Karolina Sokół, franczyzobiorczyni McDonald's / "Rozpoczynając szkolenia w McDonald's, pracowałam jeszcze na pełny etap w korporacji. O godzinie 17. zdejmowałam marynarkę i jechałam do restauracji smażyć frytki czy hamburgery".
Piątek
09.04.2021
Sylwia Diaków-Hrycyk prowadzi cztery restauracje pod szyldem McDonald's, Karolina Sokół trzy. Jaką drogę przeszły, zanim zostały franczyzobiorczyniami Złotych Łuków?
 

O własnej restauracji McDonald's zarówno Sylwia Diaków-Hrycyk, jak i Karolina Sokół zamarzyły jeszcze na studiach. – Przeczytałam o franczyzie McDonald's, która wtedy dopiero raczkowała w Polsce – wspomina Sylwia Diaków-Hrycyk. – Ale wówczas to było dla mnie nieosiągalne.

Karolina Sokół była z mężem na wymianie studenckiej w Stanach Zjednoczonych, kiedy postanowiła, że kiedyś zostanie właścicielką restauracji ze złotymi łukami nad wejściem. – W Stanach mieliśmy okazję obserwować, jak wygląda praca od kuchni w kilku amerykańskich sieciach gastronomicznych – opowiada Karolina Sokół. – Już wtedy wiedziałam, że działanie restauracji to nie tylko to, co widać z perspektywy gościa, lecz także zarządzanie dostawami, całą infrastrukturą, praca z dużym zespołem ludzi, ze standardami, cenami, obsługą gości, marketingiem. Nie ma działów, jak w korporacji. Prowadząc restaurację, dotykasz każdej tematyki. To nas zafascynowało. I choć nie pracowaliśmy wówczas w żadnym lokalu McDonald's, od razu postanowiliśmy, że jeśli mamy prowadzić restaurację, to tylko pod tym szyldem.
Jednak obie przyszłe franczyzobiorczynie McDonald's musiały odczekać kilka, a nawet kilkanaście lat, żeby osiągnąć cel.

Krok w dobrą stronę

Po studiach ekonomicznych Sylwia Diaków-Hrycyk zaczęła pracę w dużej firmie zajmującej się przetwórstwem spożywczym jako dyrektor. – Po dziewięciu latach urodziłam syna i poszłam na urlop wychowawczy – opowiada nasza rozmówczyni. – I wtedy pojawiła się refleksja, że może to właśnie jest odpowiedni moment, aby zacząć robić coś na własny rachunek.

Szukając inspiracji Sylwia Diaków-Hrycyk, trafiła znów na artykuł o franczyzie McDonald's i przypomniała sobie o młodzieńczym marzeniu. Teraz już była gotowa na jego realizację. Wysłała aplikację i wkrótce odebrała telefon z centrali. Z zaproszeniem na rozmowę. To był 2011 rok. – Rozmowy rekrutacyjne były kilkuetapowe. Jednym z najtrudniejszych etapów była rozmowa z członkami zarządu McDonald's Polska, podczas której jest jeszcze czas na wycofanie się – uśmiecha się franczyzobiorczyni. – Ja nie musiałam się zastanawiać. Po przejściu wszystkich rozmów rekrutacyjnych zaproponowano mi udział w ostatnim etapie rekrutacji, czyli szkoleniu.  Miałam świadomość, że udział w nim wymaga poświęcenia czasu i energii. Wcześniej miałam okazję zobaczyć, jak wygląda codzienna praca w trakcie szkolenia. Ale wiedziałam też, że to niezbędne, aby poznać od podstaw działanie restauracji.

Szkolenie trwało sześć miesięcy. W tym czasie Sylwia Diaków-Hrycyk poznała pracę na wszystkich stanowiskach: w kuchni, przy kasie, w okienku drive, na dziennej i nocnej zmianie. Uczyła się smażyć frytki, czyścić i kalibrować sprzęty, obsługiwać system komputerowy, a także prowadzić zmianę, tworzyć grafiki dla pracowników. Tak samo przygotowują się też do objęcia stanowiska kierownicy restauracji. – Owszem, bywało trudno, bo to ciężka praca fizyczna – nie ukrywa. – Dojeżdżałam na szkolenia, poza tym miałam wówczas dwuletniego syna. Ale wiedziałam, że podążam w dobrą stronę. Już na etapie szkolenia czułam satysfakcję.

Pozytywna weryfikacja

W międzyczasie Sylwia Diaków-Hrycyk przeszła pozytywnie weryfikację finansową. Obecnie kandydaci na franczyzobiorców muszą na wejściu dysponować kwotą 1,8 mln zł. Nie mogą to być pieniądze pożyczone, nieoficjalne darowizny, udziały „cichego wspólnika”. Kapitał własny mogą stanowić natomiast składniki majątku franczyzobiorcy (np.: firma, nieruchomość) przeznaczone na sprzedaż.

Kolejnym krokiem było zaliczenie egzaminów kończących szkolenia, które też zakończyły się pozytywnie.
Sylwia Diaków-Hrycyk otrzymała ofertę objęcia restauracji w Szczecinie. I choć wiązało się to z koniecznością przeprowadzki, nie zawahała się. – Ale nie zawsze jest taka konieczność – podkreśla franczyzobiorczyni. – Czasem restauracja jest blisko, albo wręcz w mieście zamieszkania licencjobiorcy. Natomiast niektórzy wolą przenieść się i zacząć życie na nowo, w nowym miejscu.

Podwójny debiut

Klucze do swojej wymarzonej restauracji McDonald's Sylwia Diaków-Hrycyk odebrała 1 kwietnia 2012 roku. To wolnostojący budynek, zlokalizowany przy jednym z głównych wyjazdów z miasta. Wówczas restauracja funkcjonowała na rynku już od 15 lat, miała pełną obsadę personelu i historię sprzedaży, którą franczyzobiorczyni wcześniej poznała. – Franczyzobiorca zawsze otrzymuje historię sprzedaży lokalu, dane o kosztach stałych, obrotach, aby mógł skalkulować biznes po swojemu – wyjaśnia Sylwia Diaków-Hrycyk. – A czytania dokumentów i zestawień czy analiz także uczymy się na szkoleniach. Jesteśmy więc przygotowani do tego, aby samodzielnie podjąć decyzję.

Niedługo po przejęciu pierwszego lokalu franczyzobiorczyni dostała z centrali propozycję objęcia kolejnego. A właściwie nie tyle przejęcia, co otwarcia. – Już we wrześniu otwierałam nową restaurację, którą McDonald's właśnie wybudował w Szczecinie – wspomina.

Nową, czyli nie taką jak poprzednio – ze skompletowanym zespołem, udokumentowanymi obrotami, bilansem finansowym. Czy to jej nie przestraszyło? – Prowadzenie restauracji to biznes w dużej mierze powtarzalny. Ta była nowa, bez historii, ale to nie znaczy, że bez analiz finansowych. Centrala przygotowała wstępne kalkulacje, z którymi mogłam się zapoznać – wyjaśnia Sylwia Diaków-Hrycyk. – Nie zostałam też sama, rzucona na głęboką wodę. Dostałam naprawdę duże wsparcie. Włącznie z tym, że mogłam zatrudnić bardzo doświadczonego kierownika restauracji i jego asystenta, co było ogromnie pomocne.

Więcej znaczy... łatwiej

Na początku, pomimo przebytych szkoleń, franczyzobiorczyni i tak musiała jeszcze uczyć się prowadzenia biznesu w praktyce. – Ale nie bez przyczyny McDonald's wymaga od kandydatów na franczyzobiorców doświadczenia w zarządzaniu m.in. ludźmi. Poza tym otrzymujemy świetnie dopracowany koncept, ze sprawnie działającymi procedurami. Franczyza McDonald's to doskonała maszyna, która kiedyś została wprawiona w ruch. My musimy dopilnować, aby działała sprawnie – mówi Sylwia Diaków-Hrycyk. – Co nie oznacza, że nie wymaga to od nas zaangażowania i odpowiedzialności. Fakt, że dostajemy dużo podane na tacy, nie wyklucza, że musimy równie dużo dać z siebie. Nie można tylko czekać na wsparcie z centrali. O własną firmę trzeba dbać i wspierać jej rozwój, a przede wszystkim dbać o rozwój i motywację pracowników restauracji, bo to na nich wszystko się opiera.

1 stycznia 2016 roku jej biznes powiększył się o dwie kolejne restauracje, przy trasie S6 Szczecin – Świnoujście. – Tak naprawdę najtrudniejsze jest zarządzanie pierwszą restauracją. Przy większej liczbie lokali biznes prowadzi się łatwiej. Jednego z kierowników restauracji mianowałam koordynatorem, który pomaga w kierowaniu całą organizacją – dodaje franczyzobiorczyni.
A organizacja jest już całkiem spora, bo obecnie zatrudnia ok. 230 pracowników. Sylwia Diaków- Hrycyk podkreśla jednak, że cztery restauracje to nie jest wcale rewelacyjna liczba. Rekordzista prowadzi w Polsce 15 lokali McDonald's.

Poczucie bezpieczeństwa

O sile konceptu Sylwia Diaków-Hrycyk przekonała się też w trakcie pandemii. Jak cała gastronomia, także restauracje McDonald's musiały elastycznie dostosować się do nowych regulacji. W niektórych okresach działały wyłącznie w opcji na wynos bądź z dowozem. – Były momenty, że przepisy i wymagania sanitarne zmieniały się z dnia na dzień. Łatwo było się w tym wszystkim pogubić – przyznaje franczyzobiorczyni McDonald's. – My otrzymujemy na bieżąco wszelkie wytyczne, nowo obowiązujące zasady. Marka wprowadza dodatkowe procedury wewnętrzne, jeszcze bardziej rygorystyczne, aby zadbać o bezpieczeństwo pracowników i gości. Wszystko mamy rozpisane, a nawet rozrysowane. Wiemy, co robić, kiedy, gdzie się zgłaszać.

Dla tych, którzy zastanawiają się nad franczyzą McDonald's, Sylwia Diaków-Hrycyk ma kilka argumentów. – Zyskujemy niezależny biznes, z silnym wsparciem merytorycznym. Cele są jasno wyznaczone, ale otrzymujemy przy tym też pomoc i wskazówki, jak je osiągnąć – wyjaśnia franczyzobiorczyni. – Jesteśmy odpowiedzialni za swój biznes, tworzymy go, ale nie wszystko spoczywa na naszych barkach. Obok mamy światową markę, w której sztab ekspertów pracuje nad tym, aby nadążać za zmianami na rynku, a nawet je wyprzedzać. To daje poczucie bezpieczeństwa.

Do dwóch razy sztuka

Karolina Sokół jeszcze dłużej czekała na realizacje swojego marzenia. Po studiach zaczęła pracę w amerykańskiej korporacji z branży FMCG. I przepracowała w niej 14 lat. – Razem z mężem rozwijaliśmy swoje kompetencje i gromadziliśmy kapitał – mówi dzisiaj.
Po raz pierwszy swoją aplikację wysłała do McDonald's w 2014 roku. Przeszła przez wszystkie rozmowy kwalifikacyjne, ale właściwie już na ostatnim etapie – przed dopuszczeniem do szkoleń – jej kandydatura nie została zaakceptowana. – Było mi zwyczajnie smutno – nie ukrywa Karolina Sokół. – Mieliśmy z mężem dobre stanowiska w dotychczasowej pracy, zabezpieczenie finansowe, ale czuliśmy, że coś fajnego nam ucieka.

Karolina Sokół przez kolejne lata wciąż spoglądała w stronę „złotych łuków”. I postanowiła, że się nie podda. W 2017 roku znów złożyła aplikację. Tym razem się udało. Przeszła rozmowy rekrutacyjne i została zaproszona na szkolenie. – Trwało osiem miesięcy – opowiada franczyzobiorczyni. – Wtedy jeszcze pracowałam cały czas na pełny etap w korporacji, więc było to dla mnie duże wyzwanie. O godzinie 17. zdejmowałam marynarkę i jechałam do restauracji smażyć frytki czy hamburgery. Nie było łatwo, ale znajdowałam w sobie pokłady energii, których nawet się nie spodziewałam.

Jeszcze przed zakończeniem szkolenia zwolniła się jednak z pracy, stawiając wszystko na jedną kartę. Opłacało się. Po zakończeniu szkolenia objęła swoją pierwszą restaurację McDonald's, w Mińsku Mazowieckim. – To był 1 czerwca 2018 roku, Dzień Dziecka. A w Dzień Dziecka w McDonald's zawsze dużo się dzieje – uśmiecha się Karolina Sokół. – Restauracja funkcjonowała wówczas już od ośmiu lat, miała swoją historię sprzedaży, którą oczywiście mogłam poznać.

Licencja nie dla wszystkich

Pół roku później Karolina Sokół objęła kolejną restaurację, w Garwolinie. A w 2019 roku wybudowali z mężem całkiem nowy obiekt w Sokołowie Podlaskim. – Gros prac przy takiej budowie wykonuje centrala McDonald's, nie zostajemy z tym sami – podkreśla Karolina Sokół. – Ale oczywiście po stronie franczyzobiorcy nadal pozostaje dopilnowanie wielu spraw. Potrzebne jest doświadczenie, aby temu podołać. Nie bez przyczyny nowi licencjobiorcy zawsze najpierw obejmują już działające restauracje.

Decyzję o kandydowaniu na franczyzobiorcę McDonald’s rocznie podejmuje 50-60 osób, a ostatecznie przyjętych do systemu zostaje co najwyżej kilka. Karolina Sokół odeszła z korporacji w momencie, kiedy jej kariera świetnie się rozwijała. I – jak mówi – gdyby trzeba było, dzisiaj podjęłaby taką samą decyzję. – Oboje z mężem pracowaliśmy w bardzo dużej korporacji, zajmowaliśmy odpowiedzialne stanowiska, współpracowaliśmy z dziewięcioma krajami. Ale zawsze myśleliśmy o własnej firmie – podkreśla Karolina Sokół. – Oczywiście, własny biznes niesie ze sobą ryzyko, ale McDonald's daje dużą poduszkę bezpieczeństwa. Już w trakcie szkolenia miałam własnego opiekuna, który w razie potrzeby pomagał mi i odpowiadał na wszelkie pytania. W praktyce pomaga mi jednak nie tylko opiekun, ale cały sztab ludzi pracujących w McDonald’s Polska, którzy są ze mną w bezpośrednim kontakcie w każdej chwili. To wsparcie odczuliśmy zwłaszcza w trakcie pandemii. Według szacunków, z polskiego rynku  gastronomicznego zniknęło ok. 6,5 tys. lokali. W McDonald's nic takiego się nie wydarzyło, razem mierzymy się ze skutkami pandemii, wspierając się wzajemnie.

W swoich restauracjach Karolina Sokół zatrudnia dziś 240 osób. – Mam szczęście do ludzi – uśmiecha się franczyzobiorczyni. – Zatrudniam świetne kierowniczki restauracji, dwie koordynatorki, które pomagają mi w prowadzeniu biznesu. Także mąż od początku angażował się w działanie naszych restauracji, a rok temu zrezygnował z etatu i wspiera mnie na co dzień. W końcu to nasze wspólne marzenie.


Sylwia Diaków-Hrycyk, franczyzobiorczyni McDonald's / "Franczyzobiorcy McDonald's zawsze otrzymują historię sprzedaży lokali, które mają objąć, dane o kosztach stałych, obrotach, aby mogli skalkulować biznes po swojemu".