Czwartek
31.03.2022
Branża wykończenia wnętrz korzysta na boomie mieszkaniowym. Może więc warto skorzystać z licencji na biznes w tym segmencie rynku?
 

Spis treści

Według szacunków Głównego Urzędu statystycznego, w 2021 roku oddano do użytkowania prawie 235 tys. mieszkań i domów. To o 6,3 proc więcej niż rok wcześniej. Najwięcej budują oczywiście deweloperzy, ale w sposób istotny wzrosła też liczba domów wybudowanych przez inwestorów indywidualnych – o 19,4 proc. w porównaniu z 2020 rokiem. Branża dom i ogród, dostarczająca materiałów potrzebnych do budowy oraz produktów wyposażenia i wykończenia wnętrz nie powinna więc narzekać na brak ruchu w interesie. W ciągu dwóch lat pandemii miała się bardzo dobrze. – Zaniechanie podróży i koncentracja klientów na urządzaniu swojego domu i ogrodu, wpłynęły na istotny wzrost popytu w naszej branży – przyznaje Katarzyna Stefanide, dyrektor generalna sieci Bricomarché w Polsce. – Nawet jeśli część sklepów stacjonarnych była przez jakiś okres zamknięta, to nastąpiło odbicie w kolejnych miesiącach lub w sprzedaży online. Dopiero teraz widać negatywne efekty pandemii w postaci pozrywanych łańcuchów dostaw i braku niektórych produktów, a także braku rąk do pracy w inwestycjach budowlanych i remontowych.

Bolączki branży wynikają głównie z ogólnej sytuacji rynkowej i gospodarczej. – Nasza branża od paru miesięcy cierpi na brak produktów i dynamiczne zmiany cen, z jednej strony spowodowane globalną sytuacją, a z drugiej, niestety, spekulacyjnymi ruchami niektórych dostawców. Istotny wzrost cen niektórych produktów przełożył się na spadek ich sprzedaży i szukanie przez klientów innych tańszych zamienników lub rozwiązań. Ponadto widać już obawy klientów, którzy z jednej strony deklarują chęć wykonania remontu, ale z drugiej strony wstrzymują się z dużymi zakupami, ponieważ spada ich realna siła nabywcza, obawiają się spowolnienia gospodarki oraz rosnących rat kredytów – nie ukrywa Katarzyna Stefanide. – Jednak pierwsze pięć sieci z branży dom i ogród w Polsce od lat notuje stabilne wyniki i raczej nie można się spodziewać, aby ten rok przyniósł jakieś drastycznie zmiany w tym obszarze. Bricomarché zawsze dobrze radziło sobie, zarówno w „tłustych” latach, jak i tych gorszych. Dzięki strukturze opartej na lokalnych przedsiębiorcach potrafimy bardzo szybko adaptować się do zmieniających się potrzeb klientów. Także klienci są bardziej skłonni w „chudych” latach do kupowania w naszych sklepach, które są blisko i oferują bardzo atrakcyjne ceny, umożliwiając wykonanie wielu prac samodzielnie. Trudno jednak wyrokować, jaki będzie ten rok. Wciąż trwają budowy i modernizacje wielu mieszkań i domów. To może się przełożyć na fakt, że rok 2022 będzie również bardzo dobrym rokiem dla naszej branży. 

Oświetlenie ma znaczenie

Przedsiębiorstwo Handlowe A-T SA z siedzibą w Krotoszynie istnieje od roku 1990. Zajmuje się sprzedażą artykułów elektrycznych, a także chemicznych, farmaceutycznych i spożywczych. Spółka prowadzi sprzedaż detaliczną i hurtową na terenie całej Polski. A-T ma obecnie 61 placówek w tym 24 ajencyjne sklepy i sklepy – hurtownie elektryczno-oświetleniowe oraz 37 takich oddziałów własnych. Oprócz tego także ekskluzywny salon oświetleniowy „Fabryka Światła”, sklep wyprzedażowy, hurtownię farmaceutyczną, magazyny wysokiego składowania oraz regionalne biura handlowe. – Z powodu COVID-19 nie otwieraliśmy placówek w 2021 roku, natomiast na ten rok planujemy głównie refreshingi istniejących sklepów oraz przeniesienie jednej placówki do nowej lokalizacji – informuje Paweł Jarmużek, prezes zarządu Przedsiębiorstwa Handlowego A-T SA. – Oczywiście, nie wyklucza to rozpoczęcia współpracy z potencjalnymi zainteresowanymi, którzy będą chcieli przyłączyć się do naszej sieci. 

Koncept szuka lokali i partnerów w lokalizacjach, w których obecnie nie ma jeszcze placówek. W grę wchodzą miasta powyżej 25 tys. mieszkańców. Najbardziej interesujące są dzielnice, ulice kojarzone przez mieszkańców z wyposażeniem wnętrz, w sąsiedztwie firm z branż uzupełniających, ewentualnie retail parki. Ważny jest spontanicznych ruch pieszy i widoczność witryn lokalu z ulicy. Sklep powinien mieścić się na parterze, wymagana powierzchnia to 250-350 m2. Ważna jest dostępność parkingu oraz możliwość podjazdu i rozładunku samochodów ciężarowych. Najbardziej pożądane są lokale z dwoma wejściami (osobne dla hurtowników, instalatorów, osobne dla klienta detalicznego), bramą towarową z tyłu lub z boku (nie jest to wymóg konieczny, o ile jest możliwe towarowanie drzwiami frontowymi). 

Franczyzobiorca A-T bierze na siebie tylko niewielką część inwestycji – powinien zadbać o to, aby sala sprzedaży w jego sklepie była wyłożona gresem lub płytkami ceramicznymi (ewentualnie przygotować posadzkę pod położenie wykładziny), zainstalować ogrzewanie nadmuchowe oraz wydzielić małe pomieszczenie socjalne i toaletę. – Staramy się tak dobierać lokale, aby kwota inwestycji po stronie ajenta nie przekraczała 20 tys. zł – podkreśla Paweł Jarmużek. – Natomiast centrala inwestuje w wyposażenie lokalu, branding zewnętrzny i marketing oraz przekazuje do dyspozycji zatowarowanie. Ajent otrzymuje gotowy sklep wraz z komputerami i systemem do obsługi transakcji. Wydatek po naszej stronie to ok. 100 tys. zł.  

Opłata za przystąpienie do sieci wynosi 5 tys. zł netto. Centrala zapewnia m.in. logistykę towarów, negocjacje cen, rozrachunki sprzedaży i magazynów, szkolenia w ramach Centrum Kompetencyjnego (pakiet szkoleń miękkich i produktowych, łącznie z programem rozwoju i awansu pracowników), marketing (gazetki, podstrona WWW plus jej pozycjonowanie, indywidualne kampanie lokalne), wsparcie w wycenach inwestycyjnych, kontrolę wiarygodności płatniczej klientów, audyty okresowe, szkolenia producenckie, organizację spotkań integracyjnych z klientami ajenta, regionalne spotkania informacyjne, pomoc w inwentaryzacjach. – Jeśli chodzi o kandydatów na ajentów, to mile widziane są firmy rodzinne z branży elektrycznej, którym dajemy możliwość zwiększenia potencjału, poprzez dobre ceny, nowocześnie urządzoną i zatowarowaną placówkę – dodaje Paweł Jarmużek. – Chętnie nawiązujemy również współpracę z firmami z doświadczeniem handlowym, choć niekoniecznie z naszej branży. Nowi ajenci przechodzą pełen cykl szkoleń, są pod opieką i osobistą asystą naszych ludzi przed otwarciem placówki i potem. 
A-T dzieli się z ajentem zyskiem wypracowanym w jego placówce.

Outlet meblowy

Pomysł na Big Sale Home narodził się w pandemii. – Po pierwsze, z zamiłowania do dekoracji wnętrz. Po drugie, w pandemii branża meblowa mocno się rozwinęła, wzrosło zapotrzebowanie na ten asortyment – mówi Paulina Maciejewska z Big Sale Home.

Big Sale Home to outlet meblowy. Są w nim różne marki i kategorie meblowe, a oprócz tego artykuły dekoracyjne. – Mamy zarówno meble kategorii A, jak i B, czyli z małymi uszkodzeniami, które można łatwo usunąć. Ceny są o minimum 30 proc. niższe od sklepowych – podkreśla Paulina Maciejewska. – Klienci szukają dziś okazji, a dodatkowo musimy konkurować z internetem.

Pierwszy salon Big Sale Home powstał w Wysokiej pod Wrocławiem. Od kilku miesięcy działa też sklep franczyzowy w podwarszawskim Piasecznie. Marka ma również punkty partnerskie, które zaopatrują się w niej jako w hurtowni. Sklepy partnerskie działają pod własnymi szyldami, natomiast franczyzowe otwierają się pod marką Big Sale Home.

Koncept chce budować sieć w dużych miastach, od 200 tys. mieszkańców. – Lub w miastach takich właśnie jak Piaseczno, satelitach dużych aglomeracji – wyjaśnia Paulina Maciejewska.
Sklep powinien mieć powierzchnię min. 300 m2. Lokalu można szukać np. w hali magazynowej. Przede wszystkim powinien jednak być ustawny, czyli mieć kształt prostokąta, a nie kwadratu, bo taka powierzchnia pomieści więcej aranżacji i produktów. – Doradzamy w wyborze lokalu, a jeśli jest taka potrzeba, to także w zaaranżowaniu ekspozycji – mówi Paulina Maciejewska.

Franczyzobiorca powinien pomalować lokal, położyć podłogę (np. wykładzinę), kupić kasę fiskalną i drukarkę. Zatowarowanie sklepu o powierzchni 300 m2 to koszt od 50 tys. zł. Kolejne dostawy towaru odbywają się według potrzeb. Franczyzobiorcy wybierają je z pliku z pełną ofertą, jaki otrzymują od franczyzodawcy. Franczyzodawca zapewnia im również szkolenia sprzedażowe, szkolenia z zakresu przygotowywania ekspozycji. Zarabiają na marży od sprzedaży.

Muszkieterowie rekrutują

Bricomarché – jako sieć supermarketów typu DIY – oferuje produkty w czterech podstawowych działach: artykuły do majsterkowania, materiały budowlane, artykuły dekoracyjne oraz asortyment związany z ogrodem. W ofercie supermarketów znajdują się także usługi dodatkowe, takie jak: transport zakupionych towarów, cięcie drewna, e-commerce. Marka ma 177 placówek. W tym roku planuje powiększyć sieć o blisko 20 nowych. Przyszłych franczyzobiorców poszukuje na terenie całego kraju. Sklepy mieszczą się głównie w mniejszych i średnich miejscowościach, ale także w dużych aglomeracjach. Lokalizacje dobierane są na bazie stworzonego przez Grupę Muszkieterów planu rozwoju określającego obszary, w których Muszkieterowie chcą posiadać swoje sklepy. Tereny pod przyszłe inwestycje przechodzą kompleksowy proces akceptacji i weryfikacji. Bazuje on na dedykowanych badaniach rynku oraz ponad 20-letnim doświadczeniu sieci. Poza sklepami, które uruchamiane są w ramach rozwoju organicznego, Bricomarché uwzględnia również możliwości najmu powierzchni handlowych w galeriach i retail parkach. – Przyszłego franczyzobiorcę cechować powinna przedsiębiorczość oraz gotowość do prowadzenia własnego, rodzinnego przedsiębiorstwa, którego obroty mogą rocznie przekroczyć nawet kilkadziesiąt milionów złotych – podkreśla Marek Sawa, właściciel sklepów Bricomarché w Głogowie i Lubaniu. – Znajomość branży nie jest obligatoryjna, choć z pewnością będzie atutem w procesie rekrutacyjnym, a przede wszystkim w prowadzeniu przyszłego biznesu.

Aby dołączyć do Grupy Muszkieterów, która zrzesza obecnie ponad 300 niezależnych polskich przedsiębiorców, należy posiadać wkład własny wynoszący min. 400 tys. zł. To ok. 20 proc. kosztów całej inwestycji. – Jest to kapitał początkowy dla zakładanej spółki sklepowej,  pozwalający zarówno na uzyskanie dobrych warunków finansowania przyszłego biznesu – wyposażenie i towar, jak i na zbudowanie solidnych kapitałów własnych. Nie jest to zatem opłata licencyjna ani żadna inna forma opłaty na rzecz Grupy – dodaje Marek Sawa. 

Biznes poznany od podszewki

Najmniejsze sklepy Bricomarché mają nieco ponad 900 m2 sali sprzedaży, a największy 7 tys. m2. Jednak optymalna powierzchnia to 1,2-2 tys. m2, koniecznie z placem zewnętrznym na sprzedaż asortymentu ogrodniczego i materiałów budowlanych. Lokal powinien mieć 4,5 m wysokości oraz odpowiednią nośność posadzki. Do tego należy doliczyć powierzchnię na 80 miejsc parkingowych. Pozyskiwaniem lokalizacji pod przyszłe supermarkety zajmuje się dział ekspansji. 

Franczyzobiorcy przechodzą szkolenia, trwające ok. 4,5 miesiąca. Składają się z części teoretycznej oraz praktycznej. Ta ostatnia odbywa się w różnych sklepach na terenie kraju. – Każdy z kandydatów zapoznaje się z pracą na wszystkich stanowiskach: na sali sprzedaży, kasach, w dziale kadr i przede wszystkim poznaje tajniki zarządzania całą placówką. Dzięki temu, że odwiedzają różne sklepy, poznają różne style zarządzania ich właścicieli – wyjaśnia Marek Sawa. 

Przedsiębiorcy Grupy Muszkieterów mogą wypłacić sobie bieżące wynagrodzenie jako zarządzający przedsiębiorstwem, w zależności do wygenerowanego poziomu dochodowości spółki. Ponadto jako właściciele sklepów prowadzonych w formie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością mają oczywiście prawo do dywidendy od zysku netto uzyskanego w danym roku obrotowym. Właściciel nie dzieli się zyskiem z centralą Grupy Muszkieterów, mimo iż grupa angażuje się finansowo w kształtowanie kapitału pierwotnego spółki. W zależności od dochodowości sklepu, pełny zwrot z inwestycji wniesionej w formie wkładu własnego może nastąpić już po drugim roku prowadzenia biznesu. – Bricomarché może się pochwalić istotnie wyższym wzrostem przychodów niż konkurencja. Zarówno w 2020, jak i w 2021 roku były to wzrosty dwucyfrowe. Wynika to z dobrze dopasowanej do lokalizacji oferty, intensywnej kampanii reklamowej, a także z bliskości naszych sklepów. W pandemii klienci byli bardziej skłonni odwiedzać mniejsze sklepy, bliżej położone – podkreśla Katarzyna Stefanide.

Własny kawałek podłogi

Paweł Soroka, dyrektor działu wsparcia sprzedaży DDD Dobre Dla Domu potwierdza, że zarówno budowlanka, jak i szeroko pojęty sektor wyposażenia wnętrz mają się dobrze, a 2021 rok był dla firmy zaskakująco dobry. – Zgodnie z wcześniejszymi prognozami, 2021 rok możemy zaliczyć do bardzo udanych. Większość naszych sklepów zanotowała rekordową sprzedaż. Pomaga nam w tym aktualny rynek mieszkaniowy, gdzie w trzecim kwartale deweloperzy sprzedali więcej mieszkań, niż zdołali w tym czasie wprowadzić na rynek. Dlatego nasi franczyzobiorcy wykorzystują ten moment jak najbardziej efektywnie, wykańczając podłogami i drzwiami wszelkie nowe inwestycje. W wielu przypadkach to nie są pojedyncze mieszkania, tylko często kompleksowo, po kilka lokali w oddanej inwestycji.

Paweł Soroka dodaje, że dodatkowym bodźcem na rynku mieszkaniowym jest ciągle rosnąca inflacja, która powoduje, że kolejni klienci inwestują w nieruchomości w biurach sprzedaży, aby zabezpieczyć swoje oszczędności przed utratą wartości. – Jedynym problemem, z którym nadal musimy się mierzyć, to wydłużone terminy realizacji u naszych dostawców – dodaje Paweł Soroka.

Przyszły franczyzobiorca DDD Dobre Dla Domu powinien wiedzieć, że inwestuje w sklep specjalistyczny, w którym dominującym asortymentem są podłogi, drzwi oraz akcesoria – wszystko ze średniej i wyższej półki cenowej. W takim sklepie istotną rolę odgrywają kompetencje obsługi oraz dostępność usługi montażu, gdyż większość towaru sprzedawana jest właśnie z montażem. 

Optymalna lokalizacja na sklep DDD Dobre Dla Domu to miasto powyżej 20 tys. mieszkańców. Na otwarcie salonu DDD przyszły franczyzobiorca musi przeznaczyć 65-100 tys. zł. Kwota inwestycji będzie uzależniona od wielkości lokalu (koszty ekspozycji i zatowarowania). Partner może liczyć na projekt aranżacji salonu, plan sklepu oraz wizualizację zewnętrzną. Zatowarowanie sklepu odbywa się w oparciu o analizy danych sprzedażowych z analogicznych lokalizacji w całej Polsce. Centrala firmy rekomenduje franczyzobiorcy konkretne modele podłóg i drzwi, które z dużym prawdopodobieństwem trafią w gusta klientów w lokalizacji partnera. Pierwsze zatowarowanie i ekspozycja drzwi to wydatek 50-60 tys. zł. Według szacunków centrali już w 3-4 miesiącu od otwarcia sklep powinien zacząć zarabiać – oczywiście przy zaangażowaniu partnera w pozyskiwanie klientów oraz działaniach zgodnych ze standardami. Najlepsze sklepy osiągają zwrot z inwestycji już po pierwszym roku swojej działalności.

Nowoczesna łazienka

W salonach Jeta, oprócz znalezienia pełnego asortymentu łazienkowego klienci, mogą liczyć też na porady projektantów. – Zaczynamy pracę z klientem od profesjonalnej wizualizacji jego przyszłej łazienki na bazie projektu lub z pobranych wymiarów. Co ważne, w przypadku zakupu asortymentu w salonach łazienkowych Jeta, taki projekt jest za darmo, w cenie zakupu płytek i armatury sanitarnej – mówi Maciej Świątek, prezes zarządu Jeta. – Każdy z naszych salonów jest wyposażony w specjalne ekspozycje, jak boksy łazienkowe czy inne nowoczesne formy prezentacji łazienek. Klient bez problemu, przy współudziale naszego projektanta może wybrać swój ulubiony styl łazienki i nanieść wirtualnie wybrane wyposażenie.
W ubiegłym roku marka otworzyła dwa salony, w tym jeden w Niemczech. – Jednym z naszych aktualnych celów jest dotarcie do zachodnio-północnych i wschodnio-południowych części Polski – zapowiada Maciej Świątek. – Bierzemy pod uwagę miasta takie jak Gdańsk, Kraków, Katowice, Częstochowa, ale też przygraniczne, jak  Szczecin, Świnoujście, Jelenia Góra, Nowy Targ.

Optymalna powierzchnia lokalu to 250-400 m2, powinien mieć też 4 m wysokości. Ważne,  aby przed budynkiem znajdował się parking dla klientów. Sklep jest podzielony na trzy strefy: ekspozycyjną, strefę projektanta oraz strefę kasową. Całkowitą kwotę inwestycji franczyzodawca szacuje na 90-160 tys. zł. Jednorazowa opłata wstępna wynosi 35 tys. zł netto i w całości jest przeznaczana na dostosowanie lokalu. Stała opłata miesięczna to 2 tys. zł.

Od kandydatów na franczyzobiorców koncept oczekuje doświadczenia handlowego i wiedzy w zakresie podstawowych zasad ekonomii i prowadzenia własnego biznesu. – W ramach współpracy otrzymują większe korzyści zakupowe w tym marże, terminy płatności, produkty dedykowane czy indywidualną ekspozycję. Franczyzobiorca ma także inne korzyści wynikające z prowadzenia działalności gospodarczej takie jak: wspólne działania marketingowe na większą skalę, pomoc przy wykonaniu biznesplanu, korzystanie z zasobów magazynowych, ludzkich czy logistycznych – wylicza prezes zarządu Jeta. – Otrzymują też m.in.: projekt i aranżację lokalu, podręcznik operacyjny, szkolenia.
Franczyzodawca zapewnia, że placówka może osiągnąć rentowność od pierwszego miesiąca.

Szerszy asortyment

Nowe otwarcia i przebudowy już istniejących sklepów to najbliższe plany marki Komfort. To kontynuacja ubiegłorocznej strategii. – W ubiegłym roku otworzyliśmy cztery sklepy franczyzowe oraz przeprowadziliśmy siedem inwestycji związanych z przebudową działających już salonów i poszerzeniu ich oferty o produkty z branży kuchni i łazienek – informuje Marta Parafińska, menedżer ds. franczyzy marki Komfort. – Cieszy nas zaufanie partnerów i zainteresowanie nowym asortymentem dostępnym w naszej sieci. Otrzymujemy coraz więcej zgłoszeń dotyczących przebudowy sklepu i już mamy zaplanowanych sześć nowych inwestycji. Na wiosnę planujemy otwarcia trzech nowych placówek franczyzowych, a kolejne lokalizacje są w procesie weryfikacji, akceptacji i projektowania.

Aktualnie Komfort ma 96 sklepów własnych i 62 franczyzowe. Oprócz tradycyjnego asortymentu podłogowego, z którym kojarzona była do tej pory marka, portfolio Komfort obejmuje obecnie także drzwi oraz pełną ofertę do łazienek oraz kuchni. Ostatnio poszerzyło się także o kolekcję mebli, artykuły dekoracyjne i oświetlenie. – Szeroki asortyment, będący w ofercie naszych sklepów, w połączeniu z wypracowanym przez nas modelem współpracy franczyzowej świetnie sprawdza się w mniejszych miejscowościach, liczących 20-80 tys. mieszkańców i tam chcemy trafić do naszych klientów z szerszą, bogatszą o kuchnie czy łazienki ofertą – podkreśla Marta Parafińska. – Każdy rynek jest inny, poszczególne lokalizacje różnią się od siebie, dlatego do każdej miejscowości podchodzimy indywidualnie, oceniamy jej potencjał oraz weryfikujemy specyfikę handlową miasta.

Optymalna powierzchnia pod sklep wynosi 450-650 m2. Ze względu na specyfikę branży preferowane są lokale na parterze, z otwartą salą sprzedaży, wydzielonym magazynem oraz pomieszczeniami socjalnymi. Centrala pomaga w weryfikacji lokalizacji, negocjacjach warunków najmu i wskazuje ewentualny zakres prac koniecznych do przeprowadzenia w danym lokalu. Franczyzobiorca powinien zadbać o pomalowanie ścian na biało i wyrównanie posadzki, aby można było na niej położyć wykładzinę dywanową. Resztą zajmuje się franczyzodawca. Komfort zapewnia całe wyposażenie lokalu – od montażu wykładzin, przez meble ekspozycyjne, aranżacje kuchni i łazienek oraz stanowiska kasowe z pełnym zapleczem IT. Franczyzobiorcy nie ponoszą kosztów związanych z aranżacją i wyposażeniem sali sprzedaży oraz zatowarowaniem. Płacą natomiast opłatę wstępną, której wysokość jest uzależniona od asortymentu, będącego na ekspozycji sklepu (podłogi, łazienki, kuchnie) i zaczyna się od 80 tys. zł netto. Towar franczyzobiorcy otrzymują w depozyt. Zarabiają na prowizji od sprzedaży. – Zapewniamy szkolenia personelu (produktowe oraz sprzedażowe), know-how, nieodpłatne materiały reklamowe i promocyjne oraz zaplecze logistyczne, pełne wsparcie techniczne, operacyjne, marketingowe oraz opiekę przedstawicieli regionalnych od momentu podpisania umowy przez cały okres jej obowiązywania – wylicza Marta Parafińska.
Szacowany okres zwrotu z inwestycji w sklep wynosi osiem miesięcy.

Okno na zyski

Okna Debow to firma stolarska z 20-letnim stażem. A od 11 lat specjalizuje się w produkcji okien. – Początkowo obsługiwaliśmy rynek dilerski i dystrybuowaliśmy nasze produkty w salonach multibrandowych, sprzedających różne marki – mówi Marek Bułka, dyrektor ds. sprzedaży fabryki Okna Debow. – Jednak wyniki sprzedaży nas nie zadowalały. 

Tak narodził się pomysł stworzenia własnej sieci sklepów. Obecnie marka ma sześć salonów franczyzowych. Oprócz okien mają w ofercie również drzwi, bramy, rolety. Do tej pory firma skupiała się na budowie sieci na Śląsku, Podkarpaciu i w Małopolsce, ale obecnie chce ją też poszerzać, kierując się w stronę Warszawy – o województwa mazowieckie, dolnośląskie, świętokrzyskie. W grę wchodzą miasta powyżej 20 tys. mieszkańców. Franczyzobiorca dostaje wyłączność na teren wielkości powiatu. W dużych miastach oczywiście salonów będzie odpowiednio więcej. 

Na sklep potrzebny jest lokal o powierzchni ok. 70 m2, na parterze, z przeszkloną witryną i dostępem do parkingu. Centrala przygotuje projekt i wizualizację. – Zależy nam na tym, aby wnętrza były przytulne, a klient wcale nie czuł się jak podczas wizyty w sklepie – podkreśla Marek Bułka. – W naszych salonach są sofy, fotele, serwujemy kawę z ekspresu. Podczas rozmowy z klientem skupiamy się na doradztwie estetycznym i funkcjonalnym. Pierwsze spotkanie często trwa godzinę. 

Inwestycja w salon to 40-60 tys. zł. Jednorazowa opłata wstępna wynosi 15 tys. zł netto i jest  przeznaczana na działania promocyjne. Franczyzobiorcy przechodzą szereg szkoleń, m.in. produktowe, technologiczne, sprzedażowe. Powinni też oferować usługę montażu. Mogą zatrudnić własnych fachowców lub korzystać z usług ekip, dostępnych na rynku. – Ale my jako centrala autoryzujemy i szkolimy wszystkie ekipy – zastrzega Marek Bułka. 

Klient składa zamówienie w salonie, a ten przekazuje je do centrali. Skompletowane zamówienie przyjeżdża później do salonu lub od razu do klienta. 
Franczyzobiorcy zarabiają na marży od sprzedawanych produktów. – Rekomendujemy, aby w pierwszym półroczu działalności wynosiła ona ok. 15 proc, a później mniej więcej 25 proc. Dodatkowy zarobek stanowią dochody z montażu – dodaje Marek Bułka. 

Nadal na topie mimo zmian

Branża fotowoltaiczna staje w tym roku przed nowym wyzwaniem. Wkrótce zmieniają się zasady dotyczące rozliczeń energii pozyskiwanej z tego źródła – na mniej opłacalne dla tych, którzy zdecydują się zainstalować domowe panele fotowoltaiczne po 1 kwietnia tego roku. Dotychczasowy system rozliczeń tzw. net-metering, oparty na upustach zostanie zastąpiony przez model net-billingu. Nowy system rozliczeń oznacza koniec z magazynowaniem nadwyżki energii latem i wykorzystywaniem jej np. zimą. Zgodnie z nowymi przepisami, nadwyżki energii będą odsprzedawane dystrybutorowi po cenach hurtowych, a w razie późniejszego niedoboru energii ze słońca konieczność odkupienia jej od dostawcy – po cenach zapewne wyższych. Czy to spowoduje, że duża w ostatnich latach popularność fotowoltaiki drastycznie spadnie? – Takie rozwiązanie dotyczące rozliczeń z pewnością będzie sprzyjać sprzedaży instalacji klientom firmowym, u których występuje wysoki procent autokonsumpcji energii elektrycznej, czyli zużywanie jej na bieżące potrzeby bez konieczności oddawania do sieci – wyjaśnia Grzegorz Jaworski, specjalista ds. rozwoju sieci sprzedaży PVGE. – W takich przypadkach zwrot kosztów zakupu instalacji może nastąpić już po 4-5 latach.  

PVGE to ogólnopolska firma oferująca kompleksowe rozwiązania w dziedzinie OZE, z szerokim uwzględnieniem fotowoltaiki, a także generalny wykonawca elektrowni fotowoltaicznych w kraju. Ma trzy oddziały własne oraz 95 punktów partnerskich. – W 2021 roku podpisaliśmy ponad 60 umów z nowymi partnerami. W 2022 roku planujemy tę liczbę co najmniej podwoić. Zainteresowanie instalacjami fotowoltaicznymi cały czas rośnie, zarówno wśród klientów indywidualnych, jak i firmowych – zapewnia Grzegorz Jaworski.

Kandydaci na franczyzobiorców PVGE nie muszą znać się na branży odnawialnych źródeł energii. Przejdą niezbędne szkolenia, a także otrzymają wsparcie od specjalistów ze wszystkich działów firmy. Praca franczyzobiorców polega na sprzedaży, dlatego doświadczenie handlowe jest z kolei bardzo pożądane. 
Nie ma opłat za przystąpienie do sieci. Licencjobiorca potrzebuje niewielkiego lokalu na biuro. Jego praca i tak w większości odbywa się w terenie. Musi pozyskać klienta i przeprowadzić audyt, czyli uzyskać informacje konieczne do wykonania projektu instalacji (m.in. wymiary, zdjęcia). Zrobieniem projektu oraz jego realizacją zajmuje się centrala.

Spokojny sen

Polacy już nie chcą spać na rozkładanych kanapach i wersalkach. Wolą sypialnie z prawdziwego zdarzenia. Senpo jest producentem łóżek do sypialni, wykonywanych na wymiar i dopasowanych pod indywidualne oczekiwania klientów. W sieci sklepów, którą buduje, oferuje też materace różnych marek. Aktualnie Senpo ma 12 własnych salonów i osiem franczyzowych. Sześć powstało w ubiegłym roku. – Mamy ambitne plany długoterminowe i planujemy intensywnie rozwijać swoją obecność, ale stawiamy przede wszystkim na jakość, nie ilość – mówi Jakub Włodarczyk, współwłaściciel marki Senpo. – Sklepy otwieramy tylko w lokalizacjach, które spełniają nasze wymagania. Obecnie naszym celem jest wzrost sprzedaży w dotychczasowych salonach i rozszerzenie oferty produktowej. W tym roku chcemy mocno ugruntować swoją pozycję na rynku. Mocno zwiększamy przychody i koncentrujemy się na zwiększaniu poziomu jakości doradztwa i obsługi, a także na budowaniu świadomości w naszych handlowcach. Dopiero w 2023 roku planujemy otwarcie kolejnych salonów.

Sklepy Senpo powstają w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Potrzebny jest lokal o powierzchni 120-500 m2. Inwestycja powinna zamknąć się w widełkach 100-300 tys. zł. Opłata wstępna pokrywa koszty projektu architektonicznego, dlatego zależy od konkretnej lokalizacji. – Wspieramy franczyzobiorców kompleksowo, od zaprojektowania salonów, brandingu i marketingu po logistykę, sprzedaż i obsługę klienta, co pomaga zoptymalizować sprzedaż – zapewnia Jakub Włodarczyk. – Oferujemy wsparcie we wszystkich obszarach biznesu i handlu detalicznego, dzięki czemu nasi partnerzy decydują się na otwarcie z nami kilku sklepów.

Według franczyzodawcy, salon zaczyna zarabiać na koszty stałe w drugim, czasem w trzecim  miesiącu działania. Miesięczna opłata franczyzowa wynosi 1 tys. zł. 

Zyski z sypialni

Sleeping Expert to kolejna sieć salonów wyposażenia sypialni. Klienci mogą w nich dobrać i zamówić łóżka i materace pochodzące od różnych producentów. Sieć ma 26 placówek, z czego osiem to salony własne, a pozostałe są punktami franczyzowymi. – W 2021 roku uruchomiliśmy pięć nowych placówek, plany na ten rok to od sześciu do siedmiu nowych punktów. Docelowo chcielibyśmy mieć około 100 sklepów w Polsce – zapowiada Łukasz Świątek, odpowiedzialny za rozwój sieci franczyzowej Sleeping Expert.

Minimalna wielkość miasta, w którym można otworzyć salon to 20 tys. mieszkańców. – Decyzję o lokalizacji podejmujemy po analizie rynku. Na ten moment chętnie pozyskamy partnerów z województwa lubuskiego, dolnośląskiego, pomorskiego, lubelskiego i warmińsko-mazurskiego. Jednakże w całej Polsce znajdą się lokalizacje, w których widzimy potencjał dla nowych placówek – mówi Łukasz Świątek.
Koncept najchętniej nawiązuje współpracę z osobami, które np. pracowały w branży łóżek i materacy lub ogólnie meblowej. – Znajomość charakterystyki pracy w branży daje dużą przewagę  na starcie – podkreśla Łukasz Świątek. 

Jeśli chodzi o wymagania lokalowe, to zależą od wielkości miasta. W przypadku tych do 150 tys. mieszkańców lokal powinien mieć min. 120 m2 z przeznaczeniem na ekspozycję towaru. Dla miast do 250 tys. – 160 m2, a dla większych min. 200 m2. Sklepy powinny się znajdować w głównych ciągach komunikacyjnych miasta, z parkingiem bezpośrednio przy obiekcie lub w parkach i galeriach handlowych. – Każdy obiekt oceniamy indywidualnie, a projekt aranżacji przygotowujemy w oparciu o możliwości lokalu – podkreśla franczyzodawca.

Szacowana kwota inwestycji to 50-100 tys. zł. Do końca tego roku opłata licencyjna to symboliczna złotówka. Stała opłata marketingowa wynosi 499 zł netto miesięcznie. – Naszym partnerom przekazujemy całe know-how prowadzenia biznesu, dostęp do platformy sprzedażowej i logistycznej. Przygotowujemy projekt lokalu, a także pomagamy w pozyskaniu pracowników. W trakcie pracy placówki zajmujemy się pełną logistyką towarów oraz marketingiem obiektu. Właścicielowi pozostaje jedynie zajmowanie się sprzedażą, pracownikami i sklepem – wylicza Łukasz Świątek. – Zwykle już od pierwszego miesiąca pracy obiekty wychodzą na plus, ale pełną rentowność uzyskują zazwyczaj po upływie 4-6 miesięcy.

Kuchnia i nie tylko

Verle Home to studia mebli kuchennych i wyposażenia wnętrz. W ofercie mają jednak nie tylko meble kuchenne, ale też AGD, zabudowy łazienkowe, szafy, garderoby, pralnie, pokoje dzienne i jadalnie. – Nasi partnerzy mogą projektować wnętrza kompleksowo – podkreśla Krystian Karwacki, menedżer ds. rozwoju marek Verle Home. – Dokładamy wszelkich starań, aby nasza oferta była zgodna z bieżącymi trendami, a asortyment wystarczająco szeroki. 

Verle Home chce mieć w Polsce 40-50 placówek, na razie jest ich 23. Głównym celem marki są miasta pow. 200 tys. mieszkańców, w drugiej kolejności miasta pow. 100 tys. i mniejsze. – Związane jest to przede wszystkim z wielkością rynku i dostępem do potencjalnych klientów końcowych – wyjaśnia Krystian Karwacki. 

Lokal na sklep nie musi być duży, wystarczy od 80-120 m2, ale dobrze, aby był ulokowany na parterze i miał witryny. Bardzo ważny jest też parking. – Zachęcamy naszych partnerów do otwierania swoich lokali w miejscach naturalnie kojarzonych z tematyką wyposażenia wnętrz, to bardzo pomaga w docieraniu do potencjalnych klientów. Każde miasto na pewno ma takie miejsca na swoich mapach – dodaje Krystian Karwacki. 

A jakie są wymagania wobec kandydatów na franczyzobiorców? – Umiejętności i doświadczenie w naszej branży są bez wątpienia kluczowe. Jeśli jednak zgłasza się do nas osoba lub firma bez doświadczenia lub wymaganej wiedzy, to nie wykluczamy takiej współpracy. W takim przypadku w firmie musi być zatrudniony projektant lub osoba z odpowiednim doświadczeniem. Jest to warunek konieczny – mówi Krystian Karwacki.
Wysokość inwestycji franczyzodawca szacuje na 110-160 tys. zł. Centrala zapewnia szkolenia produktowe, sprzedażowe, marketingowe, ze znajomości oprogramowania potrzebnego do pracy. Pomaga w przygotowaniu koncepcji zabudowy oraz szczegółowego projektu. – Zajmujemy się także montażem zabudowy, malowaniem, tapetowaniem oraz montażem mebli i AGD. Według naszych standardów, w salonach musi znajdować się miejsce pracy dla architektów i projektantów, strefa inspiracji i multimediów oraz uzupełniające meble, oświetlenie i akcesoria – wylicza Krystian Karwacki. 
Partnerzy zarabiają na sprzedaży produktów oferowanych przez markę Verle oraz na usługach z tym związanych. 


Miejsce na sklep / Optymalna lokalizacja na sklep DDD Dobre Dla Domu to miasto powyżej 20 tys. mieszkańców. Na otwarcie salonu DDD przyszły franczyzobiorca musi przeznaczyć 65-100 tys. zł.