Usługi dla zwierząt: Pies na firmę

Nadal ponad 85 proc. psów w Polsce karmionych jest resztkami z obiadu, podczas gdy w krajach wysoko rozwiniętych ponad połowa populacji psów żywi się gotowymi karmami.
Środa
31.12.2014
Szkoły tresury, sklepy zoologiczne, fryzjerzy, a nawet zoopsycholodzy. Kochamy zwierzęta, ale lubimy też na tej miłości zarabiać.
 

Paris Hilton, dziedziczka hotelowej fortuny firmy Hilton, spopularyzowała w świecie psy rasy chihuahua (czyt. ciułała). Gdy pokazała się ze swoim pupilem w mediach, kolejne gwiazdy szybko poszły jej śladem. Gdy celebrytka zaczęła opowiadać, że jej psy korzystają ze SPA, chodzą do fryzjera, firmy świadczące tego typu usługi zanotowały wzrost liczby klientów. Psia moda dotarła również do Polski.
– Kiedyś psi fryzjer kojarzył się wyłącznie z nadobną panią i pudlem, dzisiaj jest to normalna usługa dla wszystkich ras – mówi Ewa Makarewicz, właścicielka warszawskiego salonu fryzjerskiego dla psów „Piękny pies”.

Taka postawa to nie tylko przejaw mody, lecz także zmiany w traktowaniu zwierząt przez Polaków.
– Przez trzynaście lat istnienia naszej przychodni  daje się zauważyć wzrost świadomości społeczeństwa dotyczącego miejsca zwierzęcia w domu. Chociaż mieszkańcy wsi nadal uważają, że zwierzę musi zapracować na swoje utrzymanie. Jednak coraz więcej opiekunów zwierząt domowych pamięta o corocznej profilaktyce zdrowotnej, podczas wizyt zadają dużo pytań, częściej sterylizują zwierzęta – mówi Edyta Hyla, kierująca lecznicą weterynaryjną „Lupus” w Sosnowcu.

Potwierdzeniem tego, że ludzie coraz chętniej inwestują w zdrowie i urodę zwierząt, jest fakt, że lecznice weterynaryjne przeżywają oblężenie, powstają kolejne salony SPA dla zwierząt, diety dla zwierząt są przygotowywane równie precyzyjnie jak dla ludzi, szczeniaki zapisywane są na szkolenia do tzw. psiego przedszkola, a właściciele nie wstydzą się zabrać swojego pupila do zoopsychologa.

– Zainteresowanie poradami zoopsychologicznymi jest z dnia na dzień coraz większe, bo świadomość ludzi w tej materii wzrasta. Poza tym od niedawna coraz więcej mówi się i pisze o zawodzie zoopsychologa. Kiedyś agresywny wobec domowników pies był oddawany do schroniska bądź usypiany, teraz coraz więcej osób pyta, co może zrobić, aby ustalić hierarchię w tym ludzko-psim stadzie i nie wstydzi się pójść do zoopsychologa – mówi Roksana Lewandowska, zoopsycholog z lecznicy weterynaryjnej „Lupus”.

Szorstka przyjaźń

Sugerując się tymi ocenami, można byłoby więc sparafrazować znane powiedzenie i rzec, że pies jest najlepszym przyjacielem biznesmena. Nie można jednak tej przyjaźni nadużywać, bo o ile salony kosmetyczne czy firmy sprzedające karmę oferują coraz bardziej innowacyjne produkty i nie narzekają na brak klientów, o tyle zwierzęce hotele czy usługa wyprowadzania zwierząt na spacer nie cieszy się już dużym zainteresowaniem.

Karolina Słowiańska z Ołbina w województwie dolnośląskim przyznaje, że zrezygnowała z oferowania ludziom wyprowadzania psów na spacer, bo nikt nie był propozycją zainteresowany. Podobne postąpił Paweł Dec z Gdyni. – Miesiąc temu zamieściłem ogłoszenie w Internecie, ale nikt się nie zgłosił – mówi Paweł Dec.

Na pogarszającą się sytuację narzekają również przedstawiciele hoteli dla zwierząt. Wiele z nich zawiesza nawet swoją działalność na zimowe miesiące.
– Hotel prowadzę od 10 lat, ale ludzie przyprowadzają coraz mniej zwierząt. Widzę dwa wytłumaczenia takiej sytuacji: społeczeństwa nie stać na taką usługę albo hoteli jest na tyle dużo, że dzisiaj trudno na tym zarobić. Coraz częściej zastanawiam się nad zamknięciem tego biznesu – mówi Grzegorz Andrzejewski, właściciel hotelu „Rex” w Poznaniu.

Powodzenie biznesowe hotelu dla zwierząt uzależnione jest od okolicy, w którym się go uruchamia. Najlepsze są duże miasta. Jeżeli więc ktoś dostrzega w swoim rejonie zapotrzebowanie na tego typu usługi i chciałby otworzyć hotel dla pupilów, musi przygotować dla zwierząt dość dużą powierzchnię, nie tylko do spania, ale również do biegania. Mając dom z działką, można pomyśleć o takim przedsięwzięciu. Do jego wyposażenia potrzebne są posłania dla psów i kotów oraz zabawki, choć na stronach internetowych zwierzęcych hoteli często spotyka się informację, że wskazane jest przywiezienie pupila razem z jego ulubionymi rzeczami. Dzięki temu będzie lepiej znosił rozłąkę z właścicielami.

Ceny w hotelach dla psów wahają się od 20 zł do 50 zł za noc, w zależności od wielkości psa oraz np. tego, czy jest agresywny, czy spokojny. Dodatkowo można wykupić inne usługi. Podanie zastrzyku lub leków kosztuje od kilku do kilkunastu złotych, natomiast kąpanie czy masaż to wydatek rzędu 40-50 zł.

SPA dla psa

Psie SPA rozwinęło działalność w naszym kraju dzięki modzie, która przyszła do nas z Zachodu. Okazało się, że Polacy, szczególnie mieszkający w dużych miastach, są takimi usługami zainteresowani.
– Konkurencja jest duża, a klientów przybywa. We Wrocławiu działa pięć dużych salonów kosmetycznych i około dziesięciu mniejszych, które jednak nie mają w nazwie skrótu SPA. Nasz salon wykorzystał go jako pierwszy– mówi Ewa Grabińska, współwłaścicielka psiego SPA we Wrocławiu.

Prowadzony przez nią salon ma w swojej ofercie, oprócz strzyżenia, aromaterapię z wykorzystaniem szamponów oraz kąpiel z masażem. Trwający około 30 minut zabieg w przypadku aromaterapii kosztuje od 40 do 110 zł, w zależności od wielkości psa. Jeżeli jednak właściciel, a dokładnie właścicielka, bo jak przyznaje Ewa Grabińska psie SPA odwiedzają przede wszystkim panie z małymi rasami psów z maltańczykami i z yorkami, będą chciały zostawić psa na dłużej, jest to możliwe. Oczywiście, za dodatkową opłatą.

Klienci doceniają takie miejsca jak psie SPA, bo ich pracownicy dbają nie tylko o zwierzęta, lecz także o ich właścicieli.
– W naszym lokalu znajduje się oddzielny pokój wyposażony w kolonialne meble, w którym znajdują się psie akcesoria, karma dla psów, które klienci mogą obejrzeć, czekając na swoich pupili. Oprócz tego sami mogą się odprężyć – mówi Ewa Grabińska.

Żeby zaaranżować lokal w komfortowy sposób, trzeba dysponować powierzchnią dużo większą niż kilkanaście metrów, co teoretycznie wystarcza, gdy oferuje się tylko usługi fryzjerskie. Trzeba wynająć lokal kilkudziesięciumetrowy, zaadaptować go, kupić niezbędne wyposażenie, czyli: wannę, nożyczki, maszynki, kosmetyki itp.
– Nie warto inwestować w tani sprzęt, bo szybko będzie nadawał się do wymiany. Żeby kupić solidne narzędzia, które starczą na dłużej, trzeba liczyć się z wydatkiem około 14 tys. zł – przyznaje Ewa Grabińska.

Z myciem czy bez?

Salon fryzjerski dla psa wymaga inwestycji w wysokości minimum kilkunastu tysięcy złotych.
– Trzeba kupić maszynki i ostrza do nich, nożyczki, wszystko specjalnie przeznaczone dla psów, a więc droższe niż narzędzia dla ludzkich fryzjerów – mówi Renata Mozga, właścicielka salonu fryzjerskiego dla psów w Skierniewicach.

Oprócz tego należy zaopatrzyć się w trymerski stół z podnośnikiem oraz w wannę, również wyposażoną w taką funkcję, i suszarkę. Ceny sprzętów wahają się od kilkuset złotych za nożyczki i ostrza do maszynek do kilku tysięcy za specjalistyczne meble. Wymagania lokalowe są mniejsze niż w przypadku SPA, niektórzy otwierają takie firmy w mieszkaniach.
– Działam na 21 m2 i bez problemu sobie radzę. Można też oczywiście otworzyć ogromny salon na powierzchni 100 m2, wszystko zależy od poczynionych założeń biznesowych – mówi Ewa Makarewicz.

Renata Mozga, właścicielka salonu fryzjerskiego dla psów w Skierniewicach, zauważa, że zainteresowanie oferowanymi przez nią usługami jest coraz większe. Klientów przybywa szczególnie po zimie i przed wakacjami, gdy właścicielom przypomina się, że powinni o swoich pupili zadbać. Właścicielki salonów przyznają, że w tych miesiącach trudno nadążyć za realizacją zleceń.
– Niedaleko mojego salonu fryzjerskiego znajduje się jeszcze jeden, a mimo to klientów nie brakuje ani u mnie, ani u konkurencji. Ludzie nie mają czasu na pielęgnację zwierząt w domu, więc przyprowadzają je do salonów. Najczęstszymi gośćmi są yorki i sznaucery – mówi Renata Mozga. 

Jakie usługi oprócz strzyżenia oferują takie miejsca? – Trymowanie, czyli usunięcie martwych odstających włosów, mycie i rozwiązywanie skudlonej sierści – wymienia Ewa Makarewicz z warszawskiego „Pięknego psa”. W ciągu dnia jedna osoba może zająć się maksymalnie pięcioma zwierzętami, biorąc pod uwagę, że jednemu należy poświęcić od 1,5 do 2 godzin, w przypadku małych ras i nawet około 3 godzin, w przypadku dużych psów. – Zdarzają się bardzo zaniedbane zwierzaki, którym trzeba poświęcić nawet dwa dni – mówi Makarewicz. Dlatego też cena wizyty może wzrosnąć po obejrzeniu psa, bo to, co właścicielowi może wydawać się normalnym stanem, dla fryzjera okaże się wyzwaniem na kilka godzin.

Pieniądze do nogi

Podobnie jak salony kosmetyczne transformację przeszły też szkoły tresury. Nie trafiają do nich już tylko psy nieposłuszne czy agresywne.
– Kiedyś pies był przeznaczony do stania przy budzie. Natomiast dzisiaj, ktoś, kto kupuje psa, chce czerpać przyjemność z życia z nim i wie, że dzięki wspólnej pracy ma szanse na porozumienie z własnym czworonogiem – mówi Katarzyna Smilgin, właścicielka warszawskiej psiej szkoły „Kamiga”.

W szkole, która działa od października, największym zainteresowaniem cieszą się spotkania w ramach psiego przedszkola. 
- Uważam, że psie przedszkole to najmądrzejsza moda ostatnich lat. Na kursie szczeniak uczy się przebywać z innymi psami, bawić się z nimi i słuchać się właściciela w towarzystwie innych ludzi i psów. Przedszkole służy głównie socjalizacji malucha, trenerzy starają się zapoznać i oswoić szczeniaka z codziennymi sytuacjami, które dla małego psiaka są przerażające – tłumaczy Katarzyna Smilgin.

W jednej grupie psów, które nie skończyły pół roku, jednocześnie uczy się ośmiu kursantów, a kurs, trwający dwa miesiące i obejmujący jedno spotkanie w tygodniu, kosztuje 340 zł. Zapotrzebowanie na ten rodzaj szkolenia widać szczególnie u klientów, którzy nigdy wcześniej nie mieli psa. Osoby, które chcą przeszkolić psa starszego, korzystają raczej z kursów indywidualnych. Na brak zainteresowania takimi usługami nie narzeka szkoła Activdogs działająca na terenie województw: małopolskiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego i mazowieckiego. W jej przypadku szkolenie indywidualne kosztuje 790 zł, a firma jest w stanie szkolić jednocześnie 20 psów.
– Rodzaj szkolenia zależy od wielu czynników: rasy, wieku, charakteru psa. Przeciętny kurs obejmuje dwanaście spotkań w ciągu dwóch miesięcy – mówi Aneta Bors, właścicielka szkoły Activdogs. 

Żeby prowadzić szkolenia dla psów, warto najpierw zrobić kurs tresera. Choć nie jest to wymóg prawny. Właściciele szkół podkreślają jednak, że jest wskazane. Niezbędne jest też posiadanie samochodu. Nawet jeżeli prowadzi się tylko zajęcia grupowe, może zajść potrzeba pojechania na indywidualne spotkanie do klienta. Do organizowania szkoleń potrzeba również sprzętu, przede wszystkim miękkich kagańców (ok. 20 zł sztuka), smyczy oraz akcesoriów do ćwiczeń: tuneli (400-500 zł), slalomów (od kilkuset złotych za same pachołki do 700 zł za całościowe konstrukcje).

Jeżeli ktoś chciałby otworzyć szkołę tresury dla psów, a obawia się, że nie ma wystarczającego przygotowania biznesowego, może przystąpić do sieci franczyzowej. Taki system współpracy wprowadziła rok temu szkoła „Pastel”. Właściciele firmy planowali otwarcie ośmiu franczyzowych szkół w ciągu roku, ale rzeczywistość zweryfikowała ich plany.
– Zgłaszało się do nas wielu potencjalnych franczyzobiorców, w większości pasjonatów zwierząt, jednak bez żadnego biznesowego przygotowania. W związku z tym zdecydowaliśmy się na otwarcie zamiast ośmiu, dwóch szkół franczyzowych – w Częstochowie i Tychach. W tym roku zamierzamy otworzyć kolejne trzy – mówi Alicja Duda, trenerka i współwłaścicielka szkoły dla psów „Pastel”.

Aby przystąpić do sieci szkół „Pastel”, trzeba przygotować się na wydatek około 12 tys. zł. Kwota ta pokrywa opłaty za szkolenie, które w jednej trzecie dotyczy psów, a w dwóch trzecich prowadzenia biznesu, a także sprzęt szkoleniowy, ubranie trenera oraz działania PR w regionie nowo powstałej franczyzowej szkoły.
– Szkolimy psy metodą pozytywnych wzmocnień, więc nawet, jeżeli ktoś przeszedł już szkolenie trenerskie, u nas nauczy się nowej metody. Chcemy, aby jakość i standardy nauki we wszystkich naszych placówkach były zbliżone – mówi Alicja Duda.

Nie dla psa kiełbasa

Wymaganiom nowoczesnych właścicieli zwierząt, którzy zabierają swoje psy i inne zwierzęta do kosmetyczek oraz wychowują je na kursach, starają się też sprostać firmy produkujące karmy dla zwierząt.
– W ciągu ostatniego roku rozszerzyliśmy ofertę o pięć nowych rodzajów suchej karmy dla psów. Wzrasta zainteresowanie klientów karmami hipoalergicznymi czy karmami z nutraceutykami, czyli z naturalnymi substancjami o właściwościach prozdrowotnych np. probiotykami, kwasami tłuszczowymi omega-3 i omega-6 czy naturalnymi przeciwutleniaczami. Wiele zmian wprowadzanych przez producentów karm dla zwierząt wynika wprost ze zjawisk zachodzących w dietetyce ludzkiej – mówi Piotr Cieślik, dyrektor zarządzający firmy Husse, producenta karm dla zwierząt.

Wymagający są nie tylko właściciele domowych czworonogów, czego przykładem jest wprowadzenie przez Husse nowej linii kosmetyków dla koni.
– To całkowicie nowa linia, w 100 proc. ziołowych produktów, przeznaczonych dla koni. Na początek w ofercie pojawiło się dwanaście produktów, m.in.: ziołowe środki odrobaczające, suplementy wspomagające sprawność stawów czy ziołowe kosmetyki do kopyt. Z naszych badań wynika, że bardzo często posiadanie konia idzie w parze z posiadaniem psa lub kota, więc ta grupa odbiorców jest dla nas szczególnie cenna – dodaje Piotr Cieślik.

 Zainteresowanie innowacyjnymi produktami zwiększa się, ale Polacy nadal mają niewystarczającą wiedzę dotyczącą prawidłowego karmienia zwierząt.
- Nadal ponad 85 proc. psów karmionych jest resztkami z obiadu, podczas gdy w krajach wysoko rozwiniętych ponad połowa populacji psów żywi się gotowymi karmami. W Wielkiej Brytanii ten odsetek wynosi ponad 60 proc., a w Dani aż 95 proc. Dysproporcja wskazuje na wysoki potencjał rozwoju biznesu, a potwierdza to ok. 60-procentowy wzrost rynku karm premium w Polsce w ciągu ostatnich 5 lat – przekonuje Piotr Cieślik.

Powodzeniem cieszą się nie tylko same karmy, ale również możliwość sprzedawania ich na zasadzie franczyzy. – Do końca ubiegłego roku udało nam się pozyskać 22 franczyzobiorców, czyli prawie dwukrotnie więcej niż pierwotnie zakładaliśmy – mówi Piotr Cieślik.

Cieślik twierdzi, że zasługą ich sukcesu było spowolnienie gospodarcze. Osoby, które straciły pracę rozpoczynały współpracę z Husse. Warunkiem przystąpienia do systemu jest podpisanie umowy franczyzowej, które jest połączone z wniesieniem wstępnej opłaty licencyjnej – minimum 20 tys. zł. Wysokość opłaty zależy od wielkości i specyfiki regionu, na którym będzie swoją działalność prowadził franczyzobiorca. W ramach opłaty licencyjnej franczyzobiorca otrzymuje komplet materiałów marketingowych oraz wzorcowy zestaw produktów. Firma zapewnia również szkolenia z zakresie prawidłowego żywienia zwierząt, oferty produktów oraz zasad prowadzenia franczyzy. Poza środkami finansowymi Husse wymaga od franczyzobiorców również zorganizowania przestrzeni magazynowej odpowiedniej do planowanej przez nich skali działalności (na początku może to być np. przydomowy garaż) oraz samochodu, którym biorca będzie rozwoził karmę do klientów.

Powiew tradycji

Nie można zapomnieć również o bardziej tradycyjnych, ale wciąż aktualnych sposobach zarabiania pieniędzy na usługach dla zwierząt, czyli m.in. o lecznicach weterynaryjnych i o sklepach zoologicznych. Pierwsze rozwijają się dość dynamicznie, bo skoro coraz więcej osób posiada zwierzęta, również coraz więcej osób odwiedza lecznice.

Uważam, że zapotrzebowanie na usługi weterynaryjne będzie zawsze, bo nikt już chyba nie wyobraża sobie życia bez psa czy kota, które jak każda żywa istota czasem chorują. Jednak w wyniku dużej konkurencji na rynku pozostaną te firmy, które świadczą najszerszy zakres usług, kompleksowo obsługują klientów i cieszą się ich zaufaniem zdobytym przez lata praktyki – mówi Edyta Hyla, kierowniczka lecznicy „Lupus”.

Prowadzenie i praca w lecznicy to specjalistyczne zajęcie, więc nie wystarczą kursy, żeby zdobyć potrzebne umiejętności, niezbędne jest wyższe wykształcenie weterynaryjne.
– Formalności przy zakładaniu lecznicy jest sporo, a cały proces jest dość trudny i czasochłonny. Oprócz zasad obowiązujących przy zakładaniu każdej innej firmy, dodatkowe utrudnienie stanowi rejestracja zakładu leczniczego dla zwierząt. Wymogi dla takiej działalności, które tworzą długą listę, są wymienione na stronie internetowej Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w zakładce: zakłady lecznicze dla zwierząt – informuje Edyta Hyla. 

W porównaniu z lecznicą łatwiejsze okazuje się otworzenie sklepu zoologicznego, ale nie ma co liczyć na tak dużą liczby klientów jak w przypadku przychodni weterynaryjnej. Coraz częściej klienci kupują zwierzęta w sklepach internetowych, gdzie ceny są niższe, a oni i tak mogą zwierzę przed kupnem obejrzeć. Dlatego część sklepów, szczególnie tych mniejszych, osiąga zyski na poziomie przeciętnej etatowej pensji. Beata Olejnik prowadzi sklep „Psia kość” we Wrocławiu. Jej lokal jest nieduży, zajmuje tylko 20 m2.
– Moimi klientami są przede wszystkim osoby starsze. Najczęściej klienci kupują karmy. Ze zwierząt zainteresowaniem cieszą się rybki i szczury – mówi Olejnik.

Na wyposażenie sklepu zoologicznego składają się przede wszystkim regały na produkty, klatki dla ptaków, terraria oraz akwaria. Potrzeba również przestrzeni do wystawienia piasku dla kotów czy worków z karmą. Trzeba również pomyśleć o klatkach dla ptaków czy boksach dla zwierząt.

Firma z miłości

Beata Olejnik zanim zaczęła prowadzić sklep zoologiczny, zawodowo zajmowała się dziećmi. Ewa Grabińska, współwłaścicielki psiego SPA we Wrocławiu, pracowała w banku.
– Przez 6 lat pracowałam w banku i w pewnym momencie stwierdziłam, że nie mam na to siły, miałam dosyć ludzi i wolałam pracować ze zwierzętami – mówi Ewa Grabińska.

Renata Mozga otworzyła salon fryzjerski, biorąc częściowo przykład z męża, który prowadzi lecznicę weterynaryjną. Zarówno u tych trzech kobiet, jak i u pozostałych właścicieli zwierzęcych biznesów o ich założeniu zdecydowała miłość do zwierząt. Można więc zapytać, czy to czynnik niezbędny w tej branży? Własne zwierzęta na pewno warto mieć, bo bez prywatnego doświadczenia prowadzenie firmy związanej ze zwierzętami to jak bycie swatką, będąc nieszczęśliwym w małżeństwie.


Joanna Sopyło
dziennikarz