Telepizza w nowych rękach

Michał Piasecki (z prawej): / "Zakładaliśmy, że zamkniemy kilkanaście lokali, co stanowiłoby kilkadziesiąt procent całości. Ostatecznie skończyło się na kilku zamknięciach."
Wtorek
12.07.2022
Michał Piasecki i Daniel Piekarski to nowi właściciele Telepizza Poland. Czemu kupili nierentowną firmę? I co zamierzają z nią zrobić?
 

Wywodząca się z Hiszpanii Telepizza od dawna szukała chętnego na polską część swojego biznesu. Kilka lat temu zamierzał kupić ją AmRest, ale z powodu braku zgody od UOKiK do transakcji nie doszło. Długo wokół Telepizzy była cisza, aż nagle okazało się, że rok temu znalazła ona jednak nowych właścicieli. Kim są i jakie mają zamiary?

Nierentowna, ale z potencjałem

Obecni właściciele T-Pizzy (taką nazwę nosi od końca ub.r. spółka), czyli Michał Piasecki i Daniel Piekarski to długoletni franczyzobiorcy Subwaya. Pierwszy z nich pracował też w strukturach firmy, m.in. jako agent ds. rozwoju. A jesienią 2020 roku Michał Piasecki objął stanowisko dyrektora generalnego w Telepizza Poland. Około pół roku później razem z Danielem Piekarskim kupili 100 proc. udziałów Telepizza Poland - która zamiast zysków przynosiła wówczas straty.

– Nie będę się odnosił do warunków transakcji, bo są to informacje poufne, zawarte w umowie. Nie jest jednak tajemnicą, że spółka nie była rentowna – przyznaje Michał Piasecki, prezes i współwłaściciel T-Pizzy. – Poznawałem ją i prowadziłem, w roli dyrektora generalnego przez pół roku przed jej przejęciem. Oczywiście znałem jej bilans, ale również widziałem szereg obszarów możliwych zmian, których wprowadzenie pozwalało na odwrócenie sytuacji. Przejmowaliśmy zatem potencjał firmy, który po części osiągany jest już w czasie wdrażanej przez nas restrukturyzacji.

Na czym polega restrukturyzacja? Jak wyjaśnia prezes T-Pizza trzeba było radykalnie obniżyć koszty uzyskania przychodów na poziomie całej sieci, zoptymalizować logistykę, łańcuch dostaw i zatrudnienie. Ale też dokonać zmian w systemie franczyzowym i strukturze sieci. W momencie przejęcia sieć miała 10 lokali własnych i 57 franczyzowych.

– Zakładaliśmy, że zamkniemy kilkanaście lokali, co stanowiłoby kilkadziesiąt procent całości – mówi Michał Piasecki. – Jednak ostatecznie skończyło się na kilku zamknięciach.

Świeża krew

Prezes T-Pizzy przyznaje, że z częścią franczyzobiorców firma się pożegnała. Zastąpili ich nowi. Dzisiaj koncept ma tylko jeden lokal własny i 63 franczyzowe. Dwa z nich otwarto w tym roku.

– Podczas ostatniego roku miało miejsce wiele przekazań lokali własnych w ręce franczyzobiorców, miały też miejsce zmiany franczyzobiorców na poziomie konkretnego lokalu – relacjonuje prezes T-Pizza. – Przejmując spółkę słyszeliśmy o lokalach, które nie mają racji bytu i są skazane na zamknięcie. Tym czasem okazało się, że „świeża krew”, wchodząca z pozytywną energią w coś, co uznawane jest za niemożliwe, radykalnie zmienia realia. W większości przypadków nowi franczyzobiorcy podnieśli rentowność placówek.

Michał Piasecki nie wyklucza, że zdarzą się w przyszłości kolejne zamknięcia – ale raczej wynikające z relokacji lokali.

– Mamy wielkopowierzchniowe lokale, które nawet 90 proc. przychodów uzyskują z dostaw – wyjaśnia. – Restrukturyzacja struktury firmy oraz struktury kosztów w 70 proc. jest już zrealizowana. Oczywiście z racji długości niektórych umów, czy okresów wypowiedzenia efekty finansowe będą widoczne w 2023 r. Pierwszy rok, z trzyletniego planu przygotowanego przez nas w chwili przejęcia, miał być i był najbardziej intensywnym. To nie znaczy, że w firmie nie będzie zmian w przyszłości. Z konieczności zmiana będzie czymś stałym. Pierwszy etap miał na celu uzdrowienia samej spółki – to było niezbędne żeby przygotować system na intensywny rozwój. W ostatnim kwartale, bo raz pierwszy od dawna mieliśmy pozytywny wskaźnik EBITDA.

Przyszłość w konsolidacji

Nowi właściciele podkreślają, że stawiają na franczyzę. Choć planują też testowanie modelu ajencyjnego - spółka będzie inwestować w nowe lokalizacje, które później przekaże franczyzobiorcom do prowadzenia. Chcą też rozwijać różne formaty lokali: T-Ghost, T-Express czy T-Travel, które operować będą głównie w dostawie lub na wynos.

– Jednocześnie testujemy nowe produkty z myślą o flagowych, dużych lokalach T-Trattoria – informuje Michał Piasecki. – Do tej pory wiele naszych lokali przygotowanych było na konsumpcję na miejscu, a jednak znaczną większość sprzedaży prowadziły w dostawie, na wynos. Z tej perspektywy, w celu optymalizacji kosztów inwestycji oraz kosztów operacyjnych, nowe lokalizacje będę uruchamiane pod konkretną funkcję, skutkującą wysoką rentownością.

Czy marka Telepizza nadal będzie funkcjonować na rynku, czy też nazwa zniknie z szyldów?

– Marka Telepizza ma dużą rozpoznawalność w Polsce, ten fakt ma wartość. Sekretem jednocześnie nie jest to, że w Polsce pojawiły się inne, nowe dla tego rynku marki, które mają po swojej stornie efekt świeżości. Idealnym rozwiązaniem będzie więc wykorzystanie siły marki i jednoczesne jej odświeżanie. Nowe lokale, które uruchamialiśmy w ostatnim czasie w Sopocie i Bolesławcu, łączą obrandowanie Telepizzy z T-Pizza. Nazwijmy to testami koncepcyjnym, które pomogą nam w ustaleniu najbardziej słusznego kierunku na przyszłość – mówi Michał Piasecki.

I podkreśla, że nie boi się konkurencji, która w segmencie pizzerii jest naprawdę spora.

– Konkurencja jest duża, ale rynek nadal jest chłonny. Obecna sytuacja gospodarcza będzie prowadzić do jego konsolidacji – uważa prezes T-Pizzy. – Duże formaty franczyzowe będą miały przewagę nad pojedynczymi lokalami czy małymi sieciami z perspektywy kosztów. Rynkowi polskiemu mogą przyglądać się też duzi gracze, widzący szanse na powiększanie swoich sieci poprzez akwizycje, w czasie kiedy mogą one być bardziej dostępne kapitałowo. Jednocześnie niektórzy uznają, że sytuacja jest o tyle niestabilna, że połączenie się lub wejście do sieci jest odpowiednimi kierunkiem. Może to być ciekawy okres na rynku gastronomii.


Nowe otwarcia / T-Pizza otworzyła w tym roku dwa nowe lokale, w Sopocie i Bolesławcu.