej pozwalają na ekspozycję dostępnych towarów – mówi Jarosław Kopeć, prezes zarządu Hurtimex.

Potencjalny franczyzobiorca Tup Tup musi przygotować się finansowo na zakup mebli wykonanych według standardów sieci  oraz dostosowanie lokalu do wymagań konceptu. Opłata za przystąpienie do sieci wynosi 5 tys. zł. Tup Tup pobiera też kaucję zwrotną w wysokości 20 tys. zł. Tup Tup oddaje swoim partnerom towar w depozyt, dlatego nie muszą oni ponosić kosztów zatowarowania sklepu. Franczyzodawca zapewnia również pakiet szkoleń dla partnerów i ich pracowników.

Inwestują w Polsce

Co roku na rynku artykułów dziecięcych pojawiają się także nowe marki. W ubiegłym roku do Polski zawitała francuska marka  Tape a l’Oeil i grecki Sam 0-13, obie specjalizujące się w odzieży dziecięcej i obie franczyzowe. Ubrania Tape a l’Oeil przeznaczone są dla dzieci w wieku do 14 lat. Firma powstała w 1994 roku, a dziś jest obecna w 20 krajach, gdzie działa ponad 300 sklepów. Pierwszy butik  Tape a l’Oeil został otwarty w kwietniu ubiegłego roku w Piasecznie pod Warszawą. Od tego czasu w naszym kraju Francuzi otworzyli 10 sklepów, które działają m.in.: w Krakowie, we Wrocławiu, w Poznaniu i Katowicach.
– Wejście do Polski było dla nas bardzo dużym wyzwaniem, bo zaledwie w ciągu 40 dni otworzyliśmy dziewięć sklepów – mówi Sebastian Jedrej, dyrektor  Tape a l’Oeil na Polskę. – W tym roku chcemy otworzyć dwa kolejne sklepy własne oraz pozyskać pierwszych franczyzobiorców.

Sklepy  Tape a l’Oeil mają od 100 do 200 m2 powierzchni i działają w centrach handlowych w największych polskich miastach. Na razie Francuzi zamierzają utrzymać ten kierunek rozwoju. Przystąpienie do sieci nie wiąże się z żadnymi opłatami licencyjnymi, franczyzobiorca musi jednak pokryć koszty wyposażenia oraz aranżacji lokalu.
– Jesteśmy w stanie przedstawić przyszłym franczyzobiorcom propozycje potencjalnych lokalizacji. Pomożemy partnerom w negocjacjach z centrum handlowym – deklaruje Sebastian Jedrej.

Nie tylko ubranka

Wartość rynku zabawek w Polsce zbliża się do 2 mld zł, a konkurencja się zaostrza, zwłaszcza że rodzice coraz częściej szukają tańszych zabawek w sklepach internetowych. Mimo to Robert Momocki, prezes zarządu Toy Planet, twierdzi, że markowych zabawek to nie szkodzi. Wśród czynników mających wpływ na dobrą sytuację w branży zabawkarskiej Momocki wymienia m.in. niższe ceny zabawek i rosnącą świadomość rodziców, którzy doceniają wpływ markowych zabawek na rozwój ich dzieci.
– Franczyzobiorcom Toy Planet sprzyjało również przenoszenie handlu do centrów handlowych, gdzie działa większość naszych sklepów. Bardzo często nasza sieć jest alternatywą dla Smyka, który do niektórych galerii nie chce wchodzić. My wykorzystujemy tę szansę i zapewniamy ofertę zabawkarską, która jest w stanie ściągnąć do galerii całe rodziny – wyjaśnia Robert Momocki.

Konsolidacja branży zabawkarskiej jest według Momockiego nieunikniona i już niebawem będzie ją widać jeszcze wyraźniej. Dlatego też sieć Toy Planet postanowiła wykorzystać pojawiające się na rynku trendy i powoli wprowadza w życie drugą metodę rozwoju sieci sprzedaży.
– Konsolidacja to przejaw bardzo wyraźnej zmiany zachodzącej w naszej branży, z której znikają tradycyjne sklepy niezrzeszone. Nie są one w stanie konkurować ze sklepami w centrach handlowych czy sklepami internetowymi, dlatego właściciele decydują się na ich zamknięcie. Żeby ułatwić im funkcjonowanie na rynku, pracujemy nad ofertą współpracy skierowaną do już istniejących sklepów z zabawkami, które chciałyby przyłączyć się do naszej sieci – zapowiada prezes Toy Planet.

Pod logo Toy Planet działa 40 sklepów, w tym roku sieć ma się powiększyć o 10-12 kolejnych. W ubiegłym roku Toy Planet przeprowadziło reorganizację firmy, powiększając swoje zaplecze magazynowe oraz poszerzając dział rozwoju i koordynacji. Do sklepów wprowadzono też nowe marki zabawek, aby franczyzobiorcy mogli lepiej konkurować na rynku. Opłata za przystąpienie do sieci Toy Planet wynosi 10-12 tys. zł, franczyzobiorca musi też wnosić comiesięczną opłatę licencyjną na poziomie 3 proc. obrotu netto. Sklepy Toy Planet mają 60-120 m2. W zależności od wielkości lokalu całość inwestycji powinna zamknąć się w kwocie 120-200 tys. zł.

Na rynku zabawkarskim działają też sieci, które specjalizują się w zabawkach spersonalizowanych. Jedną z nich jest Niebieski Słoń, franczyzowe wydawnictwa książeczek, których bohaterem może zostać każde dziecko. Sieć działa w Polsce od 2003 roku i liczy obecnie 25 punktów franczyzowych.
– Wyróżnia nas nie tylko unikatowy produkt, jakim jest spersonalizowana książeczka, ale też elastyczne podejście do franczyzobiorcy, którym nie stawiamy żadnych wymagań lokalowych. Nasze punkty można prowadzić zarówno w pasażu w galerii handlowej, jak i w domu, pozyskując zlecenia przez internet – wyjaśnia Rafał Kwiatkowski, dyrektor wydawnictwa Niebieski Słoń.

Opłata za przystąpienie do sieci wynosi 1,8 tys. zł netto, franczyzobiorca musi też kupić produkty za prawie 2 tys. zł. Każdy franczyzobiorca otrzymuje wyłączność terytorialną na obszar zamieszkały przez 200 tys. osób. Partnerzy otrzymują też program komputerowy do edycji książek oraz profesjonalny zszywacz do książek.
– Całość inwestycji zwraca się po sprzedaniu pakietu startowego obejmującego 120 książek – mówi Rafał Kwiatkowski.

Oprócz sklepów z zabawkami w umilaniu dzieciństwa pomagają też wszelkiego rodzaju sale zabaw, zajęcia sportowe dla maluchów czy innego rodzaju miejsca, gdzie dzieci nie tylko się bawią, ale też uczą. Chociaż w Polsce już od dłuższego czasu rodzi się coraz mniej dzieci, to perspektywy branży artykułów dziecięcych są obiecujące. Decyzja o dziecku jest najczęściej bardzo dokładnie przemyślana i przeliczona, a rodzice nie oszczędzają na swoich pociechach i starają się im zapewnić jak najlepsze warunki życiowe.

Magdalena Krocz


Daniel Wilk
dziennikarz