Gastronomia się buntuje

Robert Kuc, franczyzodawca Zdrowej Krowy: / "Konsultujemy się z prawnikami, przygotowujemy pod kątem sanitarnym. Zamierzamy otworzyć lokale od 1 lutego ".
Wtorek
19.01.2021
Otwieramy – stwierdzili przedsiębiorcy z branży gastronomicznej i hotelarskiej. Pomimo zakazu niektórzy zaczynają odmrażać swoje biznesy. Także franczyzowe.
 

Lockdown gastronomii trwa od listopada. Od końca grudnia zamknięte są też m.in. pensjonaty, hotele, stoki narciarskie. Część przedsiębiorców powiedziała „dość” i ogłosiła akcję otwierania zamrożonych biznesów. Jako pierwsi zbuntowali się górale, którzy tracą na martwym obecnie zimowym sezonie. Do inicjatywy #OtwieraMY przyłączają się też jednak przedsiębiorcy z innych części kraju i kolejnych branż, np. właściciele siłowni czy klubów fitness. Jako datę „zero” wyznaczono 18 stycznia, choć nieliczni otwierali się już w ostatni weekend. Na internetowej mapie, na którą wpisują się właściciele uruchamianych wbrew zakazowi biznesów było w weekend ok. 100 pozycji. Przedsiębiorcy twierdzą, że wprowadzone przez rząd obostrzenia są bezprawne i powołują się przy tym na wyroki sądów, które stwierdzają m.in. że bez wprowadzenia stanu klęski żywiołowej zakazywanie określonej działalności nie ma podstaw prawnych.

Trzeci miesiąc bez przychodów

Piotr Borodacz-Białoskórski jest współwłaścicielem franczyzowego lokalu Ministerstwo Śledzia i Wódki w Legnicy. 

– Lokal, który istniał już w obecnym miejscu, odkupiliśmy od poprzedniego właściciela w ubiegłym roku – opowiada. – Zainwestowaliśmy w remont. Otworzyliśmy się we wrześniu, a po 43 dniach nastąpił lockdown gastronomii. Jako nowy podmiot gospodarczy nie możemy się ubiegać o wsparcie rządowe. Nie mamy jak wykazać strat w porównaniu z 2019 rokiem, bo wtedy jeszcze nie istnieliśmy. Lokal jest teraz całkowicie zamknięty, bo nie mamy takiego menu, które mogłoby funkcjonować w dostawie. Zostały nam kredyty, leasingi, bieżące rachunki do zapłacenia.

Dlatego od 29 stycznia właściciele legnickiego Ministerstwa mają zamiar otworzyć lokal. Uważają, że prawo jest po ich stronie.

– Rozporządzenie mówiące o zamknięciu lokali gastronomicznych jest tylko zaleceniem, do którego my się zastosowaliśmy. Ale już trzeci miesiąc nie mamy żadnych przychodów. Kończą się zapasy finansowe, coraz realniejsze staje się zagrożenie bankructwem. Dlatego podejmiemy ryzyko, bo też wyroki sądów do tego zachęcają – dodaje Piotr Borodacz-Białoskórski.

Jak podkreśla, lokal będzie działał z zachowaniem wszelkich reżimów sanitarnych.

Franczyzodawca marki Ministerstwo Śledzia i Wódki pozostawia decyzję o otwarciach w gestii poszczególnych franczyzobiorców.

– To są samodzielni przedsiębiorcy, którzy działają na własny rachunek, nie możemy im nakazywać albo zabraniać – mówi Anna Kupidura, dyrektor operacyjny ds. rozwoju sieci Ministerstwa Śledzia i Wódki. – Część firm została zostawiona bez żadnej pomocy państwa, na pastwę losu. Są naprawdę w tragicznej sytuacji.

Wsparcia i tak nie dostaną

Restauracje sieci Zdrowa Krowa od początku pandemii działają w dowozie, ale pomimo tego franczyzodawca też poważnie myśli o otwarciu lokali dla gości.

–  Konsultujemy się cały czas z prawnikami, przygotowujemy pod kątem sanitarnym. Zamierzamy otworzyć lokale od 1 lutego – zapowiada Robert Kuc, franczyzodawca Zdrowej Krowy. – Chcemy być solidarni z branżą. Jako sieć w 2019 roku mieliśmy 5 lokali,  obecnie jest ich już  12. Nie mamy zatem możliwości wykazania spadków  przychodów, ponieważ skala biznesu jest już zupełnie inna. Mamy też franczyzobiorców, którzy otworzyli się niedawno i nie mają możliwości, aby porównać przychodu z października 2020 do 2019.

Franczyzodawca podkreśla, że żadnego z licencjobiorców nie będzie zmuszał do otwarcia lokalu – będzie to ich indywidualna decyzja.

– Ale wygląda na to, że większość się na to zdecyduje – dodaje Robert Kuc. – Zdajemy sobie sprawę, że kontrole mogą się pojawić, ale wprowadzimy standardy, dzięki którym klienci będą się czuć się komfortowo  w naszych restauracjach.

Franczyzodawca podkreśla, że przestrzeganie reżimów sanitarnych będzie sprawą priorytetową: zachowanie odległości między stolikami, dezynfekcja, mierzenie temperatury gościom, wypełnianie ankiet o stanie zdrowia, maseczki. Oprócz tego właściciele burgerowni będą podpisywać z klientami... umowy o dzieło.

– Formalnie goście będą zatrudniani jako tajemniczy klienci, którzą robią dla nas w lokalach audyt jakości – wyjaśnia franczyzodawca Zdrowej Krowy.

Inni kibicują

Czas pokaże, jak duży zasięg będzie miał bunt przedsiębiorców i czy skłoni on rząd do szybszego zdejmowania obostrzeń z zamrożonych branż.

– Sercem jesteśmy z tymi, którzy się otwierają, ale na razie będziemy przyglądać się rozwojowi sytuacji. Mamy nadzieję, że w tym tygodniu rząd pójdzie jednak na jakieś ustępstwa – mówi Marcin Suski, menadżer ds. franczyzy Krowarzywa.

Sytuacji przygląda się także sieć Mihiderka, która z powodu pandemii na stałe musiała już zamknąć trzy z dziesięciu lokali, a dwa kolejne czasowo.

– O ile my możemy nie zastosować się do zakazu udostępniania możliwości konsumpcji na miejscu i to nasze stanowisko opieramy także na słynnym już wyroku sądu w Opolu, to zupełnie inaczej wygląda sytuacja prawna samych klientów – uzasadnia Marcin Krysiński, franczyzodawca Mihiderki. – Dodatkowo konieczność zachowania reżimu sanitarnego w praktyce oznacza, że moglibyśmy udostępnić średnio 5 miejsc w każdym z naszych lokali, zwiększając jednocześnie liczbę osób do jego obsługi. Na to wszystko nakłada się także fakt, że 4 z 7 posiadanych jeszcze przez nas lokali jest ulokowana w centrach handlowych, które niekoniecznie mogą wyrazić zgodę na takie „otwarcie”.

Franczyzodawca podkreśla, że gastronomię zabija nie COViD, ale decyzje rządzących.

– To nie pandemia utrudnia nam działalność, a sposób w jaki rząd z nią walczy. Wielokrotnie podkreślałem, że problemem nie jest tzw. lockdown nr 1, którego wprowadzenie uważam generalnie za dobre posunięcie – dodaje Marcin Krysiński. – Natomiast gdyby nie było lockdownu nr 2, to pewnie mielibyśmy nadal 10 placówek. Wprowadzenie kolejnego etapu obostrzeń doprowadziło nas do konieczności zamknięcia najsłabiej rokujących lokali, ponieważ nie mamy już po prostu zasobów do ich utrzymywania. Nasze zeszłoroczne obroty oscylują na poziomie 50 proc. tego, co osiągnęliśmy w roku 2019. Sprzedaż w dostawie i na wynos – to nie jest rozwiązanie problemu. Proszę także pamiętać, że dostawa z lokali restauracyjnych przez zewnętrzne firmy jest najdroższym możliwym kanałem dystrybucji, w którym prowizje sięgają 30 proc. wartości brutto całego zamówienia.

Premier zapowiedział, że rząd będzie się starał we współpracy z przedstawicielami branży gastronomicznej i fitness w najbliższych 10 dniach wypracować protokoły sanitarne funkcjonowania w okolicznościach pandemicznych. Zastrzegł, że jest to uzależnione od kilku czynników: liczby zakażeń, zgonów, sytuacji u naszych sąsiadów i tempa szczepień.

Za złamanie zakazów przedsiębiorcom grozi mandat w wysokosci maksymalnie 30 tys. zł.


Mają dość / Od 29 stycznia właściciele Ministerstwa Śledzia i wódki w Legnicy chcą otworzyć lokal, pomimo zakazu.