Jednym z wyznaczników sukcesu na rynku usług finansowych jest pozostawanie blisko klientów. Dlatego cały czas zdarza mi się obsługiwać ich osobiście.
Joanna Dolecka, franczyzobiorczyni Eurobanku
Wtorek
10.01.2017
Chciała latać i zwiedzać świat, ale uziemiły ją problemy ze zdrowiem. Zamiast stewardessą została bankowcem i właścicielką dwóch placówek Eurobanku.
 

Zanim stewardessa Joanna Dolecka dostała się na wymarzone trasy transatlantyckie, pojawiły się problemy ze zdrowiem. Jej podniebna kariera skończyła się, nim na dobre się zaczęła. Postanowiła więc szukać pracy na ziemi – w bankowości. Na wysłaną aplikację odpowiedział Eurobank, ale by dostać pracę doradcy, musiała zgodzić się na cały etat, choć studiowała dziennie zarządzanie. To miała być praca na chwilę, ale po półtora miesiąca Joanna Dolecka wiedziała, że zostanie tu na dłużej.

Po kilkunastu miesiącach Joanna Dolecka została menedżerem oddziału, który wyprowadziła na najlepszy w regionie. Szefowała jeszcze dwóm innym oddziałom, a jako dyrektor strefy dostała propozycję objęcia oddziału Eurobanku w Chełmnie.
Nie była to propozycja życia – wspomina. – Przeprowadzka do małego miasta oddalonego o 160 km od mojego rodzinnego Gdańska nie była szczytem moich marzeń, a i codzienne podróże na takim dystansie nie wchodziły w grę. Poza tym, kto to wiedział, jaki tam jest klient. Postanowiłam jednak przynajmniej zobaczyć oddział w Chełmnie. Kiedy stanęłam przed tą niezbyt ładną wówczas placówką, pomyślałam: „biorę”.

Joanna Dolecka wspomina, że podjęcie decyzji ułatwił jej fakt, że kilka ostatnich lat przepracowała w Eurobanku, znała go i odnosiła w nim sukcesy. Założyła więc, że ma duże szanse na sukces w Chełmnie. Oddział przejęła w 2013 roku, choć w tym czasie pojawiły się też inne propozycje pracy. Początki nie były łatwe, zwłaszcza praca w małym mieście. Dużo lepiej szło w banku, gdzie już pierwszego dnia po godzinie odnotowała sprzedaż.
Zatrudniłam pierwszego w życiu pracownika – dziewczynę bez doświadczenia, która ujęła mnie zapałem i determinacją. Chyba była trochę podobna do mnie – wspomina. – Dziś jest moją menedżerką.

W 2015 roku Joanna Dolecka uruchomiła w Lęborku swoją drugą placówkę bankową. Dziś mieszka pod Gdańskiem, do Chełmna ma około 150 km, do Lęborka 60. Swoje placówki odwiedza w zależności od potrzeby – minimum raz, ale raczej nie więcej niż trzy razy w tygodniu. W każdej z nich zatrudnia po trzy osoby, ale planuje zwiększyć zatrudnienie do czterech osób w każdym oddziale.

Pytana o rynek usług finansowych, Joanna Dolecka mówi, że jest bardzo wymagający, ale dodaje, że ona lepszych czasów nie pamięta, gdyż swoją przygodę z franczyzą bankową rozpoczynała kilka lat po kredytowym eldorado, ale też po największej fali kryzysu, kiedy rekomendacja T była już faktem. – Rynek mnie nie rozpieszczał, ale radzę sobie, bo jestem dobra – dodaje.

Franczyzobiorczyni chwali sobie współpracę z Eurobankiem. Docenia system prowizyjny, który nie jest uzależniony od rodzaju klienta. Dodaje, że jest on tak skonstruowany, aby wyższa wartość sprzedaży bezpośrednio przekładała się na wyższą wartość przychodu franczyzobiorcy. I nie ma górnego limitu. Dolecka chwali sobie również kompleksowe wsparcie: marketingowe, operacyjne, a nawet techniczne. – My mamy się zajmować sprzedażą, a nie naprawą drukarki – dodaje.

Joanna Dolecka wspomina, że po kryzysie w branży finansowej Eurobank zaczął ewoluować w stronę banku detalicznego. Oznaczało to, że partnerzy powinni koncentrować się na sprzedaży różnych produktów, nie tylko kredytów. Tym bardziej że bank uwzględnił w wynagrodzeniu partnerów produkty oszczędnościowe i konta osobiste. – Kto poważnie potraktował tamtą zmianę, dziś zaczyna odcinać kupony. Ja zaufałam centrali i dobrze na tym wychodzę – dodaje franczyzobiorczyni.

Jak mówi, to zaufanie dotyczy również planów sprzedażowych. – Kiedy słyszę, że rosną, to się cieszę, bo to oznacza, że bankowi zależy na sprzedaży i za planami pójdzie konkretne wsparcie sprzedaży. Nie boję się, że nie dam rady. Placówka bankowa ma zarabiać, co do tego zgodne są obie strony – franczyzodawca i franczyzobiorca.

Jednym z wyznaczników sukcesu na rynku usług finansowych jest – według Joanny Doleckiej – pozostawanie blisko klienta. Nawet jako właścicielce dwóch placówek zdarza się jej obsługiwać klientów. Nie dlatego, że musi, ale dlatego, że czuje taką potrzebę. Chce sprzedawać. – Jeśli nie sprzedajesz, oddalasz się od klienta. W tej branży można wypaść z rynku, nie wychodząc z placówki. Wystarczy zamknąć się w gabinecie, by stracić kontakt z rzeczywistością – mówi.

Franczyzbiorczyni dodaje, że dzisiaj klient nie trafia do banku sam, na pewno nie ten najbardziej pożądany, czyli klient z polecenia. Osoba, która została dobrze obsłużona, najprawdopodobniej powróci do placówki, zwłaszcza jeśli zechce założyć rachunek lub wybierze produkt depozytowy.

Minimalna kwota inwestycji w dwustanowiskową placówkę pod szyldem Eurobanku wynosi ok. 37 tys. zł
(bez kosztów adaptacji lokalu). Obejmuje ona zakup kompletnego wyposażenia i wizualizacji wewnętrznej. Eurobank nie pobiera opłaty wstępnej za przystąpienie do sieci sprzedaży franczyzowej.


Łukasz Michalak