Damian Chmielowiec, franczyzobiorca Lodolandii / "Pierwsze dwie placówki Lodolandii uruchomiłem, korzystając ze wsparcia finansowego w ramach programu UE dla przedsiębiorców „Wsparcie w starcie”. To był rodzaj nieoprocentowanego kredytu, który ułatwił mi debiut w biznesie".
Piątek
27.07.2018
Damian Chmielowiec i Filip Bachowski zainwestowali w koncept Lodolandia, bo firma zapewniła im sprawdzoną lokalizację. A także podsunęła pomysł, jak zarabiać przez cały rok.
 

Damian Chmielowiec dołączył do Sweet Gallery w grudniu 2014 roku i już po czterech miesiącach był nie tylko etatowym pracownikiem firmy, ale również jej franczyzobiorcą. – W centrali jestem odpowiedzialny za pozyskiwanie nowych lokalizacji. Wyszukuję miejsca z największym potencjałem sprzedażowym i negocjuję warunki najmu. Dzięki temu łatwo oszacowałem opłacalność konceptu franczyzowego Lodolandii i to, gdzie się najlepiej sprawdza – mówi Damian Chmielowiec. Przedsiębiorca postanowił wykorzystać wiedzę na ten temat i otworzyć własną placówkę z lodami i goframi. Wierzył w sukces przedsięwzięcia, dlatego od razu zdecydował się na dwa punkty. Obie placówki ruszyły wiosną 2015 roku. Jak twierdzi, jakość lodów czy gofrów to jeden z wielu czynników, które decydują o sukcesie Lodolandii. – Lody to produkt prosty, znany i wszechobecny. Podstawą sukcesu punktów Lodolandii są przede wszystkim ich lokalizacje. Firma od początku stawiała na rozwój w bliskim otoczeniu centrów handlowych. Był to trudny kierunek, ale bardzo atrakcyjny. Jeszcze trzy lata temu galerie handlowe sceptycznie reagowały na propozycję współpracy z siecią Lodolandia. Z góry zakładały, że jej punkty sprzedaży to zwykłe i mało estetyczne budki z lodami. Gdy jednak bliżej poznały koncept Lodolandia, zmieniały nastawienie. Ich uwagę przyciągał atrakcyjny i harmonizujący z estetyką galerii wygląd punktów sprzedaży oraz wysoka jakość produktu – wspomina Damian Chmielowiec. Co więcej, firmę interesowały wyłącznie miejsca na zewnątrz obiektów, jak najbliżej głównego wejścia. – To tzw. wąskie gardło, przez które przechodzą osoby odwiedzające centrum handlowe. Inaczej jest wewnątrz obiektów. W centrach handlowych zazwyczaj poruszamy się utartymi ścieżkami, omijając wiele miejsc, co powoduje rozproszenie klientów. Nas ten dylemat nie dotyczy – mówi Damian Chmielowiec. Takie lokalizacje są istotne w sprzedaży produktów impulsowych, do których należą właśnie lody. – Lody muszą być przede wszystkim widoczne. To jest podstawowa zasada tego biznesu, której Lodolandia bardzo przestrzega. Lody kupujemy pod wpływem chwili, nie tak jak pralkę, lodówkę czy nawet ubrania. Tego typu zakupy zawsze wcześniej planujemy – mówi Damian Chmielowiec.

Tak samo uważa Filip Bachowski, właściciel dwóch punktów Lodolandia i jednego Lodokołacza, czyli konceptu całorocznego, który łączy w sobie Lodolandię i Kołacz na Okrągło. – Strategia rozwoju przy centrach handlowych to idealne rozwiązanie dla biznesu typu Lodolandia czy Kołacz na Okrągło. W tego typu miejscach jesteśmy nastawieni na wydawanie pieniędzy. Ponadto lody świderki kojarzą się z wakacjami, latem i morzem, co jeszcze bardziej przyciąga ludzi – mówi Filip Bachowski. Obaj franczyzobiorcy bardzo szybko zdecydowali się na dalszy rozwój lodowego biznesu. Wysoka sprzedaż w pierwszych punktach była zachętą do kolejnych inwestycji. Damian Chmielowiec po udanym sezonie 2015 roku w ciągu następnych dwóch lat otworzył kolejne trzy placówki Lodolandii. – Pierwsze dwa punkty uruchomiłem, korzystając ze wsparcia finansowego w ramach programu UE dla przedsiębiorców „Wsparcie w starcie”. To był rodzaj nieoprocentowanego kredytu, który ułatwił mi debiut w biznesie. Kolejne punkty sfinansowałem już z samodzielnie zarobionych pieniędzy – mówi Damian Chmielowiec.

Filip Bachowski obecnie posiada dwa punkty Lodolandii (jeden również uruchomiony z programu UE „wsparcie na starcie”) i jednego Lodokołacza, który działa cały rok. – Oba koncepty prowadzę w ramach tego samego punktu sprzedaży. Gdy wraz z wrześniem kończy się sezon lodów, zaczynam sprzedaż kołaczy. Rebranding punktu jest natychmiastowy. Zmianie ulega zewnętrzna wizualizacja punktu i sprzęt. Zamiast maszyny do lodów i gofrów, montujemy piec do wypieku kołaczy. Sprzedaż można zacząć już następnego dnia – mówi Filip Bachowski. Połączenie dwóch konceptów franczyzowych pozwoliło wyprzedzić konkurencję, która skupia się tylko na lodach. Co więcej, kołacz jest nowością w Polsce, która podbija serca konsumentów. – Nie ma w Polsce drugiej tak dużej sieci, która oferowałaby podobny produkt. Oprócz tego, połączenie obu konceptów dało całoroczny biznes, dzięki czemu mamy większą siłę przebicia w negocjacjach z centrami handlowymi. Dla nich to również korzystna sytuacja, bo mają do czynienia ze stabilnym i solidnym partnerem, który płaci za wynajem 12 miesięcy – mówi Damian Chmielowiec. Chociaż umowa z centrami handlowymi trwa przeważnie pół roku, to współpraca jest często kontynuowana. Jak przyznaje Damian Chmielowiec, odnowienie umowy to zazwyczaj formalność. – Raz tylko miałem sytuację, kiedy konkurencja mnie ubiegła i zajęła moje miejsce. Na szczęście szybka reakcja centrali pozwoliła przenieść biznes w inne, równie dobre miejsce i zachować ciągłość działalności – mówi Filip Bachowski.
 Właśnie wsparcie centrali to jedna z tych kwestii, która przekonała obu franczyzobiorców do inwestycji w koncept Lodolandia i Kołacz na Okrągło. – Firma kładzie mocny nacisk na pozyskiwanie nowych lokalizacji. Wiem o tym, ponieważ jako jej pracownik sam wyszukuję i negocjuję warunki najmu najbardziej atrakcyjnych miejsc w całej Polsce. Mamy też stały kontakt z firmami, które budują obiekty handlowe, dzięki czemu znamy realizowane projekty i harmonogram otwarć nowych centrów. Pozwala to odpowiednio wcześnie zarezerwować lokalizację – mówi Damian Chmielowiec.

Obecnie Sweet Gallery ma ok. 50 wolnych lokalizacji, które w każdej chwili mogą przejąć franczyzobiorcy.    
Damian Chmielowiec prowadzi biznes w kilku miastach w woj. małopolskim i śląskim. – W Tarnowie, gdzie mieszkam z żoną, mamy tylko jeden punkt Lodolandii. Reszta funkcjonuje w odległości od 50 do 250 km. Zarządzanie tak rozproszonym biznesem wymaga sporo czasu i logistyki, tym bardziej że dodatkowo pracuję na etacie. Na początku byliśmy z żoną samowystarczalni, ale w miarę rozwoju działalności potrzebowaliśmy dodatkowych rąk do pracy. Wybrałem wspólnika, bo według mnie wspólnik zawsze będzie bardziej zaangażowany w biznes niż zwykły pracownik – przyznaje Damian Chmielowiec.

Inaczej jest w przypadku Filipa Bachowskiego, który wyłącznie z żoną zarządza punktami Lodolandia i Kołacz na Okrągło. Obaj panowie nie planują na razie kolejnych otwarć, chociaż jak twierdzą, na bieżąco weryfikują lokalizacje i decyzja o rozwoju może zapaść spontanicznie. 

Całkowity koszt przyczepy gastronomicznej z wyposażeniem wynosi 109 tys. zł. Według firmy Sweet Gallery, miesięczny zysk z jednego punktu sprzedaży jest na poziomie ok. 14 tys. zł. Biznes zwraca się mniej więcej w trzecim sezonie od otwarcia, pod warunkiem pełnego zaangażowania w działalność. Każdy partner w jednym punkcie zatrudnia od trzech do pięciu osób. – Taka liczba pracowników jest konieczna ze względu na 12-godzinny tryb pracy punktów, dopasowany do godzin otwarcia centrów handlowych – mówi Filip Bachowski.

Sweet Gallery pomaga partnerom niemal w każdym aspekcie działalności. – Zapewnia mi nie tylko wiedzę w zakresie sprzedaży, lecz także całe know-how związane z prowadzeniem biznesu. To pakiet szkoleń, wsparcie marketingowe, serwis, kompleksowe zaopatrzenie towarowe i rozwiązania księgowe oraz narzędzia do kontroli sprzedaży – mówi Filip Bachowski.

Lodolandia zapewnia także szkolenia dla menedżerów, osób zarządzających i pracowników.


Filip Bachowski, franczyzobiorca Lodolandii / Strategia rozwoju przy centrach handlowych to idealne rozwiązanie dla biznesu typu Lodolandia czy Kołacz na Okrągło. W takich miejscach jesteśmy nastawieni na wydawanie pieniędzy. Ponadto lody świderki kojarzą się z wakacjami, latem i morzem, co jeszcze bardziej przyciąga ludzi.
doradca we franczyzie