Aneta Piotrowska: Samodyscyplina sprzyja interesom

Aneta Piotrowska, tancerka, właścicielka studia MINDsetBODY / "Moje studio to połączenie tańca, fitnessu i sceny. Przypomina klub z lat 80. W sali, gdzie odbywają się ćwiczenia, kręci się kolorowa kula ze światłami, za konsolą stoi didżej. W sali panuje duża wilgotność powietrza i wysoka temperatura. Kolory na scenie zmieniają się sekwencyjnie – od pobudzającej czerwieni po uspokajającą zieleń".
Środa
01.06.2022
Aneta Piotrowska, zwyciężczyni „Tańca z Gwiazdami” chce zaistnieć w świecie fitnessu. Prowadzi w Gdańsku własne studio MINDsetBODY o nowatorskim charakterze. Wkrótce rozpoczyna budowę sieci franczyzowej.
 

Pani Aneto, czy wygląd pomaga w biznesie? Patrzę na panią i myślę sobie: „Tak atrakcyjnej kobiecie wszystko musi przychodzić łatwo, nawet prowadzenie własnej firmy”. 
(Śmiech). Wygląd to naprawdę tylko jeden z elementów. W moim przypadku siłą w działaniu jest to, że uprawiałam sport. To on nauczył mnie samodyscypliny, uporu, konsekwencji i tego, że nigdy nie wolno się poddawać, tylko walczyć o marzenia. Myślę, że przede wszystkim bez samodyscypliny trudno byłoby mi sprawdzić się w biznesie, to ona jest kluczem do sukcesu.

Pani od najwcześniejszych lat sięga po marzenia. Już jako nastolatka mieszkała pani sama i uczyła się w Londynie. Rodziny nie było w pobliżu.
To prawda, jestem najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Ale jako jedyna tańczę. Bracia wprawdzie kochają sport, ale uprawiali kolarstwo i tenis, natomiast pasją siostry jest muzyka, grała kiedyś na pianinie. Ja zaczęłam tańczyć amatorsko już jako sześciolatka, natomiast miałam 10 lat, kiedy zaczęłam profesjonalne treningi. Pochodzę ze wsi na Kaszubach, moi rodzice, żeby spełnić marzenia córki o tańcu, musieli wozić mnie na treningi do Trójmiasta. Ciężko pracowałam, ale było warto – dość szybko zdobyłam mistrzostwo Polski i ruszyłam na podbój Europy. Miałam 14 lat, kiedy wyjechałam do Londynu, ponieważ na moim poziomie tańczenia nie było dla mnie partnera w Polsce. Londyn jest „stolicą tańca”, przyjeżdżają tam najlepsi z najlepszych, więc mój wybór był oczywisty. Mieszkałam w Londynie trzy lata. Wstawałam o godz. 5.30 rano, jechałam do szkoły, wracałam koło 19.00, a o 20.00 każdego dnia zaczynałam treningi, które kończyły się późno w nocy. Wracając do tej samodyscypliny niezbędnej w biznesie – bez niej nie zaciskałabym wtedy zębów, aby zawalczyć o marzenia. Miałam naście lat, w tym wieku nastolatki chcą się bawić. Ja nie miałam na to czasu. Przyznam szczerze, że w tamtym okresie, choć w Londynie mieszkałam trzy lata, wcale tego pięknego miasta nie poznałam. Byłam tak zmęczona po szkole i treningach, że nie miałam siły na nic oprócz snu. Niemal co tydzień wyjeżdżałam na turnieje organizowane prawie na całym świecie. Szczerze? Dopiero po latach odkryłam urok Londynu, już jako dorosła osoba. Nagle zobaczyłam, jaki jest wyjątkowy.

Ogromną popularność w Polsce zdobyła pani, biorąc udział w „Tańcu z Gwiazdami”. Zresztą wygrała pani jedną z edycji, zdobywając słynną kryształową kulę. Do programu trafiła pani z castingu?
Tak, z castingu. To był rok 2006, a moje zgłoszenie wysłała… siostra (śmiech). Program oczywiście przyniósł mi popularność, w pewnym sensie z dnia na dzień stałam się osobą rozpoznawalną, ale nie był to do końca mój świat. Kiedy doszło do tego połączenie pracy z moim życiem osobistym, czułam, że coś jest nie tak. Bolały mnie plotki na mój temat. Jestem osobą wrażliwą, a wiadomo, że media różnie piszą o osobach, które akurat sobie upatrzą. Trochę tego wszystkiego wokół mnie było za dużo. Kiedy tańczyłam z Rafałem (Mroczkiem – przyp. red.), prasa o nas bardzo dużo pisała. Ostatecznie zrezygnowałam z uczestnictwa w programie. Musiałam się zastanowić, jak dalej ma wyglądać moja przyszłość.

No właśnie – na kilka lat zniknęła pani z mediów. A to był naprawdę gorący i ciekawy okres w pani życiu: podróże po świecie, praca m.in. w Kalifornii, Kanadzie, Dubaju, narodziny córeczki. Ostatecznie zdecydowała się pani wrócić do kraju. Ale wcale nie z zamysłem otwarcia szkoły tańca, jak wiele osób myślało.
Ta przerwa była mi bardzo potrzebna. Nie chciałam być w polskich mediach, ale byłam za to w… angielskich (śmiech). Zostałam zaproszona do tamtejszej edycji „Tańca z Gwiazdami”. Nie tańczyłam z gwiazdą, tylko byłam w grupie profesjonalnych tancerzy, którzy otwierają i zamykają show. Przeprowadziłam się na kilka miesięcy do Londynu. Potem była już Ameryka, gdzie jako instruktorka uczyłam przez dwa lata w szkole tańca w rejonie Los Angeles, a następnie Kanada i praca w teatrze, gdzie wystawialiśmy różne show. To było niesamowite doświadczenie. Scena teatralna była fantastyczna. Zrozumiałam, że to mój żywioł. Po powrocie do Polski rzeczywiście nie myślałam o własnej szkole tańca. Jeszcze gdy mieszkałam w USA, zrodził się pomysł, który obecnie realizuję. Chodziłam na różne aktywności fizyczne i uprawiałam różne formy tańca. Ale główną inspiracją do stworzenia studia MINDsetBODY była chęć zrobienia czegoś zupełnie nowatorskiego, niesztampowego, wyzwania także dla mnie samej. 

Ale chwilkę potrwało, zanim ruszyło studio MINDsetBODY? Z czego to wynikało?
Zajęło mi to prawie dwa lata. Sporo czasu porządkowałam moje myśli, chodząc do lasu, gdzie rozmyślałam, analizowałam, planowałam i zapisywałam pomysły. To był także potrzebny reset. Takie miejsca, jak widać, nie tylko pomagają naładować akumulatory i dodają energii, ale są idealne do rozmyślań biznesowych (śmiech). Kompletnie odizolowałam się od wychodzenia z domu ze znajomymi, jakby mnie nie było. Projekt wymagał ode mnie skupienia, przemyśleń. Wiedziałam jedno – chciałam stworzyć coś, gdzie kobiety będą czuły się fantastycznie nie tylko w trakcie ćwiczeń, ale również po zajęciach. Coś, co stanie się dla nich nie tylko kolejnym klubem, ale w pewnym sensie nowym stylem życia. Cały projekt analizowałam z fachowcami, dokładnie rozpisałam. Kiedy już wiedziałam, jak wszystko ma wyglądać, złożyłam odpowiednie wnioski do Urzędu Patentowego, aby moja praca i pomysł nie zostały skopiowane. Szukałam naprawdę niebanalnego rozwiązania na MINDsetBODY, a wiadomo, że zawsze znajdą się ludzie, którzy bez sentymentu szybko zabiorą coś, w czym widzą zyski.

I znalazła pani. Studio MINDsetBODY to zdecydowanie nie jest kolejny klub fitness.
Nie jest (śmiech), to prawda. Dlatego właśnie swój pomysł zastrzegłam w Urzędzie Patentowym, w tym nawet także to, jak ma wyglądać sala do ćwiczeń. Moje studio to połączenie tańca, fitnessu i sceny. Przypomina klub z lat 80. W sali, gdzie odbywają się ćwiczenia, kręci się kolorowa kula ze światłami, za konsolą stoi didżej. W sali panuje duża wilgotność powietrza i wysoka temperatura. Kolory na scenie zmieniają się sekwencyjnie – od pobudzającej czerwieni po uspokajającą zieleń. Ta terapia kolorami, czyli światłoterapia, w połączeniu z ćwiczeniami przy dźwiękach muzyki plus temperatura pobudzają organizm do aktywności. Dyskotekowe rytmy zawsze wprawiają nas w dobry humor (śmiech), więc aż chce się ćwiczyć!

Czyli idea MINDsetBODY polega na kompozycji ruchu, światła, ciepła i muzyki?
Dokładnie. To innowacyjna metoda pracy nad ciałem i umysłem. Jestem pierwszą osobą, która połączyła te wszystkie czynniki podczas jednej 50-minutowej sesji treningowej. Wysoka temperatura umożliwia chudnięcie w szybszym tempie i umożliwia mocniejsze rozciąganie mięśni. Treningi odbywają się w niewielkich grupach 5-8-osobowych. Grupy różnią się np. pod kątem intensywności ćwiczeń oraz stylu tańca. 

Aż trudno uwierzyć, że w ciągu 50 minut można spalić blisko 850 kcal i jeszcze przy tym dobrze się bawić. 
Można, jak najbardziej (śmiech). W dodatku u nas nie stresuje się kobiet, powtarzając: „nie jedz tego, nie sięgaj po to, zrezygnuj z tego”. Też mam obsesję na punkcie wagi, ale lubię jednocześnie jeść. Mój projekt zakłada, że wcale nie trzeba drakońskich diet i odmawiania sobie pewnych produktów, żeby atrakcyjnie wyglądać. Trzeba po prostu zaglądać do mojego studia (śmiech). Tu czas szybko ucieka, nasze panie często powtarzają, że nie zauważają, kiedy jest koniec zajęć. Chciałyby więcej ćwiczyć.

No tak, ale nie każdy mieszka w Gdańsku.
Dlatego postanowiłam zostać franczyzodawcą. Studia MsB mogą być w całej Polsce, w dodatku niekoniecznie tylko w dużych miastach. Sale nie są dużej powierzchni, bo projekt zakłada stosunkowo małe grupy treningowe. Już zgłaszają się pierwsi chętni nie tylko z Polski. Studio ruszyło trzy lata temu, ale po drodze była pandemia, która plany rozwoju mocno spowolniła. Teraz jednak rozwój powinien mocno przyspieszyć. Właśnie dostałam propozycję pracy w telewizji w Wielkiej Brytanii. A to oznacza, że mogę mój projekt przenieść także na tamtejszy rynek, a tym samym pierwsze studia pod szyldem MINDsetBODY pojawią się również za granicą. Mam przygotowaną książkę franczyzową, zbudowałam coś od podstaw i chcę teraz biznesowo podzielić się tym pomysłem z innymi. Klientki, które przychodzą, powtarzają, że bez MsB nie wyobrażają sobie życia –  jestem pewna, że panie w innych miastach i za granicą będą mówić podobnie. To niesamowite, kiedy widzę panie, które przychodzą na pierwsze zajęcia trochę zawstydzone w zbyt luźnych koszulkach, aby ukryć niedoskonałe ciało, a po pewnym czasie ubierają sportowe staniczki i z dumą prezentują figurę. Zaczynają czuć się świetnie ze swoim ciałem. Ten widok i ich efekty to dla mnie motywacja do pracy i udoskonalania projektu.

Czy doświadczenia zebrane w pracy za granicą procentują teraz wiedzą w prowadzeniu własnego biznesu w kraju?
Oczywiście. To jest właśnie ta nauka samodyscypliny, o której wcześniej mówiłam. W pracy na trzech kontynentach spotykałam różnych ludzi, musiałam nauczyć się pracować w różnych warunkach. Ale zawsze na pełnych obrotach, bez taryfy ulgowej. To pomogło mi być na tym etapie, na którym jestem teraz. Doświadczenie plus korzenie sportowca zrobiły swoje (śmiech). Nie chcę na pewno nikogo naśladować czy porównywać się do znanych instruktorek obecnych w mediach. Moja idea jest trochę inna, projekt jest całością połączonych elementów. Ale mam nadzieję, że panie go pokochają równie mocno, jak ja to zrobiłam.

Rozmawiała Beata Rayzacher


Gotowa na rozwój we franczyzie / "Chciałabym, aby studia MINDsetBODY były w całej Polsce, dlatego zdecydowałam się na model franczyzowy. Placówki świetnie sprawdzą się nie tylko w dużych miastach typu Gdańsk czy Wrocław, są też dobrym pomysłem na biznes dla mniejszych miejscowości".

POPULARNE NA FORUM

Otwieramy park trampolin

Koszt inwestycji to około 1mln zł. "Na zwrot z inwestycji trzeba czekać około roku. Spodziewane przychody w tym biznesie zależą od lokalizacji, przestrzeni, liczby...

1 wypowiedzi
ostatnia 24.03.2024
Franczyza fitness

Witam, Czy ktoś Państwa miał okazję zostać franczyzobiorcą Studio Figura? Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tą formą biznesu , ale nie wiem czy na pewno jest to...

1 wypowiedzi
ostatnia 15.12.2021
Zamiast etatu, własny salon urody

Biznes przyjemny i opłacalny, to super pomysł! Yasumi to znana marka więc klientki chetnie chodzą do ich babinetów...wiem bo mam trzy :)

8 wypowiedzi
ostatnia 03.08.2021
Opinie o współpracy z Yasumi

Posiadam trzy gabinety Yasumi obecnie i jestem zadowolona ze współpracy. Bardzo dużo pomagaja na początku przed otwarciem a po otwarciu również jest stała opieka. Mam...

4 wypowiedzi
ostatnia 03.08.2021
Gabinet kosmetyczny

Bardzo popularne są obecnie salony stylizacji paznokci. Niskie nakłady finansowe aby otworzyć Studio Paznokcia i łatwy dostęp do oferty szkoleniowej powoduje coraz...

33 wypowiedzi
ostatnia 15.02.2020
Trening z maszyną

Ja bym chciała z czegoś takiego skorzystać, ale ceny niestety powalają na kolana.

19 wypowiedzi
ostatnia 15.01.2020
Zamiast etatu, własny salon urody

Jeśli tylko czuje się ktoś na siłach do rozkręcania takiego biznesu i przede wszystkim, zna się na tym to jak najbardziej.

8 wypowiedzi
ostatnia 15.01.2020
Opinie o współpracy z Yasumi

Witam. Czy współpraca z yasumi się opłaca ? Zastanawiam się nad podjęciem współpracy. Proszę o odp.

4 wypowiedzi
ostatnia 02.01.2019