Barbara Ritz: Restauracja okraszona telewizyjnym show
Od momentu, w którym zdobyła pani tytuł MasterChefa, minęło już siedem lat. Jak to się stało, że trafiła pani do programu? Kto panią namówił?
Do programu zostałam zaproszona, bo prowadziłam kulinarny blog. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam, czy jestem wystarczająco ekstrawertyczna, aby brać udział w programie telewizyjnym. Tym bardziej że niezbyt komfortowo czuję się, będąc egzaminowana. Na szczęście mój mąż stwierdził, że muszę wziąć udział w programie, ponieważ na pewno go wygram. Obiecał mi również, że kiedy rzeczywiście mi się uda zdobyć tytuł MasterChefa, otworzę restaurację, a to byłoby spełnieniem mojego największego marzenia.
To była cenna lekcja?
Program nauczył mnie, jak opanować stres i zapewnił mi rozpoznawalność. Muszę jednak dodać, że droga do otwarcia własnej restauracji i sukces, jaki osiągnęłam, nie tylko zawdzięczam tej niesamowitej przygodzie, jaką był udział w programie. To przede wszystkim dobry plan, długie przygotowania i ciężka codzienna praca. Nie tylko moja, ale wielu ludzi, którzy od początku mnie wspierali, pomagali, służyli radą i przede wszystkim wierzyli w to, że ten projekt zakończy się sukcesem.
Kiedy stwierdziła pani, że gotowanie jest jej przeznaczeniem?
Gotowanie jest dla mnie tak naturalnym odruchem jak oddychanie. Rzadko kiedy zastanawiam się długo nad skomponowaniem nowych dań i prawie nigdy nie gotuję ich na próbę. Jeżeli smaki i struktury komponują się w mojej głowie, wiem, że będą udane również na talerzu. Gotuję sama, od dzieciństwa eksperymentując w kuchni ze składnikami oraz przyprawami. Pasjonuje mnie odkrywanie smaków na nowo, prezentowanie w mojej kuchni jednego produktu w różnych odsłonach, z różnych punktów widzenia. Aktualnie doszłam do bardzo minimalistycznego poziomu, podając dania zbilansowane, w którym siłę smaku stanowią właściwie dobrane i przetworzone produkty w odpowiedniej kompozycji, doprawione, jedynie by podkreślić smak najwyższej jakości składników i charakter dania.
Po wygraniu programu MasterChef nie od razu otworzyła pani własną restaurację. Dlaczego?
Chciałam dobrze przygotować się do prowadzenia własnej restauracji. Uczyłam się u najlepszych restauratorów w Kolonii. Może nie tyle samego gotowania, co gotowania w kuchni gastronomicznej. Zarządzania restauracją, robienia mądrych zakupów. Chłonęłam wiedzę, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że gastronomia to ciężki kawałek chleba i bardzo łatwo popełnić kardynalne błędy. Dałam sobie po prostu czas na to, żeby posmakować życia w gastronomii.
Na ile tytuł MasterChefa pomógł w zdobyciu klientów?
Program zapewnił mi rozpoznawalność, a cały medialny szum, jaki rozpętał się wokół mojej osoby, ułatwił mi dostęp do potencjalnych gości. Od samego początku do restauracji przychodzili ludzie głównie z ciekawości, sprawdzić, czy wybrany przez jurorów pierwszy polski MasterChef rzeczywiście potrafi gotować. Niektórzy po pierwszym razie więcej się nie pojawili, gros jednak zostało naszymi stałymi gośćmi.
Zdecydowała się pani na otwarcie restauracji w Gdańsku. Czemu wybór padł na to miasto?
Gdańsk jest dla mnie szczególnym miejscem. Tu się urodziłam, tu mieszka moja rodzina, tu są moje korzenie. Według mnie to szczególne miejsce na mapie Polski i tylko tutaj wyobrażałam sobie mój powrót po 25 latach przebywania za granicami kraju. I dlatego naturalne dla mnie było, że właśnie w Gdańsku otworzę swój biznes.
Czy to pani układa menu w swojej restauracji?
Oczywiście, bo jestem nie tylko jej właścicielem, lecz także szefem kuchni. Wszystkie dania w menu są mojego autorstwa. Moje korzenie to kuchnia polska, jednak w moich potrawach można znaleźć inspiracje kuchnią z całego świata. Poza tym każda pora roku ma pewne smaki, które bezapelacyjnie królują wtedy w mojej kuchni.
Jakie stawia sobie pani wyzwania jako restaurator?
Nie planuję żadnej rewolucji kulinarnej. Ważne jest dla mnie, żebym nigdy nie zawiodła gości i zawsze trzymała się moich kulinarnych zasad i reguł. Świeżość, wysoka jakość produktu, ciekawe połączenia smakowe. Bycie szefem w mojej restauracji to ciągła nauka, ogromna pasja i chęć poszukiwania nowych połączeń smakowych, którymi staram się codziennie zaskoczyć moich gości.
Przepis na sukces Barbary Ritz to…?
Wydaje mi się, że nie ma złotego środka. Aby osiągnąć sukces, trzeba przede wszystkim wierzyć w siebie, być wytrwałym w realizacji celów i nigdy się nie poddawać. Sukces nie jest dziełem przypadku. Trzeba sobie wyznaczać i zdefiniować cele i do nich dążyć. Trzeba jednak wiedzieć, że droga do sukcesu nigdy nie jest prosta i często można się na niej nieźle potknąć. Najważniejsze jednak jest zebrać się po takim upadku siły i dalej podążać obraną drogą, pamiętając, że drogi na skróty często się nie opłacają.
Rozmawiała Maryla Pałasz
Fragment wywiadu opublikowanego w nr. 5-2019 miesięcznika "FRANCHISING".
ZOBACZ W KATALOGU
PRZECZYTAJ ARTYKUŁY
Fabryka Pizzy zamieniła się we włoską restaurację, która serwuje różnorodne dania. Czy ten ruch się opłacał?
Franczyzodawca Cukrem i Solą oraz Cafe Słodziak poszerza ofertę w lokalach m. in. o croissanty z dubajską czekoladą. Ma też propozycję dla franczyzobiorców, którzy chcieliby zaoszczędzić na inwestycji.
Carat Kebab chce zmienić podejście Polaków do kebabu. Zachęca też franczyzobiorców do łączenia pod jednym dachem kilku marek gastronomicznych.
Paweł Marynowski z ZapieCKanek startuje z franczyzą. Czym zapiekanki jego marki wyróżniają się od konkurencji?
Joanna i Paweł Sobkowiakowie szukali biznesu, który będzie dodatkowym źródłem dochodu. Ważne dla nich było też to, żeby dało się go połączyć z prowadzeniem ich dotychczasowej firmy, a także wychowaniem małego dziecka. Na jaką franczyzę postawili?
NAJCZEŚCIEJ CZYTANE
Kredigo otwiera więcej biur niż planował. Partnerzy, żeby zarobić, muszą nauczyć się dobrze weryfikować klientów.
Żeby myśleć o otwarciu własnego McDonalda nie wystarczą tysiące ani setki tysięcy złotych . Potrzeba więcej. Ile? I co franczyzobiorca Złotych Łuków dostanie w zamian?
Wiele osób wciąż myli franczyzę z franszyzą, która jest pojęciem z rynku ubezpieczeń. Niepoprawna jest również franczyzna czy też franszczyzna.
Pieczarkarnia to opłacalny biznes nawet na niedużą skalę. Właściciel jednej hali zbiera plony co sześć tygodni. Gdy ma się więcej pomieszczeń – wtedy na zyski można liczyć co tydzień.
Dwa gabinety pod szyldem Yasumi to za mało dla Aleksandry Michalskiej. Jakie ma plany na rozwój?
POPULARNE NA FORUM
Dolci Sapori - Mniami
https://youtu.be/kojfdVGqIY4?si=N1J9rlZC1jf4U-2y
Biznes, który bije rekordy
Niestety jako osoba która ma bezpośrednie doświadczenie z ta franczyza, nie moge polecic wspolpracy z nimi. Te artykuly maja na celu tylko nabijanie kolejnych klientow.
Dolci Sapori - Mniami
Jestem również osobą poszkodowaną przez tą firmę 574 720 428
Biesiadowo
Tak patrzę i biesiadowo pisze że ma 119 lokali. Ale na ich stronie nie ma nawet 50
Kawiarnie Cafe Nescafe
Nie chciałabym tej franczyzy
McDonalds opinie o franczyzie
Ja bym pomyślała o tej franczyzie
Doświadczenia z Bafra Kebab
Witam wszystkich, zastanawiam się nad otwarciem punktu Bafry Kebab. Czytając komentarze w internecie mam mieszane odczucia. Czy ktoś się tym interesował? Otworzył? Jakie...
Własny, mobilny punkt gastronomiczny lody, gofry, granita - sprzedaż
Dzień dobry, Noszę się z zamiarem sprzedaży przyczepy (cesja leasingu) po franczyzie znanej jako Lodolandia. Jeśli jest ktoś zainteresowany to zachęcam do...