Zofia Ślotała: Strategia dopasowana do rynku
Zofia Ślotała – stylistka czy bizneswoman?
Myślę, że udało mi się połączyć te dwie funkcje. Wybierając studia, zarzekałam się, że stylizacja to jedyny kierunek, w którym chcę się rozwijać. Życie jednak pisze różne scenariusze. Dziś zajmuję się biznesem i projektuję. Ale stylizacja jest dla mnie podstawą działalności. Ukończyłam Istituto Europeo di Design w Mediolanie, na kierunku stylizacja i kostiumologia. Po powrocie do Polski zaczęłam pracę jako stylistka. Byłam asystentką Agnieszki Ścibior oraz współpracowałam z Łukaszem Jemiołem. Pomysł na biznes przyszedł w momencie, gdy urodziłam córkę. Szukając ubranek do chrztu, zauważyłam, że w tym segmencie jest spora luka na rynku. I podjęłam wyzwanie. Założyłam marką Petite Maison, która szyje ekskluzywne ubranka dla dzieci.
Petite Maison istnieje na rynku od trzech lat. Od pomysłu do realizacji minęło sporo czasu?
Zajęło mi to pół roku. Pamiętam dokładnie, jak w restauracji na serwetce napisałam nazwę marki. Potem ogłosiłam konkurs na logo. Materiały, strona internetowa, odszycie prototypów, stworzenie rozmiarówki to kwestie trudne i bardzo czasochłonne. Zależało mi na tym, aby zachować jeden styl, a jednocześnie różnorodność w projektach. Zaczęłam od sukienek i garniturków. Nie miałam żadnych akcesoriów, te doszły dopiero później. Na początku zamówienia zlecałam zewnętrznej krawcowej, potem zatrudniłam własną i tak powoli powiększał się zespół Petite Maison. Właśnie wtedy otworzyłam też pracownię. Zakładając markę, nie miałam skąd czerpać wzorców. Na rynku polskim nie było konkurencji. Musiałam sama wyczuć, jakie jest zapotrzebowanie – samodzielnie robiąc research i ucząc się na własnych błędach.
Teraz to pani doczekała się naśladowców, niestety, niekoniecznie uczciwych.
Tak, są marki, które podrabiają nasze ubranka. Ostatnio miałam bardzo nieprzyjemną sytuację. Klientki poinformowały mnie, że natrafiły w internecie na profil pani, która jeden do jednego kopiowała nasze projekty. Na polskim rynku trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Widzę mnóstwo marek, które bazują na cudzych pomysłach. Myślą: dobrze, teraz sobie trochę skopiuję, aby się wybić, a potem będę robić swoje. Ja uważam, że we wszystkim, co się robi, trzeba mieć kręgosłup moralny. Ludzie uczą tej zasady swoje dzieci, a sami zapominają o niej w biznesie.
Na czym zależało pani najbardziej w momencie tworzenia marki?
Zależało mi na tym, aby w jednym miejscu klientki mogły kupić wszystko, czego potrzebują. To był dosyć długi proces, ale udało się. Szyjemy całą gamę elementów garderoby: od berecików, przez sukienki, kamizelki i płaszcze po buciki. W naszej ofercie znajdują się również piżamy, kaszmirowe ubranka i dodatki na chrzest.
Po jakim czasie biznes stał się rentowny?
Po roku firma zaczęła zarabiać na siebie. Natomiast ja pieniądze inwestuję dalej. Teraz będziemy przenosili się do nowego, większego sklepu. Wyjazdy na targi również wiążą się ze sporym wydatkiem. Działamy bez zewnętrznego inwestora.
Marką Petite Maison są zainteresowani głównie klienci polscy czy zagraniczni?
Obecnie 70 proc. naszych klientów to Polacy. Ale mamy również bardzo dużo zamówień z Niemiec, Australii, USA i Szwecji.
Planuje pani otworzyć sklep za granicą?
Zainwestowałam w obecność na targach zagranicznych. W tym roku pojawimy się w Dubaju, Moskwie, we Florencji i w Londynie. W Katarze zaczęliśmy sprzedawać miesiąc temu. Tam moja marka pojawiła się sklepie multibrandowym, który w swoim asortymencie ma najlepsze brandy modowe dla dzieci. Stopniowo zaczęliśmy poznawać klienta, aby wiedzieć, w którą stronę pójść. Mocno zastanawiam się nad tym, czy zainwestować w odrębną kolekcję na Bliskim Wschodzie. Ten rządzi się nieco innymi prawami niż polski. Ma inne potrzeby. Nie ma tam ceremonii chrztu, ale elegancki ubiór obowiązuje na coniedzielnym wyjściu. Dlatego zdecydowaliśmy się na targi w Dubaju. Moim marzeniem jest rozwój marki w Australii. Ten kraj idealnie wpasowuje się w to, co mamy do zaoferowania. U Australijczyków chrzciny to bardzo duże i ważne wydarzenie rodzinne. Jak pani widzi, każdy rynek ma swoje własne wymagania.
Jak pani bada zagraniczne rynki?
Na pewno pomógł mi w tym Market Finder Google. Niedawno weszłam we współpracę z Google i zostałam oficjalnym ambasadorem ich narzędzia, które pomaga w wyborze zagranicznego rynku dla konkretnej marki. To bardzo skraca research. A ten jest podstawą, jeśli marka chce się rozwijać. Czego się dowiedziałam? Na przykład na Bliskim Wschodzie tylko 18 proc. ludzi robi zakupy przez internet, a u nas w Polsce 51 proc. To jest dla mnie informacja, że internet to jedynie narzędzie, które będzie wspierało moją sprzedaż na Bliskim Wschodzie. A otwarcie sklepów stacjonarnych jest absolutną koniecznością.
Polacy lubią ganić i pouczać znane osoby. Anonimowo rozliczają je w internecie. Nie bała się pani tego, że zanim marka zacznie istnieć na polskim rynku, już się pani zdąży nasłuchać nieprzyjemnych uwag?
Tak, jest taka tendencja. Ale ja skupiam się na pozytywnych rzeczach w życiu. Mam grubą skórę. Poza tym wiedziałam, że dzięki sile social mediów z większą łatwością będę mogła nagłośnić swój nowy biznes.
Social media to pani główne kanały promocyjne?
Instagram i Facebook to dla mnie główne nośniki reklamy. Ale należy pamiętać, że z Facebooka i Instagrama korzystają różne grupy ludzi. Osoby, które chcą zaczerpnąć informacji np. o sklepie stacjonarnym, wchodzą na oficjalną stronę sklepu na Facebooku. A za pośrednictwem Instagrama najczęściej kontaktują się z nami klientki w sprawie umówienia się na indywidualne zdjęcie miary.
W swoich produkcjach ogromną wagę przywiązuje pani także do ekologii. Dlatego że jest na to moda, czy z przekonania, że powinniśmy dbać o środowisko?
Aktualnie tworzę kolekcję ekologiczną, która będzie w 100 proc. naturalna. Dużo czasu zajęło mi znalezienie wysokiej jakości bawełny, która będzie organiczna, w trakcie procesu jej tworzenia nie zostaną użyte żadne chemikalia. Każda metka, sznurek czy pudełko w tej kolekcji są biodegradowalne. Zawsze z tyłu głowy mam fakt, że przemysł modowy to drugi najbardziej zanieczyszczający naszą planetę przemysł na świece.
Domyślam się, że dbałość o dobór materiałów determinuje również cenę ubrań Petite Maison?
Ceny jak na polski rynek są wysokie, ale jak na rynek zagraniczny – średnie. Musiałam znaleźć złoty środek, aby sprzedawały się one Polsce, ale też były uznawane za luksusowe produkty za granicą. Przez to, że materiały są naturalne, ceny, niestety, są wysokie. Sukienki kosztują od 269 zł do 1 tys. zł. Ale mamy przystępne cenowo dodatki, dla klientek, które nie chcą tyle wydać na ubrania, ale chciałyby mieć coś z naszą metką. Na przykład można u nas kupić spinki za 30 zł czy opaskę za 59 zł.
Petite Maison to nie jest pani pierwszy biznes. Jeszcze na studiach we Włoszech założyła pani firmę My Milano. Na czym polegała ta działalność?
W tym czasie w Polsce marki luksusowe były praktycznie niedostępne. Ale było na nie zapotrzebowanie. Razem ze wspólnikiem zbieraliśmy zamówienia od polskich klientów, a następnie ja odsyłałam im propozycje produktów. Oczywiście, miałam też klientów, którzy przyjeżdżali do Mediolanu na zakupy. Moim zadaniem było wówczas zorganizowanie im całego wyjazdu.
Trudno było pogodzić pracę ze studiami?
Musiałam to godzić. Studiowałam dziennie. Na studiach należało mieć 80 proc. obecności na zajęciach. Teraz, gdy jestem mamą, wydaje mi się, że wolnego czasu miałam wtedy bardzo dużo (śmiech).
Rozmawiała Maryla Pałasz
Fragment wywiadu opublikowanego w numerze 2/2020 magazynu "Własny Biznes FRANCHISING".
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
W czasie kilkuletniej restrukturyzacji Gatta zamknęła kilkanaście sklepów. Jak marka radzi sobie teraz?
Zanim Katarzyna Łucka została franczyzobiorczynią Blue Shadow, pracowała w sklepie tej marki przez 10 lat. Co się zmieniło, gdy została jego właścicielką?
Reporter – to nowa nazwa marki dotychczas znanej jako Reporter Young. Skąd ta zmiana?
Jak wejść w branżę modową i otworzyć własną firmę odzieżową? O swojej biznesowej drodze opowiada Katarzyna Milczarkiewicz, właścicielka firmy pg clothes.
4F to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek. Jak otworzyć sklep pod takim szyldem?
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Kredigo otwiera więcej biur niż planował. Partnerzy, żeby zarobić, muszą nauczyć się dobrze weryfikować klientów.
Fabryka Pizzy zamieniła się we włoską restaurację, która serwuje różnorodne dania. Czy ten ruch się opłacał?
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Paweł Marynowski z ZapieCKanek startuje z franczyzą. Czym zapiekanki jego marki wyróżniają się od konkurencji?
Wiele osób wciąż myli franczyzę z franszyzą, która jest pojęciem z rynku ubezpieczeń. Niepoprawna jest również franczyzna czy też franszczyzna.
POPULARNE NA FORUM
Moodo- czy warto ?
hej, Warto wziąć pod uwagę współpracę z Moodo! Choćby dlatego, że to firma, która szybko się rozwija i ma dość ciekawy koncept. Często franczyzodawcy oferują...
Moodo- czy warto ?
hej, Warto wziąć pod uwagę współpracę z Moodo! Choćby dlatego, że to firma, która szybko się rozwija i ma dość ciekawy koncept. Często franczyzodawcy oferują...
Moodo- czy warto ?
hej, Warto wziąć pod uwagę współpracę z Moodo! Choćby dlatego, że to firma, która szybko się rozwija i ma dość ciekawy koncept. Często franczyzodawcy oferują...
Klienci patrzą na metkę
dzieki za info za ostrzeżenie. Teraz zwróce uwagę na typa na przyszłośc by sie nie dać nabrać. Fajnie ze ostrzegasz ludzi. Na pewno pomożesz wielu ludziom. Szacunek
Czy warto otworzyć sklep odżieżowy??
ja bym obstawiał dla niemowlaków to zawsze schodi a młode mamusie mają swira na punkcie wyglądu dziecka
Jak założyć stronę Online z luksusową odzieżą?
Sama strona z takimi rzeczami, to koszt od3 do 10 tys, ale drugie to koszt pozycjonowania i reklamy to juz worek bez dna
Kto prowadził / prowadzi salon Esotiq
Chciałabym się dowiedzieć coś więcej na temat współpracy z frmą Esotiq, Bardzo proszę o kontakt osób które prowadziły , bądź prowadzą franczyzę...
Klienci patrzą na metkę
Ten człowiek to zwykły oszust. Prowadząc firmę wyłudził duże środki od wielu osób. Przegrał sprawy Sądowe, komornik siedzi mu na głowie od wielu lat. Na hipotece...